Turek trafiony i zatopiony na Rybaczówce
Krzysztof Orłowski (adler)
2013-05-28
Przymknąć oko?
W naszym Tygodniku Regionalnym "Strzelec Opolski" w nr. 21(721) został opublikowany felieton pt." Turek trafiony i zatopiony na Rybaczówce". Wywołał on falę niezadowolenia i krytyki wśród wędkarzy wobec autora felietonu, który zamiast bronić ich i być zadowolony z postawy i działań naszej lokalnej grupy SSR na rzecz ochrony naszych akwenów, karci ich i krytykuje że są nietolerancyjni. Jak SSR ma dobrze chronić nasze wspólne dobro skoro kłusownik, kłusownicy złapani na udowodnionym kłusownictwie, a prokurator miałby odstąpić od czynności, stosując zasadę niewielkiej społecznej szkodliwości. To dopiero była by błazenada i kompromitacja. My wędkarze jesteśmy wdzięczni naszej Społecznej Straży Rybackiej za ich postawę i zangażowanie w ich społeczną pracę, jakże często kosztem rodziny i wielu innych wyrzeczeń. Nasz prezes koła PZW Strzelce Op. - Miasto kol. Zdzisław Ćwieląg wysłał sprostowanie do redakcji tygodnika, lecz nie ukazało się ono na łamach następnego wydania. Dlaczego?
Krzysztof - adler
Poniżej tekst felietonu z łam tygodnika i sprostowanie prezesa koła PZW Strzelce Op. - Miasto do autora felietonu.
http://www.strzelecopolski.pl/turek-trafiony-i-zatopiony-na-rybaczowce
Turek trafiony i zatopiony na Rybaczówce
Pokaż Historia
Felieton 721 (21)
Tak głupiej sprawy nie było w Strzelcach od dawna. Tydzień temu informowaliśmy w „Strzelcu” o historii kierowcy tureckiego tira, który przez wymiar sprawiedliwości został uznany za groźnego przestępcę tylko dlatego, że zatrzymał się w naszym mieście na odpoczynek i zarzucił wędkę na strzeleckiej „Rybaczówce”. Miejscowi społeczni stróże wód wypatrzyli nieszczęśnika i do pomocy ściągnęli z Opola Państwową Straż Rybacką, która z kolei zaalarmowała policję, po czym do akcji musiał wkroczyć prokurator. Machina ruszyła z pełnym impetem.
Turek spędził dwa dni w areszcie, oczekując na przybycie z Krakowa tłumacza. W dalszą drogę mógł wyruszyć po dobrowolnym poddaniu się karze grzywny w wysokości 400 zł oraz konfiskacie narzędzia przestępstwa w postaci wędki. Tej samej wędki, którą używał w wielu krajach Europy, zatrzymując się na trasie i do głowy mu nie przyszło, że w Polsce taka forma rekreacji jest surowo karanym przestępstwem.
Jak dowiedziałem się od naszych tirowców, wielu z nich wozi ze sobą wędkę. To masowe hobby w tej grupie zawodowej. W cywilizowanym świecie nikomu nie przeszkadza, że kierowca, chcąc się zrelaksować na trasie, zanurzy na chwilę kij w wodzie. Polska to jednak pod wieloma względami dziki kraj. Turek być może nie ma już pracy, ponieważ dopuścił się dwudniowego przestoju, a tym samym nie dowiózł na czas towaru. I tak miał sporo szczęścia. Gdy przebywał w areszcie, tir stał na niestrzeżonym parkingu, więc mógł zostać ogołocony, jak to nieraz bywało.
Można by zastanawiać się nad kosztami całej operacji. Państwo polskie zyskało 400 zł i wędkę, straciło natomiast dużo więcej, sprowadzając najpierw z Opola straż, a potem z Krakowa tłumacza i płacąc za pracę straży rybackiej, policji oraz prokuratora. Straciło też dobrą markę, bo turecki kierowca rozpowszechnił na pewno nie tylko przez CB radio wiadomość, jak się u nas traktuje ludzi. Chciałbym więc zadać oczywiste pytanie: czy nie można było tej żenującej kompromitacji uniknąć? Kieruję je przede wszystkim do strzeleckich wędkarzy, którzy ściągnęli na nieszczęsnego Turka straż rybacką, policję i prokuratura. Przed laty wspólnie z płk. Olińskim zainicjowaliśmy społeczne zagospodarowanie stawów i wybudowanie Rybaczówki z przekonaniem, że posłuży ona dobrym, rozsądnym ludziom. Pomyliliśmy się. Dziś mogę się za was Wędkarze tylko wstydzić. Przy różnych okazjach krytykujecie organa władzy za idiotyczne posunięcia, tak jak większość społeczeństwa. Czy przyszło wam do głowy, że w tym przypadku sami zachowaliście się gorzej niż cała armia bezdusznych urzędników?
Zawiadomiona przez was policja musiała przystąpić do akcji, gdyż Turek nie posiadał karty wędkarskiej, uprawniającej do zanurzenia kija w strzeleckim stawie. Czy jednak nie wystarczyło pokiwać mu palcem albo ukarać go mandatem i puścić wolno? Czy trzeba było angażować w tę żenującą hecę urząd prokuratorski? A jeśli już - czy prokurator nie mógł odstąpić od czynności, stosując zasadę niewielkiej społecznej szkodliwości zanurzenia wędki w wodzie?
Pytania te są tym bardziej na miejscu, że od dawna na stawie, przy którym zatrzymał się Turek, trwa kłusownictwo, przestępcze grupy rozciągają w nocy sieci, ale nasi nadgorliwi „społeczni strażnicy” wolą w nocy spać jak stanąć na czatach. Smutno mi Panowie Wędkarze!
Karol Cebula
*******************************************************************
Szanowny Panie Karolu
Z zainteresowaniem przeczytałem Pana felieton pt. „Turek trafiony i zatopiony na Rybaczówce” opublikowany w nr. 21(721) Strzelca Opolskiego. Przeczytałem i niestety, mimo dużego szacunku jaki żywię do Pana, z wieloma tezami umieszczonymi w felietonie nie mogę się zgodzić. Nie będę się odnosił do czasu załatwiania przez nasz wymiar sprawiedliwości sprawy – ma Pan rację, że ciągnęła się ona zbyt długo. Ale, nie zależy to przecież od wędkarzy. Chcę jednak zwrócić Pana uwagę na to, że społeczny strażnik rybacki w czasie patrolu jest funkcjonariuszem publicznym i winien stosować prawo, a nie tylko je przestrzegać. Tak więc, nie mogę zgodzić się z Panem, że strażnicy mogli postąpić inaczej niż postąpili. Postępowanie ich było zgodne z obowiązującymi w tym zakresie procedurami i prawem. Należałoby ich pochwalić za aktywność, a nie piętnować. Pisze Pan, że cyt. „Przed laty wspólnie z płk. Olińskim zainicjowaliśmy społeczne zagospodarowanie stawów i wybudowanie Rybaczówki z przekonaniem, że posłuży ona dobrym, rozsądnym ludziom. Pomyliliśmy się. Dziś mogę się za was Wędkarze tylko wstydzić.” Nie rozmawiałem o tej sprawie z Panem Leonem, ale znam go od prawie 45 lat i zawsze podchodził bardzo krytycznie do wszelkiej postaci kłusownictwa, nie mówiąc już o kłusowaniu na „szarpaka”, co zaprezentował nam obywatel turecki, którego Pan broni. Myślę, że powinniśmy być zadowoleni z postawy społecznych strażników, ponieważ wszyscy chcemy, aby Nasz Kraj był krajem, w którym przestrzegane są przepisy prawa przez ludzi w nim przebywających. Rzadko wyjeżdżam z mojej Ojczyzny, ale pamiętam, że wchodząc do Błękitnego Meczetu, zdjąłem sandały, ponieważ taki panuje tam zwyczaj. Będąc w Anglii, jeździłem lewą stroną jezdni, a nie prawą - bo tak nakazują panujące tam przepisy. Dlaczego zatem obywatel turecki może nie stosować się do naszych przepisów, wędkując bez wymaganych uprawnień, co jest wykroczeniem i może być ukarane mandatem? Czy może bezkarnie stosować sprzęt, który klasyfikuje popełniony czyn jako przestępstwo i zmusza de facto prokuratora do wszczęcia postępowania karnego?
I jeszcze jeden cytat z Pana felietonu: ”Pytania te są tym bardziej na miejscu, że od dawna na stawie, przy którym zatrzymał się Turek, trwa kłusownictwo, przestępcze grupy rozciągają w nocy sieci, ale nasi nadgorliwi „społeczni strażnicy” wolą w nocy spać jak stanąć na czatach. Smutno mi Panowie Wędkarze!” Otóż chciałbym poinformować, że tegoroczne, stwierdzone trzy przypadki kłusownictwa, zostały wykryte przez naszych strażników, z tego jeden w czasie patrolu nocnego. Tak więc, nie do końca jest prawdą, że strażnicy wolą spać.
Kończąc, chciałbym tą drogą podziękować strażnikom za ich właściwą postawę i społeczną pracę, a wszystkim innym, chcącym zachowywać się jak ten „poszkodowany kierowca tira” przypomnieć zasadę, że „nieznajomość prawa szkodzi” i to nie tylko w naszym Kraju, ale i w całej Europie.
Pozostaję z szacunkiem
Zdzisław Ćwieląg
Prezes Koła PZW Strzelce Opolskie-Miasto
Strzelce Opolskie 24.05.2013 r.