Zaloguj się do konta

Testy połamańca

Obiecałem ostatnio sprawozdanie z testów połamańca - zatem do dzieła. We czwartek miałem już wszystko spakowane w bagażniku, w piatek po pracy, zgodnie z planem, od razu nad wodę. Na miejscu byłem ok. 16-tej. Rzut oka na rzekę i pierwsza myśl - no to sobie dzisiaj nie połowię. Wieje jak cholera a do tego wody przybyło małe conieco, co chwila walą w dół rzeki jakieś krzaczory, gałęzie, całe kłody wręcz. Wrocław popuścił...

No ale... nie po to tu jestem, żeby od razu wracać do domu. Przygotowanie zanęty - baza Trapera + trochę kopromelasy + pudełko pinki + pudełko białasów. Zawsze wrzucam do pojemnika z zanętą wszystkie robaki, niech się w międzyczasie przecierają w aromacie. W trakcie łowienia na bieżąco wybieram sobie z niego te, co na haczyk, reszta kończy w koszyczku.

Złożyłem fiderka, na pierwszy raz założyłem zieloną szczytówkę, koszyk, robale na haczyk i do wody. Później rozłożyłem połamańca, na pierwszy raz delikatnie - koszyczek 30gr, delikatny wymach. Poleciało, chlupnęło, trochę spłynęło z prądem, zatrzymało się, stoi. Git. Szczytóweczki nisko, bo wieje.

Rozkładam krzesło, relax. Minęło z 10 minut - jest branie na feederze, zacinam, pudło. Rzut na wymacany kilka dni temu blacik, ugięcie szczytówki, zacięcie. Zaczep. I to zaczep jak cholera. Myślę sobie - jest okazja przetestować wytrzymałość feedera :) Zatem ciągnę, wędka wygięta w podkowę, nic nie trzeszczy, nic nie stęka, nic nie pęka, powoli ciągnę "to coś" w kierunku brzegu. Po 5 minutach wyciągnąłem - swój własny zestaw porwany tydzień temu - ciężko szedł, bo żyłka była zaplątana o jakieś niewiadomoco, które nijak nie chciało się poddać.
Zestaw uratowany, zatem z powrotem siup do wody.

Jakoś do tej pory spływające krzaczory omijają moją żyłkę, nie jest tak źle. Nuda. Nic nie bierze. Tak jak myślałem :) Ok. 18-tej pierwszy zaczep na połamańcu - niegroźny, udało się wyciągnąć razem z kępką jakiegoś zielska. Zmiana koszyczka na 50 gr i do wody - het daleko, prawie pod główny nurt. Po kilku minutach bardzo energiczne majtanie szczytówki podpowiada mi, że jakaś rybka połakomiła się na robala. Miałem wywabić leszcze z nurtu melasą, ciekawe czy się udało... Zacięcie, coś jest :) Łatwo coś idzie, za łatwo... Pod brzegiem okazuje się, że wywabiłem leszcza... leszczyka raczej. Z 20 cm może miał. Pamiątkowe zdjęcie pierwszej rybki złowionej na połamańca po reanimacji, buzi, dupci i sio do wody.Robale na haczyk, małe conieco do koszyka i chlup do wody. Na feederze nuda... nic się nie dzieje, dłużyzna paanie, że pozwolę sobie sparafrazować cytat z "Rejsu".

Nagle patrzę na wodę powyżej stanowiska - płynie sobie radośnie, niemal w podskokach, beleczka. Nie, nie beleczka, kłoda wielka prawie jak ja sam. Skąd oni je tam biorą w tym Wrocławiu? Wygląda jakby miała przejść obok żyłki. Przejdzie? Przejdzie... przejdzie... przechodzi. Nie przeszła. Połamaniec prawie ucieka do wody. Na szczęście zdążyłem złapać w porę. No to mam test wytrzymałości mojego wynalazku. Wędka zgięta prawie w okrąg, nawet nie zatrzeszczała - dobra nasza. Kloda powoli zbliża się do brzegu, już tuż tuż... Przy brzegu w wodzie są kamloty - pozostałości niemieckiej opaski. Koszyczek się wziął i zaklinował między kamieniami, robi się coraz ciekawiej, kłoda stanęła i stoi. No to na szarpaka, oczywiście żyłka się przetarła na belce, tylko zafurkotało. No i to by było na tyle. Jeden zestaw Odra oddała, drugi zabrała - równowaga w przyrodzie musi być.

Przestało wiać, montuję drugi zestaw, powoli kończy się dzień, brań nie ma. Czas się zwijać, na niedzielę jestem umówiony z Ziomem, zobaczymy co niedziela przyniesie.

Opinie (9)

spokojny

I dał radę ! na pochybel prześmiewcom :)

 

Bartku, sam popsułeś, sam naprawiłeś, i nawet taki mały leszczyk wyjęty na tę sentymentalną wędkę cieszy.

 

Moje Gratulacje

 

Pozdrawiam Grzegorz

[2010-04-15 10:06]

użytkownik

Jeden zostaw Odra oddała, drugi zabrała - równowaga w przyrodzie musi być._ to zdanie jest najlepsze ale takie życie wędkarza ty łapiesz ryby woda łapie sprzęt ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i ode mnie masz 5! z + [2010-04-15 15:52]

staszek873

Swietny tekst,fajnie się czyta..powrót po 20-tu latach?,no bywa i tak..myślę Bartku,że jak fajnie piszesz tak fajnie zaczniesz spiningować i jako zapalony spiningista będę miał okazję nieraz czytać Twoje barwne opowieści o wędrówkach ze spinem-życzę wytrwałosci i sukcesów-pozdrawiam [2010-04-15 16:39]

Arci70

Super opowiadanko :) Czytając uśmiechałem się sam do siebie pod wąsem. Czekam z niecierpliwością na kolejne, równie ciekawe teksty. Pozdrawiam :) [2010-04-15 19:10]

minus

fajna opowiastka, takie lubię. Piąteczka ode mnie [2010-04-15 20:14]

sapek

Dziękuję za ciepłe komentarze. Dawno nie pisałem... oj dawno, będzie kilkanaście lat ale miło mi, że ktoś to czyta i pozytywnie komentuje. Krytyczne komentarze również są mile widziane. Człowiek uczy się całe życie...Staszku: co do spiningu - zawsze mam 2 kije spiningowe w bagażniku, jak tylko zarejestruję ponton, to pewnie pojawią się sprawozdania z biczowania wody :-). Z brzegu - wolę jednak posiedzieć i się poopalać.PozdrawiamBartek [2010-04-15 21:04]

Zbig28

A niektórzy mówią, że jak rybki nie gryzą, to nad wodą się nic nie dzieje.

Oj, dzieje się... dzieje... czego dowodem jest powyższe opowiadanie.  Gdy jest się dobrym wędkarzem i obserwatorem zawsze można coś fajnego w uprawianiu naszego hobby dostrzec. A gdy ma się do tego poczucie humoru i umięjętność przelania wrażeń na papier, to frajda udziela się i innym.  Mnie się udzieliło i za to gratki oraz ***** ! 

[2010-04-15 22:01]

kazik

Podoba mi się opis . napisany z polotem i realistycznie . Jeszcze żeby brań było trochę więcej to niezła zabawa by była .

 

[2010-04-16 00:40]

użytkownik

5 [2013-05-19 18:51]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Łowisko o świcie

No więc mój 1szy blog chciałem poświęcić wyprawie na nowo poznane prz…