Wędkarstwo a prace na rzecz koła.
Sławomir Ryś (slawomir66)
2009-02-08
Czytając artykuł „Tak ciężko potrafią pracować tylko społecznie” garbus (Paweł Kołodziejczyk) – jestem pod wrażeniem i zacząłem się zastanawiać kto i ile osób czysto społecznie dba o dobro swojego koła tj. zbiorniki wodne, świetlice itp. Z artykułu wiemy, że zapaleńców w grupie Pawła było sześciu chwała im za to. Ale ilu członków ma koło? Czy sześciu musiało się natyrać jak woły. Czy w kole robotę muszą robić tylko jedni i ci sami ludzie. Paweł przepraszam, że akurat odnoszę się do twojego artykułu i twoich kolegów, ale mam świadomość, że tak jest w większości kół z pracami stricte społecznymi.
W moim kole również. Ci sami zapaleńcy, nawiedzeni społecznicy. Kto to jest, co to za ludzie? Na ogół w większości członkowie zarządu koła, no może jeszcze z dwie osoby z poza. Czy to są prace porządkujące brzegi łowisk po zimie, czy akcje sprzątania brzegów czy choćby przygotowanie imprezy wędkarskiej, stale te same twarze, zero jakiegokolwiek odzewu od innych członków koła. Niektóre osoby zapraszane do pomocy wręcz ostentacyjnie odpowiadają, że to nie ich sprawa. Oni płacą składki i mają głęboko w d…. prace społeczne. W ich rozumieniu tymi sprawami powinien zajmować się zarząd koła. I tak jest, ale czy tak musi być? Moje koło jest małe liczy raptem ok. 100 osób, ale są koła z tysiącem członków i wiem, że jest podobnie. To, o czym piszę i co robią ludzie tacy jak „Garbus” i jego koledzy należy wyłącznie popierać.
Mam nadzieję, że ciąg młodych ludzi do wędkarstwa sprawi poprawę i zmianę nastawienia do społecznego zaangażowania w prace dla samych siebie. W wielu artykułach i postach zacni koledzy nawiązują do ekologii i humanitaryzmu, może ich autorytety wpłyną na to, że „jutro” nie sześciu, ale sześćdziesięciu sześciu chętnych chwyci za piły, kosy i inne narzędzia, aby poprawić wygląd swoich jezior, zalewów, żabioków, rzek itp. Na pewno ktoś powie ale naiwniak, niech mówi ale ja i tak jestem optymistą i jak robiłem społecznie tak będę.