Wczesnowiosenny wypadzik

Na początku tygodnia czyli pod sam koniec super pogody Hajnel zaliczył Brzeziny ze spławiczkiem i to z niezłym efektem.
Oczywiście sporawe krasnopiórki i parę karasi.
Niestety mnie uwaliła nie dość ze robota - bo tu bym coś zalatwił ale przede wszystkim załamanie pogody no ale
jak to gadają nadzieja umiera ostatnia więc liczyłem na niedziele tym bardziej ze miało sie ocieplić.
Od piątku wielkie plany na niedzielny wypad z kumplem i w sobotni wieczór dogadanie szczegółów czyli jutro JADYMY...
Rano telefon od Heńka ...na razie zimno-jadymy po połedniu.
O.K>byłem tego samego zdania i z braku laku :-) oczekiwanie wypełnił mi Gang Olsena.
Zbliza się czas wyjazdu i znów telefon nie słuchając nawet kto i co ,krótki tekst -już wyłaża i tu riposta Hajnela
...znosz te powiedzedzenie że jak wiater ze wschodu to rybiorz umrze z głodu-
odpowiedziałem znom ale krasnopiórka powinna sie ruszyć
Jak wierzysz w cuda to jedż bo jo rezygnuja , no i taki był to nasz dialog .Koniec końców na Haldeksie wyladowałem sam.
Po drodze naprawdę złowiłem oznaki wiosny a i moja miejscówka własnie od strony wschodniej
w miare czysta od wiatru czyli znów nadzieja.
Na początek w pół wody,przy trzcinkach,troszkę dalej,w samych ...i nic .
kombinacja z gruntem mija godzina i nic,
ani biały ani czerwony- zero reakcji wiec zmiana miejsca i powtórka z rozrywki choc w sumie należało by
powiedzieć z porażki.
Siedząc tak w sumie już bez nadzieji skupiłem sie bardziej na obserwacji budzacego się na przedwiośniu życia
i jakoś brak brań zupełnie mi nie przeszkadzał poprostu poczułem jak ładuję akumulatory,
zwiększyłem grunt i czekam i tez po łapkach.
W końcu wygnało mnie na stronę i właśnie w tym momencie nastąpiło to jedyne branie---
NIESTETY NIE ZDĄŻYŁEM :-)
P.S. wróciłem naładowany i szcesliwy