Zaloguj się do konta

Weekendowa zasiadka

Początkiem września wraz z kolegą z teamu wybraliśmy się na szybką zasiadkę. Celem połowu zresztą jak zawsze był karp. Postanowiliśmy pojechać nad moją starą gliniankę, na której nie byłem już od dawna. Jest to woda ok. 5 hektarów i dość trudna do łowienia. Występują tu liczne górki, spady dna i bardzo dużo roślinności podwodnej. Są również miejsca, gdzie występują konary i zatopione kołki. Do tego wszystkiego, aby nie było za łatwo w wodzie jest bardzo duża populacja raków, które wręcz nie dają nam żyć. Jedzą nawet najtwardsze kulki, ale nie wolno się poddawać, więc zaczęliśmy przygotowania.

Zanim jednak wybraliśmy dokładne miejsce połowu popływaliśmy pontonami po gliniance, aby się przekonać jak to się mówi, co na dnie piszczy. Pada szybka decyzja i wybieramy wschodnią część zbiornika, gdyż wszystkie znaki mówiły, że to będzie dobra decyzja. Następnie zajechaliśmy samochodami w wytypowane wstępnie miejsce i zabraliśmy się za ostre sondowanie struktury dna. Znalezienie ciekawych miejscówek może nie było na tyle trudne, co dokładne wysondowanie dna, aby podczas położenia zestawu haczyk nie zaczepił się o roślinność. Wybrałem dwa miejsca: jedno płytkie pod krzakami na głębokości 1,5metra oraz drugie głębokie prawie 5 metrów. Wśród roślin znalazłem bardzo małe oczko dosłownie na kilkadziesiąt centymetrów. Ledwo mogłem tam położyć zestaw żeby hak nie wbijał się w roślinność podczas ewentualnych harc raków. Powiem szczerze, że zajęło mi to sporo czasu, gdyż na pontonie spędziłem ok. 2 godzin. Sondowanie jest jednak najważniejsze, więc postanowiłem zrobić to porządnie.

Następnie nadszedł czas na zmontowanie zestawów. Nie mogłem łowić na tradycyjne przypony miękkie, na które często łowię, gdyż struktura dna i raki na to nie pozwalały. Wśród oczka z roślin wybrałem bardzo krótki przypon ok. 12cm z otuliną, aby nie było możliwości na zbyt dużą swobodę przyponu dookoła roślin. Chciałem, aby przypon nie mógł nawet dotknąć wszędobylskiego zielska. Drugim przyponem był stiff rig, czyli standardowy sztywniak na przegubach. Nieźle radzi sobie z rakami, które nie mają możliwości splątania takiego przyponu. Co do reszty zestawu to tradycyjnie ciężarek na bezpiecznym klipsie.

Przygotowałem dwie porcje zanęty. Jedną z nich była mieszanka różnej grubości pelletu (12 i 20mm) i kulki wykonane z miksu natural food o dodatkowym aromacie Squid i Octopus (kałamarnica z ośmiornicą). Całą zanętę zalałem boosterem o smaku Blured. Druga zanęta była podobna jednak zmieniłem smak i postawiłem na kulki wykonane z miksu Truskawka – Ryba, zalane boosterem krewetka – truskawka, co już od dawna mi się świetnie sprawdzało.

Założone przynęty to: na płytszą wodę kulka o smaku Squid i Octopus, natomiast na głębszą wodę zakładałem dwie mniejsze kulki o smaku truskawki – ryby. Wszystkie przynęty były moczone w dipach ok. pół godziny przed zarzuceniem zestawu. Po wywiezieniu zestawów i zanęceniu wreszcie mogłem spokojnie rozłożyć namiot i pozostały sprzęt.

Oczekiwanie na branie trochę trwało, bo dopiero o godzinie 3,30 mój swinger po prostu opadł wskazując branie do brzegu. Karp szedł na głębszą wodę i w moją stronę. Wielkie cielsko karpia ukazało się w świetle latarki tuż przy podbieraku. Był naprawdę bardzo długi miał ok. 1 metra. Jednak to jeden z tych sportowców samców, które zamieszkują tą gliniankę. Waga karpia przekroczyła nieco 14kg. Był to naprawdę piękny lustrzeń. Karpia wrzucam do worka karpiowego, bo panuje spora mgła i jest bardzo ciemna noc. Karp wziął spod drugiego brzegu z płytkiej wody na kulkę o zapachu Squida i Octopusa. Szybko wywożę zestaw na ok. 120 metrów, bo tyle jest do przeciwległego brzegu i idę spać. Nie dane mi było pospać zaraz o świcie ledwo słońce wstało a miałem kolejne branie spod brzegu również swinger opadł. Niestety po zacięciu nic nie było, karp po prostu wypluł kulkę i odpłynął. Niestety i takie rzeczy się zdarzają. Nie zastanawiając się dłużej wywożę następny raz zestaw pod drugi brzeg. Lekko donęcam i idę zalegać na wyrko karpiowe. W sumie do południa nic się nie dzieje poza rakami, które ciągle objadają nasze kulki. Zestawy musimy dość często przerzucać, ale to nie stanowi większego problemu.

Około godziny 15 przychodzi potężna burza z potężnymi wyładowaniami i ulewnym deszczem oraz gradem. Martwimy się czy przypadkiem taka ilość lodu, która wpadła do wody nie schłodzi jej i czy będzie już po braniach. Jak się później okazało burza pobudziła karpie do żerowania, gdyż tuż przed końcem burzy około godziny 16,30 nastąpił ostry odjazd z głębszej wody. Karpie po prostu zeszły na większe głębokości i tam sobie żerowały. Dodatkowo pobudziła je burza, gdyż mimo tego, że ochłodziła wodę to jednak ją znacznie dotleniła. Karp zaraz po braniu ostro jechał w stronę środka zbiornika. Był naprawdę silny. Po drodze karp zebrał nieco roślin, ale nie aż tak dużo żeby z nimi były problemy. Większy trud sprawiło to, że ryba zabrała bocznego markera oraz wplatała się przez to w zestaw kolegi. Potrzebna była pomoc kolegi z pontonu, który bezproblemowo podebrał rybę i wrzucił ją do pontonu. Piękny lustrzeń szybko wylądował na macie. Jak się później okazało jego waga osiągnęła 13,40kg. Dostarczył niesamowitych wrażeń, gdyż był bardzo silny i wziął w deszczu podczas panującej jeszcze burzy. Zmokłem doszczętnie, ale się opłacało. Od czasu do czasu musiałem opuszczać szczytówkę wędki, gdyż jeszcze gdzieniegdzie uderzały pioruny. Ryba wzięła na dwie kulki 18mm o smaku truskawka – ryba.

Do samej nocy nic się już specjalnego nie dzieje. Dopiero w środku nocy budzi mnie ostre branie spod krzaka. Ląduję karpia w granicach 6kg i równie szybko go wypuszczam. Widać, że ryby ciągle żerują i są aktywne. Tuż nad ranem mam kolejne branie tym razem na wędkę z głębokiej wody. Widać, że weszły młodsze roczniki, gdyż kolejny karp ma ok. 7kg. Rano już nie mamy żadnego brania i czas się zwijać. A trochę szkoda, gdyż widać, że ryba dopiero zaczęła żerować i była szansa na kolejne piękne ryby.

Podsumowując uważam dwie doby zasiadki za bardzo udane. Nie zawsze łowi się, bowiem dwudziestki z dzikiej wody. Karpie z przedziału 10-15kg to przecież wspaniałe okazy, których niestety w naszych wodach jest bardzo mało. Oby takich ryb było jak najwięcej i żeby brały jeszcze częściej.

Natural Bait Team

Opinie (6)

an2212

Przepiękne okazy-gratuluję.Szkoda,że jest tak mało w naszych wodach takich ryb.Walka z takimi karpiami też była pewnie bardzo pasjonująca.Oby więcej takich okazów i większych.Pozdrawiam./ [2010-09-14 10:48]

zorro

Pawle, kolejna udana zasiadka - gratuluje. Piekne ryby. [2010-09-14 14:50]

witekrybnik

No cudownie:) piątal:) [2010-09-14 19:47]

str

Za opowiadanie ****.

Ryby owszem duże, ale co z tego. Karpie ( co do sztuki ) wywaliłbym do kontenera na odpadki, toć to nie jest ryba z naszych wód. Dzięki nim narybek rodzimych ryb, nie dożywa 1 roku ... ot i tyle w temacie. 

[2010-09-14 19:51]

Paweł Szewc

Rozumiem że niektórzy mogą być przeciwnikami ryb, które nie sa rodzimymi. Z drugiej jednak strony zauważmy że jeszcze nas na świecie nie było jak karpie w naszych wodach już były i są już kilkaset lat. Rodziliśmy się i zaczynaliśmy wędkować w świadomości że karpie zawsze były i są w naszych wodach. Nie wydaje mi się jednak że sa one tak dużym szkodnikiem bo po prostu karpi zwłaszcza tych dużych jest coraz mniej i ciągle ich ubywa. Druga sprawa to taka że jest wielu zwolenników tego gatunku ryb i nie robią nic złego gdyż łowią i wypuszczają swoje zdobycze. Zająłbym się najpierw mięsiarzami bez szacunku do przyrody, dla których nie istnieją wymiary limity i okresy ochronne. Mimo wszystko zauważmy że w dzisiejszych czasach wiele krajów ma gatunki nie tylko ryb ale i innych zwierząt które nie sa rodzimymi i nie zawsze jest z tym problem. [2010-09-15 12:05]

moleo

fajnie opowiadanie daje piateczke no i powodzenia w przyszłosci oby sukcesy były jeszcze wieksze jak dotychczas.połamania kija pozdrawiam [2010-09-25 16:59]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…