Wigilijne wędkowanie.
Piotr Wagrowski (piotr 0206)
2017-12-28
Moje wigilijne wypady na ryby to już tradycja. A więc aby nie łamać zasad w niedzielę rano po pracy postanowiłem pojechać na rybki. W moim przypadku to żadna wyprawa. Do wody mam ok.1km. Całą noc padał deszcze i wiał silny wiatr. Poranek nie był zachęcający do wyjścia z domu. Dla mnie to jednak żadna przeszkoda. Stosowne odzienie na grzbiecik i w drogę. Nad wodą cisza,nawet ptaków nie widać. Nie wspomnę już wędkarzach. Uzbrojony jak zwykle w bacika przystąpiłem z marszu do wędkowania. Nie spodziewałem się rewelacji. Jednak miałem nadzieję na złowienie jakiejś rybki. Zanęciłem mięskiem /pinką/ i cierpliwie czekałem na brania. Przez godzinę nawet puknięcia. Za plecami stało dwóch dopingujących mnie dziwaków. Dziwaków bo dziwili się że ja w taką pogodę na rybach. Późno jesienne płocie nie miały apetytu. Rybki w tym dniu nie złowiłem,wypadzik jednak zaliczony. Wigilijny nastrój popsuł mi panujący bałagan na łowisku. Nie mogłem tego tak zostawić do wiosny. Uzbierałem tego dobra dwie torby foliowe. Trudno zaprzeczyć że to nie zasługa pseudo wędkarzy. Śmieciowy asortyment o tym świadczył. Puszki po kukurydzy,opakowania po zanętach ,butelki po piwie itp. Wniosek nasuwa się prosty-nie dorośliśmy do umiejętnego korzystania z dobrodziejstw natury. I tak wróciłem do domu zadowolony i pełen optymizmu. W domu czekał na mnie wigilijny karp i wiele innych smaczności. Czytającym tekst życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.