Wędkowanie c.d.
Kiedy podzieliłem się z kolegami informacją jak ja wędkuję to niektórzy mało mnie nie zlinczowali. Myślę, że nie wszyscy przeczytali ten blog dokładnie, lub każdy zrozumiał tak jaj chciał, by usprawiedliwić siebie, jeżeli zdarzyło mu się kij złamać. Ja napisałem jak lubię czynnie łowić sportowo, oraz jakiego używam sprzętu. Nigdy nie podaję producenta sprzętu aby nie być posądzony o marketing i reklamę. Wiadomo, że na szczupaka, sandacza, suma czy karpia nie pójdę z Boulogne czy Shakespeare 5-6m carbon action A 5- 20 i z żyłką 0,15mm, ponieważ wiem co znaczy wyciągnąć 8 kilogramowego suma. Rzadko łowię drapieżniki. Jeżeli już, to stosuję znacznie wytrzymalszy sprzęt. Na lwa nie poluje się przy pomocy zwykłego kija. Samobójcą też nie jestem! Często jednak łowię w miejscach znanych sobie i zwykle w rzekach.
Po zacięciu większość dużych ryb „muruje” sprawiając wrażenie jakby przywierały do dna i trzymały się dennych kamieni. Niektóre zaś próbują ratować się gwałtowną ucieczką w nurt rzeki. Ryby, które nabrały pewności siebie i do własnej wagi a zarazem siły starają się majestatycznie odpłynąć z łowiska, bez zrywów, zwolnień wyskoków i przyśpieszeń. Czasem płyną szybko w stronę wędkarza aby zluzować żyłkę i mieć możliwość nabrania impetu i zmienić kierunek ucieczki do nurtu . Wędkarz nie może dać się na to nabrać. Musi mieć cały czas kontakt z rybą, tzn. musi mieć takki zapas żyłki i tak manewrować kijem aby cały czas żyłka była napięta prawie do granic wytrzymałości. Dalsze ataki ryby muszą być już amortyzowane nastawą kołowrotka. To doprowadzi do szybkiego zmęczenia ryby i zaprzestania walki. Gdy ryba kieruje się do przybrzeżnych chaszczy i podwodnych roślin należy szybko zmienić położenie wędki i starać się rybę ciągnąć właśnie w tę stronę(tzn. w stronę chaszczy) wtedy ryba szybko zmieni kierunek na przeciwny. Wtedy trzeba dać jej trochę luzu aby odpłynęła w stronę nurtu wysnuwając żyłkę z kołowrotka ręką aby amortyzować z czuciem jej opór. Nie możemy rybie pozwolić wejść w roślinność przybrzeżną, bo grozi to jej utratą z powodu zaczepów. Walka wędkarza z ryba zwykle kończy się zwycięstwem wędkarza i powolnym holowaniem ryby do brzegu. Ryb nie można wyciągać z wody podnosząc je na kiju ani też na żyłce łapiąc ręką za żyłkę, bo wtedy na pewno skończyć się to może zerwaniem żyłki lub złamaniem kija. Polak nie lubi przyznać się do błędu więc powie, że to ryba mu złamała kij, lub urwała żyłkę. Od wyciągania dużych ryb z wody jest podbierak lub osęka. Powinniśmy pamiętać również o tym, że często holowana ryba ostatkiem sił potrafi odbić się ogonem od brzegu lub podbieraka, (kiedy mamy już ją prawie złowioną a zablokowaliśmy kołowrotek) i urwać się z wędki. Taką ewentualność należy zawsze wziąć pod uwagę.
Nawet kiedy spinninguję i nie mogę w żaden sposób uwolnić błystki z zaczepu, ponieważ natrafiła ona np. na konar zatopionego drzewa. Tu kończy się wędkowanie, a zaczyna się mordęga z unieruchomionym sprzętem. Mam kilka sposobów na uwalnianie błystki, ale jeżeli one mnie zawodzą to pozostaje mi tylko zerwanie żyłki. Wtedy żyłkę nawijam na rękaw lub zabezpieczoną szmatą dłoń przed przecięciem skóry i ciągnę. Nigdy nie ciągnę za żyłkę wędziskiem ponieważ może to spowodować nagłe odczepienie błystki i jej wyskok z wody, przeciążenie żyłki na szpuli, może nastąpić uszkodzenie kołowrotka a co najgorsze można sobie samemu zrobić wielką krzywdę.
Ja napisałem na swym blogu, że preferuję jako najbardziej sportową formę wędkowania przepływankę, ponieważ zwykle łowię w rzekach o bystrym nurcie i do tego stosuję swoistego rodzaju sprzęt. Inne metody połowu uważam za polowanie na grubego zwierza. Kiedyś w ogóle nie nęciłem ponieważ nęcenie jest pewnego rodzaju działaniem niehumanitarnym, ponieważ powoduje ono skupianie się ryb w jednym miejscu aby łatwiej można byłoby je złowić. Zanęcanie ma też na celu nie nakarmienie ryb tylko zachęcenie ich do żerowania. Skoro nęcenie nie jest wykroczeniem, to też je stosuję. Starzeję się i z pewnością kiedyś przejdę do wędkowania z gruntu bez spławika, na ciężkie ołowie gruntowe z nęceniem miejscowym. Póki co to używam przepływani jak opisałem w poprzednim artykule tak skrytykowanym przez niektórych. Nie obrażam się ponieważ uważam, że portal to miejsce gdzie ścierają się twórcze poglądy i wychodzi to w sumie wszystkim na korzyść. Do poprzedniego artykułu chciałem dodać jeszcze parę uwag, a mianowicie: Metoda połowu na przepływankę polega na spławianiu zestawu wędkowego wraz z nurtem . Zatem spławik musi być krótki o dużej wyporności, ja zwykle stosuję spławiki własnej produkcji z kory topolowej o wyporniści 1,5 do3 g. Najlepsze do tej metody są spławiki o kształcie dwóch stożków o średnicy 10 do 15 mm połączonych podstawami i stosunkiem długości 1:6. Wielkość spławików należy dostosować do szybkości nurtu w rzece tak, aby zawirowania wody go nie zatapiały. Wędkę zarzuca się jak najdalej pod prąd i zestaw sprowadza się do łowiska. W momencie kiedy spławik wyprzedzać zacznie szczytówkę naprężamy żyłkę i zestaw prowadzimy jak jamnika na smyczy, przytrzymując zestaw staramy się jak najdokładniej prowadzić go nad kulkami zanętowymi . Po co to robimy? Po to aby przynęta porywana przez prąd wyprzedzała ciężarki, które zwykle płoszą ryby. W momencie przytrzymania zestawu przynęta odrywa się od dna imitując coś co wyskoczyło z kul zanętowych w których właśnie ryby grzebią. Zwykle w tym momencie następuje branie. Ryby żerujące w rzekach zwykle ustawiają się pod prąd. Jeżeli zauważą przynętę na pewno się nią zainteresują. Jeżeli natomiast najpierw zobaczą ciężarki, zejdą z linii ich przemieszczania się. Ryby rzeczne z jednej strony są bardzo ciekawe i prawie wszystko chwytają w pyszczki co niesie z nurtem woda i co przypomina pokarm, z drugiej strony są bardzo ostrożne i połykają tylko to, co nie wzbudza ich podejrzeń. W tej metodzie trzeba dokładnie wymierzyć grunt (głębokość łowiska) aby zagwarantować sobie widoczność brań, tych związanych z braniem przynęty tylko do pyszczka . Dobrze wyważony zestaw natychmiast to zasygnalizuje. Przynęta powinna prowadzona być po dnie, lub unosić się tuż nad dnem. W tym celu po zmierzeniu gruntomierzem głębokości łowiska kiedy ciężarki spoczywają przy haczyku na dnie, podnoszę je na wysokość 15 cm od haczyka natomiast spławik podnoszę o 30 cm. Nurt pociąga żyłkę i w wodzie układa się ona ukośnie. Zasada jest taka, że w wędkowaniu na przepływankę kiedy przynęta wyprzedza ciężarki , grubość żyłki nie gra znaczącej roli wielkość haczyka praktycznie też nie. Haczyk ma znaczenie tylko przy wielkości otworów gębowych ryb. Haczyk nr 12 właściwie rozwiązuje problem. Cienkie żyłki stosuję na wypadek zaczepów przy delikatnym sprzęcie aby nie uszkodzić kołowrotka i kija przy zaczepach. Najważniejszą sprawą przy połowie na przepływankę jest umiejętne prowadzenie zestawu. Nie może być żadnego luzu na żyłce. Najtrudniejszym elementem przy połowach na przepływankę jest szybkie zacinanie. Każde lekkie zanurzenie, czy poruszanie spławikiem należy błyskawicznie zacinać! Jest tu potrzebny refleks i niebywała cierpliwość. Po zanęceniu i rozpoczęciu łowienia początkowo zwykle do łowiska przypływają uklejki, które wprawiają spławik w różne dziwne zachowania, podnosząc go, lub zatapiając, lub wprowadzają w ruch drgający. Trwa to kilka do kilkunastu minut. Kiedy brania uklejek nagle ustają znaczy to, że w łowisku pojawiały się większe ryby. Teraz wędkarz musi wzmóc maksymalnie czułość, ponieważ w każdej chwili może nastąpić branie. Spłoszenie przez złe zacięcie pierwszej ryby, może skutkować odpłynięciem stada i można będzie albo czekać aż powróci lub zmienić łowisko. Może też tych brań nie być wcale ponieważ do łowiska mógł wpłynąć duży drapieżnik, który po przepłoszeniu ryb szybko odpłynie. Trzeba mu dać trochę czasu. Metoda ta ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Zwolennicy uważają, że jest to najbardziej sportowy połów , wymagająca precyzji refleksu i cierpliwości. Przeciwnicy uważają ją za wyczerpującą fizycznie w porównaniu do osiąganych efektów. Dlatego uważam, że nieporozumienia pomiędzy łowiącymi na przepływankę a łowiącymi z gruntu powstają na tym właśnie tle. Ja zachęcam młodych do przepływanki i sportowego połowu , ale pozostawiam to każdemu do własnego uznania.
Autor tekstu: Tadeusz Butmankiewicz
rysiek38 | |
---|---|
tez wole przeplywanke od gruntowki a uwagi po porzednim wpisie wziely sie chyba przez jedno niefortunne zdanie - pozdrawiam (2009-03-08 15:23) | |
robson1 | |
Ja na odwrót wolę gruntówkę,od przepływanki,na którą to własciwie wogóle nie łowie.Nie można łapać wszystkich srok za ogon...haha.Poprzedniego twojego artykułu przyznam się że nie czytałem,więc niewiem o co chodzi,ale nadrobie to. Dobry artykuł,treściwy. (2009-03-08 19:18) | |
u?ytkownik1805 | |
No nareszcie ktos napisał o mojej ulubionej metodzie łowienia.Przeczytalem z wielkim zainteresowaniem.Masz 5*****.Pozdrowienia. (2009-03-08 20:39) | |
Flayster | |
Całkiem interesujące. Informacje z artykułu napewno wyprobuje.Czasem stosuje przeplywanke,chociaż wole metody gruntowe. (2009-03-08 22:31) | |
u?ytkownik1117 | |
przepływanka super metoda , ale trzeba mieć gdzie łowić , specjalnie kupiłem sobie fajną bolonkę właśnie żeby połapać ale nie mam za bardzo gdzie , wszędzie mamy zbiorniki stojące a na rzekę mam dobre 100 km , szkoda ale popieram tę metodę masz piątala (2009-03-08 23:13) | |
u?ytkownik8030 | |
Dobrze opisane. Konkretne spojrzenie. Bardzo dobry materiał. (2009-03-09 14:45) | |
bodvar | |
Witam. Bardzo mi się podobało panie Kazimierzu. Ja również jestem zwolennikiem łowienia na przepływankę. Wróciłem niedawno do wędkarstwa po bardzo długiej przerwie i studiuję metodę bolońską. Łowię na Odrze w okolicach Wrocławia i powiem, że z różnym skutkiem. Przeważnie łowiłem małe płotki, leszcze i krąpie. Największą rybę na przepływankę, jaką złowiłem był kleń 40cm. Mam pytania: jakie największe ryby udało wam się złowić na przepływankę i jakie przynęty sprawdzaja się najlepiej w tej metodzie? Pozdrawiam Darek (2009-03-09 20:11) | |
zegar | |
Bardzo dobry artykuł .Młodzi wędkarze na pewno nie powinni przegapić tych rad, gdyż nad wodą sprawdzają się w całej rozciągłości. Ja sam łowiąc wna początku sezonu w tamtym roku straciłem ładną jażwicę gdy zablokowałem kołowrotek i już przy brzegu chciałem ją umieścić w podbieraku. Ta nagle Walnęła ostatkiem sił płetwą , żyłka strzeliła i tyle ją widziałem. A niby uważam się za doświadczonego wędkarza , co to na niejednej przepływance zjadł zęby. Brakło zimnej krwi i spokoju, może to dlatego że były to pierwsze łowy po zimowym przestoju, gdyż uwielbiam łowić na przepływankę . Teraz też tylko czekam jak lada dzień ruszą Płocie i Jazie z zalewu w rzekę . wtedy jest około dwóch tygodni niesamowitych brań sztuk około kilograma i powyżej .Pozdrawiam (2009-03-09 20:55) | |
marycha_007 | |
witam bardzo dobry opis i powiem rze ja jestem zwolenikiem jezior . aczkolwiek karzdy ma sfoje upodobania ja terz kiedys łapałem na rzece ale to nie to samo co na jeziorze .jezioro to jezioro cichutko ,spokuj pozatym ras se zarzuci i se sedzi pozdrawiam , (2009-03-11 15:10) | |