Wiktor Zborowski - Nie jestem łowcą okazów
Wiktor Zborowski (zborowski)
2009-06-19
- Moje początki…
- W wędkowanie zacząłem się bawić jako dziecko, jakieś 50 lat temu. Stało się tak za sprawą mojego ojca, który chociaż sam był raczej wędkarzem wakacyjnym, skutecznie zaraził mnie tą pasją. Potem, gdy nadeszły inne obowiązki, zrobiłem sobie dłuższą przerwę, do wędkowania powróciłem na serio 15-20 lat temu. Nawet przez jakiś czas zajmowałem się wędkarstwem wyczynowo, należąc do grupy Team Shimano, w której poznałem mistrzów wędkarstwa, m.in. Grzegorza Sicińskiego, Rajmunda Litwińskiego, Grzegorza Zarębskiego i całą masę innych, świetnych wędkarzy. Po kilku latach współpracy w pewnym momencie stwierdziłem jednak, że trzeba byłoby się temu całkowicie poświęcić, aby osiągać jakieś znaczące sukcesy, a niestety nie miałem na to czasu i powróciłem do wędkowania rekreacyjnego.
- Wędkarstwo to dla mnie…
- Zdecydowanie szukanie niespodzianek. To niesamowite, głównie w wędkarstwie spinningowym, kiedy mogę stanąć nad rzeką, patrzeć na nurt, po czym puścić woblera i wyczekiwać brania, bo wiem, że może tam czyhać ogromna ryba. Moment, w którym ryba atakuje, jest taką niespodzianką i radością, że adrenalina uszami wychodzi.
- Okazy życia…
- Nigdy nie łowiłem okazów, bo nie jestem łowcą okazów. To nie jest dla mnie cel. Największe złowione przeze mnie do tej pory sztuki, to szczupak mierzący 96 cm, kleń – 48 cm czy okoń o wadze 1,15 kg.
- Moja ulubiona metoda połowu…
- Spinning. Co prawda nie stronię też od spławika, ale coraz rzadziej. Wydaje mi się, że spinning jest metodą szalenie aktywną, a to mi się w nim bardzo podoba.
- Miejsca, w których najbardziej lubię łowić...
- Teraz wędkuję już coraz rzadziej, ale bardzo często tęsknię za Odrą w jej górnym biegu. Moim zdaniem fajna jest też Wisła w okolicach Sulechowa. Na Mazurach nie ma ryb, więc nie ma sensu się tam wybierać. Marzę za to żeby kiedyś wyrwać się jeszcze na Turawę.
- Najczęściej łowię…
- Najczęściej bawię się w wędkowanie na okonie, ponieważ jest to raczej wdzięczna ryba. Traktuję to trochę jak wyzwanie, bo nie ma tu żadnej zasady, która zwiększa nasze szanse na połowy. Czasem okoń bierze, kiedy kręcimy szybko, a czasami, kiedy kręcimy wolno, niestety. Takie łowienie sprawia mi jednak dużą frajdę. Nie lubię natomiast łowienia szczupaków, ponieważ ze względu na to, że jest ich mało i ciężko je złowić, taka wyprawa zawsze oznacza orkę.
rozmawiała Martyna Mikulska