
j. Gawlik, Grądzkie - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
Kawalerskie – gdzie iść, co robić? To pytania, które zawsze pojawiają się przed organizacją tego wydarzenia. Jako że, główny kierownik zamieszania – drużba, jeździ ze mną od czasu do czasu na ryby, decyzja o miejscu spędzenia tego szczególnego wieczoru była dosyć prosta… Mazury.
Postawiliśmy na domek z dostępem do jeziora lub w bardzo bliskiej jego okolicy. Szczerze mówiąc, wcale nie jest prostym znalezienie oferty spełniającej powyższe wymagania. Albo domek za mały, albo do jeziora kilkaset metrów, albo cena jak za willę w Konstancinie. Pod dwóch dniach poszukiwań i kilkunastu telefonach, udało się.
Padło na jezioro Gawlik i miejscowość Grądzkie położona w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie giżyńskim, w gminie Wydminy. Przed rezerwacją i wyjazdem postanowiłem zasięgnąć informacji o łowisku. Okazało się, że niewiele można znaleźć na temat jeziora Gawlik w sieci, a te informacje, które są, nie do końca są zbieżne. Jedni piszą, że ryby w ogóle nie ma. Inni, że można liczyć na sandacza, lina i ładne okazy węgorza. Nie zrażając się negatywnymi opiniami, postanowiliśmy zaryzykować i osobiście sprawdzić, jak to jest z tą rybą w Gawliku.
Siedmiu chłopa, ale tylko czterech z zamiarem wędkowania. Jakoś zapakowaliśmy się do „Sharika” i z dobrymi humorami wyruszyliśmy. Do pokonania, niemal 270km. 4 godziny jazdy, kilka postojów spowodowanych wypiciem sporej ilości chmielnego trunku i udało się dojechać na miejsce. Było jeszcze widno i postanowiłem od razu udać się ze spinningiem na pomost. Obrzucałem wodę w zasięgu gumki i oprócz kilku zaczepów nic się nie działo. Zmieniłem na obrotówkę i podobnie… bez efektów.
Zwinąłem sprzęt i udałem się do domku, w którym czekał już bogato zastawiony stół. Pomyślałem tylko, żeby nie przesadzić. W kończy następnego ranka, mamy się wybrać na łódkę (w cenie domku). W końcu nie po to targałem silnik i strasznie ciężki akumulator.
5 rano, budzik i widok kolegi Tomka, który już czekał na mnie i resztę. O dziwo wszyscy dzielnie wstali i udaliśmy się na pomost, przy którym zacumowana była łódka. Szybki montaż silnika, hop na pokład i mogliśmy wypłynąć. Na jeziorze znajduje się 8 wysp. Postanowiliśmy brać kurs właśnie na nie. Pierwsza była dosyć blisko, ok. 350-400m. Kilkadziesiąt rzutów i nic. Płyniemy do kolejnej wyspy, znacznie mniejszej.
Od zawietrznej strony nie działo się nic. Postanowiliśmy spróbować od cichej strony wyspy. Udało się! Usłyszałem „siedzi!” i od razu się ucieszyłem, że coś jednak grasuje w jeziorze. Hol koledze Arturowi nie sprawiał wielkich problemów, toteż wiadomo było, że to nie potwór i na pewno nie ryba życia. Przy łódce okazało się, że to ok. 30 cm okoń. Ładnie wybarwiony i kształtny. Wziął na 3,5-4 cm kopytko w kolorze czerwieni i bieli.
Postanowiłem założyć obrotówkę. Kilkanaście rzutów i nic. Wróciliśmy na wietrzną stronę wyspy i kontynuowaliśmy rzuty. Nagle, Tomek zaciął i wymownie pokiwał głową. Znowu łatwy, szybki hol i na naszym koncie był drugi okoń. Niemal identyczny jak ten pierwszy. Po kilkunastu minutach bezowocnego rzucania, postanowiliśmy płynąć do kolejnej wyspy. Znowu nic. Zabawa w zmianę przynęt nic nie dała.
Decyzja o drastycznej zmianie miejsca, podjęta została jednomyślnie. 15 minut później byliśmy już w zachodniej części jeziora. Płynęliśmy ok. 10m od brzegu roślinności. Co chwilę się zatrzymywaliśmy i czesaliśmy wodę w zasięgu wędzisk. Znowu nie udało. Niestety nie mi. Artur wyciągnął kolejnego okonia. Ten również miał ok. 30 cm, ale był zdecydowanie bardziej potężny. Piękne kolory i dymny garb, to niezaprzeczalne walory tego gatunku. Porzucaliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy wracać. 3 okazy na 4 godziny pływania, to raczej słaby wynik. Nie załamywaliśmy się jednak. Po śniadaniu mieliśmy w końcu iść łowić na grunt i spławik. Szybkie śniadanie, przygotowanie zanęty i nad wodę.
Ja zdecydowałem się na feedera, a Artur na spławik a Tomek na bombkę i żywca. Żywca mieliśmy już po ok. 3 minutach. Rzut gruntówką na ok. 50m od brzegu i branie. Okazało się, że roślinność jest o wiele bardziej bujna niż się wydawało na początku. Jednak za kępą ziela, ciągnęła się i rzucała płoć. Poszła na kotwice i już po chwili poszybowała w dal, również ok. 50 m od brzegu.
Zanim Artur rozłożył się ze spławikiem, ja zdążyłem wyjąć już 3 przyzwoite, ok. 25 cm płocie. Byłem zadowolony. Każdy rzut po kilku minutach kończył się braniem. Niestety okazy wyjmowane nie były zachwycające. Trafił się jeszcze ok. 30 cm leszczyk, a później już tylko drobnica. Artur, zniechęcony braniami uklejek, zmienił spławik na koszyk i zaczął rzucać w zanęcono wcześniej miejsce. Bez wyników. Co prawda, dwa razy ryba poszła z przyponem, ale to tyle. Do zmroku, kiedy to postanowiliśmy się zwijać. W końcu nie przyjechaliśmy tu tylko na ryby.
Kolejny ranek wyglądał podobnie do poprzedniego. 5 rano, łódka i na wodę. Niestety, przez 3 godziny nawet jednego pyknięcia. Obraliśmy więc kurs na pomost. Szybkie śniadanie z ogniska, kilka piw do torby i nad wodę. Tym razem, brały tylko małe, kilkunastu centymetrowe płocie i malutkie leszczyki. Dochodziła już 13:00 więc, trzeba było się zacząć pakować i wracać do rzeczywistości.
Nie wiem, czy wrócę nad j. Gawlik. Trochę zawiodłem się wynikami, ale z drugiej strony, wciąż stanowi ono wędkarskie wyzwanie. Okonki zachęcają, a zatoczki i miejsca przy wyspach, na pewno będą obfitowały w białą rybę. Na pewno, baza noclegowa zapewnia wysoki komfort wypoczynku. Nawet rodziny z małymi dziećmi, będą zadowolone z pobytu w Grądzkim lub Szymanach Orłowskich.
Jeśli chodzi o połączenie takich imprez jak wieczór kawalerski z wędkowaniem, to jest on na pewno trafiony dla tych, którzy chociaż trochę interesują się połowem ryb. W przeciwnym razie, lepiej wybrać się do bardziej „rozrywkowego” miejsca.
Autor tekstu: Piotr Strzałkowski
![]() | henryk58 |
---|---|
Fajny wieczór kawalerski***** i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia (2012-09-14 10:31) | |
![]() | piotr-strzalkow |
To było kawalerskie szwagra (muszę dopisać w tekście), ale dziękuję za życzenia. Przekażę ;) (2012-09-14 10:33) | |
![]() | zawiszanieczarny |
Fajny opis. Pytanko, czy w 7 chłopa z silnikiem, sprzętem i prowiantem zmieściliście się do Sharana czy mieliście przyczepkę? Wieczór kawalerski na wędkowaniu - fajna sprawa, jeden warunek - kulturalne towarzystwo (tak jak u autora postu) inaczej może być różnie... Tymczasem ode mnie piąteczka i dołączam do życzeń kolegi Henryka58 - wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia (dla szwagra oczywiście) :) (2012-09-16 00:11) | |
![]() | Rybka696 |
Wyborny pomysł.wieczór kawalerski na rybach.To jest to.Piątka za opis. (2012-09-16 07:34) | |
![]() | kamil11269 |
świetny pomysł :) (2012-09-16 10:00) | |
![]() | piotr-strzalkow |
jeśli chodzi o miejsce w samochodzie, to miejsce znalazło się w box'ie na dachu. Oprócz sprzętu wędkarskiego był oczywiście prowiant ;), ale jakoś się zmieściliśmy. Dzięki za życzenia, wszystkie przekażę ;) (2012-09-16 20:42) | |
![]() | Lukasz1221 |
Dla mnie fajny pomysł na wyprawę za rok tez sie zenie i nie wiem gdzie spędzić wieczór kawalerski (2012-09-17 19:05) | |
![]() | piotr-strzalkow |
Lukasz1221 - chcieliśmy jechać nad morze. Jako atrakcja - kuter i dorsze, ale jednak trochę daleko było. Jeśli masz blisko, albo ekipa wytrwała, to polecam ;) (2012-09-17 21:12) | |
![]() | Lin1992 |
Gratulacje chłopaki udanego wyjazdu. (2012-09-18 08:12) | |