Wędkowanie w wakacje - jezioro Lubikowo
Wojtek k (plotka97)
2014-10-13
Wakacje 2014
Wakacje powitałem bardzo optymistycznie. Chciałem często być nad wodą i łowić ryby. Jednak nie było to wcale takie proste. Obóz sportowy i późniejsze mistrzostwa wydatnie uszczupliły moje zasoby czasu. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Po zawodach przyszedł czas na odpoczynek i oczywiście wędkowanie w wakacje.
W połowie lipca wybrałem się na obóz żeglarski do Lubikowa. Lubikowo to mała wioska odległa o około 10 kilometrów od Międzyrzecza w województwie lubuskim. Linia brzegowa jest bardzo urozmaicona i najczęściej porośnięta przez szeroki pas trzcin. Do wielu ciekawych miejsc można dotrzeć wyłącznie łódką. Tu osoby nieposiadające łódki ratują długie i wygodne pomosty wędkarskie, z których z powodzeniem możemy polować na białoryb. Woda w jeziorze jest krystalicznie czysta. Sprzyja to wypoczynkowi, kąpielom, a także nurkowaniu, które na tym jeziorze jest bardzo popularne. Nad samym jeziorem bez problemu znajdziemy ośrodki wypoczynkowe z kąpieliskami i wypożyczalnią sprzętów pływających. Jezioro podlega pod okręg PZW Gorzów, a wszelkie informacje i pozwolenia potrzebne na łowienie można nabyć w Internecie.
Nie byłem tam pierwszy raz ale dopiero teraz nastawiłem się na poważne łowienie. Pogoda stale dopisywała słońce i upały zachęcały do przesiadywania na pomoście i łowienia. Moim celem były głównie liny i leszcze, których ławice często można obserwować w czystej jak łza wodzie jeziora. Tuż obok naszego pomostu znajdował się szeroki pas trzcin, przy którym zawsze można było liczyć na dobre brania. Tak było i w tym roku. Krąpie, wzdręgi, płotki i małe leszczyki brały jak opętane. Z czasem jednak nieustające brania drobnicy zaczęły męczyć. Musiałem znaleźć inne rozwiązanie. Postanowiłem zrobić 3 dniową przerwę w spławikowaniu i połowić na spinning. Jezioro Lubikowskie znane jest z okazałych egzemplarzy szczupaków i okoni, więc postanowiłem to sprawdzić, niestety bezskutecznie. Tak mijały kolejne dni aż pewnego ranka kolega zauważył przy samym pomoście parę sztuk pięknych linów. Nie mogłem sobie pozwolić na przegapienie takiej okazji. Codziennie rano i wieczorem wsypywałem do wody po 2 garstki kukurydzy i czekałem. W dzień wszędobylska drobnica skutecznie uniemożliwiała łowienie. Pozostało jedynie zmienić termin łowów na noc. Prawie każdej nocy siedziałem na pomoście i bawiłem się z linami. Nęcenie przyniosło skutek i kilka naprawdę ładnych rybek dało skusić się na kukurydzę. Pewnej nocy, a właściwie nad ranem z trzcin wypłynął duży lin. Wpłynął pod pomost, więc ostrożnie umieściłem zestaw tuż przy jego krawędzi. Ledwo spławik zdążył się ustawić i już poszedł pod wodę. Od razu wiedziałem co mam na haczyku z powodu czystej wody. Był to 37cm lin. Ucieszyłem się bardzo ale i tak brakowało mu jeszcze dużo do okazów które widzieliśmy dzień wcześniej. Jednak był to największy lin tych wakacji.
Niestety obóz jak szybko się zaczął tak szybko się skończył i trzeba było wracać do domu.
W Bolesławcu postanowiłem odbić sobie spinningowe niepowodzenia z jeziora Lubikowskiego. Głównie łowiłem na spinning. Przynętami nr 1 były wszelkie imitacje ryb i larw w naturalnych kolorach. W okresie letnim najlepiej sprawdzało się wolne prowadzenie gumy uzbrojonej w główkę max 10gram. Najskuteczniejsza okazała się metoda opadu z podwójnego podbicia i tak zwana piła. Żwirownia obficie darzyła szczupakami, lecz niestety samymi maluchami. Nie pomagały nawet duże przynęty. Na letnie spinningowanie najlepiej jest wybierać się rano lub późnym wieczorem, gdyż podczas upału ciężko było skusić jakiegokolwiek drapieżnika.
Moim zdaniem warto czasem zarwać noc lub wczesnym rankiem wybrać się na rybki. Nasze starania i trud na pewno zostaną wynagrodzone. Warunkiem jest cierpliwość, pozytywne nastawienie oraz wiara w przynęty