Zamieszczę opis, który widnieje na moim profilu. Swego czasu miałem zagwostkę co wybrać i \"popełniłem\" test, który opisany jest następująco: Po długim romansie z w miarę uniwersalnym spinningiem Shimano Catana (CW 10-30g.) postanowiłem poszukać czegoś lżejszego -czegoś na okonia, z szansą na wyholowanie szczupaka z przyłowu. Miała to być wklejanka kijek o CW max. do 15g, ze zdecydowanie szczytową akcją, dosyć długi, ze względu na częstsze wędkowanie z brzegu, w cenie do 200 zł. Zasięgając języka wszędzie gdzie tylko się dało i perwersyjnie obmacując dziesiątki blanków w zaprzyjaźnionych sklepach, do wyboru zostały dwie wędki tego samego producenta: Mikado Feeling i Mikado Lexus Sapphire -obydwie do 13g, z akcją szczytową i o podobnej długości Feeling 270, a Sapphire 260. Mając dostęp zarówno do jednej, jak i drugiej postanowiłem przyjrzeć się bliżej i porównać finalistów mojego plebiscytu. Na testy miałem około tygodnia, przy czym Feeling trafił w moje ręce kilka dni wcześniej niż Sapphire. Pod uwagę brałem kwestie, które dokładniej opisuję poniżej. Wyważenie: Osobiście przyzwyczajony jestem do trzymania wędki w taki sposób, aby stopka kołowrotka znajdowała się między palcem środkowym, a serdecznym; do tego wędka ma delikatnie lecieć na ryjek, ale dosłownie minimalnie. Pod tym względem zdecydowanie lepszy okazał się Sapphire. Mądrzy mówią, że najmniej męczymy nadgarstki kiedy punkt równowagi znajduje się jak najbliżej stopki kołowrotka, a ten w Sapphirze znajduje się bliżej stopki niż w Feelingu, który zdecydowanie mocniej pochylał się ku ziemi. Akcja: Po założeniu 20g. wahadłówki, uniesieniu wędki i porównaniu ugięcia okazało się, że Sapphire ma bardziej szczytową akcję niż Feeling. Na sucho i w teorii to było to, czego chciałem. Po testach na wodzie mimo, iż Sapphire lepiej sygnalizował kontakt przynęty z dnem o dziwo lepiej czułem się z Feelingiem. Ten, mimo iż okazał się trochę bardziej lejący w moim odczuciu lepiej przenosił pracę przynęty. Dzięki temu wędkowanie Feelingiem okazało się zdecydowanie bardziej intuicyjne niż w przypadku Sapphira, do którego musiałem się dłużej przyzwyczajać. Mocowanie kołowrotka: Tu na duże uznanie zasługuje według mnie Sapphire. Mocowanie młynka jest wykonane bardzo elegancko -wszystko pięknie się schodzi i estetycznie wygląda. Ciekawostką jest to, iż dokręcana jest górna część razem z korkiem. W dolnej części stopka wchodzi w kieszeń. Do Feelinga w tej kwestii miałem duże zastrzeżenia -pierścień, którym dokręcamy kołowrotek podczas wędkowania przeszkadza pod kciukiem. Za każdym razem podczas prowadzenia przynęty zwracałem uwagę na rant, o który drażniąco zaczepiałem. Dolnik: Kolejny punkt dla Sapphirea -choć długością dolniki obu wędek są podobne i elegancko leżą na przedramieniu to zakończenie Lexusa wyposażone jest w gumową kulkę, która w moim odczuciu chroni korek przed uszkodzeniami kiedy odstawiamy kijek. Korek: Ciężko odnieść mi się do jakości korka w Feelingu ponieważ miałem nowy egzemplarz tej wędki. Natomiast w używanym Sapphirze widać było ubytki i to stosunkowo duże (widoczne również na zdjęciach), za co daję minus. Uchwyt: W Feelingu na blanku został zamocowany korek o tej samej średnicy na całej długości; w Sapphirze korek jest wyprofilowany i w części gdzie znajduje się w dłoni jest grubszy. Sprawia to wrażenie, że jest on znacznie cięższy, masywniejszy od Feelinga, mimo iż różnica w wadze to tylko 5g. (masa Feelinga to 165g. a Sapphira 170g.), a dopasowanie do ręki nie jest wcale tak wygodne jakby się mogło wydawać. W tej kwestii punkt dla Feelinga. Wrażenia z holu: Tym razem ciężko mi się odnieść do Sapphira, bo nie trafiło się na niego nic więszkego. Za to Feeling mocno mnie zdziwił 35-centymetrowy szczupaczek po zacięciu wydawał się naprawdę dużym okazem. Nie odważyłem się go jednak podnieść na wędce. Przy takim kijku podbierak konieczny. Cena: Ta jest bardzo wyrównana. Feelinga można dostać już za około 120 zł, Sapphira za około 140 zł. Według mnie obydwie wędki mogłyby kosztować śmiało dwa razy tyle i nie można byłoby narzekać. W końcu przyszedł czas na wybór i podsumowanie. Moje odczucia co do obydwu tych wędek są jak najbardziej pozytywne. Zarówno jedna jak i druga ma swój niepowtarzalny charakter i potrafiły mnie pozytywnie zaskoczyć. Obydwie posiadają drobne mankamenty dla lubiących się czepiać. Tak jak pisałem Feelinga miałem wcześniej i kiedy przełożyłem kołowrotek na Sapphira po kilku rzutach byłem prawie przekonany, że Feeling będzie dużo lepszym wyborem. Po drodze często zmieniałem te wędki i za każdym razem coraz bardziej przekonywałem się do Sapphira. Po ostatnim dniu testów był remis i duża zagwostka. Nagle przyszła do głowy jedna myśl, że gdybym wybrał Feelinga to za każdym razem, kiedy bym nim wędkował na myśl przychodziłoby wędkowanie Sapphirem. Gdybym wybrał Feelinga to mógłbym za każdym razem żałować, że mogłem mieć trochę lepszą wędkę. I tak wybór padł na Mikado Lexus Sapphire -żałował na pewno nie będę. Akurat ten test miał na celu wyłonienie wędki, która będzie mi bardziej odpowiadała. Wszystko wzbogacone jest o odpowiednie zdjęcia. Zdarzały się również testy konkretnego sprzętu, który trafiał w moje ręce. Miały one za zadanie uświadomić ewentualnym przyszłym użytkownikom, zamierzającym dokonać zakupu, zalety i wady danego sprzętu. Poniżej przykład takiego testu: 13 września 2013 roku, po wygranym konkursie dla członków grupy Mistrall, stałem się szczęśliwym posiadaczem kołowrotka tejże firmy. Wygranym modelem okazał się kołowrotek Mistrall Eveiro FD25. Po prawie roku użytkowania należy mu się recenzja. Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się bardzo atrakcyjny wizualnie kręcioł. Jako, że jestem również fanem motoryzacji, pierwsze skojarzenie padło na sportową serię Forda Focusa (ST). Pomarańczowy korpus świetnie gra z czarną szpulą, ale nie o wygląd tu chodzi, więc do rzeczy. W zestawie wraz z kołowrotkiem otrzymujemy dwie szpule aluminiową i grafitową. Obie tej samej pojemności -możemy na nie nawinąć 250m żyłki o średnicy 0,20mm. Kołowrotek wyposażony jest w 7 łożysk kulkowych i jedno oporowe oraz hamulec w przedniej części korpusu. Młynek dysponuje przełożeniem 5,2:1 i waży 253g. U mnie trafił do szklanej, teleskopowej spławikówki o długości 4m, w związku z czym w dolniku wędki musiałem umieścić trochę ciężaru w celu odpowiedniego wyważenia. Po roku użytkowania mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Kołowrotek pracuje cichutko, w zasadzie tak jak po pierwszej próbie na sucho po rozpakowaniu, nawijanie żyłki jest bardzo przyzwoite, a uchwyt korbki jest bardzo wygodny. Udało mi się nim wyciągnąć kilka ciekawszych rybek i nie było z tym większych problemów. Dwie rzeczy do jakich mam zastrzeżenia to po pierwsze (drobnostka) -wycierająca się czarna farba na kabłąku i po drugie, trochę bardziej istotne, ale do wytrzymania przy tej metodzie - niezbyt precyzyjny hamulec. Objawia się to tym, że siła docisku do pewnego momentu jest mocna, po czym następuje dość duży przeskok do mniejszej siły. Zmiana siły docisku nie jest po prostu płynna. Trochę uciążliwe, ale po jakimś czasie jest to do opanowania - ustawiam hamulec na granicy tego skoku i wtedy mam możliwość dociśnięcia i poluzowania już w miarę płynnie. Jak na kołowrotek do 100 zł to całkiem przyzwoity sprzęt, który można spokojnie polecić mniej zaawansowanym wędkarzom. Po sposobie wykonania i jakości spokojnie mogę zaryzykować stwierdzenie, że u mnie pokręci jeszcze przez kilka dobrych lat. Zdarzały się również testy, w których sprzęt niestety nie wypadał fenomenalnie. Wychodzę jednak z założenia (i to może być dla mnie zgubne, jeśli chodzi jedynie o to żeby zachwalać otrzymany sprzęt), że rzetelna informacja pozwoli uniknąć tym, którzy czytają moje teksty, rozczarowań związanych z zakupionym sprzętem. Tu przykłąd takiej właśnie opinii: Za oknem pierwszy śnieg, który zwiastuje nieuchronnie zbliżający się koniec sezonu; na termometrze ostatnimi dniami kreska oscyluje w okolicach zera, a koledzy z ulubionego sklepu wędkarskiego zamieścili na swoim facebookowym profilu zdjęcie obrazujące ślady po żyłce na gęstniejącej z każdym dniem coraz bardziej tafli pobliskiego jeziorka. Pewnie wybiorę się jeszcze w poszukiwaniu miętusów, ale jak na razie leczę przeziębienie. Korzystając z chwili wolnego postanowiłem napisać kilka słów o kołowrotku, który wygrałem w konkursie dla członków grupy Jaxon. Kilka dni po rozstrzygnięciu konkursu, 11 września do drzwi zapukał kurier z kwadratowym pakunkiem. Po rozpakowaniu przesyłki i otwarciu pudełka światło dzienne ujrzał kołowrotek Jaxon Arsen XTA w rozmiarze 100. Pierwsze wrażenie całkiem niezłe - złoty kolor nafrezowanych pierścieni pięknie gra ze srebrnym kolorem reszty szpuli, a całość dopełnia czarny matowy korpus. Kołowrotek ważący 251g. wyposażony został w hamulec umieszczony w przedniej części korpusu, 8 łożysk (w tym jedno oporowe), a na dwóch szpulach dołączonych do zestawu (głównej duraluminiowej i zapasowej grafitowej) zmieścimy 195m. żyłki o średnicy 0,2mm, którą możemy zwijać za pomocą przekładni o przełożeniu 5,2:1. Na główną szpulę trafiło 200m. żyłki w rozmiarze 0,16mm. bez podkładu, a kołowrotek stworzył zestaw z wklejanką Mikado Lexus Sapphire cw. < 13g, z którym kilkukrotnie wybrałem się na jesienne poszukiwanie okoni. Jeśli chodzi o wypuszczanie żyłki, to nie zauważyłem różnicy co do zasięgu w stosunku do rzutów tą samą żyłką z Shimano Catany 2500. Reszta pozostawia jednak trochę do życzenia. Jak widać na zdjęciu żyłka układa się na szpuli w kształt stożka, co niekiedy powoduje spadanie oczka i plątanie się zestawu, a precyzja hamulca jest daleka od ideału. Brakuje płynnej regulacji, czego efektem jest w pewnych momentach dosyć mocne przyblokowanie żyłki po skoku pokrętła o jeden ząbek. Do tego wszystkiego co kilka obrotów korbką, nawet przy 6-gramowej przynęcie i stojącej wodzie, pojawia się nieprzyjemne chrobotanie zakłócające błogą ciszę, trwające prze kolejne dwa obroty. Może to kwestia tej konkretnej sztuki, ale muszę się tym zająć i sprawdzić o co chodzi, bo jak się okazało problem występuje również na sucho. Hol kilku okoni okazał się dosyć mocno ekscytujący za sprawą tego, co opisałem powyżej. Całość próbuje ratować bardzo wygodna, dopasowana korbka, która świetnie leży w dłoni i sprawia wrażenie dobrze wykonanej i spasowanej z korpusem; przynajmniej na razie nie pojawiły się luzy. To jednak za mało, żeby móc wystawić wzorową opinię dla tego młynka. Może kiedy wyjaśnię, co jest powodem dziwnych dźwięków wydobywających się z wnętrza i słabej pracy hamulca, będę w stanie podnieść jego ocenę. Nie oczekiwałem cudów od kołowrotka za 100 zł, ale fajny wygląd i wygodna korbka to stanowczo za mało. Jest to sprzęt dla raczej mało wymagających wędkarzy, choć Producent klasyfikuje go w kategorii PRO (dla wędkarzy zaawansowanych i sportowych). Rozpatrując powyższe mankamenty mogę przyznać tej klasyfikacji rację - trzeba zaawansowanych umiejętności, żeby opanować hamulec tego kręcioła. Chciałbym wystawić mu wyższą ocenę choćby dlatego, że bardzo przypadł mi do gustu jego wygląd, ale parafrazując klasyka \"wygląd to nie wszystko\", dlatego tylko słaba trójka. Staram się pisać językiem przyjaznym dla czytelnika, zrozumiałym i poukładanym, pozbawionym chaotycznej składni. Nad wodą jestem w każdej wolnej chwili. W tygodniu po pracy (niekiedy nawet podczas), w weekendy obowiązkowo. Wędkuję zarówno na rzekach, jak i jeziorach, z brzegu i z łódki, do tego w różnych miejscach - rzeki i zalewy w okolicach Białegostoku, Bug na granicy województw podlaskiego i lubelskiego, jeziora mazurskie, Wisła w małopolsce - z tymi wodami jestem związany z pochodzenia i z zamieszkania. Mam nadzieję, że moja kandydatura okaże się \"godna\" ;) Z wędkarskimi pozdrowieniami, Piotr Waś [2015-11-06 16:22]