Uczeń na 5 -cz. 2

/ 3 komentarzy

Uczeń na 5 !!! cz. 2

Świadomość zbliżającego się dnia mojej pierwszej wyprawy wędkarskiej, budziła we mnie ogromną ekscytację. Wspominam te chwile, nie rzadko wytężając pamięć. No, ale jak mógłbym zapomnieć sceny mojego życia, w których towarzyszyły mi tak wielkie emocje.
W drodze nad wodę, tata dał mi radę, którą po latach powtarzam wszystkim kolegom po kiju. „Cisza, to najważniejsze, co musisz mieć nad wodą”. Jako że ojciec ma zawszę rację, przejęty tym stwierdzeniem, milcząc już od połowy drogi, dotarłem z moim nauczycielem na łowisko. Nie mogłem się nadziwić, z jaką łatwością rozkłada wszystkie ruchome części wędki, zarzuca i nakręca żyłkę z powrotem na kołowrotek. Wtedy jeszcze, moja fascynacja skupiała się bardziej, na kolorowym spławiku i koralikach umocowanych na żyłce, niż wodzie i tym, co w niej pływa.

Ojciec zawsze łowił na spławik. Na początku, jedynym zadaniem, jakie przede mną postawił (oprócz zachowywania ciszy) było obserwowanie owego spławika. Z wielką czujnością, wbijałem wzrok w lustro wody, i w razie potrzeby informowałem go o każdym podejrzanym ruchu. Dzisiaj pewnie bym nie wysiedział spokojnie z rękami w kieszeni, widząc piękny odjazd, jednak wtedy byłem tylko widzem, skazanym na refleks ojca. Z czasem dowiedziałem się, czym uwarunkowane są drgania i podtopienia Waglera.

Poznałem również magiczne słowo „Dziubie” ;) Na wędkę której pilnowałem, dziubały zazwyczaj tylko okonie i płocie. Nigdy jednak nie podejmowałem się, choćby dotknięcia kija.

Podobne wycieczki zaczęły się powtarzać coraz częściej, a moje zainteresowanie wędkowaniem nie malało, wręcz przeciwnie, było coraz większe. Wyobrażam sobie moją minę, za każdym razem, kiedy z wytężonym wzrokiem, starałem się dostrzec, choćby najmniejsze drgnięcie korka. Teraz tak sobie myślę, że ojciec wiedział jak nauczyć mnie wszystkiego od podstaw. Kierował się zasadą „najpierw się dowiedz, dlaczego musisz coś zrobić, a później to zrób”. Nadszedł więc dzień, kiedy mogłem wziąć wędkę do ręki, by zaciąć branie. Doskonale zdawałem sobie sprawę, który to moment, jednak ryby zazwyczaj uciekały zanim podniosłem kij ku górze. Często dostrzegałem tajemniczy uśmiech na twarzy ojca, który obserwował moje postępy i okonie coraz częściej wyjmowane z wody. Myślę, że zaczynał sobie zdawać sprawę, że rośnie u jego boku towarzysz do wędki. Kolejne miesiące, upływały bardzo szybko a ja potrafiłem już, zacinać, zwijać żyłkę, zakładać przynętę na haczyk, a nawet poczyniłem próby zarzucania (na początku spod kija).

Poranne wstawanie nie sprawiało mi żadnego problemu. Przy okazji śniadania widziałem, jak przygotowuje się ciasto wędkarskie. Kasza manna, troszkę tłuszczu, obowiązkowo cukier waniliowy i woda. Na końcu dodawane były najpiękniejsze jak dla mnie zapachy świata. Mieszanki, które tata przechowywał w plecaku, nagle nabrały dla mnie nowego znaczenia… Spostrzegłem, że każdy z sypkich dodatków, wabi ryby różnych gatunków. Czyżby to był moment, kiedy sam zacząłem szukać sposobu na złowienie coraz to większej sztuki. Chyba jeszcze za wcześnie wyciągać takie wnioski, jednak nadal byłem głodny wiedzy..

O tym jednak, w następnym moim wpisie..

 


4.8
Oceń
(18 głosów)

 

Uczeń na 5 -cz. 2 - opinie i komentarze

Tofik83Tofik83
0
Naprawdę dobry materiał. Hehehe to będzie taka wędkarska trzymająca w napięciu telenowela. Czekam rozemocjonowany na następny odcinek :)
(2011-01-21 09:28)
hubihubi
0
Witam super nic dodać tylko czekać na następny odcinek oczywiście pięć dużych gwiazdek pozdrawiam...... (2011-01-21 20:34)
rysiek38rysiek38
0
Ranne wstawanie ? dla mnie nie było problemu ,byłem czasem tak podniecony poranna wyprawą że po prostu kładłem się jednak nie śpiąc,, by nie zaspać słuchałem radia (2014-01-01 21:13)

skomentuj ten artykuł