Zaloguj się do konta

Wędkarski wypad - Czarna i Kamil

 Wstałem około siódmej rano,teoretycznie za godzinkę lub dwie mam być z doskoku w robocie na kilka godzin no ale co z resztą dzionka ? Komp odpalony
 oczywiście na Naszej stronce ,kawa się parzy a jo rychtuja sie śniodanie - jem i czytam i znow mnie nosi , może powtórka z Czarnej z tym że tym razem wyżej ??? a co tam - mój kijek do zadań "specjalnych"plus skrzyneczka z blaszkami i reszta bambetli spokojnie mieści się w połowie plecaczka więc biorę na wypadek wszelaki całe to ustrojstwo do roboty...
 Mialem już wychodzić jak przypomnialem sobie o pewnym woblerku który sobie wystrugalem na jurajską rzeczkę - niestety nie dane bylo mi go wypróbować ze względu na brak wody :-(
 TYLKO GDZIE ON JEST ! reset muzgu i spojrzenie do dawno nieotwieranego pudelka ze "złomem" no i jest moje rękodzieło artystyczne :-)
Oczywiście owe COŚ poszlo ze mną do roboty.Skończyłem jak poprzednio przed siedemnastą i o w pół do szóstej jestem na miejscu z tym że skusiłem się pojechać przystanek dalej co nie wyszło mi na dobre. Ta a czemu nie wyszło ? no bo dotarcie do rzeczki zajęło mi z pół godzinki (takiej odległości miedzy przystankami na Śląsku jeszcze nie widziałem) tym bardziej że wcześniej nie było to więcej niż kilometr...
 Dotarłem do mostu - rzut oka i zielsko alę patrzę pod most a tam nurt spowalnia i jakoś tak gładko , troszkę mnie zaskoczył ten inny charakter wody pod mostem ale po chwili zastanowienia wszystko stalo się jasne - przecierz tam nie dociera światło słoneczne czyli nie ma fotosyntezy i zielsko rośnie szczątkowo...
 Zająłem miejsce na skraju mostu pod filarem a na kiju woblerek (made in JO)
 Puścilem go z prądem tak by dotarł za most gdzie nurt był wyraźnie szybszy-zamknąlęm kabłąk i powolne zwijanie z przerwami i popuszczaniem i po ok.pięciu metrach atak,po chwili widzę że mam szczupłego co prawda nie jakaś tam rewelacja ale miarówka i tu tzw ból w jaj.ch bo nie mam podbieraka a brzeg to około pół metra betonu pod kątem około 45 stopni. No ale jakoś się udało i zębaty leży na brzegu - ma 52 cm ,Niby radocha powinna byc wielka bo to z pierwszego rzutu i na własną przynęte ale rybka dość mocno krwawila  wiec szybka fotka i do wody.Podejżewam że dość ostro zaatakował woblerka i kturyś z łuków skrzelowych ucierpiał ale po wypuszczeniu spokojnie odplynął pod prąd ...Raz kozie śmierć pomyślałem i dawaj dalej na MOJEGO woblerka ...
 Kolejny spływ , ściąganie i odprowadzenie przez okonka po kilku następnych rzutach  uwiesił się malec około 15cm ale dwa razy coś przywaliło w woblerka przy swobodnym spływie - niestety były to puste dziabnięcia więc już wiem co będę robił w jesienne wieczory -zrobię takie same tylko mniejsze.
 Zamieniłem woblerka na złoto-czerwoną wirówkę co było dość dobrym wyborem bo zaliczyłem 4 pasiaczki z tym że tylko dwa "wymiarowe".
Po powrocie telefon do Hajnela z propozycją niedzielnego wypadu z tym że tym razem oprucz spina w ruch poślę tradycyjną ,spławikową przepływankę dla odmiany
CDN.
 
Niestety Hajnel nawalił i pozostał mi bryś ale tez bylo nieżle bo kilka pasiaków zaliczylem
 W poniedziałek tzw.urwanie d..y czyli nie połowię ale po powrocie szybki telefon do "Młodego" z propozycją wtorkowego wypadu no i zgoda...Czyli zaliczyć trza szychtę i odpoczynek nad Przemszą - miałem ten komfort że młody zmotoryzowany i przyjedzie po mnie do roboty...
 Wtorek ok. dziewiątej a ja walczę z Jaguarem (przygotówka pod lakier) i
przed dziesiątą  nagle dzwoni telefon ,co prawda w robocie nie odbieram ale tym razem zrobiłem wyjątek i szok bo to dzwoni kurier z przesyłką gdzie mnie można zastać ,krótka gadka i jesteśmy umówieni na szesnastą a ja z młodym gdzieś pół godzinki później tak że wszystkoo gra... Wyłażę na umówione miejsce z kurierem uwalony jak młynarz i w ciąż niewiem co to jest,często piszę lub nawet dzwonię do TOK.FM i udało mi się wygrać parę ciekawych książek i płytek tak że pomyślałem że to coś od nich ,co prawda wiedziałem że wygrałem ostatni tydzień ale w dwa dni żeby coś doszło ? - niemożliwe !!! ...16,10 kurier wręcza przesyłkę.zafoliowaną , opakowaną jakby to była nitrogliceryna ale przez to wszystko widzę trzy pierwsze litery : DRA - po mojymu jestech w doma ,wiym co to ,ksztasłt pasuje i szok że tak wczas !!!(Wielki szacun do redakcji)
 Oczywiście pierwsze co moglem zrobić to rozpakować ową "niespodziankę" i uwierzcie ale takiego banana na gebie to nie widzieliście nigdy u nikogo !!!- podobnego miałem chyba w latach 80-tych jak na tzw.G. kupiono mi Cardinala (wiśnia metalik)
 No ale teraz czas wracać do ryb czyli wypadu po raz trzeci na Czarną a wyruszyliśmi tak że na miejscu bylismy kilka minut przed siedemnastą...
 Jestem tam w sumie trzeci raz ale już trzy miejscówki opanowane no i ja zajmuję most drugi a młody zostaje "oddelegowany" pod trzeci - obaj rozpoczynamy od spina ale niestety pierwszy kwadrans i echo ,zmiana na przepływankę i zaliczam kilka maluchów w typie jazio-kleni a młody jednego,idę pod jego mostek i zaliczam okonka koło dwudziestki na spina , po czym klenio jazia przy próbie na przeplywankę ale po chwili zawijka i podjeżdżamy pod most nr 1 (tak je sobie nazwałem) ...
Zaczynamy od przepływanki , coś tam skubie ale nie do zacięcia -zaliczyliśmy po sztuce po czym zmiana na spina ja na wiróweczkę FZ a Młody na miniaturową gumkę motor oil, mija kilkanaście minut i mam jedno pobicie i jedno odprowadzenie a młody jakby już z nudów lekko za most gdzie nurt za sprawą zielska przyspieszał...
Patrząc na jego minę miałem tylko jedno zdanie czyli co akurat w duchu myśli a mianowicie : I TAK SIĘ NIE UDA !!! - Zmienilem blaszkę na mniejszą i znów odprowadzenie i t6o właśnie z tego przyspieszania i nagle słyszę głos młodego : ZĘBOL a nie mamy podbieraka  ,Mówię spokojnie i po woli -dam radę podebrać rękami bo co prawda murek pod kątem ale nie cale pół metra i szok ,coś błysnęło i na pewno to nie szczupły,myślałem że szlag mnie trafi bo byłem pewien że owo coś ma ze cztery dychy ,ksztalt okoniopodobny a jak nieraz pisałem to 40-stka paasiaczek to moje jedyne marzenie ale przy drugiej próbie lądowania już widzę że to nie okoń (dużo widać nie było) bo woda bardziej przypominała rozwodnioną kawę z mlekiem i zapadał zmrok ale w pozycji prawie półleżącej zagarnołem ową bestię  młodemu na brzeg
  Spojrzałem na niego i jego dziewczynę i ich BANANY porównywalne były do mojego z przed kilku godzin :-)
P.S. Dzięki za mily wypadzik !

Opinie (3)

rysiek38

Tu muszę dodać wielki szacun dla Kamila bo ową bestie oczywiście uwolnił ale martwił go fakt że był zapięty dość głęboko - spojrzałem i stwierdziłem że na pewno przeżyje ale Kamil przez moment stracił banana :-) jakby przekazująć - poco dał się złowić no ale po chwili bananek powrócił jak rybka po chwili oszołomienia odpłynęła. [2016-09-01 23:45]

kaban

Czyżby to jaź bo zdjęcie ciut niewyraźne? A co do kołowrotka całkiem niezły bo już kilka wypadów zaliczył. Pozdrawiam. [2016-09-04 11:21]

rysiek38

Tak, wszystko wskazuje na jazika choć sama łuska troszkę kleniowata , właśnie w tej chwili ryhtuja sie na \"chrzest\" nagrody i patrząc na żużel myśle i nadal niewiem gdzie jechać bo w niedziele transport u mnie to jak dyliżans z weesternu :-) [2016-09-04 14:22]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej