Ranek nad stawem - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
Od czasu do czasu człowieka nachodzi taki nastrój, kiedy siedząc sobie z dobrym piwem w ręku, rozmyśla nad istotą wszechświata... No dobra, może nieco się rozpędziłem, jakby nie patrzeć jest to portal wędkarski. Ale właśnie o rozmyśleniach towarzyszących wędkowaniu ma być. Osobiście jestem typem obserwatora, oznacza to, że rejestruję dużo informacji z otoczenia i mielę w głowie, układam i opatruję prywatnym komentarzem. Nie mam też nic przeciwko wysłuchaniu innych ludzi i zazwyczaj z każdym się dogaduję ( bo słuchacz ze mnie dobry, a o osobiste zdanie w wylewanej na mnie sprawie na całe SZCZĘŚCIE nie pytają ). To wszystko odbywa się także nad wodą, a nawet jeszcze mocniej łono przyrody skłania do refleksji. Czymże chcę się więc podzielić w tym eseistycznym tekście? Wędkarskim folklorem- oczywiście!
Odcinek 1: Emerytowany Specjalista
Chyba każdy zna, nie jest to postać z niegdysiejszego programu "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Czasem człowiek sobie siedzi na rybach, ranek wstał już nad wodą, ptaki świergolą w najlepsze, no idylla wędkarza- estety. No i jest! Przyjeżdża na rowerku, rozkłada dwa ruskie teleskopy i poluje na słynnego krumpia. Jak stanie dalej, to spoko, dopóki nie zajedzie koleżka. No i się zaczyna...
- Panie, kiedyś to były ryby.
- Zarybią i zaraz wyłapią, a zarybiają ledwie co!
- Ja tu 15 lat temu to takie karpie/amury/liny/whatever łowiłem...
- Teraz to tu nie ma ryb, a jak są to takie małe, o.
- Tam w sklepie na ul. Koluchowej to nie kupuj Pan białych, bo mało i drogie.
Pojechałem sobie raz nas staw mój rodzimy, dla odmiany, ze spławikiem i gruntówką. Siedzę sobie, 3 stanowiska dookoła zajęte ekspertami z okolicy. Już na prawdę pomijam fakt, że maj i sezon na szczupaka, więc każdy spławik i żywcówka ( jeden to nawet, jako 3 wędka, a co! ) i męczą te płociny małe. Jeden przegapił branie na ową żywcówkę, zaciął, ale szczupak, a może sandacz wypluł płotkę, wyciąga i drze się na całą okolicę: Te, Zbychu, ale ją poszarpał, nie widziałem brania, ale poszarpał ostro. I dalej tą płotkę, agonalnie drgającą do wody ( No K*wa, John Wilson normalnie...). Przyjechał inny, wsiadł na łódkę i popłynął na środek pospiningować. Siedzę i po prawej słyszę: Ty, że tak się chce temu X tak machać, macha i macha. Macha i macha, codziennie z tej łódki, nie mógłby sobie normalnie stanowiska znaleźć, zarzucić białego, lub czerwonego tylko macha i macha.
Dobra, zostawiam tych dziadów, ale jak się siedzi pomiędzy, to trzeba się osłuchać tak, czy inaczej. Jak się chce ludziom tak o tym samym stękać cały czas to nie rozumiem. Inna sprawa, że jak się zapytać, jak tam wyniki, to zawsze: dzisiaj nic, ale wczoraj/przedwczoraj/tydzień temu to hoho!
Wspominanie dawnych czasów, to też temat- rzeka. Można by nawet ułożyć taki schemacik:
Wzór na narzekanie - podtyp : kiedyś było lepiej.
Cel narzekacza:
1. Młodszy
A) X lat temu to były ryby
- podkreślić "Jak boga kocham"
B) X lat temu to wytruli ryby
- podkreślić "No mówię Ci"
2. Starszy
A) X lat temu były ryby
- czekać przytaknięcia, w razie co zmienić akwen w opowieści
B) A pamiętasz, jak w roku X ?
- czekać przytaknięcia, w razie co zmienić rok
Siedzę sobie i słucham na temat minionych czasów. Ryb było może i nieco więcej, kłusowników i mięsiarzy też było więcej, sprzęt i możliwości były natomiast gorsze, ale gawędziarz był o wiele młodszy. A może właśnie o to chodzi? Wiadomo, że automatycznie lepiej się wspomina czas przeszły, bo się wydarzył i się nie zmieni. Proponuję być prekursorem we własnym środowisku i na takie gadanie radośnie oświadczać, że "Kiedyś to bedą ryby!" Efekt murowany!
A osobiście co do tych ryb, to wysuwam tezę, że m. in. teraz sprzęt jest lepszy, więc ryb jest mniej ( zamiast zwyczajowego - teraz sprzęt taki dobry, a ryb mniej ). I mi żaden dziadzio biorący wszystkie płotki z łowiska, rzucający niepotrzebne zanęty 15cm od brzegu nie wmówi, że się do sytuacji nie dołożył, a wszystkiemu winni mityczni "ONI" ( to Ci, co wszystko powinni/nie mogą/muszą/psują/naprawiają ). A jak mówisz takiemu, że ostatnio wypuściłeś kilowego sandacza, bo maj, to sie patrzy, jak na debila.
Inny przypadek, jak już sanczacza poruszyłem. Siedzę sobie również o gruncie i spławiku nad zalewem i nagle bach! Spławik z dżdżownicą w dół, zacięcie i holuję... ale jakaś dziwna ta płotka, dno muruje i walczy jakoś silnie. No i ląduje podbierakiem sandałka, 46 cm, zdjęcie i do wody. Nie zaciął się jakoś strasznie, ale też nie ruszył żwawo w zalew, tylko go nieco do powierzchni wynosi. No i go zniosło kilka stanowisk dalej po jakimś czasie pod Weterana, który to wyłowił go podbierakiem i Sru! o ziemię... Jakby grzechotnika złapał normalnie, dopiero po popisowym pieprznięciu w grunt wziął miarkę i stoi bezradnie nad tym bogu ducha winnym eks-sandaczem, brwi unosi, rozgląda się, ale wbiłem w niego grobowe spojrzenie - widzę, że jest niewymiarowy. Wrzucił trupa do wody, coś się na nim pożywiło przynajmniej.
Aż normalnie chciałoby się na takich ludzi krzyczeć, ale jak w starym dowcipie - z głupim się nie dyskutuje. A na dodatek starego się nic nie nauczy już. W końcu się to zmieni nad wodą, pewna mentalność wymrze wraz z wyznawcami. Ja tam ani neofitą C&R nie jestem ale też nie potrafię patrzeć na łowienie ryb, jako sposób zdobywania pożywienia. We wszystkim najlepszy jest zdrowy umiar, również we własnych opiniach, bo może kiedyś było więcej ryb, a może wcale nie, a to wędkarzy jest teraz więcej? Może nie winny jest brak zarybień, ale przez 40 lat stawik zjadła sukcesja wtórna ekosystemu i nie ma warunków dla dużych populacji? A może jakbyś resztki zanęty wywalił do kosza, a nie sobie pod nogi do wody, to by jeziorko nie zakwitało tak?
Miało być bardziej humorystycznie, a wyszło realistycznie, trudnoż. W następnym odcinku pójdziemy w absurd z humorem - czyli internetowy wędkarz atakuje!
Miłych posiedzeń nad wodą!
P.S. Tak, wiem, że sytuacja składająca się na pogłowie ryb jest wielokrotnie złożona.
Autor tekstu: Kamil Zwolski
Komancz | |
---|---|
C&R - catch and reklamówka jak to ostatnio śmiechaliśmy ;) Najlepszy jest złoty środek - ryby to sport i dobre jedzonko. Ważne żeby nie być fanatykiem skrajnych opinii. Czasami łowię dla sportu a czasami chcę zjeść świeżą rybę. Płacę składki, trzymam się wymiarów i okresów ochronnych więc sumienie mam czyste. A co do dbania o środowisko to chyba każdy widzi jak przepięknie wyglądają brzegi... Wiadomo na jaką zanętę łowił miesiąc temu X, jakie palił papierosy i inne artefakty. (2015-06-02 20:38) | |
droidgis | |
Ludzie gadają o dobrych starych czasach, bo z 20 zasiadek 5 lat temu, pamiętają tylko te 3 zasiadki z rybami ;). Druga sprawa jest taka, że idąc na ryby każdy po cichy liczy na jakieś trofeum - a to wynika z nieprzewidywalności tego sportu i chce czy nie o tym gada :P (2015-06-03 11:40) | |
pstrag222 | |
Dobry tekst mam takich dziadziów w okolicznych miejscówkach, banda idiotów , nawet płoci nie odpuszczaja (2015-06-03 21:20) | |
marciin 2424 | |
Gdy czytałem to czułem się jakbym był u siebie nad wodą :)" i Sru! o ziemię... Jakby grzechotnika złapał" :) ***** !!! (2015-06-04 12:44) | |
rysiek38 | |
Dobrze ujęte i podsumowanie ciekawe ale tu kamyczek do ogródka,łowie z kartą 35lat czyli troszkę jestem w temacie i jedno da się zauwazyć ,z rybą naprawdę gorzej mimo że kiedyś przestrzeganie regulaminu było fikcją a c&r nie istniało ale ingerencja ludzi w naturę też była mniejsza,praktycznie w byle kałuży było wszystko a teraz przede wszystkim karp i tony zanęty a co za tym idzie z czasem nadmiar zielska (z tym sobie radzę)na szczęście :-) (2015-06-06 11:39) | |