Team Dragon 260, 5-18g - kij na pstrągi
Robert Świerszcz (tregon)
2010-04-19
Team Dragon 260 - Kupiłem wędkę, ostatnia która jest mi potrzebna” – powiedziałem do Mirka
„Niemożliwe, u nas nie ma ostatniej wędki” – odpowiedział z przekąsem i leciutkim uśmiechem na ustach.
To było po tym jak kupiłem Team Dragona 275, 3-14g, o którym już pisałem. Po miesiącu słowa Mirka się sprawdziły – zamówiłem jeszcze jeden kij. Zamówiłem przez Internet, więc czekałem na niego. To miał być Team Dragon 260, 5-18g.
Według opisu miał to być kij pstrągowy na średnie i większe rzeki. Nie wiem jak sklasyfikować naszą lubelską Bystrzycę, ale łowienie kijem 255 innej firmy mi odpowiadało. Z resztą jedno zdanie sprzedającego o tym kiju mi wystarczyło, aby mnie zachęcić. Przy pierwszym kiju też się nie pomylił, więc i przy tym liczyłem, że będzie to to, co opisał … ale o tym będzie na koniec .
katalog stron myśliwskich „
W piątek przed Świętami otrzymałem w dzień informację od żony, że jest paczka. Nie mogłem się doczekać, kiedy ją rozpakuję. Jeszcze tylko spacer z córcią. Wieczorem po rozpakowaniu paczki zobaczyłem znajomy mi już kolor pokrowca serii Team Dragon. Wyjąłem kij i zacząłem go oglądać. Blank czarny, matowy, taki sam jak w poprzednim kiju. Taki zwykły, prosty, ale jednak coś w nim jest. Jedyne lakierowane elementy blanku to kawałek nad uchwytem, dolny fragment szczytówki oraz mocowanie przelotek. Uchwyt Fuji, przelotki też. Od razu sprawdziłem czy są oznaczone i znalazłem na ramkach drobny napis Fuji. Kij prezentował się fajnie.
Przystąpiłem do porównania. Złożyłem Team Dragona 275 3-14 oraz Robinsona Diplomata 255, 4-15. Wszystkie trzy kije postawiłem obok siebie. Na początek porównanie długości. W przypadku TD 260 dolnik ma długość 30 cm, 275 ma 27,5cm, a długość blanku ponad korek jest taka sama jak w Robinsonie (Robinson ma krótszy Dolnik). Trochę się zmartwiłem dłuższym Dolnikiem, gdyż bałem się, że będzie mi przeszkadzał przy wyrzutach. TD 260 przy tej samej długości blanku ma o jedną przelotkę więcej od Robinsona.
Następnie zacząłem lekko wymachiwać kijami i od razu pomiędzy TD 275 (med-fast) a TD 260 (fast) czuć wyraźna różnicę w pracy. TD 260 jest szybszy, czuć w nim większą moc, ale kij jest zaskakująco lekki. Według katalogu 134g. Nie mam wagi, żeby sprawdzić, ale lekkość zadziwia. Blank przy uchwycie ma większą średnicę niż ten TD 275. Uchwyt korkowy taki sam, dobrej jakości korek, grubość jak dla mnie idealna.
Testy nad wodą odciągnęły się aż do wczoraj. W godzinach rannych udałem się nad Bystrzycę na 2 godziny. Zgodnie z przeznaczeniem kij przeznaczony był do woblerów od 5cm, obrotówek nr 2 i wahadełek. Po złożeniu kija założyłem do niego kupiony wcześniej kołowrotek Team Dragon F720 z nawiniętą żyłką 0,20 mm . Pamiętając o lekkości z jaką TD 275 słał przynęty, pierwszy rzut oddałem starając się nie wkładać w niego dużo siły. Obrotówka poleciała w przelew pod drugim brzegiem. No ładnie – pomyślałem – ładuje się do rzutu porządnie. Praca obrotówki (Carina nr 2 – waga katalogowa 5 g, a więc dolny zakres kija) prowadzonej zarówno z prądem jak i pod prąd wyczuwalna dobrze. Zacząłem iść w górę rzeki obławiając kolejne domniemane stanowiska ryb (wzrokowo nie mogłem ich stwierdzić, bo woda była zbyt „trącona”). Potem w ruch poszła obrotówka Balzer Colonel nr 1, paletka typ Agila. Trochę lżejsza od Cariny, ale nie było problemów z celnym jej podaniem. Praca wyczuwalna niezależnie od sposobu prowadzenia przynęty. Po około 30 minutach zmieniłem przynętę na 5 cm woblera Bonito - sandacz. Tu też rzuty celne, przynęta leciała tam gdzie ja chciałem, a nie gdzie ona chciała. Podobnie z wyczuwaniem pracy – tu już prowadząc wobler z nurtem, czuć wyraźną pracę. Trzecią przynętą, która testowała kij. Była guma V-lures Dragona – Lunatic na główce 3g. Bałem się trochę, że może być za lekka, ale nic nie przeszkadzało to w celnym rzucie. Praca przynęty wyczuwalna.
Na sam koniec postanowiłem zrobić jeszcze jeden eksperyment- wyjąłem z pudełka mały 4-cm wobler o drobnej pracy oraz obrotówkę – Balzer Colonel nr 0. Założyłem, że skoro ten kij ma zakres 5-18g, to takie przynęty nie będą się nadawały do niego. Pierwszy rzut woblerem i ląduje pod drugim brzegiem w rynnie. Drugi rzut, trochę pod wiatr, też poleciał. Potem to samo z obrotówką – rzuty bez problemu, jak na szerokość rzeki ok. 10-12 m. Praca obu przynęt wyczuwalna. Byłem mocno zaskoczony pozytywnie, że przy lżejszych przynętach kij nadal pracuje. I to nie tylko praca na żyłce wyczuwalna, ale nawet szczytówka lekko drgała.
Na koniec testów dwa spostrzeżenia. Pierwsze to dolnik. Początkowo wydawało się, że 30 cm to będzie za dużo. Jednak po tym, jak wykonałem pierwszy rzut dwoma rękami tym wędziskiem, stwierdziłem, że jest to długość idealna. Fakt musiałem trochę inaczej trzymać kij, inaczej pracować, niż te co do tej pory nimi łowiłem, ale to co daje przy rzucie dwuręcznym ten kij to jest zdecydowanie korzystniejsze. Wyważenie kija kołowrotkiem serii 20 prawie idealne. Lekkość kija z tym wyważeniem powoduje, że po ponad 2 godzinach łowienia praktycznie nie odczuwałem zmęczenia ręki. Wczorajsze łowienie miało być relaksem i było.
Druga sprawa to opisywany ostatnio, nawet i w prasie, tzw. rezonans wędzisk Dragona. Mając dwa kije z tym systemem, a łowiłem ostatnio na rybach Robinsonem bez tego systemu, mogę uczciwie powiedzieć, że wg mnie system ten sprawdza się i daje inne wrażenia podczas łowienia. Prowadzenie przynęty jest wyczuwalne, ale przy kontakcie z jakąkolwiek przeszkodą – np. zielem, patykiem, dnem, a co najważniejsze rybą, ta różnica wyraźnie jest przekazywana na rękojeść . W pewnym momencie gdy prowadziłem wobler poczułem jakby stuknięcie i co … i zaciąłem płynące gałęzie. Wyraźnie wyczuwalna zmiana pracy przynęty spowodowała odruch „cięcia”. Tak samo podczas poprzedniego łowienia TD 275. Zmiana wyczuwalnej pracy coblera z jednoczesnym „puknięciem” – zacięcie i hol ryby.
Ryby wczoraj niestety nie chciały współpracować, więc holu nie mogę opisać, ale z zachowania kija na różnych przeszkodach, w tym i na tych gałęziach wnioskuję, że praca kija przy obciążeniu odbywa się przynajmniej na połowie blanku.
Podsumowując to wszystko uważam, że zakup w pełni udany. Jak na razie, choć to tylko jeden wyjazd, minusów kija nie widać. Zgodnie z planem miał być uzupełnieniem Robinsona, abym mógł stosować większe i cięższe przynęty. Ale jak się okazało kij pomimo zakresu c.w. 5-18g, obsługuje dobrze i mniejsze przynęty. Czy mogę go polecić – myślę że uczciwie tak. Kij warty jest wydanych pieniędzy. Mimo, że jest to „masówka” i trochę kosztuje, to nie planuję zmieniać kija przez pewien czas. Choć wracając do słów Mirka, to może być różnie. Dla mnie to produkt w pełni udany, spełnił moje oczekiwania, a nawet ciut więcej. Na pewno na pstrągowe rzeczki, gdzie nie trzeba przedzierać się przez gąszcz krzaków jest kijem odpowiednim.
Na koniec napisze to, co napisała osoba oferująca mi ten kijek – „jak dla mnie ten kij to jest pstrągowa poezja”. Po jednym dniu łowienia zgodzę się z nim w pełni…