Wiosenne jezioro i powrót do korzeni

/ 7 komentarzy / 6 zdjęć


Warto zaczekać nad wodą jeszcze godzinkę. To ulubiona pora tajemniczego lina

Co roku, gdy zbliża się majówka, jadę na swoje ulubione łowisko położone w północnej Polsce. Wypad planuję tak, żeby być na miejscu przynajmniej na tydzień przed rozpoczęciem sezonu na szczupaki. Nie, nie, oczywiście nie łowię od razu zębaczy, z tym czekam na ustawowy 1 maja. Cały ten okres poświęcam łowieniu ryb spokojnego żeru. Podczas przygotowań do pierwszych kilku wypraw w tamto miejsce, w sklepie wędkarskim ulegałem zakupowemu amokowi – zanęty na lina, zanęty na leszcza, atraktory, robaki białe, robaki czerwone, po czym całą drogę nie mogłem doczekać się momentu, gdy zasiądę nad brzegiem mojego jeziorka i zacznę łowić liny, leszcze, karasie i wielkie karpie, które swoją obecność oznajmiały głośnymi spławami i furkotaniem pośród powoli wybijających się ku powierzchni grążeli. Lecz efekt moich zasiadek był zawsze ten sam. Bez względu na ilość i jakość podawanych zanęt i przysmaków, brała tylko zmora jeziora, czyli płoć, płoć i jeszcze raz płoć. Ha, żeby to były takie płocie gruntowe, po 30 centymetrów, to bym nie marudził, ale niestety to była sieczka oscylująca w okolicach 15 cm. Owszem trafiały się sztuki nawet 35 centymetrowe, ale to były pojedyncze ryby i nigdy nie udało mi się sprawić, żeby ich ilość była większa. O linach, leszczach i innych przedstawicielach grubego białorybu miałem okazję tylko posłuchać podczas wieczornych opowieści moich gospodarzy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to stary numer, jaki prezentują wędkarzom właściciele tak zwanych „super łowisk” i pewnie sam bym tak pomyślał gdyby nie to, że pływałem po tym akwenie z echosondą i wiem, co w wodzie piszczy. Pozostawało pytanie, jak się dobrać do tych skarbów.

Rozwiązanie tajemnicy łowiska pojawiło się w sumie całkiem przypadkowo, mianowicie, skończyła mi się zanęta i robaki. Lokalny sezonowy wędkarski jeszcze nie odpalił z zaopatrzeniem, a do miasta, gdzie był czynny i dobrze zaopatrzony wędkarski było około 40 km. Snując się po podwórku ze smętną miną, szukając jakiegoś rozwiązania tej beznadziejnej sytuacji, zostałem zagadnięty przez gospodynię. Kiedy poskarżyłem się na problem, w odpowiedzi usłyszałem: „Chłopie co się martwisz, z obiadu zostało mi pół garnka utłuczonych ziemniaków, a robaki to znajdziesz za stodołą pod belami siana”. Podniesiony na duchu, wyposażony w pojemnik poszedłem za stodołę do wspomnianych beli. Z trudem przewróciłem jedną z nich na bok i wtedy oniemiałem... W miejscu, gdzie stała wiły się dziesiątki grubych jak palec, czerwoniutkich rosówek. Jestem uratowany! – pomyślałem – Pozostaje tylko skoczyć do spożywczaka po paczkę płatków owsianych do wzbogacenia kartoflanej zanęty i mogę ruszać na łowy!

Jak się potem okazało, ziemniaki i rosówki to był strzał w dziesiątkę. Początkowo płotki próbowały coś tam podskubywać, ale po ok 40 minutach zostały przegonione przez ponad kilogramowe leszcze, które dostojnie kładły spławik na wodzie, informując mnie, że są gotowe do zacięcia. Po zachodzie słońca trafił się niespodziewany gość w postaci 50cio centymetrowego lina, który narobił tyle zamieszania, że już nic więcej nie złowiłem.

Grube nęcenie to grube ryby

Od tamtej pory odpuściłem sobie wszelkiej maści gotowe dedykowane zanęty, które absolutnie się nie sprawdzają, wręcz odstraszają większe ryby poprzez wabienie niezliczonych ilości drobiazgu. Poza tym ten drobiazg jest w stanie wyczyścić w zasadzie każdą ilość mieszanek zanętowych w tempie iście błyskawicznym, nie pozostawiając większym rybom nawet szansy powąchania przygotowanego dla nich bufetu. Nęcę grubo i stosunkowo dużo, ziemniaki zamieniłem na paszową kukurydzę, którą gotuje na półtwardo. 30 litrowy kocioł wystarcza mi na zanęcanie pola 3m na 3m przez okres 5 dni. Tak przygotowana stołówka przyciąga duże egzemplarze, utrzymuje je długi czas w łowisku i eliminuje drobiazg, który nie jest w stanie zjeść takiej zanęty. Miejsce wybieram tak, abym miał możliwość łowienia i z łodzi i z brzegu, a co istotne, jest to miejsce, w którym przebiega granica występowania roślinności podwodnej. W przypadku mojego jeziora jest to głębokość około 4,5-5 m. Nęcisko oznaczam sobie markerem z pustej butelki, co pozwala mi donęcać w miarę precyzyjnie oraz informuje mnie, gdzie umieszczać zestawy. Przy łowieniu na grunt odbiegam trochę od założeń przedstawionych powyżej i dodatkowo używam gotowej mieszanki zanętowej, np. leszczowej, wzbogacając ją atraktorem zapachowym. Tak wypełniona sprężyna, na wcześniej zanęconym kukurydzą obszarze, stanowi drogowskaz do haczyka z przynętą, poza tym dobrze trzyma się dna i nie grzęźnie w mule jak klasyczny ciężarek gruntowy. Przypony, jakie wtedy stosuję, mają maksymalnie 25cm. Na innych łowiskach ta długość może być inna, tak jak i rodzaj użytej sprężyny (lekka czy dociążona), w zależności od głębokości mułu zalegającego na dnie. 

Często spotykam się z tym, że wędkarze łowiąc na wodach stojących stosują koszyki zanętowe zamiast sprężyn. Moim zdaniem to wielki błąd, często pozbawiający łowiącego szansy na dobre wyniki. Pomimo tego, iż w każdym jeziorze występują mniejsze lub większe prądy wodne, to nie są one w stanie wypłukać zanęty ściśniętej w koszyku, podczas gdy zanęta ugnieciona na sprężynie stopniowo się rozpada, tworząc wokół poletko wabiące ryby.

Naturalnie powyższe wskazówki trzeba trochę modyfikować w zależności od warunków występujących na łowisku. Warto przed zaplanowaniem strategii nęcenia pójść pod wieczór nad wodę i poobserwować, czy ryby są już aktywne. Jeżeli widzimy, że powierzchnia wody o zmroku ożywa, to wtedy szykujmy się do nęcenia. Jeśli jednak woda sprawia wrażenie, jakby była uśpiona, to znak, że jeszcze na grube łowy należy zaczekać i lepiej ten czas poświęcić na przykład na wysondowanie i rozpoznanie łowiska.

Z wędkarskim pozdrowieniem,

 


4.8
Oceń
(32 głosów)

 

Wiosenne jezioro i powrót do korzeni - opinie i komentarze

sledziwidzsledziwidz
0
Zgadzam się z panem Piotrem metody necenia jak i łowienia trzeba modyfikować w zależności od panujących warunków jak i akwenu na którym łowimy. (2015-05-14 20:21)
pstrag222pstrag222
0
selektywność , nęcenia to podstawa, jednak , nie zawsze przynosi to skutek... ***** (2015-05-14 21:06)
nikoniko
0
zgadzam się gruba zanęta robi robotę (2015-05-15 09:44)
rysiek38rysiek38
0
Coś w tym jest i właśnie rano mam to zamiar sprawdzić,chciałem co prawda zacząć to już dziś ale wykamany po robocie postanowiłem sobie odpuscic i skupić się na poranku (śmieszne łowisko sentymentalne) (2015-05-16 19:04)
kamil11269kamil11269
0
Bardzo ładne rybki :) Gratuluję i życzę dalszych sukcesów. Za wpis ***** :) (2015-05-17 19:54)
waldemar1959waldemar1959
0
Super artykuł , polecam wszystkim , gratuluję ładnych rybek (2015-05-19 09:42)
slawekkiel17slawekkiel17
0
Samo zycie, a przedewszystkim sliczne ryby!!! One sprawiaja nam tyle zadowolenia i daja satysfakcje. Gratulacje i oczywiscie *****5-ka pozdrawiam Slawek (2015-05-29 00:06)

skomentuj ten artykuł