
Weekend nad Bugiem - zdjęcia, foto - 11 zdjęć
Dawno, dawno temu, jakieś sześć lat wstecz, zaplanowałem wraz z moją małżonką wypad na nockę nad rzekę Bug w miejscowości Uchanie. Nadmienię również, że rzeka na tym odcinku jest rzeką graniczną. Celem naszego wyjazdu był sum i ewentualnie leszcz sporych rozmiarów.
Pakowanie, szykowanie, prowiant, zapasy trunków rozweselających (niskoprocentowych), i zaczynamy to upychać do dumnego, czerwonego samochodu marki Fiat 125P. Nie było łatwo, bo i namiot i wózek dla córeczki (Natalii), koce, butle gazowe i coś dla psa (Fafika). Piątek, dochodzi 17.00 i wyjazd. Jeszcze tylko osobiste zgłoszenie do Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Dorohusku i już jesteśmy z całym majdanem nad upragnioną wodą.
Poziom wody doskonały, nie wysoki, nie niski, istne marzenie. Postanowiliśmy rozbić nasze obozowisko na polance przy dopływie Bużyska do Bugu. Świetny dostęp do wody, warunki do zabawy dla dziecka i bez gwałtownego spadku dna przy brzegu, co jest koniecznym warunkiem do bytowania nad wodą z dzieckiem. Piesek również ma pole do popisu, mając wiele hektarów dla siebie nie wadząc nikomu. Po otwarciu pierwszych puszek zaczynamy się „rozbijać” i porządkować nasze łowisko. Córka się bawi, piesek biega a my z żonką ogarniamy organizacyjnie nasz „plac”.
Wszystko już przygotowane, więc czas na montowanie zestawów. Żonka postanowiła postawić dwie ciężkie gruntówki z rosówkami i wątróbką. Ja natomiast szykuję jedną gruntówkę i nieodzowny bacik. Zanęta i zestawy w wodę. Spokojne, długie wyczekiwanie wraz z przybywającymi opakowaniami aluminium po „chmielach”. I nic, kompletnie nic. Zważywszy na powyższe, nie pozostaje nic innego, jak tylko odpoczynek a za rybki weźmiemy się rano. Decyzja podjęta, więc zestawy na przelotkę i do namiotu. Córka spała w samochodzie, więc mogłem z Anetą ……
Około czwartej nad ranem zaczęło świtać i koguty z pobliskiej wsi wszem i wobec to ogłosiły. Pozostało tylko ucałować swoją „piękność” i wyjść na łowy. Sprawdzenie zestawów, nanizanie przynęty i wędkowanie rozpoczęte. Gruntówka dostojnie w pozycji pionowej sterczy na podpórce a ja dozbrajam pinką bacika i po zanęceniu zaczynam zabawę. Pierwsze branie, drugie i kolejne nastają raz za razem, czego efektem są kiełbiki wielkości palca. Tak w ciszy i spokoju wędkuję do około szóstej, mając w siatce (dla pokazu żonie), około 50 sztuk tych niezwykle ruchliwych rybek.
Wstała moja „królewna”, więc i na kawę wstawiać czas, jeszcze tylko higiena osobista, Kubanek w dłoń i kolejne dwa zestawy lądują w nurcie urokliwej rzeki. Ja nadal poławiam kiełbiki, ale co raz zdarza się niesatysfakcjonujących rozmiarów: leszczyk, krąpik i uklejka. Ciszę i zabawę z młodzieżą rybną zakłóca kładący się na wodę kij Anety. Cięcie i JEST !!! Hol trwa około 3-4 minut i w podbieraku ląduje sumik około 50 cm. Rybę delikatnie odhaczam a żona własnoręcznie zwraca nie miarowemu przeciwnikowi wolność.
I oto pobudziła się do aktywności córeczka, ogłaszając okolicy, swoje nie zadowolenie z faktu, iż jest już głodna. Więc przerwa w łowieniu, bo przecież dziecko jest najważniejsze. Spożywamy grzane paróweczki a piesek czeka na kęski rzucane w jego kierunku w różnych odstępach czasowych. Pies spokojnie siedzi i czeka na kolejną porcję. Aneta pokroiła pomidorki a nożyk odrzuciła, ponieważ nastąpiło kolejne branie na jej kiju. Tym razem pudło…. Ale co to ? Patrzę, Fafik wstaje z pozycji siad… a coś pozostaje na jego miejscu… O kurde przy odrzuconym nożu, leży około 4-5 cm kawałek jego puszystego ogona. Postanowiłem natychmiast wyrzucić kikut do wody, żeby się córka nie zorientowała. I tutaj kolejne zaskoczenie, bo Fafik rzuca się w wir rzeki za „kłębkiem”. Wołamy, nawołujemy, ale nic. Kikut a za nim pies, oddalają się w szybkim tempie dół rzeki. Już miałem biec brzegiem i ewentualnie wskoczyć za psem, ale sam zrezygnował i skręcił w kierunku brzegu, gdzie się wygramolił i do nas wrócił.
Po śniadaniu powróciliśmy do połowów. Tym razem bacika przekazałem Natalii, by i ona poczuła radość z holowanych raz za razem drobnych ryb. Tak w ciszy i harmonii z naturą upłynęły kolejne chwile na łonie przyrody.
W oddali widzimy, jak babcia w wieku około 80 lat wyprowadza krowy na wypas. Wszystko było w porządku do póki nie zorientowałem się, że stado tych „krów”, liczące około 20 sztuk to same byki i to w słusznych rozmiarach. Myślę, myślę i dochodzę do wniosku, że może być nie ciekawie. Czerwony Fiat, w czerwonym odcieniu namiot…. Myśl tylko jedna przyszła mi do głowy:
-„Aneta !!! Bierz Natalię na ręce i jak Ci powiem to skacz do wody, o tutaj w tym miejscu, tutaj jest około półtora metra głębokości”, ja biorąc sporego kija w ręku czekam na rozwój sytuacji. Stoimy i czekamy na reakcję zbliżającego stada byków, zachowują się spokojnie, czego nie mogę powiedzieć o nas, gdyż z każdym zmniejszającym się odstępem miedzy nami a stadem, napięcie rośnie. Staruszka widząc nas, nasze miny i pozycje, w których tkwimy, ze spokojem nas uświadamia:
-„Nie bójcie się ludzie, te bydlątka są spokojne, one przywyknione do ludzi nad wodą, one nie biją”.
- Niech Pani nie żartuje i jeśli można, niech pani weźmie te „bydlątka” i poprowadzi o w tamtą stronę.
-„Ale wiecie pany, ten jeden o ten raby, to mnie tak jakoś z miesiąc w tył, to na rogach do wody zaniósł. Kijem go chciałam wtedy a on jakiś mocno nerwowy się zrobił.”
Ciarki po plecach przeszły, pot się szybko na ciele pojawił, nogi jakieś takie miękkie się zrobiły i słów zabrakło. Ale jakoś powoli, powoli, byki odeszły w bok, omijając nasze obozowisko. Jakiś czas nie mogliśmy dojść do siebie, ale czując oddalające się niebezpieczeństwo, strach i nerwy zaczęły puszczać. Lekiem na ten cały stres okazały się dwie puszki „piany”.
Dzień, do wieczora minął już spokojnie, ryby (oprócz kiełbi) nie brały. Raczyliśmy się potrawami z grilla, zabawialiśmy córkę i psa, racząc się delikatnie zawartością opakowań aluminiowych. Wieczorem decyzja musiała zapaść tylko jedna: Dzisiaj nie jedziemy, bo nie ma kierowcy. Tę noc spędziliśmy przy wędkach i snując różne opowieści a także rozmawiając o nas, o naszych troskach i kłopotach, doczekaliśmy godziny trzeciej, po czym postanowiliśmy się położyć.
… Słyszę warkot przelatującego śmigłowca …
Za jakiś czas, znowu helikopter przelatuje w stosunkowo niedalekiej odległości od naszego stanowiska…. Zmęczony jednak długą nocą zasypiam na nowo.
Tym razem już mnie „wyrwało”, śmigłowiec zawisł nad nami… huk był niewyobrażalny, wir powietrza targał całym namiotem… skowyt psa dało się słyszeć w sąsiedniej gminie… Zaspane a zarazem przerażone oczy żony i córki wydały na mnie jednogłośny wyrok. WYŁAŹ !!! Wyszedłem więc z namiotu i na lekko drżących, bosych nogach, zwróciłem się w kierunku maszyny. Helikopter, „powisiał” jeszcze jakąś chwilę i odleciał. Nie umiałem ani sobie ani też żonie wytłumaczyć, czym spowodowana była brawura i bezczelność pilota. Wtem widzę, jak od strony wsi Uchańka pędzi z zawrotną prędkością, jak na te warunki terenowe, para kładów.
-Co u licha ? Co znowu ?
Ryk zbliżających się pojazdów wypłoszył z namiotu dziewczyny, które z opuszczonymi szczękami spoglądały w kierunku szalenie szybko nadjeżdżających pojazdów.
Uzbrojeni funkcjonariusze Straży Granicznej, otoczyli nasze „obozowisko” i nas w środku tego grajdołu. Po wylegitymowaniu mnie i żony a także sprawdzeniu pojazdu, oświadczyli, że powodem interwencji było nie zgłoszenie nocnego połowu.
- Przecież zgłosiłem osobiście w Dorohusku, w piątek popołudniu.
-„Tak, ale zgłaszał Pan połów i przebywanie na granicy przez jedną noc”
- O kurde, fakt, ale tak jakoś wyszło… no wiecie Panowie …. A czy ten śmigłowiec, to też Wasi ?
-„Owszem, zauważyli opuszczone obozowisko około ósmej rano i się zaniepokoili, zgłoszenia połowu nie było, ludzi nie widać, auto stoi, coś nie tak”
-Ale bigosu narobiliśmy mamuśka, i co teraz ?, Co teraz będzie?”
-„Pouczam Państwa ….”
I na pouczeniu się skończyło.
-Dość tego !!! Aneta zwijaj bajzel, ja zwijam kije i jedziemy do domu wystarczy nam tego „odpoczynku”.
Generalnie ryb nie połowiliśmy, złowione kiełbiki systematycznie (około 50 i do wody) odzyskiwały wolność (w sumie 6-7 opróżnień siatki). Większych ryb złowić się nie udało. Jedyne, co złapaliśmy, to kupę strachu, wstydu i wspomnień. Pies stracił końcówkę ogona.
Oświadczam, że cały materiał zamieszczony powyżej, jest moją i tylko moją „twórczością”. Nie skopiowałem i nie wkleiłem najdrobniejszego znaku z żadnych innych prac oraz źródeł, zapisanych w formie elektronicznej, jak i drukowanej a sytuacje i zdarzenia były prawdziwe.
Zdjęcia zapożyczone zostały z portalu: fotosik.pl
Autorami zdjęć są: - „janusz150254”
- „ptasiek_74”
![]() | spines21 |
---|---|
piąteczkę stawiam jako pierwszy:) nieźle narozrabialiście kolego nad ta granicą:)kiedyś wjechaliśmy na mazurach w jakiś teren rządowy i mandacik przyszło zapłacić.ale bez wojska i helikopterów:)pozdro (2010-01-28 00:16) | |
![]() | pluszowy |
Oglądając zdjęcia poczułem się jakbym dostał w mordę. Rozumiem, że mogą się podobać i rozumiem, że chciałeś w ten sposób uatrakcyjnić swój artykuł, ale nie pomyślałeś, że z czystej uczciwości wypadałoby zapytać autora tych zdjęć o pozwolenie? Oświadczam, że zdjęcia nr 1,4,5,8,10 są moimi zdjęciami, opublikowanymi w latach 2006-2007 na portalu wędkarskim Wędkarskiego Świata i na portalu fotosik.pl Kilka osób chciało je wykorzystać, ale każdy najpierw do mnie pisał w tej sprawie. Ludzie - co się z Wami dzieje? Ten portal jest aż tak zepsuty? P.S. Nie chcę teraz walić stron, bo jestem w pracy i nie mam na to czasu, jednak wrzucam link do strony na której dawno temu opublikowałem zdjęcie nr 4 - http://www.wedkarskiswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=1069&postdays=0&postorder=asc&start=15 (2010-01-28 09:13) | |
![]() | pikemeister |
trzeba przyznać, że Ciekawie to opisałeś :) nieźle się uśmiałem z tych byków :)) no i straż graniczna zachowala się conajmniej wporzdku :) pozdrawiam. ***** (2010-01-28 09:19) | |
![]() | u?ytkownik5269 |
hehe fajna opowieść daje 5 ... (2010-01-28 09:24) | |
![]() | pluszowy |
Gdy czytałem artykuł pierwszy raz nie widziałem tego dopisku na końcu. Nie wiem czy to moje przeoczenie, czy Twoje uzupełnienie, niemniej zgadza się - ptasiek_74 to mój nick na fotosiku. Mimo wszystko uważam, że "zapożyczenie" też powinno być wcześniej uzgodnione. (2010-01-28 09:30) | |
![]() | kostekmar |
Artykuł naprawdę bardzo fajny. Znów zamieszanie jak widzę z "pawami autorskimi" albo inaczej "z pozwoleniem na wykorzystanie materiałów osób trzecich". Niemniej jedank za wpis 5*****. Pozdrawiam (2010-01-28 09:47) | |
![]() | Norbert Stolarczyk |
Całe szczęście Maximus że odpuściłeś nam opis pierwszej nocy w namiocie :) Byłby to nadbużański Harlekin. I całe szczęście że nie podliczyli cię chłopaki za wypalone paliwo śmigłowiec + quady :) Pozdrawiam i daję piąteczkę oczywiście. (2010-01-28 09:59) | |
![]() | u?ytkownik8030 |
Maximussie, 5 klikam. Fajna przygoda. Bidny piesek. A ostatnie zdania mnie powaliły - co do tego materiału nie mam wątpliwości, jest Twój! Brawo zarówno za arcik, jak i za ZAPOŻYCZONE fotki, bo w takim przypadku jak Twój, nie ma się do czego przyczepić. Brawo! (2010-01-28 10:10) | |
![]() | u?ytkownik13699 |
Kol. pluszowy, niczego nie musiałem dopisywać (edycji tekstu nie ma). Wszystkie wpisy są pierwotne i nie zmienione. Oczywiście chciałem zapytać Ciebie, jak i drugiego autora zdjęć - janusz150254 - Ale wierz mi, że nie działa tam bezpośredni kontakt z autorami zdjęć ("napisz do mnie wiadomość"). Próbowałem kilka razy i niestety nie udało mi się. Nie miałem zamiaru ani Ciebie, ani też drugiego autora zasmucać. Byłbym podał całe imiona i nazwiska Panów, ale ich też tam nie było. (2010-01-28 10:42) | |
![]() | pluszowy |
Kolega janusz150254 też skorzystał z mojej galerii, ale zanim to zrobił - napisał do mnie: Witam serdecznie. Pochodzę z Chełma, i widząc po rejestracji samochodu, jesteśmy "ziomkami". Wprawiam wędkarstwo od 40-tu lat ale dopiero od niedawna zająłem się fotografią i prezentacją, jakże przepięknej rzeki, Bugu. Niestety, chyba nie będzie mi dane dotrzeć we wszystkie jej, urokliwe, zakątki. Z tego też powodu, proszę wszystkich, którzy takie zdjęcia publikują, o wyrażenie zgody na skopiowanie zdjęcia (o ile jest w dobrej jakości i wielkości), bądź przesłania na maila oryginalnych zdjęć. W związku z tym, proszę rozważyć moją prośbę. Podaję mój adres: ... Z wędkarskim pozdrowieniem "połamania kija" i spotkania nad wodą - Janusz. P.S. Proszę też opisać zdjęcie. W jakim rejonie Bugu zostało zrobione. Preferuję zdjęcia bez prezentacji okazów. Te, bezsprzecznie, należą do właściciela. Mogą być zdjęcia "miejscówek", stanowisk, łowiących wędkarzy, atrakcyjnego holu, jak również pięknych "burzysk" czyli starorzeczy. Oczywiście jak zawsze zgodziłem się. Co do Twojego "zapożyczenia", przyznaję, że komentarz napisałem pod wpływem emocji. Pewnie wciąż jeszcze działa na moją świadomość wczorajsza akcja z "Burym". Teraz ochłonąłem i zaczynam patrzeć na wszystko z dystansu. W sumie powinienem się cieszyć, że fotki robione przeze mnie kilka lat temu nad ukochaną rzeką wciąż się podobają i są popularne. Po to je w końcu umieściłem w fotosiku, by wszyscy mogli się cieszyć widokiem dużej, dzikiej rzeki. Co do artykułu - spędziłem nad Bugiem połowę życia. Wielokrotnie widziałem te śmigłowce, ale żaden nigdy nade mną nie zawisł. Jesteś więc szczęściarzem :) Daję piąteczkę i zapraszam nad Bug. (2010-01-28 10:54) | |
![]() | Fleszu3 |
kurde zajefajna przygoda !!! i ten ogon psa :D dobre , kiedyś chciałem się wybrać nad Bug ale jak to przeczytałem to chyba sobie odpuszczę :D ja wole Ciszę i spokój nad moją kochaną odrą... co najmniej mi żadne helikoptery nad głową nie wiszą ;) (2010-01-28 11:04) | |
![]() | hubi |
Witam Marcin przygoda super nieraz tak bywa najważniejszy to odpoczynek i dobra zabawa szkoda tylko że rybka nie brała ale nie wszystko możemy mieć za wpis daję 5 pozdrawiam. (2010-01-28 11:46) | |
![]() | u?ytkownik19872 |
No nie powiem żebym Ci zazdrościł tej przygody, a już napewno mój pies by Ci tego nie wybaczył, jednak poważnie to muszę przyznać że emocji Wam nie brakowało. Bardzo ciekawie opisana przygoda i cieszy mnie to że masz wspaniałą, wędkarską rodzinkę. *5* z pozdrowieniami! (2010-01-28 11:47) | |
![]() | lukasso |
Witam serdecznie Fajna przygoda :-) . Dobrze,że wszystko się szczęśliwie skończyło. Już nie mogę się doczekać jak będzie pogoda na takie wyprawy. Jeśli chodzi o zdjęcia to proponuję kupic sobie dobry aparat najlepiej lustrzankę, cena tego typu sprzętu nie jest zbyt wygórowana. (2010-01-28 12:08) | |
![]() | pluszowy |
Nie jestem pewien do kogo ta uwaga, odpowiem więc w swoim imieniu. Zdjęcia były robione kilka lat temu aparatem, który jak na tamte czasy był całkiem niezły. Jakość zdjęć widoczna w artykule, to efekt dostosowania zdjęć do wymogów stawianych w portalu fotosik. Oryginały znalazły swoje miejsce w jednym z kalendarzy poświęconych Bugowi. Dziś mam o wiele lepszy aparat, ale z racji swoich, często kaskaderskich wypraw na ryby nie zabieram go ze sobą. Wystarczy mi telefon z 5 Mpx aparatem. (2010-01-28 12:26) | |
![]() | zegar |
Artykulik niczego sobie.Zabawna historia z tym psem. Tych byczków też pewnie bym się przeraził, jednak ten chelikopter to było coś!.Zapadło Ci pamięci na dłużej.Oryginalna pobudka,nie ma co. Pozdrawiam... (2010-01-28 12:45) | |
![]() | u?ytkownik8030 |
Dupa tam.... całkiem fajne te fotki. Co my tu kurde oceniamy? Czy to jest jakiś wernisaż? Tu się liczy przygoda, a foty to tylko ilustracje. No i nie każdy jest fotografikiem. Mnie się podoba i treść i obrazki -przynajmniej nie są fixowane w jakichś edytorach pożal się Boże (2010-01-28 12:59) | |
![]() | łysy wąż |
Fajniutki opis ;-) Ja w zeszłym sezonie też miałem spotkania z " granicznikami " nad Bugiem i powiem szczerze - wspominam je miło. Ale mnie nie napastowali latającym sprzętem ;-) Udany debiut, fajnie i lekko się czyta, więc czekamy na więcej... pozdr. (2010-01-28 14:50) | |
![]() | makaron47 |
Ciekawy artykuł , wobec czego daje 5. Spontamicznoiśc opowiadania daje pewność, że relacja pisana była ręka autora. To zawsze daje sie wyczuć. Jesteś szczęściarzem, że możesz nad Bugiem często bywać. To jest moja ulubiona rzeka. Jeżeli mam okazje ( przyznaje, że nie często bo to będzie z 700 km), to staram się brać udział w zawodach. Najlepsze wspomnienia mam z imprez organizowanych przez "Wędkarza Polskiego"( piękne tereny w rejonie Janowa Podl.) oraz zawodów organizowanych prze okręg w Zamościu.( rejon Hrubieszowa). Co do fotek, to myślę, że to jest nauczka na przyszłości. Naprawde ciekawie ujęte kadry filmu.Pozdrawiam z nad morza. (2010-01-28 17:22) | |
![]() | u?ytkownik22602 |
Pluszowy - zachowałeś się wzorowo. Była okazja do draki, ale nawzajem doszliście do ładu. Bardzo sie cieszę. W najblizszym czasie, jesli postawimy na tapecie temat - jak szanujemy własną pracę, i korzystanie z niej, jestem pewien,że żadne głupki juz nie będą mącić. I zapanują jasne, i czytelne standardy. Zwłaszcza, że takie cymbały są od niedawna "pod lupą" . Marcin - ***** (2010-01-29 07:42) | |
![]() | u?ytkownik6499 |
Nie no stary super przeczytałem i tak mi się spodobało ,że dawaj szukać więcej a tu ni ma ... i przypomniał ja sobie jak czytał ja na forum ,że jest to pierwsze dzieło autora Oceniam 5 ....żeby jeszcze już wkrótce co było do czytania ;) (2010-01-30 20:21) | |
![]() | u?ytkownik7474 |
A kto to się za pisanie wziął? Brawo brawo brawo. Wystartowałeś z grubej rury. ***** (2010-01-31 17:31) | |
![]() | Bugowy Lowca |
Artykuł dobry ale parę nie dociągnięć,po pierwszę:na bugu można łowić godzinę przed wsochdem słońca i godzinę przed zachodem słońca(nie dostosowanie się grozi mandatem i przymusowym zakończeniem łowienia wymogi SG),po drugie nie ' uchanie 'tylko "uchańka"a po trzecie to to nie okręg SG Dorochusk tylko Skrychiczyn.Prosił bym o negowanie tego co napisałem gdyż łowię na tej rzece od dziecka i odcinek od miejscowości Matcze po Zbereże znam prawie na pamięć.Za fantazję i chęci daje 4.Pozdrawiam i czekam na następne artykuły związane z moją ukochaną rzeką Bug. (: (2010-01-31 19:59) | |
![]() | Bugowy Lowca |
Sory sześć lat temu to było możliwe ,że łowiłeś tam w nocy teraz to już nie możliwe Pozdrowionka (2010-01-31 20:02) | |
![]() | u?ytkownik13699 |
6 lat temu nie było placówki w Skrichiczynie, była tylko w Dorohusku. Fantazja mnie nie poniosła. (2010-01-31 20:43) | |
![]() | Bugowy Lowca |
Placówka w skrychiczynie jest od kąd ja pamiętam.Placówka dorochusk obejmuje obszar or świerże do husynne.Skrychiczyn obejmuje obszar od kolemczyce po matcze.Tyle tylko ,że 6 lat temu nie było obowiązku zgłaszania pobytu nad Bugiem. Ale łowić w nocy można było do połowy lat 90 i to za przysłowiową flaszkę.Pozdrawiam (2010-02-01 08:50) | |