Wędka Fenwick Aetos
Sebastian Kowalczyk (Sebastian Kowalczyk)
2014-01-19
Na stronie producenta można znaleźć informacje na temat blanku w kolorze niebieski wykonanego w systemie High Modulus Graphite. Do tego dochodzą ultralekkie przelotki tytanowe z tytanowymi wkładami, oraz rękojeść dzielona z uchwytem Fuji Skeleton. Konstrukcja ma rewelacyjnie przenosić wszelkiego rodzaju wibracje. Dodatkowo jest super lekka, super czuła i posiada spory zapas mocy.
Tu wszystko się zgadza, dla uściślenia dodam, że model którym miałem przyjemność łowić to wędka Fenwick Aetos A661 MFS (1,98m / 3-21g / 6-14lb / Medium / Fast/) Warto dodać, że ta jednoskładowa szpada waży zaledwie 100gram. Po całym sezonie tytanowe przelotki wyglądają jak nowe. Ergonomiczny uchwyt faktycznie jest bardzo wygodny. Wygląda na bardzo delikatną konstrukcję ale nic złego mu się nie przytrafiło, nawet podczas bardzo mocnego dokręcenia uchwytu kołowrotka. Jedyna rzecz która mi trochę nie pasuje to ciut przykrótki dolnik. Lubię czasem zaprzeć się nim o przedramię, co ułatwia zacięcia z bardzo dużych odległości, a w tym wypadku jest to dość niewygodne. Nawet zastanawiałem się czy wędziska nie przedłużyć ale właściwie 100gram to 100gram i dokładanie czegokolwiek do wagi blanku zakrawa na nonsens. Pozostaje mi tylko ćwiczyć nadgarstek. :)
Niewygodny jednoskład
Niewygodny jest tylko i wyłącznie w transporcie i właściwie można uznać to za jego jedyną (może oprócz ceny) wadę. Aby nie zamartwiać się, co dzieje się w z naszą wędką podczas wyprawy, należy koniecznie wyposażyć się w specjalną tubę przeznaczoną do przewożenia takich wynalazków. Tego typu futerały dostępne są w prawie wszystkich sklepach wędkarskich. Tubę najlepiej podwiesić pod sufitem samochodu. Można zrobić to za pomocą owijek (rzepów) do wędek. Aetosa ładujemy nieuzbrojonego od strony bagażnika i problem z głowy. Jeśli chcemy zmieniać łowiska kilka razy w ciągu dnia, a miejsce na to pozwoli, można wsadzić do tuby uzbrojoną wędko do miejsca uchwytu z kołowrotkiem. Również nie powinno się jej nic stać. Zagadnienie transportu wydaje mi się o tyle ważne, ponieważ to właśnie w momencie przemieszczania się, wędki doznają najwięcej uszkodzeń.
Tyn modelem łowi również kilku moich znajomych. Gdy Kamil Walicki napisał na fejsie że zaciął przelatującego owada, który trącił plecionkę nie wierzyłem. Uwierzyłem dopiero w momencie kiedy i mi przytrafiła się podobna sytuacja. Przenoszenie na blank wszelkiego rodzaju drgnięć jest niesamowite. Pomijając fakt, że główka jigowa bada dno jak radar, a pukający o dno ołów za pośrednictwem plecionki przekazuje nam wszystkie informacje o twardości podłoża na którym łowimy, jesteśmy w stanie wyczuć Fenwickiem wszelkiego rodzaju anomalie podczas opadu. Po dojściu do wprawy da się wyczuć kiedy przynęta spada na roślinność i inne podwodne przeszkody. Twarde dno daje wrażenie odbijania się od niego ołowiu, a nawet najdelikatniejsze brania nie umkną naszej uwadze. Oprócz tradycyjnych drapieżników Aetosem udało mi się skutecznie w przyłowie zaciąć kilka leszczy, a nawet delikatnie podszypującego gumę klenia. Dzięki lekkości i czułości wędki mój niewydarzony refleks dostał drugą szansę.
Oczywiście wędka nie jest przeznaczona tylko i wyłącznie do łowienia silikonem. Świetnie obsługuje niewielkie jerki, woblery obrotówki i wahadłówki. Obserwacja szczytówki tańczącej i poddającej się ruchowi średniej wielkości wahadła to czysta przyjemność. Można sobie wręcz wyobrazić co w danej chwili dzieje się z przynętą.
Zaciąć mignięcie
Każdy kto łowi sandacze trafia na dzień, w którym ryby są niezwykle kapryśne, a ich brania objawiają się delikatnymi, trwającymi ułamek sekundy dotknięciami. Ja to nazywam mignięciem i zawsze mnie cholera brała, bo zazwyczaj brakło mi refleksu aby zaciąć w odpowiednim momencie. Przewagą Fenwick"a Aetos"a nad innymi wędziskami, których używałem do tej pory jest czytelność tych skubnięć oraz lekkość zestawu. W parze z lekkim, dobrze dobranym kołowrotkiem, wędka staje się przysłowiowym przedłużeniem ręki i pozwala zacinać w tempo ledwo odzywające się ryby. Powiem szczerze, że obserwowanie plecionki zazwyczaj mnie usypia i głównie reaguję na to co przekazuje mi wędzisko. Ta niesamowicie czujność blanku staje się nieoceniona podczas niemrawych brań szczupaków i okoni. Tych ostatnich złowiłem Aetosem bardzo dużo i chociaż blank jest za sztywny na delikatne pyszczki pasiaków z zacięciem aktywnie żerujących okoni nie ma większego problemu.
Winda do zadań specjalnych
Sztywny blank jest wręcz wymarzony do zacinania sandaczy. Jednak podczas holu dużej ryby wędzisko pracuje na całej swojej długości. Paruje zrywy ryby i poddaje się wręcz już przy rękojeści, nie dając możliwości spięcia się nawet najryzykowniej zaciętemu drapieżnikowi. Najbardziej doceniłem tą zaletę podczas siłowych holów dużych szczupaków. Zębacze trafiane w przyłowie podczas polowań na sandacze wyrywałem z głębiny na windę. Zawsze boję się, że duży sandacz nie dostał hakiem, a gumę trzyma w pysku tylko dzięki szczękościskowi. Błyskawiczny hol i natychmiastowe wtarabanienie ryby do podbieraka zapobiega wypluciu przynęty w końcowej fazie holu. Duży szczupak potraktowany w ten sposób zazwyczaj na początku poddaje się sile włożonej w hol. Szału dostaje najczęściej pod samą łodzią, w momencie gdy przestaje już być zdziwiony rozwojem sytuacji. Praca wędki pozwala okiełzać i poskromić nawet najbardziej rozbuchaną rybę. W ten sposób wyholowałem późną jesienią zeszłego roku mojego życiowego szczupaka długości 112cm i kilka innych około metrowych egzemplarzy. Zresztą jak zachowuje się wędka zapewne widzieliście w zrealizowanym prze ze mnie filmie z Bysjon.
Chociaż wędka opisana jest od 3 do 21 gram, można bezkarnie założyć 25 gram + gumę. Przyznam się, że zakładałem dużo, dużo więcej i też nic złego się nie działo. Oczywiście takie przegięcia robi się tylko i wyłącznie na swoje ryzyko i nikogo do tego nie zachęcam. Moc i akcja wędziska pozwalała mi na to, co nie udawało mi się zazwyczaj wklejanką. Mianowicie chodzi mi o skuteczne zacinanie sandaczy przybijajacych gumę do dna. Kto spotkał się z tym zjawiskiem, doskonale wie jak trudno przebić hakiem pokryte drobną łuską "podgardle" sandacza. Przy włożeniu odrobinę większej siły w zacięcia, nie ma z tym większego problemu.
No własnie czy warto wydać kupę kasy na tą kosztowną zabawkę jaką jest wędka Fenwick Aetos ? Suma którą trzeba wybecelować na wędkę nie jest mała i dla mnie na przykład stanowi spore obciążenie domowego budżetu. Wydaje mi się, że jednak warto. Komfort łowienia jest niesamowity. Dzięki lekkości zestawu, cały dzień ostrego spinningowania nie wywołuje bólu mięśni. Przekazywanie najdelikatniejszych brań prze blank, pozwala się skoncentrować i nic nie uchodzi naszej uwadze. Po całym sezonie nie widać na konstrukcji żadnych objawów zmęczenia. Przelotki są w świetnym stanie i wygląda na to, że wędzisko będzie mi służyć jeszcze wiele lat. Dodatkowym argumentem za, jest dożywotnia gwarancja. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał z niej korzystać ale na razie się nie zapowiada.