Zaloguj się do konta

,,Wiesiek 2''

………………………………………………………………… C.D.
Przyznam że byłem lekko zmęczony wywodami Wieśka i odetchnąłem w momencie gdy udało się nam od niego uwolnić. Chcąc, nie chcąc, temat zszedł na bolenie.
- Pamiętacie jak w roku ubiegłym gotowała się woda - rzucił sąsiad
- Jak mam nie pamiętać, skoro całą zimę strugałem moje prywatne osobiste woblery ,,boleniowe’’ - powiedziałem
- Zobaczymy do czego te woblery się nadają, i niech pan pamięta panie Krzyśku ,,że łowić to trzeba umić’’ - rzucił w swoim stylu młody
- A propos ,,łowić’’, wypadało by trochę zanęcić łowisko dodał młody
- A na co będziecie łowić? – usłyszeliśmy, a za plecami wyrósł jak z pod ziemi Wiesiek, ,,usłyszeliśmy’’ a powinniśmy ,,wyczuć’’, mieszanina potu i zapachów kwiatowych zrobiła swoje, od Wieśka po prostu waliło jak z pewnej ,,chaty’’
- Wiesław jestem – rzekł wyciągając dłoń w poznawczym geście – okazało się że sąsiad trafił w 10 z rozpoznaniem persony – brzmiał niezwykle sympatycznie, w porównaniu do wcześniejszego spotkania
- Krzysiek – przedstawiłem się – Tomek i Dominik – wskazałem kolegów – uścisnęliśmy swe prawice - Panie Wiesławie – zagaiłem
- Chłopaki, wędkarze mówią sobie na Ty, darujcie więc sobie tego pana – przerwał mi Wiesław – może i nawiedzony ale swój chłop pomyślałem
- Wracając do pytania – kontynuował wypowiedź Wiesław – jakiej przynęty będziecie używać?
- Podstawa to białe, ale mamy jeszcze czerwone i kilka puszek kukurydzy zapachowej – odpowiedział sąsiad
- A białe to macie przygotowane – zapytał kolega Wiesław – chyba nie chcecie mi powiedzieć że będziecie używać ich od tak z marszu, to znaczy bez odpowiedniego przygotowania
- A co, wcześniej powinniśmy im urządzić jakiś casting i wybrać tylko te które dają gwarancję ekstremalnej gimnastyki na haczyku – nie wytrzymałem i rzuciłem z przekąsem
- Moje robaki w każdy wtorek wożę na fitness, żeby w weekendy były w dobrej formie – dorzucił sąsiad – a młody ze śmiechu miał problem z utrzymaniem pionu
- Nie o to chodzi, nie róbcie sobie jaj – wtrącił lekko wzburzony nasz rozmówca – to wy nie wiecie że robak robakowi nierówny? – zapytał – a ja pomyślałem ,,oj będzie się działo’’
- No to posłuchajcie – ciągnął temat kolega W – zawsze jak kupuję białe to najpierw muszę je dokładnie obejrzeć, robak powinien być – i tu rozpoczął się wykład Wiesława
- Ruchliwy, jest to oznaka że są to świeże robaki, nigdy nie biorę takich które ledwie się ruszają ponieważ na łowisku może się okazać że ze względu na brak ruchliwości nie będą atrakcyjne dla ryb, lub też przeobrażą się już w poczwarki (castery*)
- Odpowiednio wybarwiony, oglądamy robaki szukając ciemnych plamek które oznaczają że są to larwy jeszcze żerujące, czyli mamy do czynienia z najlepszą, najżywsza przynętą, plamki powinny być kruczo czarne
- Następnie wąchamy nasze robaki ponieważ ważny jest też sam zapach, jeżeli wyczujemy amoniak to jest ok., jest to ich naturalny zapach, jeżeli natomiast robale przechowywane były w trocinach z drzew iglastych to możemy wyczuć od nich woń żywicy, a tego zapachu za Chiny ludowe nie można już usunąć a łapać na takie robaki też nie można bo jedynie odstraszymy ryby
- Tak wybrane robaczki zabieramy do domu i szykujemy je do roli jaką mają spełnić na łowisku, a podstawą tego szykowania jest pozbycie się ich naturalnego zapachu a następnie nasycenie ich jak perfumami jakimś atrakcyjnym z punktu widzenia ryb zapachem. Do przeprowadzenia procesu mycia potrzebne nam będą: sita o różnych gęstościach w zależności od wielkości robaków które będziemy oporządzać tak aby nie przelatywały nam przez dziurki sita, jakieś pojemniki lub wiaderka na wodę, mąka kukurydziana, sitko kuchenne do mąki, rękawiczki lateksowe, po to by nie zostawić na robakach naszego zapachu, mogliśmy mieć przecież spocone dłonie, ręczniki papierowe które powinny być bardzo miękkie żeby nie poranić naszej przynęty podczas osuszania. Tak przygotowani zabieramy się za robotę. Do wiaderka/pojemnika nalewamy ciepłej wody, nie może być za ciepła żeby nie ugotować naszych podopiecznych ani za zimna ponieważ w zimnie skóra/ błonka naszych robaków doznaje obkurczu i może być problem z wymyciem kubków zapachowych z porów skórnych robaka. Robaki płuczemy na początek kilkukrotnie tak aby pozbyć się wiórków/trocin którymi były zasypane w pudełku, po zakończeniu procesu wstępnego płukania oceniamy wzrokowo czy pozbyliśmy się nieczystości z robaków. Jeżeli przegląd wypadnie pomyślnie rozpoczynamy mycie zasadnicze. W tym celu do naszej letniej (lekko ciepłej) wody dodajemy jakiegoś kuchennego detergentu. Ja stosuję zwykłego ludwika, tylko pamiętajcie żeby nie stosować tych o zapachu lawendy albo cytrynowych ponieważ zapachu to my chcemy się pozbyć na tym etapie. Poza tym cytryna to dobra jest ale do herbaty – kontynuował swój wywód Wiesio – Podczas mycia pamiętać należy żeby mycie zasadnicze odbywało się w kilku etapach z każdorazową wymianą wody ze świeżą porcją detergentu, dodatkowo robaki wyciągnięte z kąpieli każdorazowo płuczemy pod chłodną wodą. Gdy woda kąpielowa będzie już czysta a od naszych robaków nie będzie już jechało, powinniśmy po odcedzeniu ich na sitku przesypać je na mięciutki papierowy ręcznik, najlepiej złożony na kilka razy. Przesypane robaki rozkładamy tak aby nie stykały się ze sobą co przyspieszy znacznie proces schnięcia. Papier z robakami układamy gdzieś na słońcu, ponieważ nie ma to jak suszenie naturalne. Ponieważ robaki nie będą się opalać tylko schnąć wymagany jest stały nadzór tak by nie przegapić momentu ich wyschnięcia. Pamiętać należy o tym żeby papier rozłożyć w jakiejś kuwetce z jednego prostego powodu. Robaczki nasze są świeżo po kąpieli, zrelaksowane, czyste, pełne werwy, wiercą się więc niemiłosiernie i jeżeli nie natrafią na jakąś przeszkodę to możemy później szukać ich po całym domu. W przypadku gdy nie dysponujemy kuwetą trzeba posiłkować się pałeczkami higienicznymi które na swoich końcach mają zwitki z waty, dzięki czemu można użyć ich do pozycjonowania zwierzątek na naszym ręczniku w sytuacji gdy wybierać się będą na jakiś spacer. Po zakończeniu suszenia układamy robaki z powrotem we wcześniej umytych pudełkach a następnie zasypujemy je jakimś sypkim atraktorem zapachowym, przy czym bardzo ważne jest aby zapach ten różnił się od zapachu stosowanej zanęty
– Wiecie – Wiesław zniżył głos – tego nie powie wam żaden stary wędkarz mówiąc że nie zdradza się sprawdzonych metod, ale jesteście fajne chłopaki to ja wam powiem - ta różnica zapachu powoduje że jeżeli nie trafiliśmy z zanętą to ryby połakomią się na ten inny zapach naszych robaków, a jeżeli z zanętą jednak trafiliśmy to zapach naszych robaków i tak jest bez znaczenia. Ryby bowiem reagować będą na kolor naszego robaczka czyli śnieżną biel i jego energiczne machanie ogonkiem na haczyku, skuteczność tego baletu gwarantowana. Można tez bezpośrednio przed założeniem ich na haczyk spryskać je dokładnie zapachem w sprayu.
- Wiesiu z całym szacunkiem ale – wtrąciłem – jak świat światem nie urządzamy naszym robakom kąpieli, sauny, ani tym podobnych zabiegów kosmetycznych. Pierwsze zarzucenie to robale prosto z pudełka a reszta ląduje w przygotowanej zanęcie i wierz mi nawet do głowy by mi nie przyszło że dzięki wypucowaniu larwy będę miał więcej brań
- Bzdury gadasz – wtrącił Wiesław – czy to tak trudno zrozumieć że naturalny zapach białych odstrasza ryby – bez odpowiedniego przygotowania rybę wyciągniesz tylko przypadkiem
- No to zdania są podzielone – nasz młody zabrał głos – jak wytłumaczyć fakt że jeździmy we trzech, wszyscy używamy tej samej zanęty oraz przynęty i jak jest dzień brań to ciągniemy rybę za rybą, a używamy białych z zanęty, czasem – kontynuował młody – chodzą wędki jednego z nas a pozostali się patrzą a używamy tej samej przynęty
- Wiesław – do rozmowy wtrącił się sąsiad – zgadzam się że białe wydzielają przykry zapach, ale na miłość boską bez przesady, zamiast wysyłać robaki do gabinetu odnowy wystarczy posypać je w pudełku mąką kukurydzianą a po przybyciu na łowisko wrzucić je do zanęty, mam pytanie – ciągnął dalej – czy zdarzyło ci się wrócić bez ryby, bez brania?
- No pewnie jak wszystkim – odpowiedział Wiesław
- W takich przypadkach, również łapałeś na te zrelaksowane białe – sąsiad drążył temat – i co, nic nie udało się złapać, jak to możliwe? – pytał dalej
- Nooooooooooo wiecie, pogoda, przetrzebione łowisko, kalendarz brań, i tak dalej – Wiesław trochę stracił pewność siebie, dobra fajnie się gadało ale idę dalej zobaczę co słychać u innych – rzekł, po czym oddalił się w kierunku innych stanowisk
- Uffffffffffffffff - odetchnął młody – w sumie nawet fajny facet ale trochę męczący,
- No dobra, zanęta gotowa – powiedział sąsiad, który słuchając wywodu Wieśka cały czas szykował naszą zanętę do koszyczków – mam nadzieje że robaki nie słyszały tekstów o tej odnowie biologicznej, bo inaczej to pewnie nic nie złapiemy – dodał, a twarz jego do złudzenia przypominała banana.
B.M.C.D.N.

*caster – larwa muchy w postaci poczwarki

Opinie (3)

zurawinowy

Może takie zabiegi dają jakieś efekty choć moim zdaniem to wiara w przynęte czyni cuda [2014-12-22 22:47]

barrakuda81

Wiesiek to dopiero jest wykręcony gość!:-)Fajnie się czytało.I pomyśleć że ja po prostu kupuję robaki w sklepie i łowię...Co za ignorancja z mojej strony:-)Pozdrawiam. [2014-12-31 10:29]

wlodzimierz-bia

Rewelacyjny tekst *****. [2015-03-10 21:37]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

,,Wiesiek''

Był to piękny wiosenny poranek, przyroda już na dobre obudziła się z z…