Wędkarstwo podlodowe w centrum Opola

/ 2 komentarzy

Wędkarstwo podlodowe
Dzień był słoneczny, była niedziela, temperatura w słońcu około +12 stopni C, glinianka w centrum miasta Opola skuta grubym lodem, tylko przy brzegach zaznaczały się połamane przez wchodzących na lód krzywe krawędzie połamanego lodu, oraz topniejące szybciej te odłamane kawałki. Nie miałem ze sobą żadnego sprzętu oprócz wędki pod lodowej uzbrojonej we własnej roboty „kiwok i mormyszkę” własnej roboty. Z domu wziąłem tylko torebkę z bułkę tartą i topiony serek ementaler w folii aluminiowej popularnie zwanym mydełkiem.

Często gdy wyjeżdżałem na lód na jezioro żywieckie czy zalew Dziećkowice zabierałem tylko to ze sobą. Do tartej bułki dodawałem zmielone lub pokruszone biszkopty i trochę zmielonych konopi. Nigdy nie kupowałem zanęt w sklepach wędkarskich. Serek jest uniwersalną przynętą na wszystkie ryby spokojnego żeru pod lodem i w ciągu roku. Głównie na serek bierze: płoć ,wzdręga, kleń, karp, krąp, ukleja, amur. Problem jest w tym aby tylko przynęta nie spadała z haczyka ponieważ jest miękka i nie chce się trzymać haczyka.

Niektórzy wędkarze do zakładania serka na haczyk używają kleju, który można kupić, lub używają większej strzykawki lekarskiej. Ja nie stosuję żadnego z tych sposobów. Ja po prostu serek ugniatam z watą i robię kuleczki, które bardzo dobrze trzymają się na haczyku lub zakładam kulki styropianowe powleczone serkiem. Tu kolegom chcę powiedzieć, że na kulki styropianowe jest przednia zabawa z płociami z pod lodu jak i na rzece. To świetnie wyrabia refleks. Ponadto styropian ma tą zaletę, że nie brudzi rąk oraz nie tonie w mule po zarzuceniu do wody, gdzie muliste dno.

Zszedłem ja więc na ten lód gdzie siedziało dziesiątki wędkarzy i każdy pilnował swoich wędeczek uzbrojonych w malutkie spławiki. Zapytałem najbliżej siedzącego ode mnie wędkarza: Biorą? Facet językiem o akcencie mocno wschodnim odpowiedział: biorą panie - wczoraj wzięli torbę wędkarską, dzisiaj rower i roześmiał się szczerze tak, że gdyby nie uszy to na pewno uśmiech skończył by się mu gdzieś z tyłu głowy. Zapytałem czy mogę skorzystać z wywierconych otworów nieopodal niego? Odpowiedział a łów pan to nie moje otwory. Wsypałem trochę tartej bułki do jednego z otworów na mormyszkę nałożyłem kulkę serka na styropianie i zacząłem opuszczać przynętę na dno. Odwinąłem około 3 m żyłki jak pochylony „kiwok” nagle wyprostował się.

Na wszelki wypadek przyciąłem, gdyż wydało mi się to podejrzane, ponieważ siedzący obok sąsiad powiedział mi, że jest pod nami głębokość około 6m, i że lód ma 20 cm grubości. Zaraz po przycięciu zagrał wyczulony kołowrotek i wędzisko soją szczytową częścią chciało mi uciec pod lód. Po chwili piękna płoć była na lodzie. Jeszcze chwila i kolejne jedna za drugą płocie o wymiarach jak z pod sztancy wyciągałem na lód. Prawie wszystkie miały po 31 cm. Mój sąsiad mało zawału nie dostał. Zapytałem Panie co jest? czemu Pan nic nie łowisz? Powiedział mi, że syn kupił mu za małe „mulaki” . Do przerębla rzucam całe z zanętą, a przy nabijaniu na haczyk rozłażą mi się w palcach i nie może na haczyk ich nabić. Był wręcz załamany.

Uśmiechnąłem się pod nosem i powiedziałem mu: Pokaż mi pan te „mulaki”! Wtedy zobaczyłem, że ten wędkarz ma małe ochotki. Jeszcze dla pewności zapytałem wskazując na ochotki- czy to one tak są nazwane?. Tak to „mulaki” odparł, nigdy pan „Mulaków” nie widział. Były one na tyle małe, że haczykiem, który on miał na wędce nie można było ich nabić! Haczyk był niewiele cieńszy od tych ochotek. Powiedziałem mu, aby dał mi te „mulaki” a ja mu dam serek. Oddał mi z ulgą te ochotki a ja mu serek i styropian. Styropianowym kulkom przyglądał się uważnie przez chwilę i szybko potem je wyrzucił nie wiem czemu? Nie zdążyłem nawet krzyknąć aby tego nie robił i aby pozbierał wyrzucone kulki, ale dałem sobie spokój. Tym bardziej, że zganił mnie za wypuszczenie tych płoci. Powiedział :panie po coś pan tu przyszedł?

Czy po to aby ludzi denerwować? Ja natomiast nie wrzucając płotki do wywierconego otworu przeszedłem kilka metrów dalej i tam w pobliżu wędkarzy wyciągających od czasu do czasu okonki, postanowiłem spróbować szczęścia. Założyłem kilka ochotek na mormyszkę. I dokładnie tak jak opisuje to Pan Tomasz Kosiński w swoim artykule rozpocząłem łowienie okoni.
Opuściłem mormyszkę na same dno, ściągnąłem zapas żyłki tak, że „kiwok” był na granicy równowagi. Kilka stuknięć mor myszką w dno i lekkie uniesienie przynęty nad dno. Chwilka i znowu kilka stuknięć w dno za którymś kolejnym razem w czasie unoszenia „kiwok” drgnął tak delikatnie jakby komar go trącił. Przyciąłem natychmiast. Byłem prawie pewien, że na haczyku mam sporego szczupaka i czekałem tylko kiedy przetnie mi moją żyłkę 0,10mm.

Ten moment dziwnie nie nadchodził. Zauważyłem też że każdy następny atak jest słabszy od poprzedniego, że ryba słabnie. Łowiący nieopodal mnie wędkarze zlecieli się koło mnie i wszyscy patrzyli w otwór w którym żyłka wykonywała błyskawiczne ruchy a wiatr grał na niej ja k wicher na wantach, kij wygięty jak parabola.

Grający, dobrze ustawiony kołowrotek stwarzał dodatkowe wrażenie i potęgował emocje nie tylko moje ale udzielał się wszystkim, którzy podchodzili ze wszystkich stron. Po kilku minutach przy zaskoczeniu wszystkich w przerębli ukazał się pysk dużego okonia. Po wyciągnięciu go na lód przy pomocy sąsiedzkiej jednego z wędkarzy i zmierzeniu okazało się, że ma 46 cm. Okoń po wyciągnięciu wypluł na lodzie świeżo połkniętego dużego raka. Następny okoń miał już tylko 38 cm ale walczył bardziej niż pierwszy. W miarę jak przybywało przy mnie okoni, przybywało też gapiów po wyłowieniu 3 okonia o długości 34 cm i następnego, który miał 28cm, okonie przestały brać. Przeszedłem trochę dalej do następnego wywierconego otworu i dokładnie tak jak opisał to Tomasz Kosiński kilka stuknięć mor myszką w dno i koncert zaczął się od nowa. Złowiłem jeszcze kilka okoni o długości 28 – 35 cm. Złowienie dwu kolejnych płoci świadczyło, że okonie odpłynęły.

Moje okonie kilka razy pokazywane były w lokalnym programie telewizyjnym w audycji pt. „jak Opolanie spędzają wolne weekendy w zimie” udzieliłem też krótkiego wywiadu nt. wędkowania w zimie. Zebrani wokół mnie wędkarze jak zwykle przyglądali się mojemu sprzętowi głównie bardzo interesowali się moim „kiwokiem” i mormyszką. Ja preferuję mor myszki koloru żółtego o kształcie główki w formie rombu o boku 3-4mm i haczyku z długim trzonkiem nr (8 – 10) też koloru żółtego obojętnie jakiej firmy. Najlepiej gdy mor myszkę wykonamy sami . Kiwok wyregulujemy, mormyszkę wyważymy pod obciążeniem oraz ukształtujemy tak aby w wodzie dobrze pracowała. Do tego celu w domu, w przeźroczystej czystej wysokiej butelce napełnionej wodą (lub menzurce) możemy sprawdzić jak mor myszka pod obciążeniem współpracuje z kiwokiem. Zobaczymy też jak operować wędką aby mor myszka pracowała poprawnie dostosowując do jej prawidłowej pracy własne ruchy i sposób trzymania wędki .

Nie przejmujmy się też, że nie ma w sprzedaży zawsze ochotki tzw. hakowej. Ochotka hakowa jest stosunkowo droga i szybko ginie po założeniu na haczyk. Każdy z panów ma żonę, dziewczynę, siostrę, mamę wszystkie te panie, wędkarki też mają cerę do pończoch, lub stare pończochy. Wystarczy z pończoch wyciągnąć cieniutką niteczkę i nawinąć ze trzy, cztery zwoje na trzonek haczyka przy samej główce mor myszki następnie na palec wziąć kilka ochotek akwariowych i delikatnie z nitką nawinąć je na haczyk kilkoma zwojami i nitkę urwać. Ochotki będą cały czas żywe będą się poruszać na haczyku co dodatkowo podnosi atrakcyjność przynęty. Duże ochotki tak samo możemy przywiązać do haczyka.

Zaraziłem kilku kolegów pasją łowienia pod lodowego i do dzisiaj mam wyrzuty sumienia ponieważ jest to tak piękne łowienie, że niektórzy zaniechali wręcz letniego łowienia na rzecz pod lodowego. Moje obawy polegają na tym, że przez to mogą kiedyś stracić rozsądek i wpaść pod lód w głębokim zbiorniku. Zatem kochane koleżanki i koledzy proszę was:
• nie wchodźcie na lód sami kiedy niema jeszcze nikogo na lodzie,
• na lód wchodźcie tylko w grupach trzyosobowych ponieważ gdyby się pod którymś załamał lód to jeden drugiego nie wyciągnie tym bardziej, że lód zwykle łanie się pod tym cięższym, i w pojedynkę nie ma szans wyratowania go,
• na wędkowanie pod lodem wybierajcie się tylko wtedy gdy przez ostatnie kolejne trzy dni mróz był poniżej – 10stopni C a zbiornik był już wcześniej pokryty lodem grubości co najmniej 10cm,
• wybierajcie się na łowienie pod lodowe tylko przy słonecznej pogodzie i gdy ciśnienie jest powyżej 1000hPa i jest stałe lub ma bardzo lekkie tendencje spadkowe,
• nie zapominajcie o ciepłym ubiorze i butach oraz kawałku 10 cm Styropianu pod nogi,
• ostrzegam, że pod lodowe łowienie jest gorsze niż narkotyki – mocno uzależnia.
Janta

 


4.2
Oceń
(21 głosów)

 

Wędkarstwo podlodowe w centrum Opola - opinie i komentarze

rysiek38rysiek38
0
to fakt wciaga i to bardzo nawet jak ryba slabo bierze to i tak jest przyjemnie i nawet zimna nie czuc mi ostatnio braly spore karasie (2009-02-27 13:49)
t12tomt12tom
0
To bardzo piękny tekst. Dziękuję za powołanie się na Mój (nie) pierwszy raz... Ale to ja mógłbym się uczyć od Ciebie. Naprawdę dobry tekst. Pozdrawiam Tomek (2009-03-03 23:03)

skomentuj ten artykuł