Wędkarskie pożegnanie pażdziernika
Marek Dębicki (marek-debicki)
2011-10-30
Wędkarskie pożegnanie października jakże inaczej jak nie z wędką i nad jeziorem. Korzystam z okazji i po uporządkowaniu grobu cioci w Wągrowcu przybywam do stanicy już w piątek około 14.00. Szybkie przygotowanie spinningów i schodzę nad jezioro. Cała zatoka aż roi się od spławiającej się drobnicy. Krąg obok kręgu na wodzie, miejscami jakby mrowienie powierzchni jeszcze przez jakiś narybek i jakże charakterystyczny plusk wody spowodowany ucieczkami drobnicy po ataku drapieżnika.
https://www.youtube.com/watch?v=-etoHTkk0No
Starając się stąpać po śliskich deskach pomostu jak najdelikatniej, a praktycznie iść na palcach postanawiam spróbować szczęścia i sprowokować jakiegoś okonia na dobry początek. Niestety jak się szybko okazuje okonie mają inne plany i wszelkie próby i kombinacje zmiany okoniowych, najbardziej sprawdzonych gumek nie dają rezultatu. Postanawiam więc przy trzecim pomoście wziąć do ręki kij szczupakowy i przetestować ostatnio zakupionego rippera. Biały brzuszek, żółta góra, intensywna praca ogonka i silne kolebanie się na boki mogą dać efekt. Pierwsze, drugie prowadzenie nie daje efektu. Rzucam więc jak najbliżej trzciny i próbuję prowadzić przynętę dosłownie na metrowej głębokości. Atak nastąpił w końcowej fazie, w jak najmniej oczekiwanym momencie dosłownie pod nogami, w odległości półtorej długości wędziska. Zacięcie które wykonałem nie było jednak skuteczne. Może i lepiej, gdyż szczupak był na pewno niewymiarowy. W zatoce po lewej stronie na powierzchni wody zalegają liście i z brzegu nie da się spinningować. Dlatego moja uwaga skupia się na przeciwległym brzegu. Wskakuję do katamaranu i po chwili jestem na środku jeziora. Piękny słoneczny dzień przy prawie bezwietrznej pogodzie, leciutki wiaterek z południa i wszechobecna cisza, ukazują całe piękno jesieni maksymalnie eksponując barwy liściastych drzew.
Nieliczne brzozy z drobnymi listkami mają jednostajny żółty kolor, dęby gustują w jasnych i ciemnych brązach, natomiast klony dają praktycznie pełną paletę barw, którą uzupełniają zielone wierzchołki sosnowego lasu w głębi. Przybrzeżne olchy jedynie utrzymują swoje kolory jakby wyłamując się tym samym z bogatego drzewostanu. Zmierzch przychodzi szybko więc pora kończyć wędkowanie i zaplanować następnych dzień. Sobota jest już trochę inna. Słonko przebija się nieśmiało przez mgłę. Opadłe liście zaścieliły prawie całą powierzchnię jeziora. Cztery godziny biczowania wody bez kontaktu z rybą. Nawet drobnica jest znacznie spokojniejsza i już dzisiaj tak mocno nie baraszkuje. Robię krótką przerwę na obiad, przekazuję sprzęt pływający Kolegom i postanawiam poszukać szczęścia od strony zachodniej zatoki, wędkując po południu z pomostów. Dzień wydaje się jakby ospały. Nawet ptactwo wodne ograniczyło swoją aktywność. Kaczki krzyżówki wypłynęły z trzcin na środek jeziora, pochowały dzioby pod skrzydła i zapadły w drzemkę. Drzemie też i drapieżnik, a tu mija 15.00 i tym samy kolejna godzina mojego spinningowania. Trochę zmęczony usiadłem na ławce, popatrzyłem na moje przynęty i po krótkiej chwili ponownie wyciągnąłem mojego „czarnego konia" biało żółtego rippera. Położenie stoku przy pomoście na którym się znalazłem znam dokładnie, gdyż z wody widać go idealnie w słoneczny bezwietrzny dzień. Dno w tym miejscu porasta mocno rogatek, więc mając na uwadze fakt, że główka rippera jest stosunkowo ciężka jak na tą głębokość, prowadzę przynętę w połowie wody. Przy drugim opadzie jest upragnione i wymęczone „pach, pach” i po chwili ląduje w podbieraku 40cm nieborak szczupaczek. Uratował on moją dumę wędkarską i godnie pozwolił wędkarsko pożegnać październik.