Zaloguj się do konta

Wisła pełna niespodzianek

Wisła pełna niespodzianek

Trzeci grudnia zaczyna się jak każdy inny dzień. O godzinie piątej rano zaczyna dzwonić budzik , wstaję i pierwszą rzeczą jaką zawsze robię jest sprawdzenie tego co przyniósł nam kolejny dzień, więc wyglądam przez okno. Widzę tam piękny, mglisty poranek a termometr wskazuje dwa stopnie na minusie. Przez głowę szybko przebiegła mi myśl „cholera tak pięknie na dworze, a ja zamiast na ryby muszę jechać do pracy”. Idąc po auto do garażu delektowałem się tym wspaniałym porankiem, a w środku aż się we mnie gotowało, ale cóż pomyślałem że na rybki pojadę w sobotę. Trzymając się tej właśnie myśli pojechałem do pracy.
Pierwsze dwie godziny z ledwością wytrzymałem. Co kilka minut wyglądałem co się za oknem dzieje. Nagle dzwoni telefon, odbieram – kolega Roman, „stary” zagorzały wędkarz, który na szczupakach, sandaczach i boleniach „zjadł zęby”. Zadaje mi mało mądre pytanie „co robisz?”, na które bez zastanowienia odpowiadam „KUR… JESTEM W PRACY!!!”. Szybka wymiana zdań na temat pięknego poranka, który byśmy mogli poświęcić na wędkowaniu w poszukiwaniu późnojesiennych sandaczy. Na koniec rozmowy kolega zadaje kolejne pytanie „a może urwiesz się wcześniej z pracy to byśmy zrobili mały wypadzik nad Wisłę”. Oczywiście odparłem że nie dam rady bo dobrze wiedziałem że jestem zawalony robotą. Ale kontrolka już mi się w głowie zaświeciła….Pierwszy atak na kierownika przeprowadziłem po trzydziestu minutach od rozmowy z Romanem, niestety kierownik jak zawsze był cholernie zabiegany i szybko odparł „wejdź do mnie za dziesięć minut”. Pomyślałem sobie „wezmę go na spokojnie, dam mu pół godziny”. Po dwudziestu minutach ponowiłem atak - on znowu zajęty, a mnie już szlak trafia bo przecież tam czekają na nas sandacze! Poddenerwowany paliłem papierosa za papierosem, a czas uciekał nieubłaganie. Około godziny 11:30 już nie wytrzymałem i bardzo szybko wpadłem do gabinetu kierownika. Zanim on się zorientował co się dzieje ja już mu mówiłem że mam do załatwieni bardzo ważną sprawę i już, natychmiast muszę skończyć pracę, kierownik na to „nie widzę problemu, jedź”. Wybiegając z firmy, trzymając w ręku telefon by zaraz zadzwonić do kolegi zastanawiałem się dlaczego od razu nie wpadłem w ten sposób do kierownika? Trudno, przecież czasu nie cofnę. Z kolegą umówiłem się pod moim blokiem za piętnaście minut, a że z pracy do domu mam 5 km droga zajęła mi chwilę. Wpadłem zziajany do mieszkania, do plecaka wrzuciłem dwa pudełka z gumami, szybko się przebrałem, wędka w rękę i biegiem na dół do auta. Kolega już czekał. Podjechaliśmy do garażu by zabrać wodery ponieważ przy obecnym stanie Wisły byśmy nie doszli na swoje ulubione miejsca. Po ok. dwudziestu minutach dojechaliśmy. Wodery na nogi, plecaki na plecy, wędki uzbrojone w pokaźne gumy w dłonie i do boju.
Przez pierwsze dwie godziny kompletnie nić się nie działo. Ryby z nami nie chciały współpracować. Kombinowaliśmy na wszystkie możliwe sposoby, a tu nawet pstryknięcia nie było że już o porządnym pobiciu nie wspomnę. Spoglądam na zegarek, 15:20 i zaczyna się robić szarawo. Nagle Roman krzyczy „siedzi! Ładny sandacz”. Hol ryby trwał bardzo krótko ponieważ ryba się spięła, a Romek jak zawsze w takiej sytuacji zaczyna kląć jak szewc. Chwilę później na swojej wędce czuję delikatne puknięcie (szybka analiza – pewnie kamień lub patyk) delikatnie podrywam gumę z dna i nagle szarpnięcie zacinam, a ryba zaczyna odjeżdżać. W ty momencie słyszę jak oddalony ode mnie o dziesięć metrów Romek, który nie jest świadomy tego że mam na kiju przyzwoitą rybę znowu krzyczy „siedzi!!!”. Byłem przekonany o tym że holuję sandacza, a tu nagle przy brzegu ukazuje mi się ładny szczupak, którego spokojnym ślizgiem wytargałem na ląd. Podekscytowany Romek z daleka do mnie mówi że ma dość ładnego szczupaka i pyta co tak u mnie chlapało, spokojnym głosem odparłem „nic takiego, szczupaka trafiłem”. Przez to szybkie pakowanie nie zabrałem z domu miary, a kolega swoją utopił na ostatnim wędkowaniu, ale za to mieliśmy wagę. Szybko zważyliśmy ryby, zrobiliśmy zdjęcia i ryby wróciły do wody. Szczupak Romana ważył 4,2 kg a mój 3,8kg.
Zrobiła się już dobra szarówka, ale postanowiliśmy jeszcze chwilę porzucać. Z myślą o sandaczach, które lubią atakować wieczorem. Na czternasto gramową główkę założyłem dużego perłowego twistera, w drugim rzucie około pięciu metrów od brzegu czuję potężne uderzenie, mocne zacięcie i jest ryba, która zaczyna bardzo szybko odjeżdżać wysnuwając mi plecionkę z kołowrotka. Nagle stanęła jak wryta, zrobiła dwa mocne szarpnięcia i tyle ją widziałem. Najzwyczajniej w świecie się spięła. Zły byłem jak jasna cholera, ale cóż i tak bywa.
Woda w Wiśle była wysoka, a ścieżki pozalewane wodą ponad kolana. W obawie o to czy po ciemku bezpiecznie zejdziemy z łowiska pytam się kolegi „co robimy, rzucamy jeszcze czy się zwijamy?” Romek stwierdził że oddajemy jeszcze po pięć rzutów i kończymy zabawę. Nie chciałem już kombinować i postanowiłem te pięć rzutów oddać w/w twisterem. Pierwszy ładny długi rzut, przynęta wpada do wody. Sprowadzam ją do dna i zaczynam zwijanie. Twister wolno zbliża się do brzegu i tak jak wcześniej jest na podobnej odległości od lądu (ok. 5 metrów) następuje puknięcie, identyczne jak przy wcześniejszym szczupaku, a za chwilę bardzo mocne targnięcie wędką. Mocno i pewnie zacinam, ryba zaczyna walczyć robiąc piękne odjazdy. Po kilku minutach, dwa metry od brzegu widzę dużego szczupaka. Ryba nie chce się łatwo poddać, walczy o życie robiąc kolejny emocjonujący odjazd. Dokręciłem lekko hamulec i bardzo wolne holuję rybę w swoją stronę. Kolega Roman mówi że już oddał swoje pięć rzutów i zwija wędkę, w tym czasie ja podbieram szczupaka ręką za skrzela (czego już nigdy nie zrobię, bo dostałem nauczkę w postaci pokaleczonej dłoni) i unoszę go do góry pokazując Romanowi, który patrzy na rybę z niedowierzaniem.
Szczupak ważył 5.85 kg i po zrobieniu zdjęcia bezpiecznie i dobrej kondycji wrócił do wody! Bo przecież tam jest miejsce ryb!
Tym wspaniałym szczupakiem zakończyliśmy sandaczową wyprawę.

Opinie (28)

kuniak

Piękna ryby i bardzo się cięsze że wszystkie ryby wruciły w dobrej formie do wody. Fajne opowiadanie i widzę że jesteś wielkim zapaleńcem. Życzę więcej takich i większych sukcesów. Powodzenia w Nowym Roku......... [2009-12-05 22:28]

spines21

lepszego zakończenia sezonu można sobie tylko wymarzyć :)piękny rybki,gratulacje i życzę takiego samego rozpoczęcia w nowym rokupozdrawiam [2009-12-06 12:17]

kajman2220

Piękne ryby daje piątkę i wielki szacunek za to że ryby trafiły spowrotem do wody pozdrawiam [2009-12-06 12:21]

użytkownik

Wisełka cierpliwych twardzieli nagradza. Większość już zakończyła sezon, dla tych któzy wytrwali nagrodą są piękne ryby. A że zamiast sandacza trafia się szczupły - to juz urok naszego wspaniałego hobby. Gratuluję pięknych ryb. [2009-12-06 12:21]

pisaq

No piękne szczubełki! Ale czemu od razu Koledzy złorzeczycie? Jakie zakończenie sezonu? :pPamiętam jak ostatnio w pracy wziąłem wolne "z ważnego powodu". I pamiętam też minę kierownika, jak odprowadził mnie do samochodu wypełnionego sprzętem wędkarskim :DFajnie się czytało.Gratuluje szczupaków i fajnych fotek - oczywiście pięć gwiazdek.Pozdrawiam [2009-12-06 12:28]

Sebastian Kowalczyk

Dokładnie do zakończenia sezonu jeszcze parę dni. Nigdy nie wiadomo co na kiju siądzie. Daję piątala:) [2009-12-06 12:44]

użytkownik

Piekna Rybka A Artykol Jeszcze Lepszy :P [2009-12-06 12:56]

kostekmar

Gratuluję przede wszystkim fajnego artykułu, następnie udanej wyprawy i wreszcie wspaniałych rybek. Jak widać nie jest tak źle na Naszych wodach. Pozdrawiam [2009-12-06 13:18]

The Piterson12345

ciekawy artykuł:) i oczuwiście wielki szacunek z mojej, strony że rybki wróciły do wody super!! :) Pozdrowienia, i jeszcze większych ryb w nowym roku :):)::):):):):): [2009-12-06 13:34]

jurek

Gratuluję Ci Krzychu wspaniałej wyprawy i przygody z pięknymi rybami ............................ , jednak warto wybrać się nad Wisłę ( bo niektórzy mówią , że nie ma w niej ryb ) .........EKSTRA OPOWIADANIE I CIEKAWE..........Życzę Ci i kumplowi jeszcze nie jednego wypadu...tym razem na sandacze , a już za kilka dni będzie mrozek...., a wtedy sandały biorą najlepiej.............pozdrawiam Jurek . [2009-12-06 14:49]

Slyder

Taka pełnia szczęścia to aż wierzyć się nie chce. Gratuluję pięknych zębaczy oraz wyprawy. Dla mnie jest już zbyt chłodno. Pozdrawiam [2009-12-06 15:02]

użytkownik

Gratuluję tekstu i łowów. To prawdziwy sukces. [2009-12-06 15:24]

użytkownik

Kolejny dowód na to że często wyprawy na wariackich papierach, czyli z biegu, kończą się lepszymi wynikami niż te planowane. Piękne zębate, dobrze opisana przygoda i może być tylko 5***** Dziękuje że oddałeś rybki wodzie i pozdrawiam! [2009-12-06 16:19]

fazim

Super rybki :) [2009-12-06 17:00]

kabul

witam , świetne opowiadanie . fajna wyprawa i niezłe ryby. Dobrze że masz szefa który Cie póści bo ja nie raz mam tak że aż mnie skręca żeby jechać nad wodą a nie moge bo musze być w pracy. [2009-12-06 17:58]

podzyg

Ładnie napisana ładne fotki no i ryby wracają do wody oczywiście daje 5***** pozdrawiam [2009-12-06 18:10]

użytkownik

Znam ten ból gdy mamy wielką ochotę wyskoczyc nad wodę , a niestety są trudności , na całe szczęście Kolego udało Ci się wyrwac i to jeszcze pięknie połowiłeś , gratuluję .Jeździmy nieraz na całe dnie , latamy ze spiningiem jak wariaci , a efektów brak . A tu co , można ? Można . 5. Pozdrawiam . [2009-12-06 18:16]

Norbert Stolarczyk

No cóż tak to już jest za dezercję z pracy trzeba było zapłacić pokaleczoną ręką :) ale któż by z nas nie uciekł z pracy jak chcica dociska :)Fajowe opowiadanie daje piąteczkę:)pozdrawiam. [2009-12-06 18:40]

izkpaw

I ja także gratuluję. Dzisiaj z kolegą byliśmy 5 godzin na biczowaniu Wisły i coż jakby to powiedzieć: Przeznaliśmy się do porażki...... [2009-12-06 18:45]

zuza

Bardzo fajny arytkuł który zasługuje na piątala:)całosc bardzo fajnie sie czytało a co do wypraw na wariata- te zaś są najfajniejsze i najmilej wspominane .... [2009-12-06 18:51]

janunio1

Udany i artykuł i ładne foty 5*****,pozdr. [2009-12-06 18:57]

Zbig28

Fajna przygoda, fajnie się czytało, fajne fotki... POZDROWIENIA DLA PANA KIEROWNIKA ! No bo tak naprawdę gdyby nie on, to przygody by nie było, nie byłoby co poczytać i nie byłoby fotek. A może warto by było kiedyś podrzucić mu jakąś rybkę ? Wtedy nad rzekę wyganiałby Cię "służbowo". Przewąchaj sprawę. Gratki i *****. [2009-12-06 19:32]

mirek2000

No no no, gratulacje!!! Bardzo ładne szczupaki, każdy z pewnością by chcial takie złowić. Pozdrawiam i oby tak dalej. Ode mnie oczywiście 5!!! Gratulacje...:) [2009-12-06 19:35]

użytkownik

Wielkie dzięki za miłe i szczere komentarze. Dla mnie sezon jeszcze się nie zakończył i mam nadzieję że jeszcze w tym roku trafię ładnego sandacza, choć szczupakiem gardził nie będę. Pozdrawiam [2009-12-06 19:48]

łysy wąż

Gratulacje - fajne rybki. Mi też coraz częściej podczas polowania na sandacze, siadają szczupaki. Ale nie ma co narzekać - też jest wesoło. Nie ma to jak mieć wyrozumiałego przełożonego.... ;-)pozdr. i 5 [2009-12-06 20:33]

użytkownik

Tak, jakaś ważna sprawa do załatwienia zawsze się znajdzie i na rybki he he. Dobrze że szefowie i kierownicy nie wiedzą w jakim celu tak naprawdę się ucieka z roboty. Za pomysłowość, opis i rybki daje ***** Teraz trzeba by pomyśleć o jakiejś małej chorobie na dwa dni ;) Wolne i na rybki ;) [2009-12-06 23:34]

Waldi Fish

Ciekawy opis wędkarskiej wyprawy zakończonej powodzeniem. Mam nadzieję, że szef nie jest wędkarzem i nie czyta strony www.wedkuje.pl, bo następnym razem nie puści wcześniej z pracy. Miło popatrzeć na takie szczupaki. Pozdrawiam! [2009-12-06 23:54]

użytkownik

...gratuluję pięknych szczupaków wspaniała przygoda art.extra "5"..pozdr.. [2009-12-07 07:52]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Mój kolega sum

Był piękny, ciepły wrześniowy poranek, rozgrzane powietrze łagodził l…