Troć Sea Adventure V - Władysławowo 2014
Wojciech Rydlewski (Randal)
2014-09-21
Dnia 14 września 2014 roku odbyła się, piąta już edycja towarzyskich, morskich, zawodów wędkarskich Troć Sea Adventure. Tym razem areną naszych zmagań był Bałtyk w okolicach Władysławowa. Jednostka którą ruszyliśmy na podbój Bałtyku była dobrze znana większości uczestników Denega. Na jednostce tej rozegraliśmy zawody ,,Troć Sea Adventure,, w 2011 roku. Nim jednak ruszyliśmy w morze kilka dni przed zawodami każdy nerwowo krzątał się po domu zadając sobie podobne pytania: czy będzie sprzyjająca pogoda by wyjść w morze, jak głęboko będziemy łowić i jak jest z rybami?. Pocztą pantoflową każdy poszukiwał u znajomych wieści znad morza. Wreszcie nastała sobota godzina 14.00, jest potwierdzenie pogody. Jutro wychodzimy o godzinie 7.00 w morze!!!. Na godzinę 23.15 ustalamy zbiórkę uczestników zawodów tradycyjnie pod sklepem wędkarskim ,,Troć,, w Toruniu. Zawodnicy, organizatorzy i sędziowie stawia się w komplecie. Uczestnicy zawodów witają sięi tradycyjnie każdy z uczestników otrzymuje okolicznościowy znaczek i pakiet przynęt wędkarskich. Przed godziną 24 zostaje podstawiony autobus, którym wyruszamy w podróż do Władysławowa. W autobusie na początek oficjalne przywitanie wszystkich uczestników zmagań i omówienie kilku spraw organizacyjnych. Podróż do portu mija na nieskończonych dyskusjach, a jakże o rybach. O godzinie piątej jesteśmy na miejscu zabieramy sprzęt i zajmujemy miejsca na kutrze. Po rozłożeniu wędzisk, przywitaniu z sympatyczną załogą naszej jednostki tuż przed godziną 7 odbijamy od kei. Po opuszczeniu łaskawych i spokojnych wód portu wychodzimy na pełne morze. Północno - wschodni wiatr rozkołysał morze na tyle, że płynięcie "pod falę" na łowisko daje się niektórym spośród nas we znaki. Neptun wziął to co mu się należy. Po godzinie płynięcia jesteśmy na pierwszym łowisku, na tak zwanych "górkach ". Wszyscy zwarci przy kijach czekamy na pierwszy sygnał... i zaczynamy. Pierwszą atrakcją naszych zawodów jest konkurs "Pierwsza Ryba Zawodów" honorowany pamiątkowym pucharem dla szczęśliwego łowcy. Dlatego od samego początku nie trzeba nikogo specjalnie mobilizować. W tym roku szczęście uśmiechnęło się do naszego kolegi Henryka Pastwy i to on jako pierwszy wyholował dorsza za co otrzymał rzęsiste brawa.
Podczas gdy każdy z nas próbuje skusić do brania rybę na radiu w sterówce trwa wymiana wiadomości o wynikach połowów na innych jednostkach. Kilku kolegą na dziobie udało się złowić po jednej rybie. Szyper dostał od zaprzyjaźnionej jednostki namiary na ławicę dorszy znajdującej się na płytkich, przybrzeżnych wodach. Czeka nas godzinna przerwa nim dotrzemy na nowe łowisko. Tu pojawia się małe zaskoczenie, głębokość na łowisku waha się miedzy 14 a 18 metrem więc musimy mocno "odchudzić" nasze zestawy. Po godzinie płynięcia rozlega się pierwszy dzwonek oznajmiający rozpoczęcie łowienia w nowym miejscu. I co? i nic, ryb nie ma. Kolejne napłyniecie też nie przynosi spodziewanych efektów, ale z każdym napłynięciem humory się poprawiają bo ryby przejawiają co raz większe chęci do współpracy. Każdy przeszukuje torby i pudełka w poszukiwaniu tajnej broni która by pozwoliła być skuteczniejszym łowcą niż wędkujący obok koledzy. Pomimo, że morze dość mocno kołysało na pogodę nie mogliśmy narzekać. Przez cały rejs nad naszymi głowami górowało czyste niebo a słońce mocno opalało nasze twarze. Po kilku godzinach łowienia rozlega się potrójny dzwonek oznaczający koniec naszych wędkarskich zmagań. Przed nami blisko godzinny rejs powrotny do portu. Pakujemy sprzęt i raczymy nasze oczy widokami polskiego wybrzeża skąpanego w słońcu. Rejs dobiegł końca więc żegnamy się z załogą naszej jednostki, a sędziowie podliczają zgromadzone punkty. Jak się później okazało rywalizacja była bardzo wyrównana i złowienie jednej dodatkowej ryby mogło przesunąć zawodnika nawet o kilka pozycji.
Po rozłożeniu nagród i pamiątkowych pucharów przyszedł czas na ogłoszenie wyników;
Zwycięzcą piątej edycji Troć Sea Adventure okazał się Kolega Lech Żelaskowski.
2. miejsce przypadło Koledze Karolowi Makowskiemu.
3. miejsce zajął Kolega Andrzej Kołaczyński.
4. miejsce zajął Kolega Wojtek Rydlewski.
5. miejsce zajął Kolega Robert Murawski.
6. miejsce zajął Kolega Lech Żebrowski.
7. miejsce zajął Kolega Andrzej Płocharski.
8. miejsce zajął Kolega Paweł Zdanewicz.
9. miejsce zajął Kolega Robert Rydlewski.
10. miejsce zajął Kolega Grzegorz Ostrowski.
Najdłuższą rybą zawodów mógł pochwalić się kolega Tomasz Kowalski, który został uhonorowany pamiątkowym pucharem ufundowanym przez jednego z naszych kolegów. W kategorii "Wędkarz Dnia" wyróżnienie otrzymał kolega Paweł Zdanewicz za złowienie węgorzycy. Każdy z uczestników otrzymał atrakcyjną nagrodę. Nie było to możliwe, gdyby nie wsparcie naszego sponsora firmy KONGER. Nasze coroczne spotkania od samego początku są przez tą firmę wspierana za co w imieniu swoim i wszystkich uczestników serdecznie dziękuję .
Podziękowania kieruję także do załogi naszej jednostki, która czuwała nad nami, radziła i pomagała jak tylko mogła. Niestety nie na każdym kutrze jest to standardem. Wielkie słowa uznania kieruję do wszystkich uczestników zawodów za fantastyczną rywalizację, a zwłaszcza tych którzy mimo choroby morskiej walczyli dzielnie do samego końca. Dziękuję wszystkim kolegą którzy pomagali i doradzali przy organizacji całego przedsięwzięcia. Przepraszam, że nie wymieniam nikogo imiennie bo boję się że mógł bym kogoś pominąć.
Po zakończeniu udajemy się do autobusu i ruszamy w drogę powrotną. Cóż, wszystko co dobre szybko się kończy. Do zobaczenia za rok!
Autorem relacji z zawodów ,,Troć Sea Adventure V ,, jest organizator imprezy kolega Artur Makowski.