Widok z bagiennej łąki na północny brzeg ostatniego od strony wschodniej jeziorka - zdjęcia, foto - 11 zdjęć
„Torfy” od strony Uzarzewa
„Torfy” z taką nazwę rozlewiska Dolina Cybiny usłyszałem niedawno od starego bywalca na rozlewisku i praktycznie osoby, Która się niedaleko rozlewiska wychowywała. Bardzo wdzięczna to nazwa i zarazem trafna wpadająco w ucho. Wybieramy się dziś nad zbiornik stanowiący oddzielną część torfów, położony najdalej na wschód rozlewiska, od strony Uzarzewa. Nad wodą jesteśmy krótko po 9.00. Po zaparkowaniu robimy krótki rekonesans, sprawdzając wzrokowo możliwe dojścia do wody. Postanawiamy sprawdzić małe jeziorko w kształcie czary, skierowanej wylotem w kierunku bagien na wschód. Pierwsze rzuty i obserwacja wody dają nam do zrozumienia, że zbiornik jest raczej płytki, max 1,5m z mocno porośniętym dnem. Od strony północnej są 2-3 dojścia z których często korzystają wędkarze. Ciekawsza jest strona wschodnia, którą przy obecnym stanie wody można przekroczyć. Początkowo obławiam lekką wahadłówką dwa stanowiska od strony łąki torfowej, przez którą wzdłuż brzegu biegnie wyraźnie wydeptana ścieżka. Cisza. Przedzieram się więc dalej przez krzaki, wschodnim brzegiem, w kierunku topolowego lasu. Dwa stanowiska, płytko i bez efektów. Jesteśmy na torfach, więc miejscami pojawiają się spore jamy wypłukane przez wodę, na które trzeba zwracać baczną uwagę. Postanawiam przedrzeć się przez wysoką trzcinę do południowego brzegu i muszę przyznać, gdyby nie ślady ścieżki miał bym wątpliwości czy jest to możliwe. Widać jednoznacznie, że jesteśmy na torfowisku, tym bardziej, że co chwilę spotyka się dziury w torfie zalane wodą oraz poprzeczne, zabagnione rowki. Przy większych opadach i podniesionym poziomie wody przejście z tej strony zdecydowanie odradzam. Na południowym brzegu zbiornika są dwa całkiem ciekawe i widać, że uczęszczane stanowiska. W ich rejonie po obu stronach daleko na wodę wysuwają się ścięte kikuty roślinności wodnej, pałki wodnej i trzciny. Ciężko było to miejsce obrzucać ze względu na pokrywające powierzchnię wody liczne opadłe liście olchy i wierzby. Po kilkunastu próbach rzutów wychodzę na drogę od strony głównego rozlewiska. Zmieniam przynęty, obławiam trzy miejsca w rejonie wychodzących na kilka metrów na wodę języków trzciny, od strony wysokiego na ponad metr brzegu, ale niestety bez kontaktu z rybą. Nowe miejsce sprawdzone, na wiosnę może tu być całkiem ciekawie. Po krótkiej konsultacji z Kolegą, stwierdzamy, że mamy dość chaszczy i w drodze powrotnej postanawiamy jeszcze sprawdzić kilka miejscówek przy końcu ulicy torfowej. Walczymy dzielnie do 13.00 stosując różne kombinacje i warianty, tracimy kilka blach, w czym mocno pomógł porywisty wiatr i dzisiaj bez brania, porządnie przewietrzeni kończymy przygodę.
Autor tekstu: Marek Dębicki