Szwedzkie szczupaki

Szwedzkie szczupaki

Od jakiegoś czasu załatwiałem sobie zgodę u kumpla aby pojechać na te jezioro. Położone w lesie , trzciny mają jakieś 20 m szerokości a akwen nie przekracza 10 h. Wędkuje na tym jeziorze max trzy razy do roku, ponieważ właściciel chce aby było rybne a ze względu , że jest one w rękach rodzinnych od lat to wędkują tam tylko najbliżsi i znajomi. Jednak problemem właściciela jest szczupak , który wyjada mu znaczą ilość jego ulubionych linków-więc mamy zezwolenie zabrać każdego wymiara jakiego złapiemy. Taki akwen jest idealny dla spinningisty wygląda jakby nigdy nie był tknięty przez cywilizację. Wieczorem pakuje- segreguje przynęty ze względu, że całą wiosnę i lato głównie łowiłem na algi 3 a teraz trochę są mniej skuteczne postanowiłem z trzech w pudełku zostawić jedną aby nie dźwigać żelastwa. Nad jezioro jadę z synem lat 8 oraz kumplem .
Na miejscu jesteśmy około 10.00 jeszcze tylko napompować ponton i na szczupaki. Opływamy pierwszy brzeg woda metrowa i trochę roślinności i zero brań. Synek mówi tata weź algę, przecież jest bardzo skuteczna wytwarza fale hydroakustyczną(dodam, że na temat przynęt jak wypowiada się w sklepie to sprzedawcy robią oczy). Mówię mu synku teraz nie są skuteczne ale dla uspokojenia jego jęczenia zakładam algę-pierwszy rzut i siedzi ładny grubas 65 cm. Kilka kolejnych rzutów i drugi pod 70 cm. I komentarze synka a nie mówiłem , jakbym ci nie powiedział nic byś nie złapał itd. Niestety po kilku następnych rzutach alga zrywa się. Kumpel wtedy mówi ,mi dałeś jakieś gumy a sam najsłowniejsza blachę straciłeś. Mówie obydwu , że mamy całą gamę przynęt i tak w ubiegłym roku na woblera szczupaka 16 cm z Jaxona miałem największe sztuki. Zakładam woblera ze trzy rzuty siedzi 70 cm. Kolega nie wytrzymuje i zabiera go aby też cos złowić. Cały czas rzucał na lunatika jaskrawożółtego (kupiłem takie ostatnio bo przeczytałem , że szczupak nawet jak nie będzie głodny to uderzy w ten kolor w obronie swojego rewiru). Opływamy teraz bardziej środek i znów łapie 70 cm. Na wodzie jesteśmy już ze dwie godz. mały zaczyna już marudzić nie masz cukierków, coli itd i dodaje tato , przecież dziś słabo biorą mamy tylko 4 sztuki i nic nie dają moje tłumaczenia, że niektórzy cztery sztuki łapią przez miesiąc. A kolega już mocno wkurzony mówi, że mu zimno i czy nie mam drugiej czapki(nawiasem mówiąc ja zamówiłem sobie u kuśnierza czapkę z futra i skóry za niebotyczną cenę ale się sprawdza głowa i kark jest cała spocona-piekło) . Tatuaże mi się rozpuszczają dorosły facet widząc, że rano jest -5 nie zabiera czapki i marudzi jak ośmiolatek. Tłumaczę mu aby robił przerwy przy ściąganiu woblera ale on wie lepiej i szybkim tempem ściąga go. Pomimo tych mankamentów po chwili mówi mam zaczep ale patrzę na szczytówkę a ona cała pracuje. Mówię , że to ryba choć on nie dowierza po chwili ląduje marne 50 cm. Ze względu na ich marudzenie postanawiamy spłynąć po niespełna trzech godz. pływania. Jeszcze ostatni rzut i siedzi-czuje, że będzie ładny grubas a jak robi świece widzę w oczach kolegi złość i żal. Po około minucie ląduje w siatce taki średniak ale grubas 74 cm. Kończymy z sześcioma szczupakami.
Dla mnie to jezioro to Szwecja tylko tyle, że nic nie płacę no może na paliwo 5 zł i flaszkę jak spotkam kumpla