Wędkarskie raz na wozie, raz pod wozem
Paweł Radzion (radzion)
2010-04-03
W międzyczasie rozkladam sprzęt, jedna spławikówka i piker, a nóz na grunt będzie brało.I łowimy,piker w wodzie,w razie wu zakładam dzwonek, spławik stoji jak wmurowany. Pierwsze branie i za puzno przyciołem, puste. Poprawiam robaczka na chaczyku i do wody. Jest gdzies 20 po 7 rano. Do godziny 9 nawet spławik nie zadrrzał, totalne bezrybie nie wiem co sie dzieje,prubowałem wszystkiego,porazka. Pare po 9 szczytówka pikera wygieła sie nie naturalnie,pewnie cos skubie,nagle dzwiek dzwonka,zacinam cos jest nie duże ale cos czuje na kiju.
Gdy holuje rybe widze jak spławik powoli zniża się pod wodę, odkładam powoli pikera i tnę spławikówkę, jest płoć nie mała, szybko odhaczam ja i do sadzyka. Zwijam do końca pikera jest krąp. Zarzucam ponownie spławikówke około 3 min,czekam na następne branie,zacinam i czuje dosc mocny opór.widze jak zyłka zmierza w pobliskie zarosla,kontruje odjaz,ryba zawraca i zmierza w kierunku srodka,nadal nie wiem co jest na końcu żyłki.
Popuszczam hamulec i prubuje ja zmeczyć, po jakić 5-7 minutach wyłania się leszcz,taki 0.6-0.7kg, wszystko ok ale jak go wyciągne na brzeg,zestaw dośc lekki a do tego jeszcze skarpa,prubuje dosięgnąc podbieraka, udaje mi sie po trzech prubach>spokojny hol ryby w podbierak i już jest moja. Do końca wędkowania było róznie raz na wozie raz pod wozem,rybki nie były zbyt skore do brania, ale tak to już jest w wędkarstwie.