VDE-R Team Nano Core Bolognese SX2 700
Jakub W (Jakub Woś)
2021-04-03
W zeszłym sezonie pierwszy raz na poważnie połowiłem wiślanych leszczy na spławik. Ryby żerowały na kilkumetrowej głębokości i do łowienia idealnie sprawdzała się bolonka. Dotychczas miałem jedną na stanie. 6 metrowy kij już sporo w swoim życiu przeszedł więc postanowiłem znaleźć mu jakieś zastępstwo. Wybór padł na VDE-R Team Nano Core Bolognese SX2 700
Jeszcze w marcu zrobiłem zamówienie i po dwóch dniach doczekałem się kuriera z paczką. Rozpakowałem i zacząłem uważnie oglądać. W końcu to najdłuższy kij jaki znalazł się w moim arsenale. To co od razu zwróciło moją uwagę to waga. Kij jest znacznie lżejszy od mojej poprzedniej o metr krótszej bolonki, waży zgodnie z opisem katalogowym 411g. Co ważne jego średnica jest również o wiele mniejsza. Wydawał się o wiele poręczniejszy.
Następnym elementem, który starannie sprawdziłem to przelotki. Widziałem w sklepach wędkarskich wiele kijów teleskopowych, które od nowości miały powykrzywiane przelotki na wszystkie strony. Żeby zobaczyć przelotki trzeba zdjąć ochraniacz zapinany na rzep i dodatkowo zapinany z suwak. Takie zabezpieczenie skutecznie chroni przelotki przed urazami mechanicznymi. Po zdjęciu zabezpieczenia pojawiły się równiutkie przelotki. Bardzo starannie zamocowane, bez luzów, czy innych niedociągnięć.
Kij prezentuje się świetnie wiec czas na sprawdzenie nad wodą. Jak wiadomo wiosna to idealny czas na klenie i jazie i to na tych rybach miałem nadzieję zrobić pierwsze testy.
Przeciągający się okres tak zwanego przedwiośnia bardzo dał mi się we znaki. Praktycznie całymi dniami myśłałem tylko o tym żeby wreszcie pogoda choć trochę się poprawiła i pozwoliła na jakąś wyprawę. W końcu nadszedł upragniony weekend. Spakowałem sprzęt i ruszyłem z Mateuszem nad Wisłę. Jak tylko dotarliśmy nad wodę pogoda zaczęła się szybko psuć. Silny wiatr to nie są idealne warunki do łowienia 7 metrowym kijem ale w końcu znaleźliśmy miejsce osłonięte od wiatru. Na hak założyłem dwa białe robaki i oficjalnie zacząłem testy bolonki. Już po chwili spławik zaczął tańczyć na wodzie. Zacięcie i..... ukleja. Nie był to upragniony jaź czy kleń ale zawsze ryba. Kolejny rzut i sytuacja się powtarza. Ukleja wyjeżdżała za ukleją. W międzyczasie wiatr zmienił kierunek i zaczął mi mocno dokuczać. Zdecydowałem spakować bolonkę i odpalić pickery. Długo nie czekałem na brania. Po chwili na brzegu melduje się ... ukleja. Nie było czasu na stawianie dwóch wędek. Ukleje brały jak w amoku. Jeszcze nie widziałem takiej agresji u uklejek. Niestety łowy przerwał padający zimny deszcz.
Na kolejną wyprawę musiałem czekać całe trzy dni. Tym razem pogoda była dużo lepsza. Miejscówka zanęcona i ogromne nadzieje na upragnionego jazia. Wybraliśmy się w to samo miejsce. Trochę się obawiałem naporu uklejek ale zaryzykowałem. Nad wodą okazało się że trzy dni potrafi zrobić wielką różnicę. Całkowicie zniknęły uklejki. Pojawiły się niewielki płotki i krąpie. Na szczęście pod koniec łowienia tuż przed godziną 19 zameldował się pierwszy w tym roku wiślany jazik. Nie była to duża sztuka ale cieszyła bardzo. Bo zgodnie z planem złowiłem wiosennego jazia na nową bolonkę.
Kij sprawdził się świetnie i czuję że dostarczy jeszcze wiele radości i okazów.