W poszukiwaniu wiosennych szczupaków
Tomasz Górka (mapet77)
2009-04-07
Zbliża się kultowa dla wszystkich zwolenników emocji związanych z polowaniem na zębatego data – 1-szy Maja!!! I znowu, jak co roku, nad wodę ruszą tłumy wyposzczonych po zimowym letargu wędkarzy żeby zmierzyć się oko w oko z majowym szczupakiem. Tylko nasuwa się pytanie: gdzie i jak go szukać??? W ruch pójdą spinningi, spławikówki, gruntówki… Z racji tego, że moją pasją jest połów kaczodziobych na spławik lub z gruntu skupię się na tych metodach.
Z moich (i nie tylko) obserwacji wynika, że majowy esox jest jeszcze zmęczony po odbytym niedawno tarle i nie prowadzi poszukiwań na szeroką skalę, przeczesując bezkresne połacie wody skupia się na przybrzeżnych wypłaceniach, w zatokach i innych zacisznych miejscach gdzie do tarła przygotowywują się inne gatunki ryb jak płoć, leszcz, okoń… Jednak miejscówki te muszą charakteryzować się również dostępem do głębszych partii wody. Zauważyłem, że podczas deszczu (a jest go w Irlandii sporo),ryby schodzą nieco głębiej co spowodowane może być wibracjami na powierzchni wody przez co ryby, dostając za dużo impulsów do lini bocznej uciekają w głębsze rejony. W miejscach wiosennych połowów należy przede wszystkim skupić się na odnalezieniu ławic mniejszych rybek za którymi w niedalekiej odległości podążają kaczodziobe. W tym okresie nie pogardzą one nawet narybkiem o długości 5cm, gdyż muszą wrócić do normalnej formy, tej sprzed okresu zimowego. Dobrą wskazówką do odnalezienia białej ryby jest wzmożona koncentracja ptaków polujących na nie jak czaple, kormorany, perkozy czy inne.
Ulubionymi miejscówkami szczupaków są przewężenia pomiędzy głównym plosem jeziora a zatokami. Esoxy upodobały sobie to miejsce szczególnie w okresie wiosennym gdyż wiedzą, że drobna ryba będzie szukała miejsc osłoniętych od wiatru i głównego prądu w celu przystąpienia do tarła. Kolejne miejsca warte obłowienia to okolice wysp, przy których od strony zawietrznej ryby szukają schronienia przed nadmiernym prześwietleniem wody i wiatrem. Dodatkowym atutem będą porastające wyspę drzewa dające dodatkowe zacienienie i ulgę przed słońcem.
W drugiej połowie maja, gdy rozpoczyna się okres wegetacji roślinności podwodnej szczupaki rozpraszają się po wodzie i większość dnia spędzają na wylegiwaniu się na „dywanie” od czasu do czasu atakując zagubioną ofiarę. Jednak gdy przychodzi czas posiłku zabierają się do przeczesywania okolic trzcinowisk, podwodnych górek czy innych podwodnych przeszkód jak zwalone drzewa czy zatopione krzaki. Jeśli chodzi o podwodne górki to mam na myśli te szerokie na szczycie i z łagodnie opadającymi stokami. Chodzi o to aby woda miał szansę na szybsze ogrzewanie się. Te „szpiczaste” i z gwałtownie opadającymi stokami zostawcie sobie na wczesną jesień i zimę.
Jeśli chodzi o sposób łowienia to polecam w tym czasie skupić swoją uwagę na dwóch istotnych rzeczach a mianowicie: odchudzenie ekwipunku do niezbędnego minimum oraz przeszukiwanie jak największej liczby potencjalnych kryjówek kaczodziobych. O ile w okresie jesienno-zimowym mój ekwipunek musi pomieścić dodatkowe ubranie i prowiant abym mógł posiedzieć jak najdłużej obławiając ciekawa miejscówkę, o tyle w lecie polecam tylko jakiś przeciwdeszczowy sztormiak lub pelerynę i suchy prowiant (jeśli myślimy połowic dłużej niż 3-4 godziny). W przypadku spinningowania sprawa jest prosta kilka przynęt różnego typu i koloru, sprzęt do odhaczania, podbierak składany plus kijek w rękę i powinno to wystarczyć, jednak jeśli myślimy o łowieniu na żywca lub martwą rybkę to powstają pewne komplikacje. W przypadku łowienia mobilnego proponuję zabrać tylko jedną wędkę aby wyeliminować dodatkowy ciężar. Jak już wspomniałem należy często zmieniać miejsce i składanie i rozkładanie dwóch wędek może nas zniechęcić już po paru minutach bezowocnego siedzenia. Dodatkowo gdy łowimy na jedną wędkę mamy możliwość skoncentrowania swojej uwagi na sposobie podania i zaprezentowania przynęty. Ja generalnie używam martwych ryb lub ich kawałków (uwaga na RAPRyb!!!) w celu wyeliminowania niepotrzebnych kłopotów związanych z plątaniem się żywca o podwodne przeszkody czy o linkę, a dodatkowym atutem jest brak konieczności noszenia ze sobą wiaderka z żywymi przynętami. Jeśli po jakimś czasie nie mam brań na martwą rybkę to podciągam zestaw 1-2 metrów dając przebywającemu w okolicy drapieżnikowi czas na kolejne „przeegzaminowanie” ofiary. Z reguły po drugim lub trzecim takim zabiegu następuje atak, jeśli nie to zmieniam miejsce. Wiosną generalnie nie łowię z gruntu chyba, że nastawiam się na pozostanie nad wodą do późnych godzin, zazwyczaj do godziny po zachodzie słońca albo upatrzona miejscówka jest poza zasięgiem mojego rzutu spławikiem.
Jeśli chodzi o sprzęt to proponuję lekkie kije długości 3,6-3,9m, o średnim ugięciu 2-2,5 lbs i niewielkim ciężarze wyrzutowym ponieważ wszystkie potencjalnie dobre miejsca znajdują się tuż pod naszymi nogami, wystarczy metr wody pod spławikiem i już mamy szanse na spotkanie z esoxem. Spławik powinien być raczej małych rozmiarów aby nie stawiał podczas brania oporu a w sumie łowiąc w niedużej odległości od brzegu nie musimy się wpatrywać w „bojkę” wielkości pieści. Co do pytań czy plecionka czy żyłka to odpowiedź jest prosta-z racji tego, że wiosennego szczupaka szukamy na płytkich i zarośniętych wodach, często z licznymi zaczepami polecam plecionkę. Z dwóch powodów: posiada znacznie lepsze właściwości pływające, co znacznie ułatwia zacięcie i drugi powód jest praktycznie nierozciągalna co w połączeniu z miękkim kijem stanowi zabójczą broń do szybkiego wyprowadzenia z zaczepów i zarazem pełną kontrolę podczas holu. Jednak zdaję sobie sprawę że najważniejszą wadą plecionki jest WYGÓROWANA CENA!!! W zamian można użyć grubszych żyłek (0,25mm-0.35mm nie będzie tu przesadą), koniecznie „bez pamięci” czyli nierozciągalnych. Chyba nikt z nas nie chciałby aby nasz zestaw strzelił w momencie zacięcia lub podczas holu. Co do kołowrotków, no cóż najważniejsze dla mnie w kołowrotku są dwie sprawy na które zwracam uwagę: jak układa linkę podczas nawijania i druga najistotniejsza rzecz to rolka, rolka i jeszcze raz rolka na której opiera się linka. Musi być z wytrzymałego materiału i powinna się bez oporów kręcić pod naciskiem palca. Pewnie zauważyliście, że nie ma mowy o jakości hamulca. Powiem Wam, że pobyt w Irlandii nauczył mnie innej niż dotychczas metody walki z dużymi rybami. A mianowicie kontrolowanie odwijanie linki z kołowrotka „do tyłu” za pomocą korbki. Kołowrotki z „górnej” półki cenowej cechuje nienaganna praca wszystkich mechanizmów ale zaporowa może tu być cena. W średniej klasie i niższej klasie pewne elementy ze sobą nie współpracują jak należy (nie to abym potępiał ich jakość w stosunku do niskiej ceny) stąd ten sposób na kontrolowanie zrywów ryby. Wiadomo, że nie zatrzymamy w ten sposób odjazdu suma 20kg ale w przypadku ryb do 5kg jest to bardzo dobry sposób aby przedłużyć żywotność naszych młynków, a zwłaszcza hamulca. Pamiętać należy tylko o jednym: NIE WYPUSZCZAJCIE KORBKI Z RĘKI!!! Bo jej później nie złapiecie, a na taki błąd rybki tylko czekają. Proponuję popróbować na mniejszych rybkach.
Moją ulubioną metodą prezentacji przynęty jest po prostu „wkładanie” zestawu jak najciszej do wody, niemalże pod samymi nogami. O ile ta metoda sprawdza się na rzekach, z racji uciągu wody, który przetransportuje naszą przynętę w potencjalne miejsce przebywania drapieżników o tyle w jeziorach i stawach sprawa wydaje się bardziej skomplikowana. Jednak i na to jest sposób a mianowicie możemy podać zestaw na znacznie dalszą odległość niż przewidywana przez nas miejscówka (jak w metodzie odległościowej, aby nie płoszyć ryb) i co jakiś czas podciągać w naszym kierunku i gdy już osiągniemy zamierzony punkt łowienia pozostawić na kilkanaście minut. Jeśli jakikolwiek drapieżnik przebywa w okolicy zestawu to powinno się to objawić w postaci brania. Jeśli po 20 min nie ma brania proponuję zmienić miejscówkę. Innym sposobem jest zastosowanie spławika z żaglem, z tym że metoda ta jest niespotykana, lub spotykana bardzo rzadko na naszych wodach. Do tej metody potrzeba dwóch czynników: wiatr w plecy i odpowiedniego spławika dryfującego (bardzo popularna metoda na Wyspach). W moich linkach jest adres pod którym znajdziecie filmik jak gość wyciągnął esoxa na dryfujący spławik firmy FOX.
O jednym musimy pamiętać: należy zachować całkowity spokój i ciszę nad wodą, gdyż tylko to nam pozwoli zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania z wiosennym drapieżnikiem. Generalnie im mniejsza koncentracja wędkarzy lub spacerowiczów nad wodą tym większe mamy szanse na udaną wyprawę.
Połamania TomaszG