Zaloguj się do konta

Trocie z plaży - sprzęt i metody połowu

Dawno nic nie publikowałem na tym portalu, nie żebym przeżywał wędkarską depresję, raczej codzienne obowiązki zmusiły mnie niestety do odstawienia mojej życiowej pasji na drugi plan. Oczywiście starałem się aby moje kije jak najrzadziej stały za kare w kącie mojego pokoju, ale o poświęcaniu się wędkarskiej robocie w domu nie było już mowy. Trocie z plaży - sprzęt i metody połowu 

Ile razy siedząc na auli na uniwersytecie, podczas nudnego wykłady na temat historii Rosji patrzyłem za okno obserwując spadające październikowe liście, kołyszące się delikatnie na wietrze, układając sobie w myślach jak bym obłowił napływ mojej ulubionej sandaczowej ostrogi. Kogo obchodzą jakieś plemiona słowiańskie wesoło chadzające na wschód od Wisły i tłukące się przez cały swój byt. W sumie nie wiele się zmieniło, teraz też chcą ze sobą walczyć, ale jak mówi nasz minister obrony narodowej amerykanie przysłali do nas dodatkowe trzynaście F-16 więc możemy spać spokojnie. Jak czasami włączę sobie rano TVN24 to się zastanawiam, czy Ci ludzie mówią na poważnie czy to jakiś długo terminowy kabaret. W sumie przesadzam moi drodzy wysnuwanie myśli politycznych swoją drogą, ale powinienem być bardziej rzetelnym studentem i więcej czasu poświęcać na naukę, a nie podpierać ściany w trójmiejskich lokalach, z drinkiem w ręku czekając aż podejdzie do mnie jakaś panna. Zawsze można podstawić jakiejś nogę albo nauczyć się tańczyć..



Ale wracając do meritum tego artykuły, chciałbym ( o ile spotka się to z jakimś zainteresowaniem ), przeprowadzić cykl wpisów dotyczących podstaw spinningu. Nie chcę robić z siebie wędkarskiego "guru", a chcę wam przekazać moją wiedzę jako zwykły chłopak zakochany w tej metodzie. Postanowiłem to zrobić, z uwagi mojego samouctwa. Nie miałem nigdy wędkarskiego nauczyciela, a wszystkiego z gorszym lub lepszym skutkiem uczyłem się sam. Sam nieraz próbowałem dowiedzieć się czegoś od bardziej doświadczonych wędkarzy lub przeczesując fora, ale albo nie dostawałem odpowiedzi, bądź fora oferowały mi tyle roztrzelonej informacji, że nic z tego konkretnego nie wyciągałem. Zazwyczaj trzeba mieć już jakiś zasób słownictwa wędkarskiego, aby chociaż wiedzieć o czym się czyta. Tak więc postaram się wam przekazać wiedzę tak i teoretyczną jak i praktyczną, dotycząca również zagadnień technicznych(doradctwo w kupnie nowej wędki lub kołowrotka będzie dla mnie przyjemnością).


Chciałbym zacząć od Morskich Troci.

Miejsce:

Tak naprawdę trocie możemy spotkać wokół całego wybrzeża. Są miejsca rozsławione wśród spiningistów, takie jak: okolice Orłowskiego Klifu, Górki Zachodnie, Rozewie, Mechelinki, Orzechowo, Dębina. Można by tak wymieniać i wymieniać. Często jednak miejsca sławne wśród wędkarzy pochodzą z tego, iż uparcie jeździ tam jak najwięcej osób. Równie dobrze sami możemy znaleźć sobie owe miejsce, na którym nie spotkamy tłumu wędkarzy, a będzie naszym małym eldorado.

Oczywiście każda plaża różni się ukształtowaniem dna, jak i materiałami z których się składa. Jedne są piaszczyste,
inne kamieniste, a jeszcze inne mają tak zwane lamparcie dno. Większość wędkarskich autorytetów, powie wam że trzeba szukać kamieni, wgłębień, podwodnych fajerwerków. Teraz wśród wędkarzy jest moda na podwodne górki, a proste piaszczyste blaty są nudne i nie modne. Podobnie jest z wędkami sandaczowymi, koniecznie na blanku musi być napis X-FAST, albo Zander; jak są oba te napisy to już w ogóle petarda. Oczywiście nie mówię, że takie myślenie jest błędem, Moja ironizacja miała na celu propozycję, popatrzenia na zagadnienie trochę dogłębniej, a nie pójścia na gotowe. Owszem, różne zagłębienia, spadki są dobre, ale właśnie - odpowiedzcie sobie sami dlaczego ? Im więcej informacji o składających się nań elementów znajdziecie, tym będziecie lepszymi wędkarzami.

Obserwacja z wysoka.

Każde polowanie myśliwy, zaczyna od rekonesansu. Celowo użyłem słowa polowanie, z uwagi na gatunek który chcemy przechytrzyć. Popatrzmy na morze z góry, z klifu. W piękny słoneczny dzień zobaczymy równolegle ułożone względem siebie paski. Ten jasny to tak zwana "refka", jest to piaszczyste wypłycenie, ciemny natomiast to zagłębienie, rów który wypracowało morze, odsłaniając zalegające tam materiały skalne; żwir i kamienie. To właśnie w owym miejscu możemy spodziewać się najwięcej brań.

Dlaczego znowu sławne zagłębienia ?

W owym rewirze żyją przysmaki naszej ulubionej troci. W każdym zbiorniku wodnym występuje łańcuch pokarmowy. Na chłopski rozum większe żyjątka zjadają mniejsze. W Bałtyku występują takie małe krewetki zwane garnelami, do nich podpływają ryby takie jak tubisy, leszcze, okonie, flądry, szproty oraz śledzie, a co za tym idzie na stołówkę przypływają też trocie. Dobrym znakiem jest pojawienie się ławicy śledzi w których nasza bohaterka szczególnie się lubuję. Niekiedy na wodzie można zauważyć piękne zjawisko. Gdy ławice śledzi, zaatakują trocie, spłoszone ryby uciekają ku powierzchni gdzie czatuje już na nie ptactwo wodne. Dlatego moi drodzy miejcie oczy szeroko otwarte i obserwujcie co otaczająca nas przyroda ma nam do powiedzenia. Okresowo też dobrze użyć przynęt imitujących tubisy, które przez srebrniaki mają niespokojne tarło. Dlatego gdy podczas spiningowania, przypadkowo podhaczymy jakieś wodne żyjątko, uznajmy to za dobry omen i wykonajmy w tym miejscu kilka dodatkowych rzutów.

Jak daleko wchodzić ?

Na początku mojej przygody z trociomi, zastanawiałem się jak daleko wchodzić w morze. Na plaży widywałem różnych wędkarzy, rozpoczynając od tych w adidasach stojących na jakimś kamieniu, poprzez wędkarzy stojących kilkadziesiąt metrów od brzegu na pierwszej rewie. Moje wątpliwości rozwiał znajomy łowca troci z pracowni wędkarskiej. Powiedział mi, że przede wszystkim podział łowiska na refki, zarezerwowany jest przede wszystkim na morzu otwartym, a nie na skalistych miejscach w zatoce. Im spokojniej, tym ryba odważniej żeruję bliżej, im dzień budzi się dalej tym ryba schodzi dalej od brzegu. Oczywiście są takie miejsca, jak na przykład Mechelinki, gdzie ten podział jest widoczny. Jeśli fala pozwali nam tam dobrodzić, to dobrze. Nasze możliwości się zwiększają, szczególnie przy niskim stanie wody. Oczywiście nad wodą czekają nas różne niespodzianki. Nie ma co słuchać miejscowych wędkarzy, którzy obwiniają swoje zerowe rezultaty niskim stanem wody, przez który rzekomo troć nie przejdzie przez pierwszą rewe, jak i tych którzy wyrzucają tonę łaciny w stronę rybaków. Ja swoją największą troć w tym roku, złapałem jakieś 20 metrów od brzegu i to przy niskim stanie w wody o godzinie 15, gdzie kibicowały mi panie ze spacerku z kijkami. Po udanym holu spytały mnie co to za ryba, a ja grzecznie odparłem im że okoń. Zaskoczone panie powiedziały, że takiego okonia jeszcze nie widziały.

Teraz trochę o wyposażeniu:

Ubiór

Moim zdaniem to najważniejszy element naszego wyposażenia podczas morskiego trociowania. Stojąc po pas w lodowatej wodzie, musimy być należycie wyposażeni, aby nasze wędkowanie było przyjemnością, a nie walką o przetrwanie. Co z tego, że będziemy mieli super kij, najlepszy kołowrotek i najskuteczniejsze przynęty skoro nie będziemy czuć palców od stóp, a zmarznięte ręce uniemożliwią nam zawiązanie agrafki do plecionki.

Spodniobuty:

Oczywiście niektórzy wędkują w kaloszach, a spotykałem się z ludźmi stojących w zwykłych butach na kamieniu. Nie zawsze tak jak wcześniej wspomniałem, warunki wymagają stania po pas w wodzie, ale moim zdaniem mimo wszystko zapas materiału do zamoczenia, niweluję prawdopodobieństwo niechcianych niespodzianek. Mogę polecić dwa rodzaju spodniobutów: śpiochy i neopreny. Oba oczywiście mają swoje wady i zalety. Nie chce was zanudzać, debatą na której lepiej wydać pieniądze, więc powiem w skrócie. Śpiochy lepiej odprowadzają pot, innymi słowy lepiej oddychają. Będę bardziej uniwersalne, w pryzmacie różnych pór roku. Są lżejsze i cieńsze, przez co musimy do nich koniecznie dokupić bieliznę trzymającą ciepło. Ja osobiście stosuję neopreny. Mówiąc o późnej jesieni lub wczesnej wiosny, to mój numer jeden. Fakt, że mają gorszą oddychalność, ale nie wyobrażam sobie trociowania w morzu bez pianki. Ich odporność na uszkodzenia mechaniczne jest również większa. Bielizna termoaktywna też moim zdaniem powinna być w naszym wyposażeniu, przyda nam się w różnych sytuacjach, nie tylko w wędkarstwie.

Kurtka:

To też bardzo ważny element. Wybierając kurtkę do brodzenia patrzę głownie na dwie rzeczy. Mówiąc o tym, że musi być wodoodporna nikogo nie zaskoczę. Chodzi jednak o coś więcej; mając na wyposażeniu spodniobuty, zakładamy je pod kurtkę. Nie na odwrót ! W chwili zetknięcia z wysoką falą, woda może wlać nam się do środka, przez co możemy mieć poważne problemy. Typowe kurtki wędkarskie, przeznaczona do brodzenia, mają podwyższony krój. Kurtka musi być skonstruowana tak, że gdy zamoczy się od dołu wilgoć nie ma prawa przedostawania się do góry. Ważnym elementem są także ściągacze przy rękawach, aby woda przez nie, nie wpłynęła do środka. Niektóre kurtki, wyposażone są w neopranowe mankiety, które nie dość że chronią nas przed wodą, ogrzewają nasze dłonie. Pionierem w odzieży wędkarskiej jest bez wątpienia Goeff Anderson i model WS3. Nie ma moim zdaniem lepiej przemyślanej kurtki do brodzenia. Niestety cena jest też kosmiczna. Alternatywą mogę być kurtki trekingowe. Jednakże ich minusem w wielu przypadkach jest siateczka, chroniąca nas przed wiatrem. Jeśli zostanie zamoczona, będzie czuli wilgoć aż po szyję. Musimy zwrócić uwagę na kieszenie. Przede wszystkim musimy uchronić przed słoną wodą nasz telefon, kluczyki od samochody i dokumenty. Zostawienia ich w plecaku na brzegu i ciągłe odwracanie nie wchodzi raczej w rachubę. Na dobrą sprawę jeśli cenimy sobie mobilność sama dobra kurtka wystarczy, bez potrzeby noszenia plecaka, lecz jakoś wolę mieć ze sobą jakiś prowiant i ciepłą herbatkę.

Podbieraków na rynku mamy wiele. Najbardziej znaną marką jest Salix Alba. Wybierając podbierak, oprócz patrzenia na odpowiednie wymiary, patrzę na to aby „pływał”, jak i na jego zapięcie. Osobiście przerobiłem swój podbierak, uzbrajając go w magnez. Tradycyjne zapięcie na klips w moim mniemaniu nie zdaję rezultatu.

Najwięcej ciepła ucieka nam przez głowę. Przewiane uszy nie byłby raczej miła pamiątką po rybach. Musimy mieć dobrą czapkę. Nie jakąś letnią z daszkiem, tylko taką z prawdziwego zdarzenia. Już lepiej wydać te trzydzieści złotych na czapkę ze sklepu trekingowego i mieć ja na lata, niż kupić jakiś wynalazek którego nie będziemy mogli nawet wyprać.

Niektórzy, szczególnie wędkarze łowiący na muchę, dla których liczy się odległość używają kijków do brodzenia. Na pewno zapewni nam to jakiś dodatkowy komfort i punkty do bezpieczeństwa, jednak ja osobiście nie używam.

Sprzęt :

Wędzisko

Tak naprawdę wielu wędkarzy na temat wędek według mnie wydziwia. Większość producentów tak nakręca markieting, żebyśmy posiadali w mieszkaniu całą szafę spiningów. Finał jest taki, że i tak uważamy dwóch, góra trzech a reszta się kurzy. Wędka na troć powinna mieć długość w przedziale 2,75 - 300 m. To wystarczy. Sam używałem jak dotąd trzy metrowego Kongera WC Classic 10-35, którego w tym roku zastąpiła wędka z pracowni 2,75 na blanku Phenix Carabela FX905-2. Tą wędka będzie łowić wszędzie; w morzu, Wiśle, jeziorach, przez co niektóre z moich kijów pewnie będą uczestniczyć w wiosennej wyprzedaży. Producenci proponują kosmiczne ciężary wyrzutowe np. 20-60 gram, co dla mnie jest zabijaniem finezji przy takim wędkowaniu. Kij na morze może być spokojnie delikatniejszy od tego w rzekach. Troć ma tu miejsce się wyszaleć. Dlatego okolice jednej uncji, lub patrząc na gramy 10 - 35 spokojnie wystarczą, a będziemy nimi dalej miotać.

Kołowrotek

Są dwie możliwości. Albo kupujemy kołowrotek za 200 złotych, który rozleci się nam po jednym sezonie, albo kupujemy kołowrotek co do którego producent zapewnia nam ochronę przed słoną wodą. Na ten drugi będziemy musieli wydać przynajmniej tysiaka. Co się bardziej opłaca to kwestia sporna; moim każdy lubuję się w innej rybie. Jeśli jesteśmy zakochani w morskich trociach, będziemy przeznaczać pieniądze na jak najlepszy komfort, jeśli łowimy tam okazjonalnie moim zdaniem kołowrotek klasy Shimano Catana wystarczy. Ja użytkuję Daiwe Luvias 3012. Dla mnie takie kołowrotki są dla spiningistów, którzy naprawdę dbają o sprzęt. Na plaży bardzo łatwo uszkodzić tak precyzyjny mechanizm: chociażby latająca wokół nas słona woda. Najgorszy jest jednak piach. Wyobraźmy sobie sytuację, że udało nam się wyholować dorodną troć i rzucamy wędkę byle gdzie pod przypływem adrenaliny i szukamy aparatu. Po wypuszczeniu ryby może nas spotkać nie miła niespodzianka. Osobiście nie uczę pływać mojego kołowrotka i nie tarzam go w piasku, ale mimo wszystko wszechobecny brud, zawsze trafi gdzieś pod szpulę. Po każdym łowieniu, przemywam obudowę pod kranem, aby opłukać osadzoną sól. Następnie, odkręcam szpulę i zaległe drobinki piasku wydmuchuję za pomocą sprężonego powietrza w sprayu. Co jakiś czas dodaje gdzieniegdzie smaru i czyszczę rolkę kabłąka.

Linka

Tak naprawdę, odkąd zacząłem używać plecionek, nigdy nie zniknęły z moich kabłąków. Używam ich do łowienia wszystkich gatunków. Nawet okoni, gdzie na przypon stosuję żyłkę. Używam uniwersalnej średnicy 0,14. Tutaj dwie ważne uwagi. Po pierwsze musimy mieć dobrze wyregulowany hamulec. Branie morskiej troci to najczęściej nie sandaczowe pstryknięcie, tylko strzał który odczujemy w nadgarstku. Na sztywnym zestawie, musimy zachować jakąś amortyzację podczas zrywów ryby. Druga uwaga, im bardziej zapełniona szpula, tym będziemy oddawać dalsze rzuty. Zatem zachęcam do używania podkładu z żyłki. Jeśli mamy dwie szpulę sprawa jest prosta. Najpierw nawijamy plecionkę, a potem za pomocą węzła zderzakowego, przywiązujemy żyłkę. Nawijamy ją, do póki nie zapełnimy całej szpuli. Teraz bierzemy drugą, i ściągamy nasze linki z tej pierwszej. Efekt jest taki, że żyłka która była na wierzchu teraz jest pod plecionką. Problem pojawia się wtedy gdy mamy japoński kołowrotek, gdzie dystrybutor daję nam tylko jedną szpulę, a dodatkową można zamówić za kilka stów. Ale na to też jest sposób. Robimy tak jak w poprzednim przykładnie. Kiedy żyłkę mamy na wierzchu, musimy znaleźć inny kołowrotek z dwiema szpulami o podobnej wielkości. Przewijamy. Teraz na pierwszej szpuli od drugiego kołowrotka, mamy plecionkę za wierzchu. Bierzemy druga szpulę czego efektem, na wierzchu zostaję żyłka. Teraz z niej przewijamy linki na nasz docelowy kołowrotek i po problemie. Wydaję się to skomplikowane, ale zabieg trwa nie więcej niż dziesięć minut.


Przynęty

W moim pobliskiej sklepie wędkarskim, na przynęty na morskie trocie jest osobny stojak. Dosłownie. Nie wiem, ile musiałbym zbierać, żeby mieć po każdym modelu z bogatej oferty. Wśród wędkarzy najbardziej popularne są długie, wąskie wahadła. Muszą daleko latać i płytko pracować. W zimnych miesiącach, im bardziej drobna praca tym lepiej. Przynęty stosowaną na rzekę nie nadają się w takich warunkach. Firm oferujących takie wyroby jest mnóstwo. Prym wiodą skandynawskie marki, które są tak naprawdę prekursorami. Za wahadło Solvpilen"a zapłacimy jednak, aż 30 złotych. Oczywiście jakość jest bardzo dobra, kotwice VMC i kółka łącznikowe też niezłej jakości, lecz gdy zerwiemy taką blachę to spalimy najczęściej dwa papierosy na brzegu. Ale jeszcze większe będzie nasz zdenerwowanie gdy zainwestujemy pięć złotych, za samorobny produkt, z tak doskonałej jakości, że gdy wrócimy do domu pół pudełka będzie się mienić żółtą rdzą. Nie będę zdradzał producenta, ale naprawdę pod jego adresem z moich ust padło wiele niecenzuralnych słów. W tym roku hitem i moją najskuteczniejszą przynętą są woblery bezsterowe Jaxon"a. W niskiej temperaturze ich praca w opadzie jest nieoceniona. Jednakże, uzbrojenie tej przynęty będzie gwarantować nam sporo spadów. Proponuję zatem pobawić się w deszczowe wieczory i przezbroić nasze przynęty. Nie tylko owe Jaxony, ale też sprawdzajmy na bieżąco ostrość naszego arsenału. Kamieniu i piach to idealne miejsce na stępienie kotwic. Blaszki, które mają skłonność do rdzewienia, zostawiam niekiedy na noc w coli.

I ich prowadzenie..

Każdy chyba słyszał o opadzie. Nie porównujcie tej metody jedynie z sandaczem. Każdy drapieżnik, szczególnie w bardziej ospałych porach roku, zaatakuje ofiarę słabszą, aby tracić jak najmniej energii. Taka natura i chyba każdy potrafi to zrozumieć. W tym roku, wczesną wiosną najwięcej brań odnotowałem właśnie w czasie opadania przynęty. Oczywiście troć reaguję na różne techniki prowadzenia. Jedni ciągną wąskie wahadła w tempie szybszym niż boleniowym, że aż chcą wyskoczyć z wody. Ta technika jak najbardziej się sprawdza, ale podczas aktywnego żerowania ryb. Sami na nad wodą powinniśmy zweryfikować, na co rybki reagują najbardziej. Dobrze zaciągnąć języka u miejscowych. Jeśli uda nam się zaciąć morskie sreberko, będziemy mieli niebywałą satysfakcję świadczącą o tym, że wszystko co sobie zaplanowaliśmy zrobiliśmy dobrze.

Pozdrawiam

Bartek

Opinie (20)

jacfar

bardzo ciekawe spostrzeżenia i porady, ale c.w patyka mierzymy w uncjach, nie w funtach :) [2014-03-29 11:21]

okoniowy_bartus

Oczywiście masz rację, w nocy to pisałem. Wybacz za roztargnienie. [2014-03-29 11:25]

J-A-C-E-K

Śpiochy oddychające do brodzenia w morzu w ogóle się nie nadają. W wodzie żaden materiał nie odda wilgoci, a i ,,oddychanie oddychaczy'' jest kwestią sporną, dlatego ja bym nawet nie przedstawiał jako alternatywę żadnych śpiochów oddychających do brodzenia w morzu. Neopreny i tylko neopreny najlepiej uszyte z grubego neoprenu 7mm. Pozdrawiam, no i weź się chłopie do nauki ;). Oczywiście piona. [2014-03-29 13:24]

malak23

Bardzo dobry artykuł! Gratulacje! Od jakiegos czasu zamierzam zaczac lowic troćki. Twoj artykul mnie przekonał. Pierwszy wypad na pewno do orłowa;-) [2014-03-29 15:42]

aldente

Bardzo fajny artykuł, jednak chciałbym dodać swoje 3 grosze! Uważam, że spodniobuty neoprenowe są nieodzowne do brodzenia w morzu, którego temperatura na przelomie marca i kwietnia waha się w granicach 5-6 st.C. szwy neoprenu są często klejone i należy zwrócić uwagę, by klej ten był odporny na wodę słoną! Kurtka do brodzenia firmy Simms lub Geoff Anderson to droga sprawa. Są jednak na rynku produkty tańsze i prawie tak samo doskonałe jak w\w produkty. Osobiście przekonałem się o tym zakupując kurtke firmy Pinewood. ok 550zł. Jest absolutnie perfekcyjna! Dodatkowo spodniobuty ściskam pasem, co w razie upadku utrudnia zalanie spodniobutów wodą! Bardzo niebezpieczna sprawa, grożąca nawet utonięciem. W spodniobutach neoprenowych nigdy się jeszcze nie spociłem tak, aby czuć się niekomfortowo! Jeśli chodzi o sprzęt, to polecam Wam kołowrotek Spro Zalt Arc ze szpulą 3000. Cena tego kołowrotka w PL waha się w granicach 330 zł. Jest on bezkonkurencyjny i wybacza wiele "grzechów". Od 3 lat uzywam go do ostrego spiningowania za trotką w morzu i pracuje nienagannie! Bardzo ważne,by kij i kołowrotek były lekkie! Trotka to ryba tysiąca rzutów, więc po 4 godzinach spinningowania ramię Wam podziękuje za zminimalizowany ciężar. Kotwiczkę odporną na korozję mocuję do błystki za pomocą DWóCH kółek łącznikowych. Troć walczy jak oszalała wyskakując nad powierzchnię morza i podwójne kółeczko minimalizuje wypięcie się ryby. Do plecionki przed woblerem możnaby dowiązać skoczka...czyli "muche" . Np. imitację garneli albo muchę Polar Magnus..baaardzo skuteczna! Można to wszystko do głównej plecionki dowiązać za pomocą przyponu fluocarbonowego. Przypon ten jest za razem systemem, który uniemożliwia okaleczenie ryby o drugi hak, kiedy ryba jest zaczepiona o ten pierwszy. Dużo możnaby jeszcze pisać o metodzie połowutej przepięknej ryby!!! ***** za artykuł i pozdrawiam! [2014-03-29 20:46]

okoniowy_bartus

Jak najbardziej trafne spostrzeżenia. Masz rację, że to temat rzeka; jednakże starałem się napisać coś, co będzie zrozumiałe dla laika, zacząć od podstaw, od których ja zaczynałem. A co do spodniobutów, sam używam neoprenów, jednakże chciałem przedstawić alternatywy, aby ktoś miał pole manewru, aby pójść do sklepu i zobaczyć co będzie dla niego odpowiednie ;) [2014-03-29 21:00]

DelTor0

Fajny patyk, kreciolek tez niezgorszy :) [2014-03-30 00:00]

J-A-C-E-K

Jeżeli chodzi o przynęty, w większości mam własne wyroby, bo w tych kupnych ciągle mi coś nie pasowało. Moim zdaniem przynęta na morskie trocie to głównie imitacja tubisa. To ulubiony pokarm ,,plażowych troci''. Dobrze jak taka blaszka będzie łączyć w sobie kilka cech. Powinna lekko migotać podczas prowadzenia, ładnie pracować w opadzie i być na tyle ciężka by można by ją posłać możliwie daleko (22-28g). Nie wszystkie blaszki łączą te cechy. No i oczywiście miedź+srebro(cyna). To w wielkim skrócie. [2014-03-30 05:17]

grisza-78

Bardzo ciekawy artykuł. Wyczytałem tu sporo rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Ciekawy pomysł z takim plażowym spinningowaniem, zwłaszcza, kiedy na pomorskich rzekach są tłumy wędkarzy i nie ma gdzie kija zarzucić. ***** i pozdro!!! [2014-03-30 11:58]

rafal-idler

Artykuł dobry, na pewno wielu wędkarzom się te porady przydadzą. Nie zgodzę się jedynie z twierdzeniem, że kołowrotek na słoną wodę kosztuje przynajmniej "tysiaka". Kołowrotki odporne na sól takie jak Penn Slammer czy Spinfisher nie kosztują nawet połowy tej kwoty i na pewno sprawdzą się doskonale. Sam łowię z morskiego brzegu w Irlandii polując głownie na rdzawce, w morzu o wiele bardziej zasolonym niż Bałtyk, używając taniej Daiwy Crossfire bodajże wielkości 3500 i służy mi już 3 czy 4 sezony. Oprócz drobnych rys nic mu nie dolega. Nie jest co prawda użytkowany zbyt intensywnie (mam na myśli godziny spędzone nad wodą) i dbam o niego - przecieram szmatką zmoczoną w słodkiej wodzie a szpulę z żyłką płuczę. Dlatego wydawanie "tysiaka" na kołowrotek moim zdaniem to przesada, chyba, że łowi się głównie w morzu, często i intensywnie no i ma się tyle kasy na zbyciu;) [2014-03-30 15:10]

okoniowy_bartus

Penn Slammer, to bardzo fajny i oldschoolowy kołowrotek, nie do zajechania. Tu się z Tobą zgodzę. Jednakże każdy wędkarz ma inne wymagania, a ten kołowrotek jest bardzo ciężki i psułby finezje do której dąże. Mówiąc, o kołowrotku za tysiąc mam na myśli kręcioł w którym producent zapewni nam komfort łowienia w morzu i przede wszystkim gwarancję, tak jak np. w Daiwie system MAGSEALED. Dlatego napisałem, że jeśli jest ktoś wędkarzem który zaczyna przygode z morzem, bądź też będą to sporadyczne wypady w roku, starczy najzwyklejszy kołowrotek za 200 złotych którym nie będzie musiał się martwić, jeśli jednak ktoś, tak jak ja jest w tygodniu 4-5 razy w tygodniu na rybach, chcę mieć komfort łowienia i gwarancje odporności, kołowrotek z górnej półki będzie dobrym wyborem. Wolę raz wydać pieniądzę, a słusznie. Oczywiście każdy ma inne wymagania co do sprzętu, jednak debata czy coś się opłaca czy nie jest kwestią sporną. Zawsze trzeba patrzeć na stosunek jakości do ceny. Nie da się kupić kołowrotka za 350 złotych, który będzie super lekki, płyny, miał olej magnetyczny itp. Jeśli ktoś uzbierał pieniążki i chcę zrobić sobie fajny prezent, czemu nie. ; ) [2014-03-30 21:22]

Jacoslaw

Czasem aż żal, że na Mazowszu mieszkam ;) ***** Pozdrawiam [2014-03-30 21:52]

Tomekoo

Świetny Art , to ryba z która styczności nie miałem , w morzu tym bardziej ... Powodem pewnie jest odległość mnie dzieląca od bałtyku , ale po Twoim wpisie miał bym ochotę "pomoczyć " się w morzu ;-) pozdro ***** [2014-03-31 17:42]

pawel75

Świetny artykuł, mi również niestety pozostaje tylko pomarzyć i potęsknić za trotką. Podobnie jak koledzy powyżej - za duża odległość do tych łowisk, ale może kiedyś.... Pozdrawiam i ***** zostawiam ! [2014-03-31 17:47]

lolo99

Świetny artykuł . ! :) Zostawiam ***** [2014-03-31 20:17]

kaban

Gdybym nie mieszkał "na drugim końcu Polski" byłbym niewątpliwie wielkim fanem takiego łowienia. To jedno z moich małych wędkarskich marzeń i kto wie może kiedyś... . [2014-04-02 21:00]

graf74

Bartek co to za fajny kijaszek na fotce? Możesz zdradzić tajemnicę? [2014-04-08 21:35]

okoniowy_bartus

To jest wędka z pracowni Rodmas na blanku Phenix'a Carabela FX905-2. ; ) [2014-04-08 22:39]

Blanki

Dobrze napisane. Szczera prawda o wędkach. Mam ich kilka i większość z nich leży w szafie. Na troć używam Fenwicka 290 cm cw do 28 g 20 lbs oraz lokalny wyrób naszego kolegi z pracowni North Rods 275 cm cw do 45 g 25 lbs prawdziwy bicz ! Mam też prawdziwy paternoster na ryby ! wszystkie ! Abu Garcia Vendetta 270 cw 40- 80 g. [2015-07-16 19:24]

Sith

Późno, bo późno natrafiłem na Twój artykuł, ale zasłużona 5-ka. Z uwagi na odległość od łowisk trociowych (350-500km) rzadko udaje mi się pospinningować z plaży, toteż i brak spektakularnych sukcesów. Sprzęt jakiego używam to zestaw skompletowany \"po taniości\", KONGER-wy - wędzisko Carbomaxx team spin 300cm/30g, kolowrotek Seacon Baltica 550, plecionka Carbomaxx Dyneema 100% 0,16mm. Ponieważ używany jest raz, a co najwyżej dwa razy w roku, jak na razie spełnia zakładane wymagania. [2016-09-21 10:36]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej