Wiślane wakacje w wydaniu ultralight

/ 3 komentarzy / 6 zdjęć


Zaciąłem się w sobie... Bardzo słabe wyniki w bieżącym sezonie sprawiły, że przysiągłem sobie nie odwiedzać Wisły do czasu aż nie zaczną do mnie napływać choćby plotki o lepszym żerowaniu ryb. Jak to zwykle w wędkarskim życiu bywa wiele rzeczy dzieje się z przypadku a wszelkie ustalenia i zasady biorą w łeb w obliczu okoliczności wobec których stawia nas życie... Próbując usilnie ratować wędkarski honor i podbudować silnie nadwątlone wiosennym bezrybiem morale uganiałem się za duchami na okolicznych jeziorach z uporem maniaka wmawiając sobie, że odniesienie sukcesu jest tylko funkcją czasu i cierpliwości. Gdy w końcu poważnie zniechęcony uznałem wyższość Matki Natury niewiele brakowało a wpadłbym w łowiecką depresję coraz bardziej powątpiewając w moje umiejętności. Wiosna niepostrzeżenie choć wyczuwalnie przeszła w lato a słupek rtęci poszybował w górę. Aura bardzo wakacyjna zachęcała do słonecznych kąpieli oraz schłodzenia "czterech liter" w wodzie. 

Nie lubię tłoku letnich kąpielisk - to od niego właśnie staram się uciekać szukając ukojenia gdzieś w dziczy nadwiślańskich plaż. Tu rzadko spotykam ludzi. Łatwiej natknąć się na bobra, dzika, jelenia czy sarnę niż jakąkolwiek istotę dwunożną co jest dla mnie osobiście wielką zaletą... Jestem pragmatykiem więc łączenie przyjemnego z pożytecznym wynika z mojej natury. Zawsze więc na "wakacyjne moczenie tyłka" oprócz kąpielówek i ręcznika ( można popływać i poszaleć na wiślanym piasku! ) zabieram ze sobą ultra lekki zestaw spinningowy i jedno maleńkie pudełeczko z przynętami. W końcu nigdy nie wiadomo co jest za tamtą wyspą... Rzeka co roku się zmienia a ja uwielbiam w letnie dni ganiać za rybkami w bocznych korytach. Pełno tu korzeni, zwalonych drzew, wykrotów a nawet mini przykos. To bardzo dzikie miejsca. Brodzenie w takich warunkach gdy wodery czy spodniobuty zupełnie nie są potrzebne to czysta przyjemność. Poruszając się ostrożnie mamy szansę na przechytrzenie klenia, jazia, okonia a może nawet niewielkiego ( ale zawsze!) bolenia. Na taką mini-wyprawę wystarcza mi kilka mikro woblerków pływających, które nie schodzą głęboko ( polecam kombinację kolorów żółtego z zielonym - "moje" klenie totalnie ześwirowały na punkcie wobka własnej zresztą produkcji o tymże zabarwieniu ) , parę smużaków ( oczywiście własnoręcznie struganych bo te "sklepowe" rzadko mi się sprawdzają ) i oczywiście kilka obrotówek w rozmiarze 0 - 1. Na ogół nie ma tu na "niżówce" bystrej wody więc mogę pofolgować swojemu "ultralajtowemu zboczeniu" i obsłużyć te miejsca z powodzeniem kijkiem do 5 g wyrzutu. Podpinam do niego mały kołowrotek wielkości 1000 do 2500 z żyłką 0.14 mm i to w zasadzie cały ekwipunek... Na tak skonstruowanym zestawie walka z nawet niewielką zdobyczą daje wiele frajdy. Poza tymi szczególnymi okolicznościami raczej odradzam stosowania na Wiśle tego kalibru sprzętu. Warto zabrać ze soba okulary polaryzacyjne gdyż z pewnością pomogą nam wypatrzeć potencjalne kryjówki naszych zdobyczy. 

Miejsca takie o tej porze roku gdy jest na ogół gorąco nie obdarzą nas okazem ( choć niespodzianki się trafiają ). Wielkie ryby gdzieś znikają prawdopodobnie szukając ochłody i bezpieczeństwa gdzieś w głównym nurcie wielkiej rzeki ale gwarantuję, że przebywające w bocznych korytach ryby małych i średnich rozmiarów potrafią dać wiele radości zmęczonemu upałem wędkarzowi. 

Dzikie, rzeczne plaże to środowiska unikatowe. Zachowują swój pierwotny charakter tylko dlatego, że poprzez swą niedostępność opierają się ekspansywnej działalności człowieka. Proponując taką formę wakacyjnego wędkowania zastanawiam się czy aby nie będzie to swoistym "strzałem w stopę" ale zdaję też sobie sprawę, że taki wypoczynek nie jest dla wszystkich. To genialna odskocznia dla samotników lub tych, którzy polują tylko w towarzystwie podobnych sobie zapaleńców. 

Zachęcam do takich wypraw w nadwiślańską dzicz. Jeśli ktoś nie boi się błota i komarów z pewnością znajdzie tu ochłodę w upalne dni i naładuje akumulatory po ciężkiej pracy a jeśli szczęście dopisze może wieczorową porą dopadnie opasłe klenisko gdzieś pod burtą dzikiej wyspy... W końcu wakacje to czas spełniania marzeń zatem zapraszam nad rzekę!

 


4.8
Oceń
(17 głosów)

 

Wiślane wakacje w wydaniu ultralight - opinie i komentarze

ryukon1975ryukon1975
0
Ultralekki spinning to nie do końca moja dziedzina, nie mogę jednak powiedzieć że nie próbowałem go kiedyś. Właśnie wróciłem z ponad dwugodzinnego spaceru brzegiem w poszukiwaniu szczupaka. Wynik zero. Letnie upały są nieodgadnione, czasem ryba bierze w czasie południowego skwaru a czasem dany gatunek nie żeruje przez kilka dni. (2015-07-07 06:46)
Jakub WośJakub Woś
0
No wreszcie coś skrobnąłeś, już się martwiłem. Wpis jak zawsze ciekawy. Przyznam się że wczoraj wysłany został do mnie właśnie ultralight, Także od jutra ja zaczynam swoje "wakacje w wydaniu ultralight" Ocena ***** (2015-07-07 09:26)
krisbeerkrisbeer
0
Tak długo będzie to ,,nadwiślańska dzicz'' dopóki nie pojawi się tam ,,dzicz''. Ostatnio działa to tak że na hasło ,,w ....... ryba ruszyła'' pojawiają się tłumy spragnionych trofeów. Oj daje nam ta nasza Wisła od jakiegoś czasu popalić, oj daje. pozdrawiam (2015-07-07 10:31)

skomentuj ten artykuł