Zaloguj się do konta

Wiosna kontratakuje!

Wiosna. Czas, w którym wszytsko budzi się do życia. Rośliny, drzewa, kwiaty i... ryby rzecz jasna. Oczywiście wędkarze łowią również spod lodu w czasie zimy ale ja jeszcze nie spróbowałem do tej pory i na razie nie zanosi się na to. Będąc za granicą naszego pięknego kraju ominęły mnie dwa lata łowienia wiosną. Bardzo cierpiałem z tego powodu i nawet wielkie okazy dorszy, czarniaków czy zębaczy nie potrafiły mi tego wynagrodzić. Na szczęście w tym roku jest inaczej. Jak tylko zszedł lód rozpocząłęm pierwsze wyjazdy nad wodę w celu rozpoznania łowisk. Wiadomo, wiosna na początku nie rozpieszcza i o najmniejsze płocie trzeba walczyć jak lew. Na początek kilka wyjazdów poświęciłęm na dobranie odpowiedniej zanęty. Udało się za 5 razem i właśnie wtedy złowiłem ok 20 płoci. Ryby silne, zdrowe dają wiele radości wczesnowiosennemu wędkowaniu. Zanęta jaka zastosowałem to Lorpio Magnetic Roach z dodatkiem prażonych i mielonych konopii oraz kolendry. Standardowo zawsze daję pinki i białe robaki choć wczesną wiosną daje ich dużo mniej niż np. teraz. Tak minął marzec kilknaście wyjazdów zaliczonych, trochę połowione troche godzin nad wodą spędzonych i powrotów bez brań również;) Niestety, nie zawsze da się wygrywać, porażki wliczone są w naszą pasję;) Ale wiadomo po czasie wszystko zaczyna się nudzić, stawać się rutyną i nasz mózg obiera sobie inny plan, wyzwanie. Moje wyzwanie było następujące: złowić jakąś sporą rybę, Tylko jak? Tylko gdzie? Przeniosłem się na inny zbiorbik na którym 3 lata temu łowiłem piękne liny i karasie, a także nieduże karpiki. Na początek obranie dobrej miejscówki, wybadanie dna i głębokości. Znalazłem ciekawe miejsce w którym stopniowo od brzegu głębokość rosła i zatrzymała się na ok 2m. Postanowiłem systematycznie ale delikatnie nęcić. Boże jedyny nawet nie wiecie jak drażnią mnie ludzie, któzy wsypują pół wiadra grochu do wody każdego dnia i dziwią się, że nic nie łowią. Przecież to jest wiosna! Ryby nie żerują tak jak w pełni sezonu i nie ma potrzeby wsypywania wielkich ilości towaru a później to wszytsko kiśnie na dnie... Musiałem to napisać. Nęciłęm tydzien. Garść gotowanej mieszanki : kukurydzy, konopii, pszenicy i pęczaku. Dodatkowo pół puszki kukurydzy i trochę piciętych robaków. W sumie dwie spore garści każdego dnia. Raz nęciłęm ja raz mój tata, który ma więcej czasu niż ja - praca cóż poradzić.  W sobotę po południu udałem się na pierwsze " konkretne " łowienie. Tzn. na takie się nastawiłem:) Ku mojemu zaskoczeniu ryby żwawo i ochoczo współpracowały. Płocie, krąpie, leszcze, wzdręgi (skąd się tam wzieły krąpie i leszcze? chyba pod moją nieobecność PZW robiło jakieś zarybienia) ale wszystko wciąż rozmiarów do 30cm, jedynie leszczyki takie po 45cm. Ryby bardzo silne, łowione matchówka , której poświęcę osobny wpis, dawały wiele radośći. Ale wciąż brakowało tego jednego konkretnego brania z konkretną rybą... Cóż, nie poddaje się. W niedziele rano 4 z wozu i ogień nad wodę. W nocy przeszła niezła ulewa, stan wody się podniósł i powiem Wam szczerze nie miałem dobrych przeczuć. Ale dojechałem, zanisłem graty i zacząłem robić zanętę. Mieszanka: Lorpio Magnetic Tench o aromacie czerwonych robaków, bardzo fajna aromatyczna mieszanka, śmiało polecam. Do tego kukurydza z puszki, gotowane konopie, konopie prażone/mielone oraz mrożone pinki i białe robaki. Wszystkie dodatki w ilościach małych garstek żeby nie przedobrzyć. 5 dużych kul ląduje w wodzie po wcześnieszym wygruntowaniu zestawów. Jest godzina 4.50 kiedy zaczynam wędkować. Nic. Zero. NULL. Żadnych brań. Szczytówka w bezruchu, spławik nie tonie oba zestawy zamurowane. Ładnie. A miało być tak pięknie. Przez godzinę żadnych brań. Dochodzi 6, przerzucam zestawy, nie donęcam zmieniam tylko przynęty na świeże. Zestaw feederowy to pęczek białych robaków, na spławiku jedno ziarno kukurydzy konserwowej. Chwile później mam pierwsze branie ale jak na złość nie zacięte. Ale za chwile kolejne branie. Spławik delikatnie się podnióśł i zaczął "odjeżdżać". Zacinam! O matko! Jest! Duże! Ale co? Matchówka robi piękną parabole kołowrotek gra muzykę dla moich uszu. Na to czekałem, aż mi się ciepło zrobiło. Nie mogę zawodnika oderwać od dna, ucieka w przybrzeżne zarośla. Po kilku chwilach udaje mi się zawróćić rybę i powoli podnoszę wędke ku górze. Jeszcze jeden odjazd... Masakra, adrenalina jest;) Aby tylko nie spiąć wciąż powtarzam w kółko. Jednak ryba się meczy i powoli się poddaje. W sumie hol trwał myślę, że dobre 5 minut. Oczom ukazuje się piękny karaś! Wielki! Taki sam jakiego złowiłem kiedyś, może to ten sam?:) Kilka plusków i ryba ląduje w podbieraku. Okrzyk radośći. Tato z drugiej strony zbiornika krzyczy: "Brawo młody, co tam masz?". Krzyknąłem, że karasia. Szybkie mierzenie, kilka zdjęć i do wody. Niestety... karaś nie chciał odpłynąć. Wyłożył się na bok i za nic w świecie nie chiał się ruszyć. Pozostawiłem go tak a później włożyłęm do 3 metrowej siatki może dojdzie do siebie. Jednak karaś wciąż nic. Zabrałem go więc do domu. I wiecie, że do dzisiaj gryzie mnie sumienie? No normlanie nie moge przeżyć, że nie wróćił do wody w dobrej kondycji. Może hol nadto go zmęczył. Szkoda... Musiałem to napisać. Żeby nie było, że jestem jakimś hipokrytą, który mówi o wypuszczaniu ryb a sam robi inaczej. Cóż, wyjazd w sumie okazał się owocny chociaż miałęm tylka dwa brania to złowiłem piękną rybę i plan uważam za wykonany! Za chwilę majówka, spiningiści ruszą w pogoni za szczupakiem a ja spróbuje w ciszy i spokoju zapolować na lina;) Mam nadzieje, że będę mógł coś o tym napisać i pochwalić się może jakimś pięknym linem?;) Kto wie... Wszystko pokaże czas, pogoda i to w jakim humorze będą rybki;) Pozdrawiam Was koledzy i koleżanki i życzę Wam takich pięknych karsi oraz innych dużych ryb!

Opinie (9)

ryukon1975

Bardzo fajny wpis, ciekawie przedstawia emocje wędkarza na początku sezonu gdy jest najbardziej spragniony wszelkich doznań związanych z swoim hobby. Ryby są oczywiście na pierwszym miejscu tylko że wczesnowiosenne początki zazwyczaj nie są łatwe. 5* [2016-04-24 08:49]

dendrobena

Fajny opis.Wiele emocji dostarczyły mi \"Złote\".Obecnie bez efektów,za zimno.Poczekam na cieplejsze dni może będzie okazja pochwalić się również na forum.Pozdrawiam. [2016-04-24 11:09]

Morciaty

Miło, że ktoś czyta, doceniam;) [2016-04-24 11:12]

barrakuda81

Piękny karach! Dawno mi się nie trafił taki chociaż ostatnimi czasy głównie spining... Tak już jest że czasem ryba nie przeżyje. Pamiętam jak kiedyś złowiłem bolenia, małego - może z 60 cm i ryba po krótkim holu zdechła. Zwyczajnie zaczęła dygotać i zrobiła się sztywna. Szybka agonia być może przez stres bo ryby chyba zawałów nie miewają... Cóż było robić - trzeba było zabrać chociaż to niespecjalnie jadalna ryba. Z kolei zostawić byłoby bezmyślnym marnotrawstwem. Takie jest wędkarstwo. Najważniejsze by jednak cenić to życie i zdrowie ryb które chcemy wypuścić. Nie na wszystko mamy wpływ. A poza tym podobno ryby są zdrowe i też czasem trzeba jakąś zjeść:-) [2016-04-25 16:22]

pstrag222

Piękny karaś:)) Właśnie te kwietniowo majowe zasiadki maja swój urok. Wschód słońca nad wodą poezja... A przechytrzenie kilku karasi i linów na jednej zasiadce to jest sukces . pzdr. i powodzenia w dalszych łowach bo widzę , że zapaleniec z Ciebie niczym ja:)))***** [2016-04-26 11:44]

Morciaty

Zapaleniec☺ To moja pasja która podczas Euro 2016 będę musiał jeszcze z piłką nożną pogodzic☺ [2016-04-26 19:08]

Morciaty

Zapaleniec;) To moja pasja, którą podczas Euro 2016 będę musiał jeszcze z piłką nożną pogodzić;) Nie wiem czemu komentarz wyżej ma takie dziwne znaki, więc wstawiam jeszcze raz. [2016-04-27 08:19]

skalpel

Doskonały wpis, zawierz wszystko co jest potrzebne. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów na arenie wędkarskich podbojów akwenów w Polsce. [2016-05-04 11:36]

rysiek38

Madrze,szczerze i od seca więc ocena wiadoma .a karaśka zazdroszczę :-) u mnie w sumie na razie kiepsko ale ? właśnie zaliczyłem Jurę i mimo nieimponujących efektów doładowałem się (niebawem na blogu) [2016-05-05 18:55]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…