Zaloguj się do konta

Szwedzkie liny kochają polski chleb

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to miejsce, i piękny cypel, usypany z wielkich głazów - poczułem magię tego zakątka... Widziałem i zapamiętałem wiele jezior, ale ten mały, szwedzki raj był szczególny.

Byliśmy z wizytą w Szwecji po raz kolejny . Paweł, mieszkający tam od lat, gościnny i serdeczny człowiek, był naszym przewodnikiem. Tego popołudnia mieliśmy wpaść nad to jezioro na ognisko, kiełbaski i parę kropelek przeciw komarom. Miałem swoje wędki, ale zamieszanie spowodowało, że nad jezioro pojechaliśmy tylko z wędkami Pawła. Kiedy dojechaliśmy na miejsce całą ekipą, zajrzałem do bagażnika, i otworzyłem pokrowiec ze sprzętem. Cóż - cała gęstwina - przypominała bardziej chrust powiązany do łatwego transportu...ale nic to. I tak nastawiałem się na płotki. Jest tam ich tak dużo, że do naszych polskich, najedzonych - dzieli je przepaść. Tamte - chude pałasze, i z boku, i z przodu. Ale zabawa, jak podpłyną - zawsze wspaniała. Biorą jak szalone.

Po zaparkowaniu aut ruszyliśmy przez las na ten piękny cypel. W takich miejscach w Szwecji zawsze jest zbita z desek budka noclegowa, pomieści sporo osób, jest krąg - grill, a oprócz tego - służba leśna dowozi zawsze drewno na ognisko. Żeby ludziom było miło wypoczywać /takie jakieś to dziwne.. /

Zostawiłem przyjaciół biesiadujących przy ogniu. Ponieważ nie miałem specjalnych nadziei na ryby, z pokrowca Pawła wyjąłem tylko spining i szczególny teleskop. Był to kilkumetrowy, tak zwany bacik. Jego wykończenie stanowiła cienka, biała, i baardzo postrzępiona plecionka. Wyglądała jak dratwa wielokrotnie używana do szycia.
Oczywiście spławik, i haczyk. Akcja tej wędki - hmm..nieco podobne kijaszki pomagają myjącym szyby sięgnąć wysoko położonych okien...Wziąłem ten 'zestaw', a jako przynętę - chleb. Nasz, polski - zaznaczam !

Idę na skraj cypla. W trzecim rzucie na Meppsa Black Fury /czerwone kropki/ - łowię szczupaka ponadpółmetrowego. Jak to często bywa nad szwedzkimi wodami. I nie mówię o tym nikomu. A z nadzieją na płotki, jak rok temu, mniej więcej też na początku czerwca - rozpoczynam spławikowanie. Kulka chleba, na haczyk - i wio. Przysiadłem. Mija ładnych parę minut - cisza. Płotek ani widu, ani słychu...Nagle lekkie pykanie w spławik. Czekam - i ciach ! Ale - to nie ja holuję! Winda w dół !!! Straciłem głowę..Przeciągam się z tym czymś...masakra. Nie mam żadnego wytłumaczenia co to jest. Parcie w dół, jak parowóz ...co za licho? Karp? Przychodzi moment zawahania - podciągam do góry - i zamieram ! To lin, wielki jak świąteczny półmisek. Widzę go przez sekundę. Jest olbrzymi..wydaje mi się że ma między dwa a trzy kilogramy... nagle - jego kontratak - skok w dół ! Jestem bezradny..zestaw strzela w górę... koniec. Trzęsącą się ręką oglądam wędkę - haczyk rozprostowany. Na marginesie - brał chyba udział w pierwszej wojnie światowej, ma więcej kolanka niż ostrza...
Idę jak zbity pies do chłopaków. Widzę ich głodne miny.
- Paweł, miałem potężnego lina...
- Co ..? Hahaaha...Co ? Lina !!??? - rozdziawił japkę jak ropucha po tarle - i ryczy ubawiony. Tu nie ma linów ! To jest jezioro z morską wodą ! Nie rób nas w konia...
Wracam z powrotem. Zestaw w wodzie. Po dluższej chwili - branie! Czekam chwilę - i ciach !

Znowu wojna! Ale, tu już jestem przytomniejszy. Pozwalam rybie początkowo na wszystko, co chce. Brak kołowrotka utrudnia, ale cóż. Przeciągam się z tą 'rybką' dobrych kilka minut...Chwilami trzymam za sam koniuszek wędki, plecionka aż trzeszczy ...Powolutku podnoszę go do góry. Ach ty....znowu oliwkowy prosiaczek ! Zatacza kręgi po powierzchni, kręci młynki i przewala sie... Słabnie. Powolutku podciągam go, i chwytam w dłoń...wymyka się. Ale za kolejnym razem udaje się....Mało przy tym nie wpadłem do wody...
Idę do kolegów. Tam gwar jak jak na bazarze...Staję za paplającym Pawłem. Zapada cisza...Odwraca on głowę za plecy, i patrzy oko w oko linowi w mojej dłoni...
Wybuchła wrzawa jak pod Grunwaldem !!! /prawie/...Obskakują mnie, każdy coś gada...ze śmiechem odskakuję od tej mojej gromady..

Mam pomocnika od tej chwili, i wielki szacuneczek grupy - idzie za mną Krzysiek. Zarzucam zestaw. Długo nic się nie dzieje. Zostawiam przysypiającego Krzyśka z wędką w ręku. Idę na chwilę na bok. Stojąc w krzakach, widzę,że Krzysiek zaciął, a to coś, co zaciął, korzystając z osłabienia kropelkami - zaczyna go przeciągać po brzegu. Ten drze się, a ja muszę jeszcze dokończyć to, co zacząłem - w najgorszej chwili ! Wylatuję z krzaków, przejmuję wędkę, i walczę znowu z dużym linem....Podobnie jak poprzedniego, z najwyższym trudem udaje mi się wymęczyć, i doprowadzić do brzegu...Jest troszkę mniejszy, ale i tak adrenalina ponad normę dopuszczalną...Wiem, że to samiec i samica tego pięknego popołudnia zmusiły mnie do najwyższego wysiłku, w sportowej walce ze sprzętem z czasów Króla Popiela ...Idziemy do ogniska. Niosę lina, wędkę, lekko podtrzymuję Krzyśka...ten mówi do mnie - Ale to ja złowiłem, prawda? Tak, tak...Jazgot całej ekipy przekracza absolutnie normy szwedzkiej i polskiej ciszy, i podstawowego szacunku dla przyrody...

A co było pózniej ?
Usmażyłem liny i szczupaka z cebulą i z cytryną...pamiętam do dziś obraz całej mojej ekipy, w milczeniu i zachwycie pałaszującej te szwedzkie skarby, które aż tak bardzo polubiły polski chleb...

Opinie (32)

użytkownik

Fajna opowiastka i wkoncu coś na temat inny niż tylko szczupaki i okonie w SkandynawiiLiny naprawde okazałe a szczupaczek coż taki standardowy przyłów w tamtejszych wodach. [2009-12-24 12:06]

matizzo

Coś pięknego... Marzy mi się taki lin... I to jeszcze na Nasz Polski chleb ;) Życzę wesołych świąt i jeszcze większych linów ;) [2009-12-24 12:19]

użytkownik

Piekne liny, ale fakt, zazwyczaj slyszac Szwecja - myslimy (przynajmniej ja) o duzych i dorodnych szczupakach. A tu mila niespodzianka i szlachetne rybki :) Piątal [2009-12-24 12:22]

kazek78

Piękne duże leszcze,płocie także uwielbiają Nasz Polski chleb, na Szwedzkim bez efektu a Polski mhhhhhh poezja byłem w szwecji prawie rok ale ani razu nie miałem ochoty na drapierznika ,sam białoryb naprawde poważne sztuki Warto posiedzieć i poźniej powalczyć z duzym leszczem TO LUBIE [2009-12-24 13:15]

elkak

wspaniały lin, moje marzenie złowić taką sztukę [2009-12-24 14:22]

dany21

Miło się czyta o pięknych rybach, szkoda że każdy z nas nie może przeżyć takiej przygody na naszych polskich wodach. A może naszym rybką smakowałby szwedzki chleb? [2009-12-24 14:34]

użytkownik

Ta opowieść to mój wigilijny prezent dla tych, którzy marzą o dalekich wyprawach. A nie dane im było, z róznych przyczyn , spełnić wędkarskich marzeń w odchodzącym roku. Życzę, aby nadchodzące dni pozwoliły zobaczyć Wam inne miejsca, daleko od naszej Polski /pięknej, ale tak zaniedbanej/. Życzę Wesołych Świąt, i wielkich ryb w przyszłości.... [2009-12-24 14:37]

marekj86

ciekawa opowieść, większość wędkarzy nastawia się na drapieżniki jadąc do Szwecji ja nad jeziorem Flaren widziałem tak  potęzne liny wygrzewające się w słońcu jak kolega trzyma w ręce [2009-12-24 16:41]

użytkownik

Opowiadanie bardzo fajne, wyniki wręcz zadziwiające a fotografie, to sama esencja tej wyprawy. Gratuluję połowu, miłych kompanów, jak i patriotyzmu (rodzimy, polski chlebek.)Oczywiście piąteczka się należy i piątą gwiazdkę klikam.Pozdrawiam serdecznie i kolejnych równie udanych zasiadek życzę. [2009-12-24 20:37]

slawomir66

Ciekawy artykuł. Patrząc na pięknego lina aż się serce raduje. Choć sezon zimowy jeszcze w sumie się nie rozpoczął a już człowiek myśli o zasiadce i wyczekiwaniu na delikatne branie lina. Pozdrawiam. [2009-12-24 22:20]

użytkownik

No wspaniała historia ! A podobno do Szwecji jadą tylko po drapieżniki. No kolego, masz pisać dalej ! Kolejny "pisak " nam się tutaj pokazał ! Brawo Marcin ! [2009-12-25 05:11]

użytkownik

Co do naszej Polski... Ja jestem wierny człowiek...Kocham moją Łynę bez względu na wzgląd. Mogę wrócić bez ryb....Zrobię fotki, grzybków pozbieram i jest git. Spotkam kolegów. Ponarzekamy sobie, ale...jutro tu wrócę przecież. Ja swoje ryby już złowiłem. Popłynę spotkać się z zimorodkiem , zapukam do chałupy babra Kuby. Zobaczę rybołowa. Życie jest piękne Marcin... [2009-12-25 05:21]

pikemeister

Lin sam w sobie to piekne trofeum wędkarskie,ile trzeba czasami włożyć trudu aby wygrać z tym przeciwnikiem. Świetna opowieść :)   [2009-12-25 10:47]

użytkownik

Świetne opowiadanie. Ten linek, to ładniutki no,no. Widać w Szwecji nie tylko Szczupaki się łowi:)   Najważniejsze kolego,że Tobie i Twoim kolegom smakowały :)) Najwyższa nota. [2009-12-25 10:50]

wąsaty

Coś wspaniałego!!! Przy świątecznym rozleniwieniu taki artykulik znakomicie podnosi ciśnienie i zachęca do natychmiastowego działania...oczywiście z wędką w ręku ! [2009-12-25 12:18]

łysy wąż

Fajne opowiadanie. Ocenę wystawiłem już wczoraj, a dziś dopiszę komentarz ;-)Rzeczywiście - Szweckie wody jednoznacznie kojarzą się z drapieżnikami, a tu proszę jakie niespodzianki czekają na wędkarzy. Słyszałem już kiedyś o Szweckich linach, jednak sam nigdy nie nastawiałem się na ten gatunek u naszych sąsiadów... Chyba trzeba będzie kiedyś spróbować... ? ;-)Fajnie się czyta - pisz więcej Marcinie !!!pozdrawiam i wesołych !!! [2009-12-25 13:14]

użytkownik

Jaka to siła odciąga mnie od smakołyków, kolęd...to ta "choroba", jak słusznie kiedyś napisałeś, Łysy Wężu. I chęć bycia choc chwilę w naszym gronie, drugiego dnia Świąt. Co takiego jest we wschodzącym słońcu, białej mgle, pajęczynach babiego lata pełnych rosy, i w tańczącym spławiku, i w walce z wielką rybą? A krzyk głodnego perkoza, pisk zimorodka... Nie wiem. Ale wiem że, tak jak my wszyscy tutaj - będę wciąż w tym teatrze, jaki zawdzięczamy Naturze. Będę chory do końca swoich dni na te obrazy i chwile.   PS. Spławikowiec ze mnie marny. Gumki, woblerki - to moja dziedzina. Ta, oraz wiele przygód udowodniły mi, że napinanie się na wielką rybę - ona ma często w nosie...Wielka ryba uwielbia nam czasem "siąść" na badyl bez kołowrotka, a wtedy musimy rzucić na szalę wszystko - z opanowaniem na czele. Bez podbieraków, haków, w sportowej walce z szansami dla ryby do konca . Jeśli ktoś jest zasmucony że nie uwolniłem ryb - to pocieszę tym, że coraz bliżej mi do całkowitego wypuszczacza . Proszę o cierpliwość *))) Może ze mnie będzie jeszcze jakaś pociecha. Wracam do kolęd, pachnącego polskiego chleba, i pyszności wszelkich, pozdrawiając wszystkich ! [2009-12-25 14:18]

łysy wąż

No właśnie, to jest choroba... ;-) Najzdrowszy z nałogów. Jadę jutro " pobyć " nad Rzeką - nie da się rzucać, ale chociaż połażę, popatrzę i poczuję wodę. pozdr. [2009-12-25 19:19]

Waldi Fish

Wypada pogratulować złowienia pięknego okazu lina. Lin to ryba silna, która pięknie walczy na wędce. Szkoda tylko, że co raz rzadziej zdarza się spotkać ją na wyprawach wędkarskich. Pamiętam, że kiedyś w starym korycie rzeki Tyśmienicy, w oczkach pośród grzybieni można je było często złowić i walka z większymi okazami była zawsze emocjonująca. Niestety w naszych wodach jest co raz rzadszą rybą. Pozdrawiam! [2009-12-25 19:35]

Zbig28

To liny...???  Toż to potężne liniska !!!  Nigdy jeszcze takich "na żywo" nie widziałem. Zazdroszczę Ci tej przygody. Rzeczywiście, Szwecja potrafi obdarzyć rybkami. To tego wokół uśmiechnęci ludzie, szokująca polskiego przybysza czystość, rześkie powietrze, różnorakie ułatwienia oddawaniu się naszemu hobby. Nie byłem tam od chyba 12 lat, ale po przeczytaniu tak fajnego tekstu pewnie w nadchodzącym roku spróbuję "namieszać" w tamtejszych wodach moimi spinningowymi kijaszkami.  Tyle życzeń zdrowia, pomyślności itd, które wczoraj odebrałem, zapewne pomogą mi w realizacji tych planów. Jednak czytając opowiadania tych, którzy posmakowali łowienia w tamtejszych wodach, zawsze zadaję sobie pytania : dlaczego nad naszymi  wodami tak nie może być ?  gdzie są ryby " z tamtych" lat ? gdzie ta racjonalna gospodarka rybacka na wodach PZW ?  kto odpowiada za powszechne bezrybie ? czym aż tak bardzo Szwecja różni się od naszego kraju...?    Acha, już wiem !  Tam przecież nie ma monopolu PZW i betonowych działaczy. Za tekst i fotki ***** ! 

   

 

[2009-12-25 20:20]

użytkownik

Zbig, przypomniałeś mi o czyms, co może być przydatną informacją. To akurat jezioro leży obok miasteczka Olofstrom, południe Szwecji niedaleko Karlskrony. Jest to woda otwarta, nie mająca żadnego dzierżawcy. Wedkowanie w tym jeziorze nie wymaga żadnych opłat, podobnie jak całe wybrzeże Bałtyku. Z tego co się dowiedziałem, nie bywa w ogóle zarybiane. Widziałem na nim poprzez wszystkie dni pobytu w kolejnych latach /trzy wizyty/ może z dziesięć łodzi ze spiningującymi, spławikowca żadnego. Myślę że łowca białych ryb z prawdziwego zdarzenia /nie taki jak ja/, mógłby i tam, i na takich innych jezorach w okolicy złowić większe ryby. Ten większy lin miał piećdziesiąt kilka cm, mniejszy 48. Ja jednak wolałbym zamiast tych dwóch, tego jednego co mi poszedł.. [2009-12-25 20:51]

użytkownik

O w mordę !!! ALe linisko.

Gdyby nie te fotki to bym pomyślał że to Twoje opowiadanie to efekt uboczny tych " kropelek przeciw komarom". Zawsze myślałem że lin to ryba raczej małych, zarośniętych i ciepłych zbiorników. Sam pamiętam przed 30-tu laty kiedy mieszkałem jeszcze we Wrocławiu, sąsiad stary wyga wchodził do wody z grabiami i robił "polankę" wśród gęstwiny rdestnicy, nęcił kilka dni i ciągnął takie liny że klękajcie narody. Widać szwedzkie liny albo mają inne zwyczaje, albo głupieją na widok polskiego chleba.

Piąteczka za opowiadanie. Pozdrawiam

[2009-12-25 23:01]

janglazik1947

i kto powiedział,że liny żyją w sadzawkach tam gdzie karasie,a tu proszę słonawa woda i piękne liny.Moje gratulacje i kolejnych takich sukcesów. [2009-12-26 10:13]

użytkownik

Przez te dwa dni żarcia stęskniłem się za portalem, a tu taki rodzynek od "Mikołaja" Marcina. No koleżko, nie wiem czy Czarnobyl nie dotarł do tego jeziora (bo ta wielkość), ale pal to lich, ja chcę do Szwecji na liny. Ślicznotki i na taki zestaw jak opisałeś to kop adrenaliny był po same uszy. Super to opisałeś kolego, zresztą jak zawsze i nie żałuje tej piątki, postawionej w kredycie zaufania w późną Wigilie (na czytanie zabrakło czasu), jednak dziś z przyjemnością przeczytałem i gratuluje!

Pozdrawiam.

[2009-12-26 14:39]

użytkownik

Po pierwsze: Liny pierwsza klasa. Szkoda trochę tego bydlaka, co porwał sprzęt z czasów (młodości) Adolfa, ale tak to już bywa, że te największe wygrywają... Kapitalna przygoda, błyskotliwym piórem opowiedziana, piątak się należy. Po drugie: Bardzo ciekawe spojrzenie na ważne wędkarsko-mentalne sprawy prezentujesz w jednym z zamieszczonych tutaj komentarzy (zaczynających się od: "Jaka to siła..."). Słowa te są niebanalnej wartości. [2009-12-26 20:46]

użytkownik

                                                                                                                        Fakt, to nie liny tylko LINISKA. Mogę sobie wyobrazić co to znaczyło poszarpać się z takimi okazami. Lin jest strasznie waleczną rybą, nie wiem skąd ona ma tyle siły, pamiętam jak kiedyś łapałem na spławik mniejsze liny i to jak szalały na haczyku a co dopiero takie krowy. Świetne opowiadanie zasługujące na piątkę. [2009-12-27 00:18]

trzyno

Nie lubie zagranicznych wód ale za liny 3* [2009-12-27 21:32]

użytkownik

Nie lubię kożucha na mleku, nie cierpię! Ale przynajmniej go widziałem na oczy. [2009-12-27 23:37]

joker

Taki mały raj możemy mieć równie dobrze i u nas w Polsce co prawda nie od razu ale od czegoś trzeba zacząć. Powinniśmy tylko uspać swoją znieczulicę na niektóre wybryki ludzi znajdujących się na i przy akwenach oraz obudzić wewnętrzny obywatelski obowiązek i z natury moralny charakter by zacząć budować coś co przyniesie nam i naszym pociechom podobne jak nie większe niegdyś emocje przy holowaniu taaaaaaaaaaaaakiej ryby. [2009-12-28 09:14]

kucyk

Piękny lin też bym chciał o takim wymiarze poczuć na kiju ten taniec za artykuł***** [2009-12-28 17:19]

The Piterson12345

noo tak lin ładny , lecz trochę szkoda mi tego niezbyt wyrosnietego szczupaczka.. no ale cóz mięso ;) opowiadanie dobre , nie za długie .. pozdrawiam i połamania kija;) szczęśliwego wskoku do nowego 2010 roku. [2009-12-28 18:16]

użytkownik

***** za lina i opowiastkę. I tylko dodam, że polski chleb to łakomy kąsek również dla angielskich karpi.

[2010-02-03 12:28]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej