Woblery Bonito - droga do sukcesu
Jacek Wargocki (wobek)
2008-03-14
O młodzieńczej pasji, trudnych początkach, stereotypach związanych z wędkarstwem i drodze do sukcesu z Jackiem Wargockim właścicielem firmy „Bonito”, znanym na rynku producentem woblerów, rozmawia Martyna Mikulska.
- Kiedy zaczęła się Pana przygoda z produkcją woblerów. Skąd pomysł akurat na taką działalność?
- Wędkarstwem interesowałem się już od dziecka. Chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, gdy w jednej z gazet wędkarskich przeczytałem artykuł na temat produkcji woblerów. Pomyślałem sobie wówczas, że fajnie byłoby samemu zrobić coś takiego - mieć świadomość, że własnoręcznie wykonałem przynętę, na którą złowiłem rybę. Zafascynowało mnie to od samego początku, tym bardziej, że woblery są wyjątkową przynętą – mają różne kształty, kolory i specyficzną pracę, można na nie łowić zarówno drapieżniki, jak i ryby spokojnego żeru.
- Jak wyglądały początki?
- Początki jak to początki, były trudne. Jeszcze jako uczeń, opierając się na instrukcjach dostępnych w gazetach robiłem woblery z drewna albo modeliny. Efekty były wtedy takie, że niemal wszystko lądowało w koszu. Pierwsze nieudane próby zniechęciły mnie na krótko, już po 2-3 latach pasja powróciła i tak zostało do dziś.
- Co zatem takiego się stało, że postanowił Pan rozpocząć produkcję przynęt?
- Jakieś 6,7 lat temu zacząłem wytwarzać woblery ze styropianu poprzez podgrzewanie granulatu. W efekcie, w specjalnej formie granulat pęczniał i powstawały różne kształty, z których robiłem woblery. Jak jednak wiadomo, styropian nie przykleja się do drutu, więc musiałem znaleźć inny materiał. Kolega polecił mi wówczas adres do Zakładów Chemicznych w Brzegu Dolnym, w których produkowano piankę poliuretanową. Zacząłem produkcję i postanowiłem otworzyć w Sochaczewie sklep wędkarski. Było to w 2002 roku. W międzyczasie poznałem wiele osób z tego środowiska, m.in. właścicieli hurtowni, od których kupowałem towar do sklepu i z którymi niejednokrotnie wybierałem się na ryby. Podczas takich wspólnych łowów okazywało się, że moje woblery są bardzo łowne – na tym samym odcinku zbiornika ja łowiłem pięć ryb, a kolega, który korzystał z innego woblera, jedną. Choć takie sytuacje nie sprawiły oczywiście, że od razu zyskałem rozgłos i uznanie w branży.
- W jaki sposób wypromował więc Pan swoją markę?
- Wyglądało to w ten sposób, że jeździłem niemal po całej Polsce, aby sprzedawać do hurtowni swoje woblery, ale na początku mimo niskiej ceny każdy wolał kupić znane i droższe marki. W efekcie, po żmudnej pracy wszystkie pieniądze pochłaniały niemal koszty dojazdów. Zdarzało się też tak, że aby wypromować swoją firmę przekazywałem woblery po cenie produkcji, nie mając z tego żadnego zysku. Prawda jest po prostu taka, że promocja takiej przynęty, bez odpowiedniego zaplecza finansowego i działań marketingowych, trwa 3-4 lata.
- Z tego, co wiem już nie prowadzi Pan sklepu. Dlaczego?
- Po niezbyt długim okresie działalności po prostu okazało się, że jedynymi produktami, które naprawdę się sprzedawały były tylko woblery. Doszedłem więc do wniosku, że zajmę się jedynie ich produkcją i będą one trafiać do hurtowni. Tak też zrobiłem w 2003 roku, rozwiązując sklep w Sochaczewie.
- Jak marka „Bonito” rozwija się teraz i gdzie wędkarze mogą natrafić na Pana przynęty?
- Moje woblery sprzedaje obecnie pięć hurtowni – w Babicach, Solcu Kujawskim, Zielonej Górze, Gliwicach i Sulechowie u Pana Adama Purchy – był on pierwszym handlowcem, który mi zaufał i powiedział, że są to bardzo dobre przynęty. Firma Adama Purchy nazywa sie „Perfekt Sulechów” i mogę szczerze powiedzieć, że gdyby nie on, nie byłoby dziś woblerów „Bonito”, za co chcę mu z tego miejsca serdecznie podziękować. Wracając natomiast do miejsc, w których można kupić moje woblery, to jedną z możliwości jest złożenie zamówienia przez przez Internet. Koszt takiej przynęty waha się od 11do 15 zł.
- Moje ostatnie pytanie, chyba najbardziej interesujące naszych użytkowników – w jaki sposób można wykonać własnego woblera? Gdyby mógł Pan przedstawić taką szczegółową instrukcję.
- Pierwsze, od czego zaczynamy, to wybór drewna. Najlepsza do tego celu jest balsa, kora z topoli lub gałąź lipy. Drewno musi być oczywiście suche, a gałąź nie krótsza niż 6 cm. Strugamy z niej korpus woblera i przecinamy w dolnej części na całej długości. Następnie wklejamy drut uformowany do odpowiedniej ilości kotwic - jeżeli są dwie, to kuleczka, są trzy tylne i środkowe do kotwiczek a przednie do mocowania woblera. Kolejną czynnością jest wycięcie steru – najlepszym tworzywem jest poliwęglan, który wciskamy pod różnym kątem w gotowe wycięcia z przodu przynęty. Warto dodać, że kształt steru zależy od tego, na jakie głębokości wobler będzie mógł się dostawać – dłuższy ster schodzi bowiem głębiej, a krótszy płycej. Poza tym większy i szerszy ster powoduje że wobler pracuje agresywniej, choć oczywiście o jego pracy decyduje też kąt, pod jakim jest wklejony ster. Prototyp coblera należy zabrać nad rzekę i metodą prób i błędów sprawdzać z jakim sterem, i z jakim ciężarkiem pracuje najlepiej. Ciężarki mogą być różnej wielkości i zaciśnięte na cienkich sztywnych drucikach. Wbijamy je w dolną część woblera i patrzymy przy jakich ciężarkach nasza przyszła przynęta będzie zachowywała się najlepiej. Po sprawdzeniu, w którym wycięciu i pod jakim kątem ma być wklejony ster oraz w którym miejscu i jaki ciężarek ma być umieszczony przystępujemy do wystrugania takiego samego korpusu i powtarzamy wcześniejsze czynności. Teraz już w ustalonych miejscach mocujemy ciężarek i ster, pamiętając by zrobić kilka takich samych woblerów tylko troszkę inaczej, np. różne ciężarki w różnych miejscach i tak samo ze sterem - w różnych miejscach. Następnie oklejamy naszą przynętę, ale przed tym należy namoczyć woblera w bezbarwnym lakierze, żeby zabezpieczyć drewno przed pękaniem. Do malowania możemy użyć bardzo drogich lakierów akrylowych do samochodów, ale równie dobrze wystarczy nakleić złotko po czekoladzie – dowolność jest tu naprawdę duża. Podobnie jest z wszelkimi innymi ozdobami, które można wykonać z lakierów do paznokci, a nawet cieni do powiek.
Istotne, aby po wykonaniu woblera należycie go ustawić, już nad zbiornikiem -- w tym celu wyginamy przednie oczko. Jeżeli wobler wykłada się w prawa stronę oznacza to, że oczko należy odgiąć w lewo i odwrotnie. Przy okazji chciałbym dodać, że przednim oczkiem w korpusie możemy również zmieniać charakter pracy przynęty - odginając w górę sprawimy bowiem, że wobler będzie mniej agresywny, a w dół odwrotnie. Taka sama zasada obowiązuje wobec oczka umieszczonego nie w korpusie, tylko w sterze.