Wspomnienie - wyprawa nad Wisłę
Grzegorz (bluehornet)
2010-10-17
Małe perturbacje z nabyciem zezwolenia na połów , a na miejscu też cudów nie ma , tym bardziej , że dzień wcześniej odbyły się zawody rodzinne Koła PZW Alwernia , a w nocy lało . Koniec końców rozkładam manele , choć woda też nie pierwszej czystości , zanętę tworzę pożal się Boże ( Dragon na wodę bieżącą pół na pół z leszczowym Traperem , do tego paczka wiórków kokosowych i atraktor płociowy w płynie Sensas ) . Kol. Stanisław Baldhead po przyjeździe znad Wisły sceptycznie stwierdził , że takiego b..a złowię i udał się ku domowi na zasłużony odpoczynek . O 11-tej zaczynam manewry tyczką bez większego przekonania , że cokolwiek złowię , a tutaj heca i wielkie zaskoczenie.
Podbierak w pokrowcu ( bo ma się rozumieć nie chciało mi się rozkładać) , przypon 0.08 , hak nr 18 , dwie pinki na haku i są brania , początkowo leszczy ok.35-40 cm , a za chwilę serduszko zaczyna pikać , bo po zacięciu guma wyjeżdża na półtora metra , a ja bez podbieraka . Ale po 10-cio minutowym holu karp 38 cm wyślizgiem ląduje na brzegu . Jeszcze większa heca o godz. 13 , leszcz 57 cm , 1.65 kg na brzegu bez podbieraka . Po trzygodzinnym łowieniu ważę złowione ryby i na wadze pokazuje mi się 6.55 kg . Do dzisiejszego dnia chce mi się śmiać z tamtej wyprawy i zanęty ( typowo na wariata ) , wcześniej łowiłem na Skowronku wiele razy w tym miejscu i na dobrą zanętę , a jedyną zdobyczą były płocie i okonie . Dziękuję kol. Nadziei z Koła PZW Alwernia za zrobienie zdjęć komórkowcem - jednego używam jako avatara . Do dziś się śmieję z tamtej wyprawy - oby takie brania były na zawodach . Prawie wszystkie ryby ( z wyjątkiem karpia i ww leszcza ) w dobrej kondycji wróciły do wody , nie zaszkodził im pobyt w prostokątnej siatce TRABUCCO 3,5 m. dł. i 60 cm. przekątnej z bardzo gęstej siatki .