Trolling - metoda niechciana cz. III
Piotr Sławiński (soplica)
2009-07-25
W tej części mojej opowieści o tollingu chciałbym opisać wam zasady trollowania na większych głębokościach. Tu już znikają pewne ograniczenia , jednak przybywają inne. Wszystko zależy jak głęboko zamierzamy prowadzić przynętę. Najprościej i bez dodatkowego sprzętu jest zastosować głęboko schodzący wobler typu deepruner. Hol powinien być dość długi , taki żeby przynęta swobodnie mogła zejść na swoją maksymalną głębokość.
W tym przypadku jednak istnieje pewne ograniczenie, zakres penetracji mieści się pomiędzy 4 do max 7 metrów. Skracając hol wypłycamy głębokość trajektorii pracy przynęty, wydłużając pozwalamy zejść jej głębiej. Możemy również regulować tor płynięcia przynęty w bok od łodzi . W tym przypadku konieczne jest zastosowanie specjalnego przyrządu. Nazwy handlowe takich urządzeń brzmią różnie np. Dipsy Diver , ale spora część wędkarzy mówi na nie po prostu pies. Składa się ono z plastikowego kółka o średnicy ok. 10-15 cm, steru kierunkowego, w niektórych odmianach również ze steru głębokościowego , dwóch uchwytów z agrafkami i niekiedy zbiorniczka wypornościowego.
W Polsce, w związku z ograniczeniem ilości wędek podczas trollowania do jednej, funkcja tego urządzenia pozwalająca na prowadzenie przynęty po torze równoległym do płynięcia łodzi , ale przesuniętym nawet o kilka metrów w bok , nie jest tak ważna. Istotną zaletą „psa” jest możliwość ustawiania steru głębokościowego w ten sposób , iż pozwoli nam to prowadzić zestaw na większej głębokości . Załóżmy, iż ster ustawiony jest tak, że obniża nam miejsce zamocowania żyłki właściwej do głębokości 4 metry pod powierzchnię wody . W połączeniu z zastosowaniem woblera schodzącego na głębokość 5 metrów , razem , bez użycia windy, pozwala prowadzić przynętę 9 metrów pod lustrem wody. Wadą zastosowania „psa” jest niestety spory dodatkowy opór podczas holu ryby. W tym momencie wypada powiedzieć o tym jak zarzucamy przynętę. Otóż nie zarzucamy jej!!!
W trollingu zawsze kładziemy przynętę na wodę i od niej odpływamy !!! Ok. omówiliśmy zasady trollowania na wodach o średniej głębokości. A jak to robić na naprawdę głębokich? Tu z pomocą przychodzą nam windy do trollingu tzw. Downriggery . To urządzenie składa się z uchwytu do łodzi, ramienia , szpuli na linkę (zazwyczaj stalową), nieraz licznika wysnutej linki, oraz z bloczka. Niezbędnym elementem windy jest oczywiście ciężarek, o różnej wadze zazwyczaj ołowiany , wyposażony w ster kierunkowy . Waga ciężarka uzależniona jest od głębokości na której zamierzamy łowić.
Windę mocuje się do burty łodzi, najkorzystniej jest to zrobić na rufie , w miejscu gdzie zamocowany jest uchwyt do wędki. Teraz w kilku zdaniach powiem jak podaje się przynętę przy użyciu windy. Po pierwsze zgodnie z zasadą kładziemy przynętę na wodzie i odpływamy od niej , ale w tym przypadku nie musi to być duża odległość, w zależności od potrzeb od 5 do 8-10 metrów max. Do ciężarka windy podpinamy klips, którym z drugiej jego strony łapiemy żyłkę . Klips wyposażony jest w pokrętło hamulca, pozwalającego nam na regulację siły z jaką trzyma żyłkę. Powinien być tak wyregulowany , by w chwili brania ryby pozwolił wypiąć się żyłce z uścisku, a jednocześnie nie pozwalał na samoczynne uwolnienie się żyłki , podczas stawiania oporu przez samą przynętę.
Gdy już zapniemy żyłkę do klipsa, otwieramy kabłąk kołowrotka , lub włączamy wolny bieg Multiplikatora . Korbką lub elektrycznie , w zależności od rodzaju posiadanej windy, odpuszczamy stalową linkę z kołowrotka downriggera równocześnie odpływając od przynęty !!! Jest to bardzo ważne ponieważ nie pozwala splątać się całemu zestawowi z linką windy. Uwalniamy tyle linki, ile potrzebujemy by ciężarek zszedł na oczekiwaną przez nas głębokość. Tu może okazać się pomocny licznik windy, ale nie wszystkie modele są w niego wyposażone. Dlatego można zastosować licznik żyłki mocowany na blanku wędziska. Przez rolki licznika przekładamy żyłkę i go zerujemy. Opuszczając ciężarek obserwujemy licznik i blokujemy windę po uzyskaniu właściwej głębokości.
Teraz już pozostaje nam tylko płynąć , zgodnie z wcześniej ustaloną trasą , obserwując GPS i echo. Zalecam od czasu do czasu rozglądać się w koło, aby nie rozbić jakiegoś tankowca i korzystać z kontaktu z naturą, żeby nie narazić się sceptykom tej metody , którzy twierdzą iż trolling jest jej pozbawiony , tak jakby najlepszym miejscem do jego uprawiania był basen. W następnej części omówię wędziska , kołowrotki, linki i inne akcesoria, oraz wyposażenie łodzi.