Wedkarstwo nad jeziorem Lusowskim
Marek Dębicki (marek-debicki)
2013-12-10
Pierwszy dzień grudnia, z oknem pogoda, że przysłowiowego psa nie wygonisz, a my wczesnym rankiem ruszamy na spinning nad jez.Lusowskie. Dosłownie wieki tam nie wędkowałem, więc niezbędnym było poczynić stosowne rozpoznanie. Pierwszych wskazówek udzielał nam Kolega Wiesław, który miał przyjemność brać nad tym jeziorem udział w zawodach spinningowych. Znajomy z zaprzyjaźnionej rodziny, ma nad tym jeziorem działkę. Trochę słyszałem
o ciekawych leszczach, linach i karpiach z nad tego jeziora, więc dlaczego nie spróbować spinningu. Po małych perturbacjach związanych z lekkim zabłądzeniem docierały nad wodę od strony Lusówka i płn. zach. brzegu jeziora. Zaraz przed przepustem jest tam w lewo droga prowadząca do alei wysadzanej drzewami
i w miarę dogodne miejsca na parkowanie.
Po dotarciu na miejsce chyba wszyscy trzej jednocześnie powiedzieliśmy sobie pod nosem „O kurcze pieczone”. Otóż pomimo porywistego wiatru i dokuczliwego zimna nad wodą znajdowało się już o świcie sporo spinningistów. Pomimo ciekawego miejsca i różnych kombinacji z przynętami, odnotowujemy tylko pojedyncze puknięcia, prawdopodobnie okoni i na tym koniec.
Same miejscówki są jednak ciekawe. Z tej strony znajdziemy niegłęboką zatokę z kilkoma pomostami, która może stanowić ciekawe wiosenne łowisko. Na ładnym odcinku brzegu znajdziemy sporo zadbanych pomostów. Sam brzeg jest tutaj dość ciekawy, z licznymi starymi powalonymi drzewami i niezwykle ciekawym spadkiem dna. W niedalekiej odległości od brzegu biegnie ponadto zadbana aleja, co z kolei umożliwia swobodne przemieszczania się ze stanowiska na stanowisko.
Po obłowieniu ostatniego pomostu postanawiamy trochę odpocząć od wiatru, który po dwóch godzinach dał się nam mocno we znaki i przemieszczamy się na brzeg południowy. Mijamy odcinek z pierwszą plażą na której znajduje się pomost z niebieskich pontonów i zjeżdżamy nad wodę w rejonie drugiego kąpieliska z drewnianymi pomostami.
Ruszyliśmy w prawo w kierunku wschodnim. Tym rejonie idzie się nad wodą przez rzadki mieszany las. Jest cisza spokój. Wysoka skarpa osłania od wiatru. Jednak chyba jak na tą porę roku jest tutaj zbyt płytko, a i dostęp do wody jest utrudniony. Miejsce jest jednak ciekawe, gdyż przy silniejszym wyrzucie można ominąć płyciznę i sięgnąć głębszych partii jeziora z kilkumetrową głębokością
i ciekawym stokiem. Stok ten jest intensywnie porośnięty najprawdopodobniej wg mojej oceny ramienicami. Czasami spotykałem przy dnie mech zdrojek. Po drodze spotkaliśmy miejscowego wędkarza, który podobnie jak my uciekł przed wiatrem i walczył dzielnie w spokojnej zatoce z dwoma żywcówkami.
W ten sposób dotarliśmy do zwartego pasa trzcinowisk oraz podmokłego terenu i postanowiliśmy spróbować jeszcze szczęścia po drugiej stronie jeziora w rejonie kościoła, który góruje nad miejscowością na pięknej skarpie.
Za kościołem znaleźliśmy wjazd na teren ośrodka, poprosiliśmy o zgodę na parkowanie i śmiało ruszyliśmy na brzeg. Tutaj dopiero przywitała nas pogoda. Od zachodu nadciągnęły ciemne chmury, zaczęło siąpić i niemiłosiernie wiać. Postanowiliśmy jednak sprawdzić kilka stanowisk przemieszczając się w kierunku zachodnim w stronę nowego kąpieliska położonego tuż za piękną polanką znajdującą się za kościołem. Przed samy kąpieliskiem wpada do jeziora malutki, ale jakże uroczy strumyczek, a i sama zatoka wydaje się być ciekawa ze względu na ukształtowanie dna. Niestety i z tej strony rybki nie podjęły współdziałania. Spędziliśmy nad ładną wodą dobre sześć godzin. Twarze osmagał nam wiatr
i deszcze, ryby nie brały, a my zadowolenie! Dziwni są niektórzy wędkarze, nieprawdaż?
Wypijamy więc po ostatnim łyku gorącej jeszcze na szczęście herbaty
i w związku z tym, że powoli zaczęło zmierzchać wracamy do domeczków. Wedkarstwo nad jeziorem Lusowskim