Wędkarstwo - coś pięknego

/ 3 komentarzy / 3 zdjęć


Życie jest jednak niesamowite. Będąc ksykiem i mieszkając w kujawsko-pomorskim z tatą chodziłem na ryby praktycznie codziennie. Rzeczka, lin, okoń, płoć i leszczyk - standardowy rybostan większości wód w naszym kraju sprawiał, że byłem szczęśliwym chłopakiem ( szczególnie gdy brały okonki / okonie ) nie myśląc nawet o innych mieszkańcach naszych łowisk. No niestety, czas leci nieubłaganie, lata młodzieńcze, praca, totalny brak czasu i... to co sprawiało mi przyjemność nawet nie wiem kiedy zostało wyparte przez codzienność.

Po przeprowadzce do Wlkp. wiele lat musiało minąć zanim ta radość wróciła. Rodzina, dom, praca... i wędka. Coś odzyskałem, wspomnienia wróciły i zwiększyły się możliwości. 

Kolega z, którym jeżdżę na ryby, zapalony wędkarz ciągle mówił. Jedziemy na Wartę, na spinning, może coś fajnego uderzy. Może kleń ( obiekt nr jeden na liście kolegi )

Odpowiedziałem "Wartę to widziałem w Poznaniu z mostu". Nigdy nie łowiłem na tak dużej rzece, nie miałem doświadczenia, nie miałem sprzętu, bo w przeszłości tylko był spławik. Kleń, co to za ryba? A może bałem się kompromitacji? Zapewne.

Youtube, setki filmów, wedkuje.pl itd zrobiły swoje i moja wiedza teoretyczna wzrosła nt. klenia, jazia i bolka.

W końcu po dwóch sezonach biczowania średzkiej zaporówki batem, matchówką i feederem mówię jedziemy nad Wartę. Okonie, szczupaki, ale klenia nie udało się złapać. Wciągnęło mnie to!!! Następne wyprawy to tylko Warta i chęć nauki, poznawania nowych technik i możliwości. Poza tym przeprawianie się w lesie z kijem przypomniało mi o mojej przeszłości survivalowej.

5.06.15 pojechaliśmy na Wartę k/Zaniemyśla z zamiarem potrenowania feedera w rzece. Jeśli nic się nie będzie działo to zwijamy sprzęt i wyciągamy spinningi. Jak to często bywa gdy jedziemy na ryby całe zamieszanie w wodzie, atakujące drapieżniki, przewracające się sumy...są na drugim brzegu. Po 3 godzinach bez brania chciałem dowilżyć zanętę i kątem oka zauważyłem ja szczytówka feeder"a się ugina. Zaciąłem, poczułem szarpanie, walkę. Nurt nie pomagał, a tylko potęgował emocje. Powiedziałem: podoba mi się ;)!!!

5m od brzegu zobaczyłem i... nie mogłem uwierzyć. Kleń!!! To było jak odkrycie jakiegoś skarbu, byłem nim zachwycony. Ryba miała 35 cm i tylko 1 kg, ale ta siła... tylko rozbudziła we mnie wyobrażenia o 50-60 cm osobniku. Uśmiechnięty wróciłem do domu co oczywiście pozytywnie działa na resztę familii i... w głowie już następna wyprawa.

Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że parę kijaszków w garażu i sterta sprzętu wędkarskiego da mi tyle radości, a perspektywa nauki mojego syna tego co wiem i co chcę wiedzieć o wędkarstwie pozwala mi tylko napisać, że nasze hobby to COŚ PIĘKNEGO!!!

Połamania.

 


4.8
Oceń
(16 głosów)

 

Wędkarstwo - coś pięknego - opinie i komentarze

rysiek38rysiek38
0
Podobno szpecem od spontanu to jestem ja :-) ale tu nie pozostaje nic jak uchylic czoła-super się czytało ,tymbardziej jak wiem ile mnie kosztowało przechytrzenie pierwszego klenia i ile radochy z tego Pozdro ! (2015-06-14 16:03)
KomanczKomancz
0
Feeder 3,60 m, żyłka główna 0,20, na przyponie 0,16 mm. Na haczyku pojedyncze ziarno kukurydzy. Miejscówka zasypana gotowanym grochem. Potężne uderzenie, wędka praktycznie spada z dolnika. 15 minut walki. Szalone odjazdy. Ląduje kleń prawie 2,0 kg. Te ryby są przepiękne. Szkoda, że jak miejscowy wędkarz zobaczył, że wypuszczam takie po 40cm to oczy i "przecież ma wymiar". A ja wolę raz na jakiś czas wziąć coś większego niż tachać do torby wszystko co tylko łapie wymiar. (2015-06-15 20:09)
DiabloDiablo
0
taaaak 35cm i kilogram wagi. Dodaj mu 10 cm to uwierzę. (2015-06-15 23:12)

skomentuj ten artykuł