W pogoni za drapieżnikiem - jesienny poranek
Sylwester Rompa (swiezy)
2009-10-11
Wyruszamy wcześnie rano. Jest pogodnie z lekki przymrozkiem.Meteorolodzy podają, że pogoda ma się utrzymać do 14, później ma być coraz gorzej.Montujemy szybko sprzęt i wypływamy na sprawdzone miejscówki. Woda jest jeszcze dość ciepła 12 C Cumujemy w pobliżu górki. Do wody lecą koguty prowadzimy je skokowo licząc na sandacza, ale brań zero. Zmiana przynęt też nie przybliża nas do sukcesu.Pora zmienić miejsce. Kolejne wzniesienie dna w pobliżu zatopione korzenie. Do wody leci sporych rozmiarów riper na główce 15 gram i nagle czuje puknięcie ostro zacinam, ale niestety to pieniek. Po opłynięciu udaje się uwolnić przynętę i tu zatrzymujemy się na chwile. Młócimy wodę na przemian coraz to inna przynętą i wreszcie uderzenie ryby. Szczupak zaatakował gumową rybkę mojego brata w pobliżu pontonu. Po energicznym zacięciu robi świece i uwalnia się z przynęty jeszcze chwile leży oszołomiony na powierzchni. Próbuje go dosięgnąć, ale ucieka.
Więcej brań w tym miejscu nie mamy.
Na wodzie pojawia się coraz więcej wędkarzy.Po porannym przymrozku słońce nieśmiało zaczyna przedzierać się przez chmury. Robi się trochę cieplej. Wiatr delikatnie marszczy tafle zbiornika. Nowe miejsce płaski blat głębokość 2.60. Widzimy jakieś ataki drapieżnika, pewnie okonie stwierdza Jacek i posyła w to miejsce paprocha na bocznym troku. Na branie długo nie musi czekać i szybko łowi pierwszego okonia. I ja próbuje tej metody i przez dłuższą chwile mamy niezłą zabawę z pasiakami. Przeważają takie po 20cm, choć bratu udaje się przyciąć większego, który niestety przy próbie podebrania wypina się {trafiają się tu takie powyżej 35 cm} I ja mam większą zdobycz na kiju. Ryba dzielnie walczy przy dnie, jeszcze nie wiem, co. Jacek szykuje podbierak i wreszcie z toni wyłania się szczupak. Zaatakował białego paprocha, który utkwił mu na początku paszczy. Nie zmieniam przynęty i łowię dalej. Po krótkiej chwili kolejny atak i znowu szczupak. Brat łowi na duże przynęty z nadzieją na coś większego ja nadal boczniak z małym twisterkiem z podwójnym ogonem. Nadal biorą mi okonie, ale trafia się jeszcze jeden szczupak, który niestety ucina żyłkę.Tak to jest jak łowi się bez przyponu. Na większe przynęty brań niema.
Robimy krótką przerwę, analizujemy wyniki. Biorą na małe przynęty mimo to brat nie zmienia taktyki i po przerwie w nowym miejscu ma rybę. Drapieżnik walczy dzielnie do końca.Ale wytrawny łowca nie daje mu żadnych szans i po dynamicznym holu ląduje w podbieraku. Przyzwoity szczupły jest w doskonałej kondycji.Widocznie trafiliśmy na niezłe żerowanie. Ja postanawiam też zmienić przynętę na większą.Na 12 gramową główkę nadziewam perłowego twistera. Kilka rzutów i jest!!! Na początek letkie trącenie a po chwili Zdecydowany atak ze zdwojoną siłą. Mocno zacinam, chwile czuję pulsujący ciężar i lipa. Wyciągam przynętę jest pocięta i rozgięła się agrafka. No szkoda mogła być niezła rybka. Ale jak to mówią największe zostają w wodzie.Łowimy jeszcze kilka okoni. Wiatr zaczyna nabierać na sile postanawiamy wracać. Wieje w kierunku naszego auta więc korzystamy z okazji i jeszcze spinningujemy . Jackowi udaje się złowić jeszcze jednego przyzwoitego szczupaka i na tym kończymy. Po dopłynięciu do brzegu zaczyna kropić.
Wypad można zaliczyć do udanych trafiliśmy na niezłe żerowanie ryb i wykorzystaliśmy sprzyjającą pogodę na max. Takich udanych wypraw i wam życzę. Z wędkarskim pozdrowieniem, swiezy.
Więcej fotek z wyprawy tu swiezy.wedkuje.pl/blog/index.php?p=galeria&KategoriaID=2924&ID=6470