Wiślane łopaty cz.2 (leszcz 4kg ,70cm)
Przemysław (przemokr)
2012-04-26
Pierwsze brania a z nimi małe krąpiki trafiają do podbieraka. Około 14:15 wyciągam klenia około 30cm, wszystkie te ryby wydają się być takie małe w porównaniu do tych z ostatniego wypadu. Potem wyciągam jazia 37cm już mi się zaczyna podobać widać, że ryba podeszła do zanęty. Nabijam pinkę i umieszczam zestaw w zanęconym miejscu. Następuje energiczne branie, po paraboli wygięcia wędki widzę, że jest większa no nie „potwór” ale przyzwoita. Na brzegu mierzę jaź na 48cm cieszy jak nie wiem. Fotka dla potomnych i ryba wraca jak najciszej do wody. Ponownie zarzucam zestaw, jeden, drugi przerzut i jest branie. Teraz to chyba mam brzanę, ryba wygina wędkę mocno co po chwile słychać dźwięk hamulca kołowrotka ale po 5min kapituluje i trafia do podbieraka. Ale jaź! Ma na oko dobrze ponad 50cm. Odwracam się sięgam do plecaka po aparat a w tej chwili jaź będący na brzegu sam obdarowuje się wolnością)-: Tak, tak poruszył się i spadł po stromym brzegu do wody. Nie mam zdjęcia tylko obraz w pamięci, nigdy takiego nie złapałem i fajnie by było mieć zdjęcie dla znajomych niedowiarków po fachu(-:. Do 17:00 mam jeszcze parę krąpi i leszcza 50cm. Przepływa tramwaj z pianymi zagranicznymi turystami, widzą mnie, pokazują butelkę z piwa i krzyczą Tatraa Mocnee! Urobieni już tym piwem tak jak by mieli zaraz wysiać nie dobiwszy do brzegu(-:.
Łowie dalej lekkie przytrzymanie. Zacinam! O kurcze chyba mam bardzo duża rybę, kij gnie się tak bardzo, że szczytówką prawie sięga lustra wody. Idzie bardzo głęboko i powoli nie mogę nic zrobić. Karp albo brzana ale czy sprzęt wytrzyma gdzieś odruchowo szukam aparatu bo jak się pokaże to przynajmniej zdjęcie zrobię. Przepływają kolejne tramwaje a ja dalej z kijem wygiętym stoję. Z daleka wygląda to tak jak bym miał zawad. Podciągam aby zobaczyć rybę ale wszystko na nic zabiera żyłkę i oddala się ode mnie. Wreszcie za którymś razem mi się pokazuje i nogi mi się uginają. Ale leszcz! Chyba Rekord Polski tak wygląda. Tracę nadzieje na wygraną z nim, jest za silny na mój drobny kijek i taki szeroki jak i długi prawie może nie wejść do mojego podbieraka. Ależ ma siłę taki leszcz. Kolejne próby podebrania kończą się fiaskiem, ryba jest taka duża ,że nawet leżąca na boku będzie sprawiała problem przy wprowadzaniu do podbieraka. Brzeg wysoki skutecznie uniemożliwia operowaniem podbierakiem, siatka co po chwilę zaczepia o jakieś rośliny. Czuje że będzie naprawdę ciężko. Mija już chyba z 15min, ostatkiem sił zrezygnowany ponawiam próby. Ręka już mnie boli leszcza mam na boku jest taki duży, że w wodzie pod prąd jest mi go bardzo ciężko podciągnąć.
Wreszcie za 5-6 próbą udaje się, mam go w podbieraku teraz na pionowo muszę go wyciągnąć by go nie złamać. Mierzę, warzę 70cm 4.05kg. Nie jest to rekord polski ale taki się wydawał we wodzie(-:. Po nim jak i po innych rybach widać trudy czerwcowej wysokiej wody, liczne otarcia i rany na ciele ubytki w łuskach , wyraźnie to potwierdzają. Sesja zdjęciowa wkładam rybę do podbieraka, delikatnie wkładam do wody, odwracam podbierak. Leszcz niezgrabnie ale sam się z niego wydostaje i odpływa. Kończę na dziś. Już wiem że bez większego i dłuższego podbieraka nie ma co tu wracać. Zwijam sprzęt wracam do domu. C.D.N.(-:.