Wędkarze – jacy byli, jacy są
Wiesław Czort (Diablo)
2012-04-03
... Zapominają że są zdolni do myślenia. Chcą żeby ktoś za nich myślał i za nich odpowiadał. Czy przez to nie tracimy samych siebie i ludzkiej godności? Czy przez to nie pozwalamy na bycie zabawkami w rękach tych którym myśleć się jeszcze chce?
Trzy dni wcześniej:
Nie wiem jak wyglądały Wasze początki wędkarstwa. Prawdopodobnie wszyscy zaczynaliśmy podobnie. W jednych wędkarstwo zaszczepił ojciec lub dziadek. Wprowadzając w to hobby swoim doświadczeniem, cennymi radami i wskazówkami. Inni tak jak ja przecierali szlaki wędkarstwa zupełnie sami. Zdani tylko i wyłącznie na siebie. Jak, osoba która nie ma wędkarza w rodzinie mogła stać się wędkarzem? Gdzie mogła się wszystkiego nauczyć? Ja początkowo podglądałem innych wędkarzy. Starsi panowie z chęcią pozwalali mi siedzieć koło siebie. Czasami prosili żebym im ukopał robaka wtedy złowiona na niego ryba będzie moja. Pierwszy etap obserwacja. Później zaczęła sie jesień , szkoła i nie można było siedzieć nad wodą. Chciałem jednak poszerzać swoją wiedzę w dziedzinie wędkarstwa. W bibliotece książek w tym temacie niewiele. Trzeba było kombinować. Chodziłem do sklepu wędkarskiego. Tam był stojak ze starymi miesięcznikami wędkarskimi. Wpadałem do sklepu stawałem przy stojaku i czytałem dopóki sprzedawca nie spytał czego tu szukam. Po kilku tygodniach wszystkie gazety przeczytałem. Lecz nadal pragnąłem wiedzy. Następny cel księgarnia. Dodam że na książki nie było mnie stać. Więc robiłem to co w sklepie. Czytałem książkę aż w końcu byłem przeganiany przez ekspedientki. Przyszła wiosna. Odłożyłem trochę pieniędzy. I zakupiłem na odpuście sprzęt. Wędka, kołowrotek, żyłka, dwa spławiki paczkę ołowiu i haczyków. Następnego dnia wyrobiłem kartę wędkarską. To był najważniejszy dokument w moim dotychczasowym życiu. Znałem go na pamięć – każde zdanie.
Dla mnie wędkarstwo nie było tylko łowieniem, ale również czytaniem i pogłębianiem wiedzy na temat ryb.
To co dzisiaj czytam na portalach internetowych sprawia że czuję sie wytrącony z równowagi. Ludzie odzierają mnie z mojej wizji wędkarstwa. Oczywiście nie każdy wędkarz musi być ichtiologiem, ale podstawową wiedzę na temat budowy, rozmnażania, odżywiania czy zachowań ryb powinniśmy mieć. Przecież właśnie to sprawia że możemy być skuteczniejszymi wędkarzami.
Zajrzyjcie do galerii wędkarzy: jazie to płocie, amury to klenie, bolenie to klenie i na odwrót. Karpie pełnołuskie to karasie, sandacze to okonie, sumy to sumiki karłowate, krąpie to leszcze. A do tego ile pytań na forum o gatunek ryby? Pytania pół biedy. Ale te pomylone galerie? Ludzi nie interesuje co to za gatunek. Usłyszeli nazwę, to podpisali, wstawili zdjęcie na portal i zapomnieli. Ja biegałem na ryby z książką w której były opisane polskie gatunki ryb, wraz z rysunkami i podpowiedziami jak odróżnić. Jak złowiłem coś czego nie znałem za chwilę wiedziałem o tym wszystko co było napisane w książce.
Te pytania na forum dotyczące trzymania ryb w stawach. Ludzie w malutkich bajorkach trzymają klenie, bolenie, sumy i do tego setki karpi. Później pytania na forum dlaczego ryby padają i chorują. Czy tak ciężko sprawdzić najpierw internecie, książce jakie gatunki i w jakich ilościach można trzymać w stawie?
Tarło – Kilka razy na portalu ludzie opisują tarło (czas miejsce i opis się zgadza) a twierdzą że widzieli intensywne żerowanie lina czy szczupaka. I od razu pytanie na co najlepiej łowić. Jak można być takim ignorantem. Ja wiedziałem w młodości kiedy jaka ryba sie trze, jak to wygląda i jakie rośliny wtedy kwitną. Oczywiście chodziłem wtedy nad wodę – ale przyglądać się, podziwiać a nie łowić. Moim zmartwieniem było to że woda może spaść i ikra uschnie na łąkach a nie jak się do nich dobrać.
Pytania dotyczące okresów ochronnych - kiedy można łowić ryby - to juz mnie załamuje. Jeden malutki regulamin, jeden jedniutki i tak ciężko do niego zajrzeć? Ale oczywiście nie chce się. A to pytanie zadają nie tylko dzieci. Ale o dziwo „wędkarze” którzy szczycą się wieloletnim doświadczeniem. Doświadczeniem w czym? Bezmyślnym wyciąganiem ryb z wody?
Ryby chwasty... Kolejny powód do głupich pytań. Jazgarz – chwast, karaś – chwast (nie odróżniają naszego od srebrzystego), leszcz – chwast ( skarłowaciał), szczupak w wodach górskich – chwast, okoń je ikrę – chwast. Mały sum (nie odróżniają od amerykańskiego) – chwast. A chwasty pod but i w krzaki. Kolejny raz kłania się brak zainteresowania biologią ryb, brak umiejętności rozróżniania gatunków i brak znajomości RAPR. Ale karp jest jak najbardziej „wporzo” bo szybko rośnie i bierze na „kuku”
Zdjęcia ryb. Pominę zdjęcia ryb w kuchni, łazience czy garażu. Ktoś miał potrzebę zabrać rybę. Zabił zabrał. Ale nie mogę pojąć zdjęć z dziesiątkami małych rybek, z kilogramami ryb na trawie, piachu lub stłoczonych w siatce. Czemu to ma służyć? Czy wysrebrzony brzeg od ryb czy później rybich łusek to jest powód do dumy? Czy sprawia to komuś przyjemność? Wyrzucanie rybek ubabranych w piachu z pełnymi śmieci skrzelami do wody jest zabawne? Czy trzymanie siatki z dziesięcioma kilogramami płotek i pozowanie do zdjęcia kiedy woda i rybi śluz spływają po rękach i spodniach to jest przyjemność? Jeśli tak to chyba czas wybrać się do specjalisty.
Nie mogę pojąć sensu takiego „wędkarstwa” Gdzie się podziało traktowanie ryby jako godnego przeciwnika? Dlaczego zostało zastąpione to traktowaniem ryby jako zabawki? Gdzie podziała się chęć poznawania, logiczne myślenie? Dlaczego zostały zastąpione bezmyślnym automatyzmem? Gdzie w tym przyjemność? Ja tego nie widzę...
Czy zawsze tak było a dzięki internetowi wyszło na światło dzienne? Czy coś się zmieniło? Czy ta zmiana dotyczy tylko wędkarstwa? Ludzie zapominają co to szczęście, etyka, zasady moralne. Zapominają że są zdolni do myślenia. Chcą żeby ktoś za nich myślał i za nich odpowiadał. Czy przez to nie tracimy samych siebie i ludzkiej godności? Czy przez to nie pozwalamy na bycie zabawkami w rękach tych którym myśleć się jeszcze chce?