Uratowany przez kłusowników

/ 38 komentarzy / 3 zdjęć


Historia wydarzyła się kilka lat temu. Jesień choć późna była ciepła. Postanowiliśmy z chłopakami zrobić ostatnią nocną wyprawę sezonu. W piątek urlop więc dwie doby wędkowania. Niestety jak to już nie raz miało miejsce chłopaki się wykruszyli. Zostałem sam. W czwartek wieczorem spakowałem sprzęt, namiot, trochę jedzenia. Przed wyjściem słyszę głos mamy:
- Kiedy wrócisz?
Zdenerwowany całą sytuacją z chłopakami odburknąłem
- Jak wróce to bede
- telefon masz?
- nie mam, tam i tak nie ma zasięgu.
Poszedłem. Dosyć niski stan wody udostępnił wyspę na środku Wisły. Pozostałość po dawnych klatkach. Kamienista wysepka o średnicy około 4-5 metrów. Z jedną kępą trawy i sterczącymi, suchymi, zniszczonymi przez kry pozostałościami po krzaku wierzby.
Obok wyspy główny nurt, zaraz za nią musiał być dół. Trochę po piachu, trochę kamieniami, zanurzony do klatki piersiowej dotarłem na wysepkę. Żeby zabrać cały sprzęt musiałem zrobić dwa kursy. Ledwo zdążyłem się rozpakować, postawić w trudnych warunkach namiot i zaczęło się ściemniać. Rozłożyłem wędki, siadłem na kamieniach, otworzyłem piwko. To będzie piękna wyprawa westchnąłem.

Chciałem oddać się w pełni rozkoszowaniu przyrodą, wychwycić jej dźwięki. Ale cóż to? Świerszcze które dotąd grały jak szalone całkowicie ucichły, ptaki też jakby znikły. W ty samym czasie poczułem przejmujący chłodny wiatr, który zjeżył mi włosy na całym ciele. Spojrzałem w górę od północy gwiazdy zaczęły znikać za czarną kurtyną. Chyba będzie deszczyk, rozstawiłem wędki, założyłem dzwonki i schowałem sie do namiotu. Z każdą chwilą wiatr robił się coraz silniejszy aż w końcu zaczęło padać. W końcu wiatr tak łopotał namiotem że stwierdziłem że dzwonków nie usłyszę więc wyszedłem schować wędki. Na zewnątrz panowała totalna ciemność, nie widać było nic. Pakując wędki zauważyłem że nieznacznie podniósł się poziom wody. Wróciłem do namiotu i próbowałem zasnąć. Każdy kto spedził w namiocie deszczową wietrzną noc wie co to znaczy. W wyobraźni deszcz jest dużo większy a wiatr dużo silniejszy. Momentami tak lało i wiało że namiot prawie się składał. Pocieszałem się na zewnątrz nie może być tak źle. Zmęczenie dało się we znaki i oczy zaczęły się mrużyć, zacząłem zasypiać. Nagle coś zaczęło szarpać za namiot. Przeraziłem się niesamowicie, wypadłem z namiotu trzymając go oburącz zeby mi go nie zabrało. W ciemności nie wiedziałem z czym się siłuję, byłem tak roztrzęsiony że nie mogłem zapalić latarki. W końcu udało mi się włączyć światło. Blade długie łapska ciągnęły mój namiot do wody. Walka nie trwała długo. Powłoka namiotu puściła, namiot dorobił się drugiego wejścia. Długie łapska okazały się konarem który spłynął Wisłą. Dopiero wtedy zauważyłem że stoję po kostki w wodzie. A jeszcze z dwie godziny temu były tu kamienie. Teraz przeraziłem się na poważnie. Namiot rozdarty, w środku potop. Na zewnątrz szybko podnosi się stan wody. Byłem mokry, zmęczony i przerażony. Nie miałem telefonu i nikomu nie powiedziałem gdzie idę. A po nocy na pewno nie przeprawie się przez wodę. Do tego zrobiło mi się strasznie zimno, namiot choć dziurawy delikatnie chronił przed przejmującym zimnem. znów schowałem się do namiotu, tym razem zostawiając głowę na zewnątrz. Chciałem kontrolować przybór wody i obawiałem się że jak nie będę na bieżąco mogę usnąć i zaleje mnie woda a wtedy się juz z niego nie wyplączę. Przez całą noc oczy mrużyłem tylko przed deszczem. To była najdłuższa noc mojego życia a ja jak zbawienia oczekiwałem aż się rozwidni i będę mógł wrócić do domu.

W końcu zrobiło się widno. Zacząłem oceniać sytuację. Woda przybrała przez noc około pół metra. A to znaczy że tędy którędy szedłem na wyspę nie wrócę. Woda mnie zakryje. Namiot rozwalony, nie mam telefonu, nie mam suchego ubrania i zaraz zaraz... gdzie moje jedzenie? Leżało przecież zaraz obok namiotu w reklamówce. No tak potwór z głębin z długimi sinymi łapskami. No to mam przechlapane. Siadłem i byłem bliski załamania. Nie rozstawiłem nawet wędek tylko rozglądałem się za jakąkolwiek oznaką życia na którymś z brzegów. Niestety, mijały godziny. Byłem tak zmęczony głodny i zziębnięty że nie mogłem zebrać myśli. Próbowałem się skoncentrować na czymś ale nie mogłem. Deszcz i wiatr nie przestawały. Jedynym plusem było to że woda przestała przybierać. Robiło się coraz ciemniej, A mnie z każdą sekundą ogarniało przerażenie. Nie miałem siły wejść do namiotu Nawet nie wiem jak się tam znalazłem. Skulony w rogu spojrzałem na skostniałe sine ręce które jeszcze nigdy mi się tak nie trzęsły. Zaczęły mi lecieć łzy, zamknąłem oczy. Czy tak głupio skończę? Nagle wszystko ucichło... Dostałem gęsiej skórki jak nigdy i opanował mnie jakiś dziwny niepokój. Jakbym się czegoś panicznie bał czegoś co ma zaraz nastąpić. Zerknąłem w stronę wyjścia. Materiał namiotu powolutku rozchylił się na boki a do namiotu po centymetrze wsunął się wielki łeb. Czarny i jakby krzyżówka psa z dzikiem. Gruba szczeciniasta sierść i bielutkie kły, oczy żarzyły sie na czerwono jak węgle. Gwałtownie nabrałem oddechu i... mnie sparaliżowało. Wtem jakby dookoła były głośniki, zewsząd usłyszałem silny niski głos:
Czy już jest Ci wystarczająco zimno?
Czy już jesteś wystarczająco głodny?
Czy jesteś wystarczająco zmęczony?

Nieeee!!!!! wydarło się ze mnie na cały głos... Wtedy dopiero wziąłem kolejny łapczywy oddech. Oczy mrużyły mi się jak przy ziewaniu, nie mogłem ich otworzyc. Kiedy w końcu otworzyłem ujrzałem tylko jak materiał zamyka się za znikającą w ciemnościach zjawą. Zrobiło mi się cieplej i zasnąłem. Obudził mnie znajomy dźwięk. Uderzanie wiosła o burtę drewnianej łódki. Wyczołgałem się z namiotu. Dzień już nie był młody. Słońce przedzierające się przez mgły było juz wysoko. Z mgły wyłoniła się łódka a na nie dwóch mężczyzn. Podpłynęli do mnie. Ja stałem na metrowej średnicy wysepce. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Po raz drugi zalałem się łzami. Łódka przycumowała a oni bez słowa oddali mi kurtkę i zaczęli pakować pozostałości moich gratów na łódkę.

 


4.8
Oceń
(78 głosów)

 

Uratowany przez kłusowników - opinie i komentarze

ryukon1975ryukon1975
0
Wpisy takie jak ten z chęcią czytam i oceniam. Przepisów kulinarnych nie mogę oceniać bo nie jestem kucharzem, nie oceniam też wpisów bazujących na przepisaniu danych technicznych z jakiegoś gadżeciku bo to nie jest wpis autorski tylko plagiat.:) (2013-12-04 06:52)
Sebastian KowalczykSebastian Kowalczyk
0
Przeżyłem kiedyś nad wodą podobne chwile. Całe szczęście nie byłem na odciętej od świata małej wyspie. Dzięki za poruszenie wyobraźni i przypomnienie, że należy trzy razy pomyśleć zanim człowiek zrobi coś nierozsądnego. ***** (2013-12-04 07:00)
Zibi60Zibi60
0
Opowiadanie super, brakuje mi walnięcia w pierś i przyznania się do głupoty w postępowaniu. Podczas czytania miałem ciary na plecach - więc 5* (2013-12-04 07:19)
u?ytkownik65213u?ytkownik65213
0
Te wykruszanie się kumpli w ostatniej chwili dobrze znam z autopsji. Tylko ja jestem wygodny i na nocne wyprawy bez auta się nie ruszam, więc moja sytuacja jest bardziej komfortowa. Wpis ciekawy, jeszcze dwa i pewnie dostaniesz nominację na blogera roku. Aha- a skąd Ty wiesz Diabełku że to byli kłusownicy a nie dajmy na to strażnicy SSR w cywilu?***** (2013-12-04 07:24)
ZielanZielan
0
Znakomite opowiadanie. Ja bym brał nogi za pas gdyby zaczął się podnosić stan wody, jednak gdyby sytuacja wymknęła się z pod kontroli, to zostawiłbym graty i wpław do brzegu. (2013-12-04 07:32)
grisza-78grisza-78
0
Dzięki Bogu wszystko dobrze się zakończyło ! Nigdy nie chciałbym być w takiej sytuacji. Do tego noc, wiatr, totalna ciemność. Masz wielkie szczęście Diablo. Podejrzewam, że tamta wyprawa była ostatnią zorganizowaną w ten sposób. Niesamowita historia, a za razem przestroga dla innych. Z setek, albo tysięcy wpisów, które tu czytałem, ten jest w pierwszej piątce ! Tak też go oceniam. Pozdro!!!!! (2013-12-04 07:52)
DiabloDiablo
0
@Zibi60 - Nie pisałem o swojej głupocie gdyż z tego wpisu wynika jaką to serię błędów popełniłem. @ mariusz54 - widziałem co było na łódce. @ Rogeros - bałem się że nie dam rady. (2013-12-04 07:57)
u?ytkownik20737u?ytkownik20737
0
Niesamowite opowiadanie.. ***** zostawiam i pozdrawiam. (2013-12-04 08:48)
ZanderHunterZanderHunter
0
Piękny wpis z dreszczykiem!!!...czasami trzeba przyjąć pomocną dłoń której się powiedzmy bardzo nie lubi...:) Pzdr.. (2013-12-04 08:51)
JędrulaJędrula
0
Wywołałeś szeroki uśmiech na mojej twarzy bo często mi/nam zdarzają się takie akcje , z tym , że po pierwszej , podobnej wpadce mamy już zawsze materac i sporo linki przywiązanej do drzewa na brzegu . Kiedyś będąc z moim kompanem na rzece woda dosłownie nas podlała , jak w jakiejś komedii obudziliśmy się pływając na materacach , woda ledwo się wdarła i lekko podniosła ale kto wie co byłoby gdyby było więcej piwka ? Dużo wysiłku i emocji kosztują nas takie wycieczki ale Panowie , potem to się wspomina i wspomina , zresztą ja mam zawsze uśmiech na ryju jak uciekamy przed taka woda , burzą , deszczem i wiatrem . To są niezapomniane przygody które dopełniają nasze piękne hobby . Za wpis oczywiście piona . (2013-12-04 09:02)
krisbeerkrisbeer
0
Super opowiedziane. Twoja historia pokazuje jak szybko zmieniają się warunki nad wodą i ile rzeczy trzeba wziąć pod uwagę zanim rozbije sie obóz. Masz u mnie ***** (2013-12-04 09:02)
KirysKirys
0
piękna przygoda-powiedzmy sobie szczerze że nawet tak dobrze opisana sytuacja nie odda tego co wtedy można przeżyć,na szczęście dobrze się wszystko skończyło.Pozdr.. (2013-12-04 09:04)
arekcz11arekcz11
0
Super wpis zostawiam***** (2013-12-04 09:11)
michal17michal17
0
Czytało się mega super. Więcej takich opowiadań. (2013-12-04 09:13)
mleczus3mleczus3
0
Historia niczym z przerażającego horroru... Ciarki mi przeszły po plecach, gdy uświadomiłem sobie, że mógłbym się tam teraz znaleźć. Mam nadzieję, że wielu z nas wyciągnie wnioski z Twojego opowiadania. Czasem chęć osiągnięcia wyników jest tak silna, że nie zdajemy sobie sprawy z ryzyka, z jakim się to wiąże. Pozdrawiam ***** (2013-12-04 09:53)
korczenskiskorczenskis
0
Elegancko napisane,super się czytało.pozdrawiam i duża piona :) (2013-12-04 10:17)
marekzalewskimarekzalewski
0
życie napisało niezły scenariusz:) czytało się niczym thriller... pozdrawiam i zycze mniej emocjonalnych doswiadczen... (2013-12-04 13:00)
u?ytkownik58874u?ytkownik58874
0
Bóg zapłać że tak się to skończyło :) .Świetna pełna dreszczyku i emocji histroria***** i oby więcej taka sytuacja nie miała miejsca :D Pozdrawiam (2013-12-04 13:37)
u?ytkownik146431u?ytkownik146431
0
Pouczająca historia.Leci 5 (2013-12-04 14:20)
grzegorz notgrzegorz not
0
Świetny artykuł! (2013-12-04 16:03)
adamus1818adamus1818
0
Super opowiadanie, czytając poniekąd się z Tobą utożsamiałem, wyobrażałem siebie w tej sytuacji. Przeszedł mnie dreszczyk szczerze powiedziawszy. Za wpis leci piąteczka. (2013-12-04 16:34)
erykomerykom
0
Super historia jeśli chodzi o przeżycie choć wiem że to mogło się tragicznie zakończyć.Kiedyś coś podobnego przeżyłem,zachciało mi sie wybrać na wyspe na odrze i też bym już nie wrócił ;)Niby strach itp ale to jest prawdziwe wędkarstwo-na nieznanych wyspach :d (2013-12-04 17:16)
rysiek38rysiek38
0
Masz chłopie szczęście że ktoś pomógł bo można być nawet super pływakiem ale przy wyziębieniu jest się bezradnym (mięśnie się zbuntują i basta)wiem coś o tym po przygodzie na lodzie ,co prawda wydostałem się sam ale dwu kilometrowy"spacerek"na przystanek był prawdziwym horrorem (2013-12-04 18:41)
mateuszwosmateuszwos
0
Kurde a co z tym dzikiem co to w namiot zajrzał? To już były majaki? Przygoda z nauczką na lata! (2013-12-04 19:14)
ryukon1975ryukon1975
0
Dzik ? Ja zrozumiałem że to już szatan pytał o dusze Diablo. (2013-12-04 19:29)
esox61esox61
0
Kłusownicy o dobrych sercach. Wielu jest takich którzy by nie kiwnęli palcem żeby pomóc. Telefon i to naładowany od operatora o dobrym zasięgu - podstawa ! a ktoś też powinien wiedzieć gdzie łowimy ! (2013-12-04 19:39)
mateuszwosmateuszwos
0
No masz rację, trafiła kosa na kamień:) (2013-12-04 19:45)
MijaMija
0
mali chłopcy ... :) to pocieszające :) (2013-12-05 10:26)
niutek40niutek40
0
Cudowne chwile, piękne wspomnienia, bardzo miło się wspomina o ile zawsze kończą się szczęśliwie. Sam niejednokrotnie stąpałem po krawędzi, ale jak do tej pory wszystko kończyło się szczęśliwie i niech tak pozostanie. Super wpis, fajna fabuła zakończona happy endem. ***** (2013-12-06 11:56)
u?ytkownik97760u?ytkownik97760
0
Niutek 40 te chwile może najcudowniejsze nie były dla Czorta ale masz rację wspomnienia zostają na lata. Dobrze że skończyło się tylko na dużej porcji strachu. Wpis faktycznie dobry. (2013-12-06 13:52)
bluehornetbluehornet
0
Normalnie rodem jak z opowiadań Agaty Christie ewentualnie filmów Alfreda Hitchcoka ... ciarki mnie obleźli .. ***** (2013-12-06 14:49)
BarttBartt
0
Krytykujesz innych a sam napisałeś tanią sensacyjkę .Jesteś jakiś homofob. Literatem nie będziesz. Tak myślę (2013-12-06 21:13)
u?ytkownik97760u?ytkownik97760
0
Barttolomeo pomodlę się za Ciebie na rekolekcjach. Moje serce pogrąża smutek kiedy obserwuję ludzi tak mocno zakompleksionych. Nie wiem jaki plan wobec Ciebie ma Bóg ale wiedz, że czeka Cię wielka rekompensata, której mój umysł nie jest wstanie pojąć, za potworności które cierpisz. Wszak Bóg uchodzi za nieskończenie miłosiernego:) (2013-12-08 13:44)
marek-debickimarek-debicki
0
Oj! Niezwykła historyjka się Koledze przydarzyła. Kto coś takiego przeżył zapamięta zdarzenia na zawsze. W młodości z wujkiem zabłądziliśmy na torfowisku o zmroku, nauczkę pamiętam do dzisiaj. Pozdrawiam i *****pozostawiam. (2013-12-09 18:32)
u?ytkownik151738u?ytkownik151738
0
Masz szczęście :) A tak z ciekawości, ile miałeś wtedy lat? (2013-12-09 19:12)
CZzesioCZzesio
0
Ufffff.... Żyjemy ..udało się ;)))) za całokształt ***** + Moja wysepka jest znacznie większa i blisko brzegu ale rozłożyć na niej namiot, to bym się nie odważył ;) (2013-12-23 09:42)
tomasitomtomasitom
0
No nieżle,ale skąd wiedziałeś ze ci na łudce to kłusownicy?

(2014-03-02 10:28)
DiabloDiablo
0
Szerloka nie trzeba, siaty w workach. (2014-09-21 00:51)

skomentuj ten artykuł