W zgodzie z naturą
Krzysztof Kloc (ryukon1975)
2012-03-31
Poranek jest piękny.Ciepły i ta magia ciszy przed kolejnym budzącym się do życia dniem cicho niczym kot przechodzę z brzegu przez płytką wodę by znaleźć się na wyspie a właściwie mieliźnie na środku rzeki którą odkrył niski stan czerwcowej wody.Idąc jeszcze z daleka spoglądam na wcześniej wytypowane stanowiska kleni,były tam jeszcze dwa dni wstecz je widziałem jak zbierały z powierzchni owady.Potężne stado,rzadki widok jak na odcinku około stu,stu pięćdziesięciu zbiera taka ilość kleni że ciężko je policzyć.Jednak w tej chwili o poranku to nie owady będą moją przynętą.Mam sobą około 1,5 kg czereśni i to na nie będę kusił klenie i kleniki.Sprzęt prosty i w minimalnej ilości.Wędzisko 3,9 m z kołowrotkiem,żyłka 0,20 mm,pudełko z wcześniej wybranymi hakami.Kij może trochę przydługi ale tu na środku rzeki mam sporo miejsca by nim operować,najważniejsze że jest lekki a długość może się przydać.Składam kij przeciągam żyłkę przez przelotki i na końcu wiążę hak.Wszystko.Biorę do kieszeni kilka czereśni w foliowym woreczku resztę zostawiam na kamieniach i przykrywam by leżały w cieniu.Schodzę w dół wysepki i zajmuję wybrane miejsce,zakładam czereśnię na hak.Na przynętę wybieram taką piękną dojrzałą.Zarzucam około trzech metrów w bok i kilka metrów w dół rzeki.Nurt natychmiast chwyta czereśnie w swoje objęcia i prowadzi wybraną drogą w dół rzeki.Pozwalam mu na to,to on wie najlepiej jak ją poprowadzić by podać rybie w naturalny sposób przed oczy i skusić do brania.W prawej ręce trzymam kij,lewą ręką kontroluję wysnuwającą się żyłkę przy otwartym kabłąku.Czasem czereśnia utkwi gdzieś w zagłębieniu dna i żyłka robiąc łuk wyprzedza przynętę,nie wolno do tego dopuścić.Nagle żyłka zmienia swoje zachowanie czuję w palcach jak zmieniła tempo wychodzenia z kołowrotka gwałtownie przyśpieszając,poczułem też w prawej ręce że kij stał się cięższy.To ryba,tnę.Ryba rozpoczyna walkę,kij pomaga mi z nią wygrać.Wspaniale ubarwiony kleń.Ten scenariusz powtarza się jeszcze kilka razy.Po zakończeniu łowów zjadam czereśnie które mi zostały,nie wszystkie częścią dzielę się z rybami.
Z powierzchni
Chodzę już chyba trzecią godzinę ze spinningiem w to upalne popołudnie i nic nie mogę złowić.Ryby są
ale jakoś nie zainteresowane moimi przynętami.Wchodząc na odcinek pomiędzy łąkami z góry widzę jak kilka ryb zbiera z powierzchni jakieś owady.Już to dziś widziałem wcześniej,jednak ryby które zachowywały się w ten sam sposób nie reagowały na moje przynęty.Czas zmienić taktykę.Kładę kij i torbę z sprzętem wyciągam z niej plastikowe pudełko które lubię mieć na wszelki wypadek.Wpadam na łąkę i po kilku minutach wracam a w pudełku mam kilkanaście koników polnych.Odcinam z żyłki woblerna końcu żyłki wiążę mały hak.Zrywam kilka traw takich słomek w kształcie rurki.Będą nośnikiem mojej nowo zdobytej przynęty.Zajmuję dogodne stanowisko w pewnej odległości od żerujących ryb pozwalające mi na w miarę dogodne podanie przynęty.Odcinam nożem około dwu centymetrowy odcinek słomki i nacinam wzdłuż do połowy.W powstałe nacięcie wsuwam żyłkę tak by hak był przy jednym z końców słomki.Delikatnie,lekko nakładam owada na hak by go nie zabić po czym sadzam na słomce.Wystraszony trzyma się jej kurczowo więc szybko wrzucam do wody i spławiam zestaw w kierunku żerujących ryb.Owad odruchowo zaczyna pracować starając się wyjść z wody i wejść na słomkę.Nie zdążył jedna z ryb sprowokowana jego zachowaniem zebrała go szybko.I już kij pracuje.
Dlaczego w zgodzie z naturą?
Dlatego że można tak łowić,nie zasypując wody zanętami w których znaczna część ma co najmniej wątpliwą jakość i wartość wędkarską.Źle użyta szkodzi wodzie i rybom w niej pływającym.Złe użycie to najczęściej wprowadzenie do wody jej zbyt dużej ilości.Wędkarz idzie na ryby weźmie X kilogramów wrzuci do wody bez względu na żerowanie ryb.Przecież nie weźmie do domu a 'zainwestowanie' i wrzucenie jej do wody daje złudną nadzieję na sukces.Nic bardziej mylnego,w przesyconej wodzie po powierzchni której pływają w upał składniki zanęty jeszcze nikt długo nie odniesie sukcesu.Nie jestem przeciwnikiem nęcenia,sam łowiąc na feeder nęcę.Jednak z rozsądkiem i umiarem.Przy jednej zasiadce przykładowo 1,5- 2,5 kg grochu.Moczonego kilkanaście godzin i gotowanego.Czyli takiego w którym jeśli ma on masę 2,5 kg ,1,5 kg stanowi woda.Więc Panowie młodzi początkujący wędkarze nęcić z umiarem i rozsądkiem a woda się wam odpłaci.Zawsze lepiej kilogram zanęty za mało jak 10 dag za dużo.