.Kwietniowe okonie.

/ 4 komentarzy / 7 zdjęć


Lubię pisać. Serio, sprawia mi to przyjemność, szczególnie jak później czytam to jeszcze raz i pojawiają się wspomnienia, które wywołują banana na twarzy..

I dlatego wracam do pisania o rybach. O takich wypadach, które albo zapadają na długo w pamięć, albo takich jakich jest wiele i zacierają się w pamięci po pewnym czasie.

Dzisiaj wrócę do ciepłej wiosennej niedzieli. Jedynej w ciągu miesiąca, kiedy słoneczko przygrzewało na pontonie tak, że początkiem kwietnia można było ściągnąć koszulkę i wystawić blade po zimie plecy na ciepłe promyki.

Zaplanowaliśmy mały wypad nad zalew. Co by zobaczyć czy okonie ruszyły się z zimowisk za drobnicą.

Nad wodą byliśmy koło 7:00 rano i zostało jeszcze rozłożenie pontonu. Pamiętam pierwsze próby, 1,5 godziny naciągania się z podłogą… Masakra. A pierwsze składanie? Temperatura spadła nam do -3 w Bieszczadach. Ten kto próbował składać ponton przy minusowej temperaturze może sobie wyobrazić o czym piszę, szczególnie że był to dla nas pierwszy raz.

No ale płyniemy. Na pierwszy ogień idzie miejsce w pobliżu zimowiska. Stare zatopione betony. Mówiąc oględnie „pizga”. Próby prowadzenia przynęt na 2-3 gramowych główkach kończą się jak łowienie w brzanowej rynnie po łuku.

No to zmiana miejsca, byleby tylko osłonić się od wiatru. Ale godzina machania kończy się jednym rekinem, takim z 15 centymetrów. To co? Zmiana? Płyniemy w górę poszukać okoni w odnogach zalewu przy wpływie rzeki.

Po drodze mijamy grzybek, gdzie rozpoczyna się chyba życie towarzyskie z okazji pierwszych dni ładnej pogody. No to po piwku! I oczywiście solennie obiecujemy, że odwieziemy butelki, trzeba się było tylko troszkę poszczerzyć do miłej pani za ladą.

Dopływamy do złączenia dwóch odnóg z zatopionym drzewem na środku. Wystaje tylko pień. Najpierw zimne piwko no i lecimy. 15 minut bez kontaktu. 30 minut bez kontaktu. Wiążę bocznego troka. 45 minut bez kontaktu. Wiążę drop-shota... I tak zwana godzina później. Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, pogaduchy lecą, czas po piwku leniwie płynie… Nogi wywalone na burcie, woda jak martwa.

No ale piwko się odzywa, trzeba gdzieś przycumować i podjąć decyzję co dalej. Woda zimna, głęboka… Sprawdźmy może zatoczkę, która w ciągu lata zarasta tak, że wędkowanie jest niemożliwe, a połączona jest z odnogą, którą idzie główny nurt, małym przesmykiem.

Dopływamy prawie na miejsce i pierwszy gejzer. Drobnica wylatuje w powietrze. To, to ja rozumie! Podpływamy bliżej i widać, że coś się trze na płyciźnie przy wpływie. Szybkie cumowanie, na główce mały riper i woda! Szósty czy siódmy rzut i strzał, krótki odjazd, luz. Szczupły… Wyciągam obcięty nanofil. No nic, dowiązuje fluorocarbon, jaskółeczka, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Drugi rzut i bach! Siedzi! Pierwszy odjazd, drugi odjazd, bolek? A miały być okonie! Ryba idzie dołem, ale powoli podchodzi do powierzchni. Kleń! Doprowadzam go do podbieraka, szybkie mierzenie, pięćdziesiątki nie ma ale i tak jest zacny, fota i wraca do wody.

Następny rzut  i znowu strzał! W końcu się dzieje! Tym razem szczupły. Podbierak, szczypczyki i woda. A znajomy na łódce nic. Coś cały czas się kręci wokół drobnicy ale dalej jesteśmy bez kontaktu. Szybka decyzja i wpływamy w zatoczkę.

Otwarta przestrzeń, duża fala, płyniemy na koniec pod skarpę. Wiatru nie ma, słoneczko świeci a woda się gotuje! Okonie grasują, drobnica sypie się po powierzchni, tylko jak próbujemy podpłynąć na odległość rzutu ryby się odsuwają. No nic, kotwiczymy na płyciźnie i rzucamy. Kilka minut później znajomy zacina trzydziestaczka, potem drugiego mniejszego i trzeciego. Na jaskółkę nie reagują, zmieniam więc najpierw na gumkę, później obrotówkę, wahadłówkę i nic. U znajomego też się brania skończyły, a okonie jak szalały tak szaleją.

Kombinujemy jak się da, próbujemy podpływać w miejsca gdzie stado okoni robi zadymę ale w przynętę wstrzelić się nie możemy. Łowienie utrudnia też stara roślinność, jeżeli przynęta spadnie na więcej niż pięćdziesiąt centymetrów na grotach wisi moczarka.

Przeglądam pudełka, a może woblerek…?  Dowiązuje agrawkę i pierwszy, drugi, trzeci rzut. Zmieniamy miejsce, płyniemy pod pas trzcin, zmiana woblera na płytko chodzącą igiełeczkę, pierwszy rzut i siedzi! Ten pierwszy ma może z dwadzieścia pięć centymetrów. Drugi rzut i siedzi! Spasiony trzydziestaczek. Od tego momentu przez następne dwie godziny prowadzimy wojnę podjazdową, łapiemy jedną, dwie ryby zaraz po przypłynięciu na miejsce i zanik brań, zmieniamy miejsce i powtórka z rozrywki. Ale przynajmniej z przynętą się wstrzeliłem! Biorą tylko na woblera.

Robi się popołudnie i woda się powoli uspokaja. Decyzja podjęta, wracamy, powoli. Kotwiczymy się jeszcze na środku zatoki na mocnej fali, tu też coś grasuje w nagrzanej słońcem wodzie. Przez godzinę doławiam dwa okonie i nagle bach! Mocno, agresywnie, w stylu bolenia. Ale przy hole jakże miłe trrrrrrr czuć w ręce. Okoń! Doprowadzam go pod ponton, podbierak i jest! Szybkie mierzenie, jest dobrze! Ciemny spaślaczek. Jeszcze szybka sesja zdjęciowa i wraca do wody. Petarda!

Wodę biczujemy jeszcze z godzinę i trafiamy po okoniu. Zaczyna robić się chłodniej więc wracamy. Po drodze trzeba jeszcze wstąpić oddać obiecane butelki. Takie z nas słowne chłopaki!

https://www.instagram.com/kapitan.srogiego.fishingu/

 


4.5
Oceń
(11 głosów)

 

.Kwietniowe okonie. - opinie i komentarze

barrakuda81barrakuda81
+2
Okonie to często dla mnie pierwsze ryby w sezonie na spinning i potrafią dawać czadu już wczesną wiosną.Nie ma jeszcze zbyt dużo roślinnosći więc i łowienie przyjemniejsze technicznie. (2017-06-25 16:42)
erykomerykom
+1
Pisz kolego pisz,miło się czytało :) Tylko nie opisuj sprzętu jak większość tutaj a będzie ok ;) (2017-06-25 21:40)
rysiek38rysiek38
+2
U nas czyli okreg katowicki wprowadził zakaz spinningu do końca kwietnia niestety a na kilku zbiornikach nawet do maja co objęło nawet jedną średnią rzeczkę (chyba z powodu sandacza widmo) a maj ? jak chodzi o pasiaki był dla mnie najgorszy od pół wieku ,jak by je tak zebrać wszystkie w maju do kupy, to byłby taki sobie średni jednodniowy wypad (2017-06-25 23:01)
Jakub WośJakub Woś
0
Fajny wpis, ładne ryby. Nic tylko 5 gwiazdek zostawić (2017-06-26 09:50)

skomentuj ten artykuł