W pogoni za czerwonymi kropkami
Sylwester Rompa (swiezy)
2010-05-30
Rzeka której nazwy nie zdradzie wije się malowniczo pośród łąk i leśnych wzgórz i w tamte rejony się wybieram .Po niespełna godzinie jazdy jestem w pobliżu ale niestety droga się kończy i próbuje przez leśne dukty dotrzeć w jakiś sposób do rzeki .Drogi często się rozdzielają i co było do przewidzenia gubię się gdzieś w nieznanym lesie .Czasami droga staję się trudna do przebycia z powodu licznych dziur i błota .Z dusza na ramieniu jakoś przejeżdżam przez najgorszy kawałek i po godzinnej tułaczce po leśnych ostępach , docieram szczęśliwy do asfaltu .No ale trzeba jakoś dojechać do rzeki .
Próbuję innej drogi i jakoś się udaje pozostaje jeszcze zjechać z ostrego wzniesienia. Sprawdzam na piechotę czy nie będzie jakiś niespodzianek po drodze . Wydaję się wszystko w porządku więc szczęśliwie dojeżdżam do rzeki .Przez cały czas wędkowania nurtuje mnie pytanie czy zdołam wjechać z powrotem na to wzgórz ?Nigdy nie pokonywałem tak stromych wzniesień.
Uroczo wijące się koryto pośród łąk daje nadzieje na jakieś rybki. Na pierwszy ogień idą małe woblerki. Próbuje też małych mepsów, ale wynik jak na razie zero. Mijam wiele zakrętów, w nurcie leży sporo przewróconych drzew, ryb nie widać. Dochodzę do nie pozornego miejsca. Prostka pośród łąk ,Przy brzegu głębsza rynna. Posyłam małe kopytko i wydaje mi się że widzę atakującą rybę. Mimo ponownego ataku nie udaję się je przyciąć, ale jestem dobrej myśli ryby są. Brnę dalej i zaliczam jeszcze kilka brań ale nie kończących się zacięciem . Docieram do ciekawej miejscówki .Ostry zakręt z podmytym drzewem .Dołek około 2 metrów tutaj na pewno coś stoi .Puszczam w nurt głęboko schodzącego wobka i jest !! Niestety po krótkim holu ryba się spina i pozostaję ze zdziwiona miną i miękkimi kolanami .Rybkę oceniam na jakieś 40 cm .Jak na tą rzekę to już spory okaz .
Łowię jeszcze kilka ryb i zaliczam parę brań .Rzeka naprawdę jest cudowna a co najważniejsze są rybki ze szlachetnej rodziny łososiowatych .Emocjonujące hole i te nie złowione na pewno spowodują ze jeszcze tu nie raz ,nie dwa zawitam .Te co nie zostały złowione i te które złowiłem zostały oczywiście w swoim naturalnym środowisku .Bo jak to mówią największe zostają w wodzie .Pozostaje pokonać jeszcze to wzniesienie .Droga ostro wspina się pod górę w śród skał i iłu .Jakoś się udało ale po deszczu bym nie zaryzykował .
Pozdrawiam wszystkich zapaleńców polujących na tego drapieżnika