Zaloguj się do konta

Trociowy Król 2010

Rewelacyjne rozpoczęcie sezonu wędkarskiego przez członków Środkowopomorskiego Wędkarskiego Klubu Sportowego „JURMEN” - Kazimierz Pirzewski – mistrzem okręgu.

W dniu 3 stycznia na Parsęcie (rejon Bard) odbyły się zawody wędkarskie zorganizowane przez okręg pod nazwą „Puchar Prezesa ZO”, które zastąpiły dotychczas organizowaną przez koło „Przylesie” i klub „Jurmen” imprezę , słynne „SALMO REX” o tytuł „TROCIOWEGO KRÓLA 2010”. W zawodach uczestniczyło 150 zawodników, z których tylko 8 złowiło ryby.
Najlepszym trociarzem okazał się członek klubu „Jurmen” Kazimierz PIRZEWSKI, należący do koła w Polanowie.

Zawodnik ten o bardzo bogatym wędkarskim dorobku będący zwycięzcą kilku okręgowych zawodów złowił samicę łososia o wadze 6.3 kg i długości 96 cm. Inny klubowicz Bogdan Miazga, przybyły z daleka, bo aż z Norwegii, uplasował się na 6 pozycji. Ciekawa jest historia uzyskania tytułu trociowego mistrza okręgu. Oddajmy zatem głos zwycięzcy.

„ W dniu poprzedzającym zawody, wraz ze szwagrem wybrałem się na trening nad Parsętę. Postanowiliśmy rozpoznać rejon miejscowości Bardy, który jutro będzie jednym z sektorów mistrzostw. Po 2-3 godzinach przeszukiwania dna rzeki, wszelkiej maści przynętami, nie mieliśmy żadnego kontaktu z rybą. Ponadto na rzecznych zaczepach pozostawiłem wszystkie większe błystki obrotowe. Byłem zdecydowany zmienić miejsce.Kusiło mnie zajrzeć w rejon Miechęcina, jednak towarzysz wyprawy zasugerował pozostanie w tym miejscu, gdyż widział po drugiej stronie rzeki spławiającą się trotkę. Przeszedłem kilkadziesiąt metrów w dół rzeki.

Z resztek przynęt wybrałem dużego woblera w polskich kolorach narodowych, tzw. flagowca. Już w drugim rzucie miałem lekkie przytrzymanie, lecz spóźniłem się z zacięciem. Powtórzyłem rzut, kierując przynętę nieco poniżej strategicznego rejonu. Wobler usadowiłem w nurcie rzeki, przetrzymując jego akcję w jednym miejscu. Ryba natychmiast uderzyła i to z taką siłą, że musiałem natychmiast poluzować hamulec. Po 2-3 minutach nerwowej walki, bardzo pomocny w takich momentach szwagier, podebrał rybę. Była to troć o długości 60 centymetrów.

Było bardzo chłodno a porywiste podmuchy wiatru potęgowały odczycie zimna. Termosowa herbatka poprawiła nasze humory. Decyzja zapadła – pozostajemy na tym odcinku prostki. Po kilkunastu rzutach na kiju mam dużą rybę. Jednak miejsce nie nadawało się do podjecie walki z uwagi na wysoki brzeg i zwisajcie gałęzie. Musiałem, będąc w ciągłym kontakcie z ryba, przejść brzegiem kilkanaście metrów. Serce waliło mi jakby oszalało, jednak udało się.

Wyprowadziłem rybę na szeroką rzeczną płań. Tam w dole rzeki, w odległości ok. 25 metrów ryba robiła co chciała. Trudno było ja utrzymać. Hamulec ciągłe grał swoja nutę, tak bardzo miłą każdemu wędkarzowi. Dopiero po kilku minutach zobaczyłem jej piękno a połyskujące srebrem boki zdradzały dużego łososia. Ze zdenerwowania zacząłem z sobą rozmawiać, nakazując swojej podświadomości ostrożność słowami „Kaziu, Kaziu tylko powoli, bez nerwów, uspokój się”. Stojący za mną szwagier, powiedział mi później , ze pukał się palcem w czoło, określając tym wymownym gestem stan mojego ego. Gdy ryba znalazła się przy brzegu, dałem znak a mój kochany rodzinny pomocnik spisał się wspaniale.
Łosoś miał resztki pięknej kufy i mierzył 75 cm .

W niedzielę, 3 stycznia, zaraz po starcie natychmiast udałem się w moje zaczarowane miejsce, moją fartową miejscówkę. Oczywiście , na końcu żyłki dyndał wczorajszy bohater, nasz polski biało-czerwony „flagowiec”. Po kilkunastu rzutach , miałem spokojne, lekkie ,bardzo łagodne przygięcie szczytówki. Zaciąłem natychmiast i tak jak to czynię przy połowie szczupaka, podniosłem szczytówkę i oczekiwałem na sygnał z dołu. Czy będzie poruszenie , czy to tylko zaczep? Ruszyło i to tak, że 15 metrów żyłki wysnuło się błyskawicznie.

Dwukrotnie przyholowałem rybę na kilkumetrowa odległość, jednak wracała ona w miejsce gdzie nastąpiło branie. Widocznie był tam jakiś dołek lub bezpieczny dla ryby kamień. Po 4 minutach ryba uspokoiła się i jakby zszokowana dała się bez problemu przyholować do brzegu. Dzisiaj bez rodzinnej pomocy musiałem ją sam podebrać. Udało się. Odetchnąłem z ulgą. Byłem w lekkim szoku, wokół mnie kręcili się jacyś wędkarze, gratulowali pięknej walki, ściskali ręce, lecz pamiętam to wszystko jak przez mgłę. Dopiero na podium gdy doszło do mnie , że zostałem mistrzem i pokonałem półtora setki zawodników, byłem zadowolony ze swego wyczynu.

Noworocznie pozdrawiam wszystkich wędkarzy – Jerzy Makara






Opinie (12)

KONIO

Takie małe pytanko?Czy ryby zostają wypuszczone do wody po zawodach? Oczywiście gratuluje zwycięzcom POZDRAWIAM!!!! [2010-01-14 15:04]

użytkownik

Rewelacyjne zawody /???/ ...150 wedkarzy, 8 ryb. Gdyby żył Wasowski i Przybora, nie przegapili by tego zdarzenia . Była taka piosenka - "Na ryby...Na grzyby..." To pierwsze chyba zastąpiliby słowami "na spacer".   PS - Czy to jest jakiś powód do zadowolenia? Może jest...tylko po co targać te spiningi, plecaki. Można chodzić brzegiem bez tego wszystkiego, i wykonywać pozorowane rzuty. [2010-01-14 15:39]

użytkownik

Witam

Wyniki tych zawodów pokazują tylko tragiczny stan polskich rzek trociowych i ogromną presję na nie.

Pisze np o tym w kilku ostatnich numerach Wędkarski Świat.

Nasi południowi sąsiedzi Słowacy, którzy mają troche oleju w głowie i dbają o środowisko naturalne, zamykają swoje najpiękniejsze łowiska na cały okres zimowy.

Jestem zasmucony coraz większą popularnoscią wędkarstwa podlodowego.

Relacje niektórych kolegów np o złowieniu 60 okoni (jeden z ostatnich wpisów), sa obrazem bezmyślności, i brakiem przewidywania.

Byłem w zeszłym roku nad niewielkim jeziorem intensywnie obławianym w okresie zimowym. W czerwcu w jeziorze nie było nic oprócz wody.

Gdyby to ode mnie zależało przez kilka najbliższych lat wędkarstwo podlodowe ograniczyłbym do łowisk specjalnych i stawów hodowlanych.

Pozdro dla szanujących środowisko naturalne.

 

 

[2010-01-14 18:29]

użytkownik

Konio, Kilka godzin łowienia i jak widzisz zdjęcia na pudle obowiązkowo z rybami przetrzymywanymi na tą wielką chwilę. Nawet jak je wypuścili to wątpię żeby odżyły po takiej "wyprawie na ląd" [2010-01-14 20:10]

KONIO

Ja1kuba no własnie tak mnie to zastanawia ja tam nie biore udziału w zawodach wiec się nie znam czy wypuszczają czy nie ale nie smacznie to wygląda to pudło!! dlatego pytam, ale to musi byc zdjęcie na pudle!! masakra jakie to ważne to pudło eh POZDRAWIAM!!! [2010-01-14 20:52]

parkowa74a

Obawiam się widząc zdjecia tego łososia że jego żywot sie zakonczył w dniu zawodów.Co gorsza i tu pójdę dalej kolego Konio, wstaw zdjecie z ,,fajną"rybka a koledzy z pudła napewno napiszą ,,a wypuściłeś" taka nasza Polska hipokryzja!

[2010-01-14 22:52]

użytkownik

Trader - czy za pieniądze nie da się zarybić wody? Ale nie za pieniądze przeżarte przez struktury tzw. PZW /ani on polski, ani związek, ani wędkarski/ ...lodowi wędkarze to śmierć, a letni wędkarze, to zbawienie..? Widzę, że lata piećdziesiąte nie minęły tak całkiem... PS. Niedługo będzie okazja do rzeczowej rozmowy. [2010-01-15 00:51]

użytkownik

..gratulacje dla zwycięzcy zawodów , ale żeczywiście kiepsko z rybą na 150 zawodnkików tylko 8 zawodników miało rybę to jest gorzej niż żle- zwycięzca rozpoznał łowisko i dlatego wygrał ..pozdr.."5" [2010-01-15 09:20]

KONIO

a ja wiekszosc ryb wypuszczam mowie wiekszosc bo czasami zabiore czemu nie ale z glowa i dużo mnie niz moglbym zabrac takie troche to smieszne "wielkie trociowanie" :D zenada Pozdrawiam [2010-01-15 15:54]

użytkownik

 ....przepraszam powinno być--- rzeczywiście---

[2010-01-16 11:42]

użytkownik

Witam

Kolego Gilbert moje poglady na wędkarstwo w Polsce coraz bardziej się radykalizują.

Stąd coraz rzadziej wypowiadam sie na tym forum, żeby nie podgrzewać atmosfery. 

Oględnie mówiąc uważam że to hobby staję się coraz bardziej "zawodowe" i jest ono zdecydowanie za popularne jak na mozliwości polskich wód sródladowych.

Zarybiać za te czy inne pieniądze mozna oczywiście. Mozna zarybiać jeszcze wiecej, a jak bedzie mało to jeszcze wiecej. To wołanie o zarybianie jest przecież niezwykle na rekę PZW.

Toż to złoty interes: zbierać składki, nastepnie płacić nimi we własnych oraz zaprzyjaznionych (obsadzonych "rodziną królika") ośrodkach Hodowlano/zarybieniowych, zarybiać a potem wyławiac i znów zbierać składki .................. i tak w kółko.

Tylko że wiekszość polskich wód śródlądowych zamienia się wody hodowlane. Mało to ma wspólnego ze srodwiskiem naturalnym.

Już nie długo nadejdzie termin realizacji zaleceń UE dotyczących poprawy jakosci wód zgodny z przyjętą Dyrektywa Wodną. Dostaliśmy na jej realizację dziesiątki mln EUR.

Ciekawe kto i z czyich pieniędzy będzie płacił nieuchronne kary?

Wędkarzy zimowych i letnich niestety niewiele różni. Chodzi tylko o to żeby zapewnic rybie kilka miesięcy spokoju w tak ważnym i trudnym dla niej okresie.

Nie rozumię aluzji Kolegi do lat pięcdziesiątych. Aż tak stary nie jestem. W roku 1960 miałem dopiero 2 latka :-). Nigdy nie należałem do żadnych PRL-owskich struktur. A w latach 80 wręcz przeciwnie.

Oczekuje obiecanej dyskusji.

Pozdrawiam

Trader  

[2010-01-16 17:00]

użytkownik

Odpisałem na list na priv, dyskusja nad projektem nowego związku niebawem. Pozdr. [2010-01-16 18:45]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej