Wiślane leszcze na spławik
Jakub W (Jakub Woś)
2020-08-31
Dotychczasowe moje doświadczenia w łowieniu leszczy wiązały się z łowieniem gruntówkami. Zwłaszcza jeśli chodzi o łowienie w wielkich rzekach. Leszcze na spławik trafiały mi się ale tylko na starorzeczach lub jeziorach.
W tym roku tradycyjnie podszedłem do tematu i od początku stawiałem na pickera. Wyniki bywał y różne, raz lepiej, raz gorzej ale nigdy nie wracałem o kiju.
Po długim okresie podwyższonego poziomu wody na Wiśle przyszły suche dni i woda szybko spadła. Okazało się wówczas, że moja miejscówka się zmieniła. Głęboki zapływ za główką odcięła od głównego nurtu piaszczysta przykosa. Woda w moim łowisku stanęła nieruchomo. Pomyślałem, że zmienię koszyczki na takie o wadze 5g i nadal będę łowił leszcze. Niestety dwa wypady bez leszcza pod rząd pokazały mi, że się myliłem. Po pierwszym nieudanym wypadzie pomyślałem, że to tylko wypadek przy pracy. Podczas drugiego wypadu siedziałem wpatrzony w nieruchome szczytówki pickerów a obok mnie wędkarz wyciąga na bolonkę trzeciego leszcza. Leszcze co prawda nie były duże ale to i tak mocno wjechało mi na ambicję. Spakowałem sprzęt i pojechałem do domu odkurzać spławikówki. Wziąłem dwie najdłuższe jakie aktualnie miałem w domu. Robinson bolognese BX 6m oraz Dynacore Match 3,9m zmontowałem zestawy i byłem gotowy na następny ranek.
Następnego dnia nad wodą byłem pierwszy więc mogłem wybrać sobie miejscówkę i rozpocząć łowienie. Jak wspomniałem wcześniej za główką jest głęboki dół, nie miałem zamiaru szukać najgłębszego miejsca. Moja taktyka była prosta. Po przeciwnej stronie jest wyspa porośnięta wysokimi drzewami. Ich odbicie widziałem dokładnie w swoim łowisku. Upatrzyłem sobie dwa charakterystyczne punkty około 5 metrów ode mnie i zmierzyłem tam głębokość. W obu miejscach było około 3m. Za spławikiem robiło się głębiej a w moim kierunku się wypłycało, czyli klasyczny spad. Zestawy zarzucałem trochę dalej i ściągałem w upatrzone miejsce. Od haczyków na których były po jednym ziarnku kukurydzy i dwa białe robaki do pierwszej śruciny zostawiłem około 35cm. Dzięki temu miałem pewność, że przynęt leży na dnie. W wiadrze rozrobiłem zanętę po 1 kg Gold Pro Bream i River Ace a do tego wsypałem 4 puszki kukurydzy. Uformowałem 6 niewielkich kul i wrzuciłem do wody w miejscu gdzie stały spławiki.
Po kilkunastu minutach spławik bolonki wyłożył się na powierzchni. Uniosłem kij do góry i cieszyłem się holem leszcza. Pierwszy leszcz nie był taki jakiego sobie wymarzyłem ale 46cm dawało nadzieję na udane łowy. Ledwo zarzuciłem zestaw a tu na matchówce też spławik powoli wykłada się na wodę. Kolejny leszcz identycznej wielkości.
Do godziny 10 miałem na koncie kilka leszczy. Jedną sztuke 54cm cztery sztuki w przedziale 45-48 i kilka sztuk około 35 cm. Czyżby na stojącej wodzie spławik był dużo skuteczniejszy niż grunt? Kolejny ranek z podobnym wynikiem utwierdził mnie w przekonaniu, że kiedy Wisła opadnie na tyle, że woda przestanie płynąć czas zmienić pickery na spławikówki.
Czasem sąsiad w postaci wędkarza nad wodą potrafi podnieść ciśnienie są jednak sytuacje kiedy warto podpatrzeć sposoby i techniki innych wędkarzy a nie zamykać się na własne doświadczenia.
Zestawy:
Kij Robinson Bolognese BX 6m
Kołowrotek Robinson Gravitex
Żyłka Tanaka
Spławik Tim Skrzetuski
Hak Robinson Umi Tanago 230 N Pro Tench rozmiar 10
Robinson DynaCore Match 3,9m
Long Cast II 204
Żyłka Tanaka
Spławik Tim Skrzetuski
Hak Robinson Umi Tanago 230 N Pro Tench rozmiar 10