Węgorz 1.75kg 80cm
Maciek Polawski (karateka994)
2013-03-16
A więc ten wyjazd wcale nie był planowany. Ja z bratem i rodzicami pojechałem do miasta Legnica, na komunię mojej siostry ciotecznej. Na tą komunię przyjechało dużo osób. Przyjechał też mój wujek chrzestny, który też oczywiście jest wędkarzem. Interesuje się on głównie wędkarstwem gruntowym. Gdy pierwszy raz się z nim spotkałem, padła propozycja byśmy pojechali wszyscy na węgorza. Pomysł oczywiście się wszystkim spodobał, zarówno mi, mojemu bratu jak i moim dwóm kuzynkom. Więc postanowiliśmy, że za dwa dni, wybierzemy się na ryby (na nockę). Kolejnego dnia poszliśmy naszą bandą (ja, mój brat i dwie kuzynki) do sklepu wędkarskiego po haki węgorzowe, robaki i ciężarki. Było z tym trochę problemu ponieważ musieliśmy pochodzić trochę po Legnicy aby znaleźć w końcu jakiś otwarty sklep wędkarski. Jednak, po jakimś czasie, udało nam się. Wróciliśmy do domu szczęśliwi i chyba do wieczora rozmawialiśmy jak to będzie na tych rybkach. Następnego dnia, obudziliśmy się niewypoczęci ponieważ do późna nie mogliśmy zasnąć. Zjedliśmy śniadanie i robiliśmy wszystko, by tylko nie myśleć i nie mówić nic o naszym wyjeździe, bo gdy wspomnieliśmy o rybach, to nasze mamy powtarzały że nie chcą już tego słyszeć.
W końcu nadszedł odpowiedni czas, by jechać na ryby. Przyjechał po nas wujek wędkarz i powiedział nam, żebyśmy się zbierali. Podnieceni spakowaliśmy się, ubraliśmy i wyszliśmy z domu. Na łowisko jechaliśmy jakieś pół godziny. Gdy dotarliśmy na łowisko była godzina piąta. Podjechaliśmy pod naszą miejscówkę, i na szczęście okazało się że jest wolna. Szybko porozstawialiśmy swoje wędki i czekaliśmy na pierwsze brania. Po piętnastu minutach widać pierwsze branie. Zacinam i czuję mały opór, okazało się że wziął mi mały okoń. Na wędkę założyłem kilka robaków i za chwilę zarzuciłem wędkę ponownie w to samo miejsce. W między czasie brat i moje siostry łowili sobie okonie na spławik. Ja jednak z dwoma wujkami siedzieliśmy przy gruntówkach i czekaliśmy na większą rybę. Moi wujkowie w pewnym momencie, poszli do kuzynek i brata by zobaczyć jakie rybki sobie połowili. Ja jednak cały czas siedziałem przy gruntówkach. Aż w końcu się to opłaciło. Na wędce widzę porządny odjazd sygnalizatora zamieszczonego na żyłce. Podchodzę do wędki i pewnie zacinam. Czuję porządny opór. Moi wujkowie, widzą wygiętą wędkę w literę L w moich rękach, i szybko do mnie podbiegają i mi kibicują. Jeden z wujków stał przy mnie i mi podpowiadał co mam robić, żeby ryba się nie zerwała a drugi stał i wszystko nagrywał. Po kilku minutach walki, w wodzie ukazuje się wielki osiemdziesięciocentymetrowy węgorz o wadze 1.75kg.
Bardzo uradowany swoją zdobyczą, próbowałem złapać węgorza w ręce. Jednak wcale mi to nie wychodziło, ponieważ węgorz wił się jak wąż. Taka duża zdobycz oczywiście została wzięta do domu. Gdy odhaczyliśmy węgorka okazało się, że haczyk jest wygięty w chińskie zet. Więc przywiązałem następny, założyłem robaka i znowu zarzuciłem w to samo miejsce.
Ku mojemu zdziwieniu, po piętnastu minutach wzięła czterdziestocentymetrowa sznurówka,
która następnie trafiła do wody. Za chwilę kolejne branie, teraz ustąpiłem wędki mojej siostrze ciotecznej która wyciągnęła z wody pięćdziesięciocentymetrową sznurówkę.
Powoli zaczęliśmy się zbierać z jeziorka. Na drugim końcu widzieliśmy tylko karpiarzy, którzy prawdopodobnie zostawali na całą noc. My, jednak w domu byliśmy około godziny pierwszej w nocy.
Szczerze, nocka nam się udała złowiliśmy trzy węgorze w przedziale od 40 do 80 centymetrów (z czego ja złapałem dwa). Przyłowem były okonie których łącznie złowiliśmy około 10. Serdecznie życzę wszystkim, i sobie takich wyjazdów. Pozdro