
Trójkąt Trzech Cesarzy - gdzie Przemsza traci przymiotniki - zdjęcia, foto - 5 zdjęć
Niedziela 18 czerwca ,obudziłem się dość wcześnie i jakoś
wyjątkowo nie miałem żadnego rozsądnego pomysłu na ten dzionek co
raczej mało kiedy mi się ostatnio zdarza, mało tego, od tygodnia
nie mogę się zebrać do kupy by opisać mój pobyt na Kostkowicach i
dlatego staram się jak najczęściej wybywać z domu.
Chopie ! nic na siła pomyślołech żłopionc gorko kawa - czasu momy
do pierona ,przeca prawie cołki dziyń ...
Podłączyłem sobie "wspomaganie" i na zmianę słuchałem radyjka i
próbowałem coś wyłuskać godnego uwagi z TV, a może tak dokończyć to
co mi się nie udało ? pomyślałem o Trzech Cesarzach , w sumie
pogoda ok. czasu dość, dojazdy opanowane a na stawach mogą być
zawody, czyli co ? Jedziemy tam gdzie Przemsze tracą przymiotniki.
Z domu wyszedłem ok.13-tej by po ponad godzincę być już przy
moście na białej Przemszy.
Tym razem jednak pójdę prawym brzegiem ,niestety nie dało rady tak
jak z lewej zejść od razu bo ścieżka zaczyna się dopiero kilkaset
metrów dalej, więc musiałem dość szerokim łukiem ominąć
zabudowania, no ale po kilku minutach jestem na wale, wysoko i
stromo jak cholera ,przeciwległy brzeg znacznie bardziej przyjazny
choć i tam ziele już mojego wzrostu, no ale przynajmniej od skarpy
do wody jest troszkę prostki a tu nic i znacznie wyżej za to
znacznie więcej ciekawych miejsc ,znalazłem jedno zejście ,widać
uczęszczane - zlazłem z elementami ślizgu :-), na dole dość sporo
miejsca ,ciekawa miejscówka ,jakieś powalone drzewo, kępa ziela
nadwodnego, dość spora głębinka pod brzegiem a za tym wszystkich
kawałek spokojnej wody i wsteczny prąd ,obłowiłem to wszystko i po
za jednym małym okonkiem nic ...
Za to na drugim brzegu pod zwisającą prawie do wody gałęzią
ujawnił się dwa razy dość spory kropek - niestety poza zasięgiem
,obrzucałem jeszcze troszkę miejsce poniżej ale nic ,wdrapałem się
na skarpę i idę dalej.
Po drodze były dwa ciekawe miejsca ale niestety jak dla mnie
niedostępne .
Przede mną przez drzewa zamajaczył most kolejowy ,to właśnie na tej
wysokości wtedy (za pierwszym razem) oddaliłem się nieco od wody ,
musiałem dojść do jego początku by go przekroczyć i jak się za
moment okazało to właśnie wtedy ominąłem tym małym niepozornym
łukiem miejsce gdzie Rzeki tracą przymiotniki i staja się po prostu
PRZEMSZĄ.
A staje się to na łuku kilkadziesiąt metrów przed owym mostem
,skończyła się ścieżka a prze de mną wejście na trawiasty ,nawet
zadbany plac tzw. Trójkąt trzech cesarzy.
Zszedłem w dół mijając pomnik i usiadłem na cyplu - nareszcie tam
dotarłem ...
Na wprost mam Przemszę z pasami zielska pod brzegami , tak samo
zresztą po prawej na Czarnej z kolei na białej w miarę czyściej ale
i nurt bardziej nerwowy.
Postanowiłem obłowić wszystkie trzy miejsca na spokojnie tym
bardziej że czasu do wieczora od groma ,nawet przyszedł mi do głowy
pewien pomysł by sobie powoli wracać czarną aż pod Mysłowice a nie
tak jak wcześniej zakładałem tylko do drugiego szlaku rowerowego i
wyjść ewentualnie w Modrzejowie ,na razie jednak pogoda piękna
,trawka bardzo wygodna i nic mnie nie goni - wyłączyłem telefon i
obserwowałem trzy rzeczki ,drzewa ,niebo ,ptaki - totalne
wyciszenie jak na Kostkowicach.
Z błogiego stanu wyrwał mnie plusk tuż obok mnie pod gałęzią
,zacząłem dokładnie obserwować to miejsce i zauważyłem jak co jakiś
czas z pod krzaka wysuwa sie średni jazik i zaraz zpowrotem pod
krzak ,za którymś razem wysunęły się dwa ,tylko jak się do nich
dobrać ,jedynie z boku jak się uda pod prąd rzucić tak by ominąć
krzak - nie było to łatwe ale kilka razy się udało niestety ryby
totalnie olewały obrotówkę ,wycofałem się i tym razem z pewnej
odległości rzuciłem za ryby i ściągałem pod prąd - efekt ten sam ,
założyłem małego ,pływającego woblerka (nigdy na niego nie łowiłem)
i puściłem z prądem po czym prawie centralnie pod krzakiem powoli
przeciągnąłem go do siebie ,jeden wyszedł ale zawrócił ,odsunąłem
się troszkę i postanowiłem chwilę odczekać przed powtórką
,pomachałem troszkę tu i tam ale nic ,zaryzykowałem znów za krzak
,wyszło idealnie- niestety woblerek przewinął się ,szedł tyłem po
samej górze i natychmiast nastąpił atak ,niestety ryba nie za
bardzo miała się o co zaczepić i po ok.metrze spięła się - masz ci
los.
Postanowiłem jeszcze z godzinkę poświęcić na obłowienie wszystkich
w miarę dostępnych miejsc ale mimo zmian wabików dało to tylko
następnego mikro okonka.
Wracałem Czarną ale gdzie tylko był jakiś dostęp do wody to jednak
ciągle dość wysoko no i ten pas zielska ,pozostaje jedynie wczesna
wiosna(zakaz spinningu) lub późna jesień, dalej ze względu na brak
przejścia musiałem troszkę odsunąć się od rzeki .
Po kilkuset metrach dało się usłyszeć narastający szum ,wyczuwałem
że może to jakieś ciekawe miejsce ,przedarłem się za krzaki i
zakląłem szpetnie ,prze de mną wpadał z hukiem do rzeki ściek barwy
czerwono-pomarańczowej (PODOBNO JUŻ TAK NIE ROBIĄ) fakt faktem stan
rzek ogólnie się poprawił trochę ale taki widok skutecznie
spier...ł mi dobry tego dnia humor, wycofałem się na ścieżke i
maszerowałem dalej aż pod Mysłowice.
Resztę czasu do powrotu poświęciłem na obłowienie mostu , zacząłem
od woblerka ,niestety przedobrzyłem troszkę i przywaliłem
woblerkiem w murek co skończyło sie utrata steru :-( spojrzałem do
mojego znów uszczuplonego pudełka i założyłem wąską wirówkę ,z pod
samego murku skusił się kolejny okonek - ostatni tego dnia...
Tak swoja drogą , rozmyślałem ,szkoda że tak nie można cofnąć się
na kilka godzin w czasie i zobaczyć jak tu było w czasach owych
Trzech Cesarzy :-)
Zaliczyłem kolejne miejsce : TAM NAS JESZCZE NIE WIDZIELI !!!
Autor tekstu: Ryszard Troncik