Wędkarska wyprawa - Tylko jedna taka noc w roku.

/ 29 komentarzy / 8 zdjęć



Ostatnio często wracam wspomnieniami do poprzednich sezonów, analizuję wszystkie brania, przeglądam zdjęcia i w myślach planuję już wyjazdy odległe o kilka miesięcy.
Dziś opiszę jedną z.. a zresztą, przekonacie się sami jakich wypraw!


Znowu na ten biwak..

Lipiec 2015
A w zasadzie połowa lipca. Pierwsze dwa tygodnie spędzamy z rodziną zawsze, ale to ZAWSZE nad morzem.  Moi rodzice są fanami homeostazy, czyli w skrócie – nie lubią zmian, a najlepiej gdybyśmy wakacje spędzali co roku tak samo, dlatego nie miałem większych problemów z namówieniem ich na coroczny rodzinny biwak.
Mama przyjęła to na klatę, natomiast rodzeństwo było zdegustowane – Znowu ten biwak, a nie możecie pojechać choć raz bez nas?! Wykrzykiwali przez siebie Maciek z Zuzią.
Jako że żyjemy w demokratycznym państwie ( :) ) szybko przegłosowaliśmy maruderów i zaczeliśmy planować wyjazd.
Ja miałem już w głowie całą gamę pomysłów, jakaś dzika plaża lub blat niedaleko kąpieliska, a może jakaś spokojna zatoczka lub skarpa.. Tata jednak postawił na swoim, oznajmił wszystkim „jedziemy w nasze lipcowe miejsce” i na tym zakończyły się moje rozważania, co roku w to samo miejsce.. Niby mieliśmy tam co roku dobre efekty, ale czasy świetności tego łowiska już dawno minęły, wszystkie duże ryby zostały wybite co do sztuki a rynienkę zasypał piach.
Nawet nie wiedziałem jak bardzo się mylę..

To jest to.

Nadszedł dzień wyjazdu – spakowaliśmy cały sprzęt, jedzenie, wodę, znalazło się nawet trochę miejsca na pozostałych członków wyprawy.
Po godzinnej podróży byliśmy już na miejscu, pierwsza rzecz jaką z Tatą zrobiliśmy po wyjściu z samochodu to szybki rekonesans wzdłuż brzegu.
Nie było nas rok, a miejsce zmieniło się nie do poznania: rzeka ponownie wyżłobiła w dnie rynnę, tym razem szerszą i dłuższą, nurt odsłonił zatopione korzenie starego dębu, piach obsypał się ze skarpy tworząc delikatną zatoczkę ze spowolnionym nurtem a bobry powaliły wzdłuż brzegu kilka dużych drzew tworząc kryjówki dla drapieżników.
To zdecydowanie była zmiana na lepsze.
Rozłożyliśmy szybko namiot, znieśliśmy trochę drzewa na ognisko i zabraliśmy się za najważniejsze – rozkładanie sprzętu.
Tata stwierdził że ta rynna to taka zmyłka i że on najpierw wypróbuje blacik kilka metrów przed rynną (była 14) bo potrzebujemy żywca.
Faktycznie, uciąg wody w rynnie był stosunkowo mocny, kiełbie zawsze wypuszczamy bo nigdy nie pamiętamy czy są pod ochroną czy nie, a krąp prędzej o tej godzinie będzie żerował na blacie lub przy trawach w płytkiej wodzie.
Ja rozłożyłem swój niezawody spinning i zabrałem się do przeczesywania najpierw płytszych rejonów przy trawach by przejść do rynny i obadać jak dokładnie wygląda dno rzeki w tym miejscu.
Zarówno trawy jak i rynna zaskoczyły mnie pięknymi okonkami, niezawodne okazały się imitacje płoci i okonia.
Rynna zaczynała się (jak się okazało) przy samym brzegu, miała około 1,5-2metry szerokości i ciągnęła się na około 50metrów! Spadek w rynnie był niewielki, bo głębokość była większa o około 25-35cm w porównaniu z resztą rzeki, ale jak wkrótce się miało okazać, dla ryb była to ogromna różnica..

Pierwsze koty.. do wody!

Wieczór zbliżał się nieubłaganie, Tata zdążył już nałapać krąpi i uklejek, nawet mój młodszy brat złapał okonia, ale ja czułem się niepocieszony. Kilkaset metrów wcześniej prężnie rozciągała się przykosa, przy której raz za razem uderzały bolenie, jednak brak woderów skutecznie odsyłał mnie myślami do rynny i skarbów które może skrywać.
Na takie wyjazdy szykuje zawsze dwie wędki, tym razem jedną gruntówkę postanowiłem zastąpić.. spławikówką.
Rynna zaczynała się przy samym brzegu, jeśli drapieżnik będzie ją przeczesywał, przynęta podana na zestawie ze spławikiem wzbudzi mniej podejrzeń, będzie się bardziej dynamicznie unosić w toni, jednocześnie mniejsza część zestawu pozostanie widoczna dla oka drapieżnika.
Genialne rozwiązanie na okonie i sandacze.
Pierwszy żywiec wylądował jednak nie w rynnie, a w okolicach powalonego przez bobry drzewa.
Było jeszcze dość jasno, przy użyciu spinningu złapałbym jedynie zaczep, więc postanowiłem spróbować z zestawem żywcowym.
Spławik z gracją wylądował jako drugi na swoim miejscu, gruchawka na szczytówkę (ostrożności nigdy za wiele) i wracam do ogniska na kolację, do obozu oddalonego (o zgrozo!) dosłownie trzy kroki od moich wędek!
Ognisko płonie w najlepsze, Maciek łazi w kółko próbując złapać zasięg w komórce, Zuzia korzysta z resztek promieni słonecznych razem z Mamą, opalając się na kocu, każdy już się najadł i jest zadowolony, Tata dalej męczy krąpie, a ja czekam, czekam na magiczny „dzwonek” który zasygnalizuje branie na jednej z wędek.
I jest, jak grzmot wyrywa mnie z zadumy dźwięk gruchawki! Podrywam się na nogi i biegnę do wędki! Spławik? Niee. To gruntówka!
Podbiegam, zacinam i jest!
Nie jest to niewiadomo jaki okaz, ale po chwili ku mojej uciesze ląduje w podbieraku przy asyście Maćka – Szczupak, 50cm.
Wyciągam mu haczyk z pyska i wypuszczam, ku dostojnej dezaprobacie mojej Mamy, która co roku prosi mnie o jakąś smaczną rybę, a ja co roku odpowiadam „ojoj, no nic, może następnym razem zabiorę” (i w końcu i tak nie zabieram :) )
Zapowiada się piękny wieczór, jeszcze jak..

Na drugą nóżkę..

Stare przysłowie mówi – „Gdzie kucharek sześć, tam cycków dwanaście”.
Postanowiłem pójść za ciosem, takie miejsca często stanowią kryjówkę dla więcej niż jednego drapieżnika – żeby tego było mało, niektóre drapieżniki podążają za innymi!
Tata opowiadał mi kiedyś o szczupakach, które łowił w nocy ze swoim bratem. Mieli postawione po dwie żywcówki i siedzieli obok siebie. Niezwykłość tej sytuacji polegała na tym, że pierwsze branie było sandaczowe, złowili faktycznie po sztuce, ale kolejne branie już było szczupakowe. Wyglądało to tak, jakby ławica sandaczy przechodziła wzdłuż brzegu a za nią szczupaki, zjadające niedobitki pozostałe po przejściu sandaczy.
Mój inny wujek, z drugiej strony za to łapał największe klenie w miejscach w których biły bolenie, doszedł do wniosku że duże klenie idą za boleniami i korzystają z powstałego zamieszania. Ryby to oportuniści, skorzystają z każdej okazji która pozwoli im się bez wysiłku najeść.
Postanowiłem wykorzystać te obserwacje i postawiłem wędkę w tym samym miejscu, z jedną małą różnicą – jako żywca użyłem krąpia.
Wieczór szybko zmienił się w ciemną noc, obozowisko opustoszało a przy wędkach pozostałem jedynie ja.
Świerszcze jak zwykle umilały mi nocne czatowanie swoim koncertem, który tej nocy zdawał się być wyjątkowym widowiskiem, żaby ze starorzecza rozciągającego się za moimi plecami kilkaset metrów dalej postanowiły się przyłaczyć, tworząc unikatowy duet.
Wtedy wszystko jakby zamarło.
Usłyszałem delikatne gruchnięcie.
To był dźwięk którego nie mogłem pomylić z niczym innym.
Zerwałem się z miejsca i pobiegłem do wędki, która wydała z siebie przeraźliwy pisk kołowrotka, wyciągana z niego żyłka gwiżdżąca na wietrze aż zmroziła mi krew w żyłach, gruchawka jak natchniona bujała się w każdą stronę – tym razem na haku mam coś o wiele większego.
Chwytam wędkę, zacinam – jest! Zakręcam odrobinę hamulec w kołowrotku i rozpoczynam walkę..
Narobiłem tym wszystkim tyle hałasu że obudziłem wszystkich w namiocie, zresztą – wędki stały dosłownie kilka kroków od obozu a mój Tata zrywa się ze snu ilekroć usłyszy gruchawkę.
Tym razem nie ma mowy o szybkiej kapitulacji – ryba ucieka raz po raz a to pod prąd a to z prądem rzeki, wyciągając kolejne metry żyłki.
Pozwalam się rybie zmęczyć, niech ucieka, niedługo będzie moja..
Faktycznie, słabnie po jakimś czasie, ale mając jako główną żyłkę 0.20 muszę być ostrożny bo..
I w tym momencie ryba wpływa w zaczep..
Byłem taki skupiony na powolnym przyciąganiu jej do brzegu że zapomniałem w jakim miejscu łowię.
Aaaale, czytałem kiedyś, że ryba kiedy poczuje luz na żyłce mysli że się zerwała i wypływa z kryjówki.
Luzuję żyłkę i biorę głęboki oddech.. liczę do trzydziestu.. i jest! Spod korzenia wypływa moja zdobycz!
Teraz już nie dam jej szans na powtórkę tego manewru – przyciągam ją w swoją stronę i przy drugim podejściu Sum ląduje w podbieraku.
Dałeś mi popalić – myślę, wyciągając haczyk z jego pyska.
Maciek w szoku, Mama w szoku, Tata w szoku, Zuzia dalej śpi, ale myślę że też byłaby w szoku.
Sum ma metr długości, nie jest najcięższy z tych które złapałem (największy miał również metr, ale ważył 7kg) mimo to nadal cieszy, zważywszy że nigdy nie nastawiam się na te największe, może na starość z nimi powalczę, ale póki co moim oczkiem w głowie są sandacze.
Zdejmuję mu jeszcze tylko pijawki z głowy i wypuszczam.
Dzielny maluszek, a teraz uciekaj, do zobaczenia za rok – szepczę niby do niego, niby trochę sam do siebie i obserwuję w świetle latarki jak odpływa.

Na świętej Anki Sandaczowe poranki..

Adrenalina z holu nie daje mi spać. Przeglądam zrobione zdjęcia i zastanawiam się co jeszcze mnie ciekawego dziś spotka? Sum wziął po północy, męczyłem się z nim prawie do pierwszej, wada lekkiego sprzętu.
No, ale jeszcze spławik.. w teorii powinien zadziałać, zmieniam więc uklejkę na bardziej „żywą” i zarzucam w to samo miejsce.
Mgła nadchodząca znad pól niesie orzeźwiającą „bryzę”, całą noc siedziałem przy ognisku myśląc o rybach, to chyba już obsesja. W dodatku wypiłem całą kawę z termosu, czuję jak ręce mi chodzą przez kofeinie, ciekawe czy po takiej dawce w ogóle zasnę?
Z rozważań skutecznie wyciąga mnie znajomy gruchot..
Zerkam na gruntówkę – stoi w miejscu..
Dziwne, może mi się tylko wydawało? Może to jakieś halucynacje od zbyt dużej ilości kawy?
No ale znowu coś grucha..
NO TAK, SPŁAWIK!
Zerkam na niego i widzę takie ni to branie, ni to uklejka trzęsie..
Ale podchodzę do niego tak cicho jak tylko umiem i obserwuję..
I wtedy lekkie puknięcia zmieniają się w ciągnięcie zestawu, coś ewidentnie ciągnie w dół.
Nie czekam ani chwili dłużej i zacinam! JEST!
Godzina 5:00, jak w zegarku.
Spławikówka daje radę, każdy odjazd ryby jest amortyzowany na delikatnym blanku.
Już nawet nie muszę kręcić korbką, sandacz wziął mi dosłownie pod nogami, kilka ostatnich odjazdów i przyciągam go do powierzchnie – jesteś mój, szepczę do siebie.
Miarka, 55cm, „królem rzeki to Ty nie jesteś, ale dałeś mi dziś do myślenia”.
Budzę Tatę, pokazuję mu zdobycz, robimy zdjęcie i pora pożegnać naszego małego przyjaciela.
O sandaczu nie mówimy już nikomu, Mama dostałaby chyba szału na wieść o nim i o tym że znowu go wypuściłem, no ale rodziny się nie wybiera, zasady to zasady.
Dla mnie to koniec wędkowania, przynajmniej tego dnia, mam cały komplet.
Tak, to był piękny wyjazd, zaskakujący i niezapomniany.
W końcu – każdemu z nas przytrafia się tylko jedna taka noc w roku.
Szczęśliwa noc.




 

 


3.4
Oceń
(20 głosów)

 

Wędkarska wyprawa - Tylko jedna taka noc w roku. - opinie i komentarze

Mati23Mati23
0
Przede wszystkim fajny wpis i gratuluje udanej wyprawy! Czlowiek po takiej nocce caly dzien z bananem na twarzy chodzi :D Lowienia na zywca nie popieram, uwazam, ze powinni tego zakazac i wedlug mnie jest to po prostu nieetyczne... Stosujac zasade C&R wypuszczasz ryby, bo to szlachetne i na pewno w przyszlosci zaowocuje poprawa naszego biednego rybostanu - piekna to postawa i nie ma nawet dyskusji, jednak nijak nie moge pojac jak to jest wypuszczac jedne ryby, bo ich szkoda, a inne meczyc w zywcowych zestawach? Ta uklejka tak samo cierpi, boi sie i zdycha w meczarniach... Nie raz i kilkanascie malych rybek zamordujesz, tylko po to, zeby nie zlapac nic, lub jakiegos niewymiarka, ktory Ci nie da ani satysfakcji, ani frajdy z holu... Tak wiec moje zdanie jest takie, ze albo szanujemy wszystko, co zyje nad i w wodzie, albo dajmy se spokoj z C&R i inna pseudoekologia... Naturalnie nie mam zamiaru nikogo urazic, ale tak wlasnie uwazam... Pozdrawiam. (2017-02-23 15:29)
Mati23Mati23
0
No i zapomnialem o najwazniejszym - poruszyles ciekawa kwestie zwiazana z tym, ze na spinning marnie szlo, a na zywca ryby wreszcie obdarzyly. Niestety - spinning jest dyscyplina trudna i faktycznie trzeba sie nieraz wysilic... Na a zywiec? Nic prostszego jak dorwac mala rybke, wbic w nia haka i czekac az cos sie zacznie dziac zanim wyzionie ducha, a jak wyzionie, to dawaj kolejna i od nowa :) Tyle, ze guma /obrotowka /wobler czy inne cudo nie czuje bolu, strachu itp a efekty potrafi przyniesc i to niezle. Tylko troszke trudniej jest, ale chociaz sumienie czyste jako tako ;) (2017-02-23 15:37)
myidismyidis
-1
Mati23 Może nie jest to do końca humanitarne, ale ryby bardzo szybko się regenerują i jak nic nie złapie, zdejmuje z haczyka i wypuszczam. Duża część przeżyje, bo haczyk jest przebity przez dziurkę w nosie :) A jeśli nie przeżyje, to zostawiam trupki na sandacze, nic się nie może marnować :) A wracając do tego że jedne są przez nas kochane a inne zabijane.. tak samo jest z jedzeniem mięsa. Równowaga jest też ważna w przyrodzie, człowiek ją zaburzyl odławiajac ogromne ilości drapieżników. Uwierz że nic się nie stanie jeśli kilka plotek czy uklejek zginie przy okazji wędkowania. Oczywiście zawsze staram się żeby mimo wszystko przeżyło ich jak najwięcej.. :) (2017-02-23 16:30)
Mati23Mati23
0
Naturalnie, ze nic sie nie stanie dla srodowiska, bo sa to ryby pospolite i licznie (jeszcze) wystepujace. Mialem tu na mysli odczucia samych ryb akurat, ktore zapewne nie sa zbyt fajne jak robia za zywca. Coz, nie liczylem ze Cie przekonam, bo kazdy robi jak uwaza... I nie zamierzam Cie z tego powodu napietnowac, bo nie jestes niestety ani pierwszy, ani ostatni, ktory przedklada wlasna wygode i latwizne nad dobro ryb czy to malych, czy to duzych. Za spina chwycic juz troche trudniej, to jest wiadome nie od dzis - a zywiec? Sam robote zrobi;) Zeby bylo jasne : ja nie naleze do grupy tzw ekologow czy jak tam zwal, bo sam nieraz rybke wezme na obiad, tylko po prostu nie lubie meczenia zywych stworzen dla wlasnej uciechy, a za takowe wlasnie uwazam lowienie na zywca i tego nic nie zmieni... Poza tym myslenie, ze od kilku zameczonych uklejek nic sie nie stanie, to rownia pochyla... Pomysli tak jeden Janusz, potem kolejny i w koncu i uklejek nawet nie polowimy. Lata wstecz tez ludzie mysleli, ze mozna ryby lapac sieciami, pradem i Bog wie czym jeszcze, bo przeciez ich nie braknie - jest tego od groma przeciez! I co? Za to myslenie my dzis placimy... (2017-02-23 16:53)
erykomerykom
+2
Spoko wyprawa,też mam sporo udanych wypraw a dokładniej nocek na swoim koncie :) ***** (2017-02-23 20:59)
kabankaban
+6
Nocka... żyłka 0,20 ... żywiec ... myśl o sumie... toż to jedna wielka porażka!!! Chcąc wypuścić rybę po złowieniu nie muszę jej puszczać z hakiem nie dbając o wytrzymałość zestawu. Bez oceny bo wpis sam w sobie niezły, ale podejście do samego łowienia jak dla mnie szczeniackie. (2017-02-24 14:55)
myidismyidis
-10
kaban - Znam to łowisko i wiem że większy sum mi nie grozi, żyłka 0.20 jest wystarczająca jak na takie łowienie, na 0.16 przy mnie mój wujek wyciągnął suma 120cm, po co pogrubiać zestaw na wyrost skoro można bezpiecznie wyciągać ryby na 0.20. W sezonie 2016 nie zerwałem ani jednej ryby, obciął mi się jeden szczupak i to by bło na tyle, a wyciągałem i na 0.16 na spinning i na 0.20 na żywca sandacze jak i sumy grubo ponad wytrzymałość żyłki. Podejście według Pana może być szczeniackie, ale na pewno nie jestem januszem wędkarstwa i znam zarówno swoje łowiska jak i swoje możliwości, bo wyniki mam dużo lepsze niż większość moich starszych znajomych "po kiju" którzy łowią po 20++ lat, a i z rybami się delikatniej obchodzę od nich. Pozdrawiam i polecam, wcale nie trzeba grubych żyłek i Bóg wie jakiego ciężkiego sprzętu żeby wyciągać duże ryby. (2017-02-24 17:55)
Jakub WośJakub Woś
+1
Sum 120 cm na żylkę 0,16... i już wiem jak klasyfikować Twoje wpisy. (2017-02-24 19:12)
kabankaban
+6
Piszesz o zatopionych drzewach i jak zatrzymasz tam suma 120 na żyłce 0,20 a o 0,16 nie wspomnę. Chłopaku nie ucz innych jak łowić aby złowioną rybę wypuścić w dobrej kondycji a nie z hakiem w pysku lub umęczoną długim i niepotrzebnym holem. (2017-02-24 19:39)
myidismyidis
-4
Cały pic polega na tym że w tamtym miejscu nie ma tak dużych sumów, jeśli jakiś się trafia to wyłącznie jako przyłów. Nie napisałem nigdzie że nastawiam się na suma, moim głównym celem są zawsze sandacze a one jak w przytoczonych obserwacjach często są tam gdzie i szczupaki. Wyciągacie moje wypowiedzi z kontekstu tylko po to żeby potwierdzić swoje tezy, wędkuję 10 lat i metodą prób i błędów doszedłem do swoich własnych przekonań i sposobów na niektóre gatunki ryb. Nie mówię że jestem ekspertem, nigdy się za niego nie podałem. Nie pouczam was jak macie łowić u siebie, opisuję jedynie swoje spostrzeżenia i to jakie metody działają u mnie, nie musicie się ze mną zgadzać, nawet nie musi wam się podobać to co piszę, ale uszanujcie moje zdanie. "Moja racja jest najmojsza" - tak brzmią w skrócie wasze komentarze. Nie ma jednego sprawdzonego sposobu na rybę, ba - każda ryba jest inna, nawet w obrębie tego samego gatunku, nie chcecie wierzyć - nie wierzcie, nikt was nie zmusza, ale opisuję tu swoje przygody i nie skłamałem w żadnym akapicie, no ale to już wiedzą tylko osoby które jeżdżą ze mną na ryby :) A co do suma 120 na 0.16, wziął na plaży, na niewielkiego woblera typowo na sandacza, też jako przyłów. Da się takiego suma wyciągnąć na taką żyłkę, ale do tego potrzeba wprawy, lat doświadczenia i odrobiny szczęścia. Nie należę do bajkopisarzy, chociaż pióro mam lekkie, polecam więcej rozmawiać z innymi wędkarzami a mniej przesiadywać w internecie, Pozdrawiam :) (2017-02-24 20:55)
kabankaban
+5
Ja to wszystko rozumiem poza jednym, że skoro wiem jakie gatunki występują w "mojej" wodzie to przygotowuję zestaw w razie "w" a zwłaszcza na nockę... . Łowię od około czterdziestu lat i popełniłem wiele błędów tracąc niepotrzebnie sporo fajnych ryb... . Również pozdrawiam. (2017-02-25 15:35)
TheBillTheBill
+3
Na żyłce 0,16 Twój ojciec w nurcie rzeki nie wycholowałby nawet martwego suma 120cm. Żyłę 0,16 to sie na zrywkę stosuje. (2017-03-01 12:11)
Tomas81Tomas81
+2
Z jednej strony chciałem dać co najmniej 4* ale czytając o tak cienkich żyłeczkach których Autor jeszcze tak zaciekle broni jestem wręcz zmuszony dać negatywa. Tym bardziej iż tak dużo pisze o C&R, nie zdając sobie nawet sprawy z konsekwencji jakie niesie długi hol na zbyt delikatnym zestawie. Inna sprawa że żywcowanie czy fileciarstwo i szumne wychwalane NK jakoś nie zazębia się. Zresztą widzę iż nie tylko w tym arcie wystąpiła identyczna sytuacja vide wpis o bolkach. (2017-03-01 20:26)
myidismyidis
-3
TheBill - jeśli nie potrafisz sobie poradzić z taką rybą to współczuję, mi się jakoś udaje i w 2016 na 0.16 zaliczałem same duże sztuki (sumy przypadkiem, sandacze 60/70 z premedytacją), dalej nie będę wchodził w dyskusję bo nie reprezentujesz żadnych predyspozycji do podjęcia merytorycznej dyskusji i Mi osobiście byłoby wstyd napisać taki głupi komentarz jak Twój.  Tomas81 - C&R (Złap i wypuść) NK (Nie zabijaj) to dwa pokrewne ale bardzo podobne nurty w filozofii wędkarskiej, a nie terminy które można stosować zamiennie. Utrzymanie dobrze prosperującej populacji drapieżnika kosztem kilku pospolicie występujących ryb to żaden grzech i faktycznie, kilka co wyjazd padnie jako żywiec, ale nie widzę w tym nic złego, w rocznym rozrachunku na pewno pada przeze mnie mniej niż przez "wędkarzy", nie zabieram ze sobą żadnej ryby a te które mają pójść na żywca lądują w sadzyku, więc jeśli im się poszczęści to przeżyją, jeśli nie to zjedzą je inne wodne stworzenia, taki jest krąg życia i tyle, nie zamierzam się wcale wybielać, ale nie użyłem "NoKill" ani razu w moim tekście także proszę o czytanie ze zrozumieniem.  A o żyłkach już napisałem. Stosuję takie, to jest opis mojej wyprawy i tyle, nie porady dla innych, nie chcecie to się nie stosujcie, ja łowiąc lekko mam efekty a moi koledzy po kiju nie, co mi da żyłka 0.30 jak nic mi nie weźmie? Sumy trafiam jako przyłów, nie będę się zbroił na Bóg wie jakiego suma skoro idę na sandacze, a ja na swoich miejscówkach łowię na małe przynęty i cienkie żyłki, odnotowuję dzięki temu więcej brań a z dobrą żyłką i odpowiednio ustawionym hamulcem hol nie trwa dłużej niż przy grubszym zestawie.  Nie macie Panowie argumentów i tyle, bo męczyć rybę to można równie dobrze na brzegu jak się ją nieumiejętnie chwyci a co do swojego holu nie mam żadnych zastrzeżeń i ryby wracają w pełni sił do wody.  Jak to mawiał mój ulubiony filozof "W D*PIE BYŁEŚ I G*WNO WIDZIAŁEŚ" więc podziękuję za rady "specjalistów" i pozwólcie że u siebie będę łowił po swojemu ;-)  Przy okazji załączam Sandacza 70cm z Sierpnia 2016, też na 0.16, i niech wam d*py pękają jak żyłki, skoro mi wychodzi wszystko a wam nie.  http://tiny.pl/gflm3 (2017-03-02 20:47)
Tomas81Tomas81
+5
Po pierwsze. Wybacz ale na mnie nie robi wrażenia zed siedemdziesiątka, za to wiem dobrze jak walczą medalowce. Na byle nitkę ich nie wyjmiesz. Jedynie w bardzo sprzyjających warunkach owszem może się jakimś cudem udać ale bez bardzo długiego holu który to niesamowicie osłabia rybę, się nie obędzie. I jeśli jeszcze myślisz że jak tylko ona odpłynie to na bank przeżyje? Otóż w takim układzie jesteś w dużym błędzie, zbyt dużo już widziałem w życiu i nie będę tego wyjaśniać. Następnie bzdurą jest pisanie tylko o pokrewności NK i C&R bo przy rybach docelowych oznacza to dokładnie to samo. Skoro nie zabijamy to musimy je wypuszczać, nieprawdaż? Poza tym pisząc o NK nie miałem na myśli znęcania się nad żywczykami lecz to iż już samo takie łowienie powoduje statystycznie dużo większe straty w rybach niż połów na sztuczne wabie. Przy żywcu czy trupie prawdopodobieństwo uszkodzenia skrzeli czy przełyku jest o niebo większe. Też znam to z autopsji gdyż dawno temu również tak łowiłem. I rzuciłem choć nie ze względów na nagłe nawrócenie się na C&R. Po prostu taki styl połowu drapieżników trąci mi "gumofilstwem" czyli jak najtaniej, jak najłatwiej, bez kombinowania, myślenia. Bo co za sztuką jest złowić szczupaka na żywca, sandacza na trupa. To jak pstrąg na robaka. Wystarczy że ryba będzie w pobliżu i wysiedzisz swoje... I na koniec. Ile Ty masz lat chłopczyku, kim jesteś, co w życiu złowiłeś skoro aż taka buta wylewa się z Twoich wypowiedzi?! Z Twoich cytatów: "W D*PIE BYŁEŚ I G*WNO WIDZIAŁEŚ" czy "...niech wam d*py pękają jak żyłki, skoro mi wychodzi wszystko a wam nie." O nie ładnie, nie ładnie... Mam tylko nadzieję że życie nauczy Cię pokory.   (2017-03-02 22:58)
myidismyidis
-3
Prawda jest taka że nie muszę się nikomu tłumaczyć.  Jest Pan dorosłym mężczyzną, prawda? Więc proszę się nie mazgaić w internecie tylko skończyć tą nic nie znaczącą polemikę. Dosadnie podkreślił Pan iż mnie nie zna, ja w moich wypowiedziach dosadnie podkreśliłem to samo, bo to co Pan napisał wyżej - nie odnosi się do mojego łowienia.  Może to Pan tłumaczyć niedzielnemu wędkarzowi, ale nie mi, komuś kto całe swoje dzieciństwo spędził nad rzeką doskonaląc się w sztuce obserwacji i wędkowaniu. Znam swoje możliwości i wielokrotnie udowadniałem wśród okolicznej braci wędkarskiej że jestem lepszy od starych wyjadaczy. Na Panu Sandacz 70cm nie robi wrażenia - na mnie robi, bo w mojej okolicy trudno o dużą sztukę, a miejscowi mówią "duża sztuka" na każdego sandacza powyżej 50cm. Z WASZYCH (bo nie kierowałem komentarza wyłącznie do Pana) wypowiedzi bije ignorancja i zacofanie, to że jestem od Państwa młodszy nie oznacza że mają Państwo rację, ba - nie sprawia to w żaden sposób że są Państwo inteligentniejsi. Wiek nie jest żadnym argumentem, wywyższanie się i twierdzenia typu "moja racja jest najmojsza" są na prawdę denne i czuję się zażenowany czytając wypowiedzi tego typu. Spodziewałem się że na poważnym portalu ludzie będą traktować mnie poważnie, jednak widzę jedynie bandę dzieciaków w ciałach 40-sto letnich chłopów płaczących w internecie w komentarzach pod jakimś amatorskim wpisem że suma 120cm to by mój ojciec na wet zdechłego nie wyciągnął.. To jakaś kpina. Nie zniechęcą mnie Państwo i dalej będę forsował tu swój pogląd na wędkowanie, dalej będę prowadził również mojego wędkarskiego bloga, a komentarze tego typu możecie zachować dla siebie. Życie nie musi mnie uczyć pokory, wiem czym ona jest, mam za to nadzieję że WAS życie nauczy dystansu i szacunku do innych, bo nie istnieje coś takiego jak "szacunek do starszych", ludzie będą was traktować tak jak traktujecie ich, a jeśli będziecie dalej tak ignorancko podchodzić do moich wpisów to będę wam odpłacał pięknym za nadobne, bo podkreślam - czuję się zażenowany że stare chłopy nie potrafią uszanować innej opinii niż ich własna.   (2017-03-02 23:56)
Jakub WośJakub Woś
+1
Bartek mylisz się. Jeżeli kilka osób mówi Ci że źle robisz łowiąc na tak cieniutkie żyłki to powinieneś choć chwilę się nad tym zastanowić a nie stawać okoniem. A nie byle kto Ci tłumaczy, że nie masz racji bo wśród tych ludzi są min. tester Dragona czy rodbuilder. Poczytaj sobie jakie konsekwencje niesie za sobą zbyt długi i męczący hol ryby, poczytaj o kwasie mlekowym, który pojawia się po zbyt długim i niepotrzebnym holu. To, że wyholujesz suma 120cm na żyłkę 0,16 świadczy tylko o jednym o tym, że ten sum prawdopodobnie jest trupem. To, że wypuścisz rybę i ona odpłynie to nie znaczy, że przeżyła. Trochę pokory i dużo nauki przed Tobą. (2017-03-03 12:47)
pakul1206pakul1206
0
Jakub a dlaczego żle robi bo tak inni mówią ? Kolega pisze że nie ma wcale spadów, nic nie pęka a wy na siłe wciskacie mu że zle łowi bo wszystko pęknie i wogóle dupa :) przecież to bez sensu. Najpierw przeczytajcie ze zrozumieniem to co napisał a potem komentujcie. Kaban wciska autorowi że nocki, sumy, i 0,20 to porażka a autor w tekscie pisze że na sumy się nie nastawia, następni przyczepili się do żyłki że za cienka, chłopak łowi rybki jak wnioskuję 50-70cm to co 0,35 ma założyć? Przecież on nie łowi ryb po 30kg, wspomniał że ojciec złowił przypadkiem 120cm na 0,16 ( pogratulować umiejętności) to wszyscy jak jeden kraczą że na sumy chodzi z żyłką 0,16 ! Toć to paranoja jakaś. I na koniec powinien was zje...ać bo przyczepiliście się ......   no właśnie, do czego ??? (2017-03-03 17:58)
ryukon1975ryukon1975
+2
Do tego że sugeruje innym początkujący z których wielu o sumie z cała pewnościa marzy by próbowali go łowic na cieniutkie linki. Moze robi to nieświadomie ale jednak robi. Nikt realnie myślący nie wybierze się na sumy długości 150 cm jak w jednym z tekstów autor wspomniał  z żyłką 0,20-0,24 mm. I nie chodzi mi tu jak wielu innych pisze że ryba zdechnie po cięzkim holu. Najprawdopodobniej nigdy nie zostanie wyholowana a ktoś idąc z takim sprzętem zmarnuje czas. (2017-03-03 18:15)
pakul1206pakul1206
-1
ryukon1975 - ale nie mieszajmy wpisów, tutaj komentujemy ten wpis, tam - tamten :) (2017-03-03 18:32)
ryukon1975ryukon1975
+1
Jednak ja widzę tak jak i inni że autor sie moco rozpędził z tymi sumami.:) Może napisać jasno że złowil kilka niedużych ryb tego gatunku i to przypadkowo. Wtedy będzie zrozumiany. Mi też się zdarzyło wyjąć takiego na kilkanaście kg na żyłke 0,25 mm. Jednak wiem że podczas tego niekontrolowanego holu królowalo szczęście i splot przypadków które doprowadziły do takiego a nie innego końca. Nikomu też nie doradzę by wybrał się na sumy z żyłką, nawet 0,40 mm. Celowa zasiadka na ten gatunek to plecionka na kilkadziesiąt kg. Chyba że ktos łowi w swoim oczku wodnym i wie że są tam dwa sumy o łącznej masie +/- 2 kg. :) (2017-03-03 18:45)
pakul1206pakul1206
0
ryukon1975 - rozpędził sie i to bardzo :) " tam" już przyznałem Ci rację :) (2017-03-03 19:02)
Jakub WośJakub Woś
-1
Pakul1206 ludzie kulturalnie twierdzą, że 0,16 żyłki to za cienko na suma a wzamian czytają pod swoim adresem teksty typu: "Jak to mawiał mój ulubiony filozof "W D*PIE BYŁEŚ I G*WNO WIDZIAŁEŚ" więc podziękuję za rady "specjalistów" i pozwólcie że u siebie będę łowił po swojemu ;-)  Przy okazji załączam Sandacza 70cm z Sierpnia 2016, też na 0.16, i niech wam d*py pękają jak żyłki, skoro mi wychodzi wszystko a wam nie." To się trochę uważam młody pogubił. (2017-03-03 19:23)
erykomerykom
+3
Do autora tego artykułu- Rób jak uważasz bo jakbyś nie robił to i tak znajdzie sie ktoś kto Cię zacznie pouczać żebyś robił po jego myśli :) Oczywiście nikogo nie obrażam bo każdy ma swoje poglądy.Najważniejsze że spędasz czas nad wodą i masz wyniki ! (2017-03-03 19:29)
ryukon1975ryukon1975
0
Ja tez nie mam zamiaru pouczać autora bo on już jest na etapie nauczania innych. :) Pierwszy dobry sum go nauczy, czekam na relację.:) (2017-03-03 19:52)
pakul1206pakul1206
0
Jakub a gdzie on napisał że proponuje 0,16 na suma???  O 0,24 to widziałem, co nie zmienia faktu że to co najwyżej na sumika :) (2017-03-03 20:45)
Tomas81Tomas81
+1
Ludzie ale naważniejsze w tym wszystkim jest to iż autor chce WYPUSZCZAĆ WSZYSTKIE RYBY! A żeby to osiągnąć trzeba używać adekwatnych zestawów a nie popierdółek po zero, zero nic. Długi hol z reguły równa się śmierć ryby, i to w meczarniach! To już lepiej jest dać jej od razu w łeb... I to jest najważniejsze w całej mojej krytyce jego podejścia z maksymalnie odchudzonymi zestawami. Bezczelność już pominę milczeniem. (2017-03-03 22:36)
Mati23Mati23
0
Przede wszystkim Bartku troszke szacunku do starszych i bardziej doswiadczonych kolegow po fachu, bo Twoja pewnosc siebie i buta jest troszke nie na miejscu... Tym bardziej, ze nikt nie probuje Cie obrazic / zdenerwowac itp, tylko dostrzegam tu konstruktywna krytyke, na ktora sam sie narazasz zamieszczajac takie a nie inne tresci... Zamiast sie burzyc i nadymac przemysl, czy na pewno wszyscy nie maja pojecia, a ty jeden jestes wedkarskim mesjaszem, ktory dokonuje cudow, o jakich innym sie nie snilo... To rowniez nie zaden atak na ciebie, a po prostu dobra rada... Jak mniemam nie wezmiesz jej sobie do serca, bo Ty nie potrzebujesz przeciez zadnych wskazowek i dziekujesz za pouczajace Ciebie komentarze, co mnie w sumie dziwi, bo np ja bardzo chetnie nastawiam ucha dla bardziej doswiadczonych wedkarzy ode mnie, poniewaz jest to kopalnia bezcennej wiedzy popartej zazwyczaj latami doswiadczen i to jest wedlug mnie warte odrobiny szacunku. (2017-03-04 20:06)
myidismyidis
-1
Mati23 - Odniosłem wyłacznie wrażenie że wmawia mi się rzeczy których nie zrobiłem, w tekście jest wszystko jasno opisane, ja rozumiem krytykę, ale nie wpieranie mi czegoś czego wcale ale to wcale nie napisałem. Większość negatywnych opinii padła wyłącznie dlatego że ktoś czegoś nie doczytał, bronię się rękoma i nogami, bo jak mam przekonać kogoś kto już z góry zakłada że ja się mylę a on ma racje, bo on jest wędkarz PRO!!1one a ja to jestem młody i co ja tam wiem.  Fakt, z niektórymi odpowiedziami przesadziłem, ale ludzie zapominają o zdrowym rozsądku, no i o tym że wypadałoby się przyznać do błedu. I co, mam przepraszać bo ktoś niedoczytał i mnie za to zj*bał? No przepraszam bardzo..  (2017-03-05 20:02)

skomentuj ten artykuł