Testy M.V.D.E.-lin/karaś podejście nr 1

/ 3 komentarzy / 9 zdjęć


Witam wszystkich serdecznie.

Kalendarzowa zima zbliża wielkimi krokami, wędki stoją wyczyszczone na stojaku czekając na nadejście wiosny, a ja jak pewnie większość z was, w wolnym czasie myślę o zeszłym sezonie. W głowie pobrzmiewa wiele pytań… Jaki sprzęt dokupić, i czy w ogóle kupować? Co można byłoby zmienić? O jakich metodach poczytać z myślą o przyszłym sezonie? I w końcu to najważniejsze pytanie. Jakie były wyniki?

W związku z faktem, iż w sezonie 2014, dzięki uprzejmości firmy Robinson, miałem przyjemność testować zanęty M.V.D.E. w kategorii lin-karaś. Chciałbym się z wami podzielić moją relacją odnośnie stosowanych zanęt, dodatków zanętowych, miejsc w których przeprowadzałem testy no i wreszcie, wyników. W pierwszej części przedstawie relację z testów przeprowadzonych na łowisku „Podkowa” oraz „Modła”

Do weryfikacji skuteczności produktów M.V.D.E. pozwolono mi wybrać 10 opakowań zanęty oraz 5 opakowań dodatków zanętowych. Zdecydowałem się postawić na następujący zestaw:

Zanęty:
 M.V.D.E Catch- 2 sztuki,
 M.V.D.E Carassio Red- 2 sztuki,
 M.V.D.E Marine geen- 1 sztuka,
 M.V.D.E Super Champion B.R.X.- 1 sztuka,
 M.V.D.E Super Feed Reed- 2 sztuki,
 M.V.D.E Supermatch (Black)- 2sztuki.

Dodatki zanętowe:
 Atraktor big fish 250g- 1 sztuka,
 Atraktor strawberry 250g- 1 sztuka,
 Dod.zanętowy Bloed meal 250g- 1 sztuka,
 Dod.zanętowy Collant PV-1 1kg- 1 sztuka,
 Dod.zanętowy Coco 900g- 1 sztuka.

Testy nie stosowanych wcześniej przeze mnie zanęt zawsze napawają mnie wielkim optymizmem. Jednak z drugiej strony uważam, że jest to bardzo ciężkie zadanie. No bo jak tu testować? Czy nęcić wcześniej? Czy pogoda dopisze? Czy ryby będą chciały współpracować? Czy łowisko jest dobrze rozeznane? To jedynie kilka z pytań które sobie stawiałem przed testami. Ostatecznie wyszedłem z założenia, aby wynik był jak najbardziej obiektywny, zrobię przynajmniej 3-4 zasiadki na kilku łowiskach, bez wcześniejszego nęcenia. No bo w końcu co to za sztuka nęcić przez tydzień czy dwa ziarnem a następnie nałapać karasi…

Podejście nr 1 - Łowisko „Podkowa”

Podkowa jest zbiornikiem dosyć znanym i często obleganym przez miejscową społeczność wędkarską, dla mnie jednak jest to zupełna nowość. Zdecydowałem się na zasiadkę właśnie na podkowie aby sprawdzić czy i jak skuteczne będą zanęty M.V.D.E. sprawdzą się na „obcej ziemi” a raczej na „obcej wodzie”. Popytałem miejscowych kolegów wędkarzy jak wygląda rybostan, gdzie warto się zasadzić i w jakich porach najlepiej wędkować. Co usłyszałem? Ponoć podkowie można złapać wszystko, a lin i karaś również nie są tu obce, i choć ilościowo zarówno jednego i drugiego gatunku dużo tu nie pływa, to trafiają się od czasu do czasu całkiem przyzwoite sztuki. Po wstępnych oględzinach łowiska stwierdziłem, że delikatnie mówiąc może być ciężko. Linia brzegowa uboga we wszelkiego rodzaju roślinność, natomiast w kwestii roślinności sytuacja odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Na dnie znajduje się gęsty zielony dywan. Czy uda się coś złowić? Zobaczymy.

Czwartego sierpnia melduję się na łowisku w okolicach godziny piętnastej. Wytypowane i wygruntowane przeze mnie dzień wcześniej stanowisko jest wolne, więc nie pozostało mi nic innego jak rozrobienie zanęty. Na pierwszy ogień postanawiam posłać kombinację M.V.D.E. Carrasio Red+ M.V.D.E. Super Feed w stosunku 1:1. Całość wzmacniam atraktorem M.V.D.E. Strawberry.

Przygotowanie:
1. Zanęty M.V.D.E. Carrasio Red+ M.V.D.E. Super Feed mieszam ze sobą na sucho w stosunku 1:1.
2. Następnie do całości dodaję atraktor strawberry. Około 20% opakowania na dwa kilo mieszanki.
3. Następnie do wiadra dodaję wody (zawsze z łowiska), w takich ilościach aby konsystencja zanęty pozwalala na uformowanie kul jedną ręką, a zarazem rozproszenie tych kul bez pozostawiania widocznych grud.
4. Mieszankę przecieram przez sito. Po odpowiednim nawilżeniu całości, do wiadra wsypuję przygotowaną przeze mnie mieszankę ziaren
i makaronu (przygotowanie takowej można znaleźć na moim bogu).
5. Wszystko odkładam na kilkanaście minut żeby się „przegryzła”.

W związku z nieznajomością łowiska stawiam na kombinację spławik + feeder. Około godziny szesnastej mam zmontowane zestawy. Linka główna o średnicy ϕ 0,20mm, Przypony związane były na żyłce o średnicy ϕ 0,18mm. Spławik o wyporności 1,5 grama posyłam na podwodny blat znajdujący się na głębokości około 1,2-1,3 metra, natomiast zestaw z koszyczkiem zarzucam na środek stawu gdzie przebiega podwodna rynna której głębokość wacha się pomiędzy dwoma a trzema metrami. Niepokojący jest fakt braku jakichkolwiek oznak życia w wodzie…
Do godziny osiemnastej szału nie ma. Ryby nie mają dziś ochoty na smakołyki serwowane ani przeze mnie, ani przez siedzących obok kolegów wędkarzy. Zaczyna mi się robić głupio. Wielki tester się znalazł co nawet płotki wytargać nie może. Najwyższa pora na zmiany. Zawsze pierwszym stosowanym przeze mnie krokiem jest zmniejszenie grubości przyponu. Z reguły zmniejszam o 0,02 ewentualnie 0,04mm. W tym przypadku decyduję się φ 0,16 mm, oraz zmniejszam rozmiary haczyków na nr 8. Z przynętami też eksperymentuję. Wszelkie kombinacje kukurydzy, pelletu, pszenicy a także białych i czerwonych robaków nie przynoszą większych korzyści. Owszem na zestawach od czasu do czasu zawiesi się jakiś okonek, jednak, po pierwsze-rozmiarami delikatnie mówiąc nie powala, po drugie- okoń to nie to czego oczekuję…
Wybija godzina dwudziesta. Upał zelżał, słońce skryło się za chmurami i widzę, że spławik zaczyna delikatnie podrygiwać na wodzie. Nie zacinam, nie chcę spalić tej szansy. Delikatny taniec trwa kilkanaście sekund, aż w końcu spławik zanurza delikatnie pod wodę przesuwając się jednocześnie w prawą stronę. Zacinam i czuję, że jest kontakt. Ryba siedzi na drugim końcu żyłki, jednak opór jest znikomy. Już wiem, że z potworem nie walczę. Kilkanaście sekund i rybka ląduje na brzegu. Lin! Co prawa maluch ale lin! Z doświadczenia wiem że trzeba iść za ciosem, jednak nie ma co wariować. Spokojnie byle by nie spłoszyć ryb z łowiska. Na haczyk ponownie zakładam kilka białych i posyłam delikatnie zestaw odległościowy w zanęcone miejsce. Jedna kula zanęty również leci w okolice spławika. Czekam dalej. Mając nadzieję, że ryby zaczęły żerować, zakładam na haczyk nr 6, dwie dendrobeny nr 4 plus kukurydza. Może skusi się jakiś oliwkowy grubasek? Nadzieja matką głupich? Być może… Siedzę tak z tą nadzieją do godziny dwudziestej drugiej, kiedy to ostatni wędkarz z „podkowy” wraca o kiju do domu. Życzy mi połamania wędki. Na razie zapowiada się na połamanie wędki… NA KOLANIE. Zostałem sam na placu boju. Więc postanowiłem rzucić dwa zanętowe ”granaty” w okolice spławika. Natomiast na haczyk nabijam średniej wielkości rosówkę i blokuję ją dwoma białymi robakami.
Po około piętnastu minutach świetlik, nasunięty na antenkę spławika, zaczyna się lekko pochylać raz w lewo, raz w prawo po czym delikatnie zaczyna odjeżdżać w prawo. Gdy światło znika pod wodą zacinam. Jest dobrze. Co prawda nie jest to olbrzym ale przynajmniej stawia opór. Po krótkiej walce ryba ląduje na brzegu. Jest drugi Lin! Ten jest większy. Mydła już nie potrzebuję. Nad wodą spędzam jeszcze około godziny, niestety bez większych sukcesów. Zanęta się skończyła. Trzeba wracać do domu.
Pierwszy wypad uważam za udany. Szczególnie biorąc pod uwagę, fakt mojego debiutu na łowisku podkowa. Uważam, że zanęty świetnie pracują w wodzie. Kule zanętowe świetnie „gazują” jednak przydałoby się skuteczność potwierdzić większą ilością ryb. Spróbujemy następnym razem. Na innym łowisku. 


Podejście nr 2- Łowisko Modła
Jest to łowisko dobrze mi znane, i często przeze mnie odwiedzane. Zbiornik ten charakteryzuje się dobrze rozwiniętą roślinnością brzegową oraz niewielką głębokością na całej powierzchni stawu. Odnośnie rybostanu, na łowisku występuje lin w ilościach delikatnie mówiąc przeciętnych, natomiast karasia bądź tutaj nie ma, bądź są go śladowe ilości, gdyż w mojej kilkunastoletniej przygodzie z tym łowiskiem nigdy nie widziałem, żeby ktoś upolował karasia. Niestety prawdopodobnie był to mój ostatni sezon na tym łowisku… Ponoć idzie pod młotek… Na miejsce zasiadki wytypowałem mocno zarośniętą zatokę. Warunki są tutaj trudne, biorąc pod uwagę podwodne zaczepy i drzewa utrudniające oddawanie rzutów, ale czego się nie robi ażeby przechytrzyć lina?

Zestaw zanętowy nr 2 składa się z:
-Zanęty M.V.D.E. 1x Catch,
-Zanęty M.V.D.E. 2 x Super Match,
-Dodatku zanętowego Bloodmeal,
-Mieszanki ziaren którą opisywałem wyżej,
-Pelletu 8 mm,
-Białych Robaków i Rosówek.
Przygotowanie
1. Do wiadra wsypuję zanęty Catch oraz Super Match w stosunku 1:2.
2. Do całości wsypuję około połowę opakowania atraktora bloodmeal
3. Całość mieszam na sucho, po czym dosypuję trochę pelletu.
4. Nawilżam do uzyskania odpowiedniej konsystencji,
5. Przecieram przez sito.
6. Dodaję do zanęty trochę ziaren, robaków i Pelletu. (Na 3 kg mieszanki dodaję około pół kilograma ziaren, paczkę białych robaków(polecam parzone), oraz kilka przeciętych czerwonych rosówek).
7. Wszystko zostawiam na kilkanaście minut.
Tym razem stawiam na dwie odległościówki. Na jednej spławik o wyporności 2 gramów, na drugiej spławik posiadający wyporność na poziomie 1,5 grama. Żyłki, mają grubość równą 0,20 mm (żyłka główna), oraz 0,18 mm (żyłka przyponowa). Spławiki lądują w wodzie przed godziną osiemnastą. Za nimi do wody lecą kule zanętowe.
Zestaw pierwszy z półtoragramowym spławikiem posyłam w podwodny dół, drugi zestaw natomiast zarzucam w pobliże powalonego drzewa licząc, że znajdę tam jakiegoś lina. Haki to standardowo szóstki. W płytkiej wodzie bardzo dobrze widać jak zanęty M.V.D.E. pracują. I tu chciałbym powiedzieć kilka słów na temat stosowanych tego dnia zanęt. Po pierwsze kule zanętowe po wrzuceniu do wody wywołują efekt jakby tabletki musującej, co bardzo szybko pobudza wszędobylskie wzdręgi do żerowania. Po drugie zarówno super match jak i catch mają bardzo delikatny aromat, zaś dodatek blood meal w zapachu nawet nie przypominana aromatu krwi. Czy to działa? Na pewno jest to świetne rozwiązanie na wczesną wiosnę czy późną jesień kiedy to ryby wolą „Delikatne aromaty”. No ale przejdźmy do samej relacji.
Od czasu do czasu spławik delikatnie się porusza. Jednak to nic konkretnego, ot takie skubnięcia, aż nareszcie po godzinie ósmej spławik bez wcześniejszego uprzedzenia znika pod wodą. Zacinam i wyciągam pierwszą rybę. Jest potężny 10-cio centymetrowy jazgarz! Normalnie szczęki cztery mogę kręcić:]. Odhaczam go szybko i zestaw znów ląduje w wodzie. Za nim leci mieszanka super match + catch.
Przed dwudziestą pierwszą, kiedy słońce już delikatnie odpuściło a powietrze stało się lżejsze, spławik czyhający w pobliżu trzciny zaczyna powoli tańczyć. Delikatnie raz w lewo raz w prawo. Raz się nieśmiało zanurza, aby zaraz potem równie delikatnie się wynurzyć. So you think you can dance? Podeszły liny. Już to wiem. Czekam około dwóch minut zanim branie staje się zdecydowane i kwalifikujące się do zacięci. Gdy tylko czubek antenki znika pod wodą, kontruję mocnym pociągnięciem wędki. Siedzi. Idzie w trzciny, a przynajmniej próbuje. Krótki hol i ryba jest w podbieraku. Jest lin! Mierzę. Na podziałce sięga 32 cm. Jest lepiej niż ostatnio. Szybko zakładam białoczerwoną (zrobiło się patriotycznie) kanapkę i do wody. Nie mija piętnaście minut i spławik przy trzcinie znów zaczyna się bujać. Zacinam i siedzi! Ten jest bardziej wyskakany. Chyba Forresta Gumpa się naoglądał. Narobił trochę hałasu, jednak wiem, że rozmiarowo podobny do pierwszego. Chwila delikatnej szarpaniny i jest 2:0, a piłka nadal w grze. Żwawo powtarzam schemat kanapka, rzut, zanęta. I czekam. Niestety do godziny 23 cisza. Komary wyssały mi chyba połowę krwi. Zanęta też już na wykończeniu. Wyrzucam resztę zanęty do wody i zaczynam się powoli pakować. Przed samym wyjazdem spławik zdecydowanie przesuwa się w kierunku przeciwnym do trzcin. Szarpnięcie. Jest! Krótka walka i mam trzeciego lina na brzegu. Podobny do poprzednich. Pewnie koledzy z klasy... Zdjęcie, po buziaku i dowody. Następnym razem przyjdźcie z dziadkiem.
Misja zakończona. Mieszanka Catch+Super Match+Bloodmeal okazała się strzałem w dziesiątkę. W sumie to trzema strzałami. Teraz przyszła pora na przemyślenia, i próbę upolowania złocistych bądź srebrzystych karasi. O tym kilka słów w następnej relacji.
Dziękuję wszystkim którzy dotrwali do końca moich wypocin i pozdrawiam serdecznie.
Krzysztof Fuławka

 


4.8
Oceń
(16 głosów)

 

Ocena sprzętu (ocen: 3)

Ocena użytkowników:

Jakość:
(4.7)
Cena:
(4)
Użytkowanie:
(5)

Średnia ocena:

4.6



Testy M.V.D.E.-lin/karaś podejście nr 1 - opinie i komentarze

PimikPimik
0
Ocena sprzętu:
Jakość:Cena:Użytkowanie:
Bardzo fajna relacja, ja w tym roku nie miałem szczęścia ani do karasi ani do linów natomiast od czasu do czasu używałem zanęt MVDE i tak jak kolega pisał dzięki temu że Super Match tak fajnie pracuje wzdręg i uklei miałem całą masę. Pewnie gdybym liczył na jeziorowego potwora byłbym rozczarowany, ale ja nad wodą szukam relaksu a nie jedzenia więc radości było co nie miara (2014-12-19 20:07)
vmaxervmaxer
0
Zanęty niezłe, ale dla ciekawostki napiszę, że dystrybutor tych zanęt ma w ofercie swoje zanęty, których bazy są identyczne jak mvde. (2014-12-19 20:23)
karwos33karwos33
0
Ocena sprzętu:
Jakość:Cena:Użytkowanie:
Świetny wpis, bardzo ciekawy i miły dla oka, super napisany :) Zostawiam oczywiście *****. Co do zanęt i dodatków MVDE to są one zabójczo skuteczne, trzeba tylko znaleźć odpowiednią zanętę z serii na każdą wodę i odpowiednio ją "przyprawić" atraktorem. Co z pozoru wydaje się trudne, ale jakoś ta zauważyłem (korzystam z MVDE od kilku lat), że bardzo rzadko zapachy której z zanęt i atraktora się gryzą. Złowiłeś przepiękne ryby, gratuluję i pozdrawiam :) (2014-12-20 08:11)

skomentuj ten artykuł